„Nie miecz, nie tarcz bronią języka, lecz arcydzieła” - rzekł wieszcz, a myśmy mu uwierzyli. Otóż wcale nie. Arcydzieła nie bronią języka, arcydzieła – o ile można w ogóle mówić w ten sposób o książkach – język paraliżują. Wokół arcydzieł bowiem natychmiast tworzy się hierarchia badaczy arcydzieł, którzy pobierają pensję za to, by tłumaczyć nam, że „nie miecz, nie tarcz bronią języka, lecz arcydzieła”. Kiedy mamy państwo i hierarchia jest rodzima, a jej zamiary, głupie, bo głupie, ale jednak szlachetne, wszystko jest w porządku. Gorzej kiedy hierarchia tworzy się wokół arcydzieł wyznaczonych przez kogoś z zewnątrz. Na przykład przez Henryka Zeissberga z Wiednia, który przybył do Krakowa pod koniec XIX wieku i rozpoczął pisanie historii dynastii jagiellońskiej z przyległościami, co zaważyło i ważny na naszych dziejach do dziś. Wtedy wszystko może okazać się nie takie jak trzeba i w naszym przypadku takie właśnie jest. Pan ten był niekwestionowanym autorytetem dla krakowskich i lwowskich uczonych, członkiem Polskiej Akademii Umiejętności oraz – ni mniej nie więcej – tylko wychowawcą następcy tronu arcyksięcia Rudolfa, tak nieszczęśliwie zabitego wskutek samobójstwa w zamku Mayerling. Po śmierci swojego podopiecznego pan Zeissberg został oddelegowany do innych równie odpowiedzialnych zadań i wykonał je z całą starannością austriackiego pedanta. Z całym tym tetrycznym zacięciem właściwym ludziom przekonanym o własnej misji. Napisał on mianowicie naszą własną historię i my już nie potrafimy spojrzeć na nią inaczej niż przez jego monokl i okulary jego uczniów.
Wracajmy jednak do arcydzieł. Nie ma bardziej chyba strzeżonych w Polsce treści niż treść tychże właśnie arcydzieł. Nie ma mowy o tym by sobie cokolwiek dowolnie interpretować, ja już nie mówię, że dla żartu, jak to robią Anglicy z Szekspirem i jakimiś innymi swoimi wielkościami, ale choćby po to, by pokazać rzecz przez inne szkło niż tylko literacko-historyczne. Ta treść jest wręcz wyłączona z obiegu. Nie ma jej, bo traktowana jest od dawna jak jakaś pogańska świętość. Jeśli wierzymy, że ludzie, którzy tego pilnują mają szczere intencje i chodzi im o to by język polski przetrwał i żył, to wszystko jest w porządku, ja jednak tej pewności nie mam. Ja mam wręcz inną pewność, taką mianowicie, że w imię tego świętego ognia, który się pali przed całkiem fałszywymi ołtarzami poetów propagandystów, poetów durniów, poetów lichwiarzy, pisarzy wynajętych przez tajne kamery, awangardowych satanistów, ludzie którzy go strzegą gotowi są poświęcić wszystko. Byle tylko nie zgasł ten grzejący ich płomyczek. Pierwszą zaś rzeczą, którą poświęcą będzie komunikacja. Już dawno ją poświęcili. Polscy akademicy są tak komunikatywni jak biegające po podwórku kury, a strach w ich oczach kiedy zadaje im się jakieś pytanie wprost paraliżuje pytającego. Podobnie pogarda, która się tam pokazuje zaraz po tym kiedy uda się im jakoś wybrnąć z sytuacji. Myślę, że metoda ta przyszła z Niemiec. To Niemcy bowiem postawili na piedestale dziedziny humanistyczne i to oni zaczęli bić przed nimi pokłony. I oni nam to wszczepili przy pomocy wspomnianego tu już Henryka Zeissberag i jego kolegów oraz wychowanków.
Co w takim razie broni języka? Bo przecież nie akademia, która strzeże samej siebie i wypracowanych przez swoich funkcjonariuszy fantazmatów. Już to kiedyś omawialiśmy – wszystko co znajduje się w przekazie popularnym. Języka angielskiego strzegł przez długi czas Szekspir. Nędzny grafoman i producent taniochy, polityczny hochsztapler piszący na zlecenie swojego króla bajki o tym, że jednymi ratunkiem dla królestwa Danii i następców duńskiego tronu jest Anglia i jej szkoły oraz angielskie wychowanie. Teraz zastąpił go Tolkien, a właściwie jego ekranizacje, bo samego Tolkiena przecież nie da się czytać. No i oczywiście cała zgraja tak zwanych muzyków, którzy od pięćdziesięciu lat katują nas ciągle tym samym kawałkiem pod, który podkładają bez przerwy ten sam tekst. To jest proszę Państwa wielki sukces języka angielskiego i my go nie powtórzymy nigdy. Nie możemy tego zrobić, bo każde zmierzające w tym kierunku działanie jest natychmiast paraliżowane jeśli nie przez hierarchie akademickie to przez filmowców, przez tak zwane środowiska czyli po prostu przez elity. Ludzie ci, niczego nie rozumiejąc, cieszą się jak dzieci ze wszystkich pop-pomysłów, które sprzedają nam Brytyjczycy i Amerykanie, na widok każdego kawałka najnędzniejszej propagandy zaczynają suszyć zęby i rozpoznawać konteksty. To dla nich prawdziwa frajda i to ich integruje.
Chcę być dobrze zrozumiany – nie uważam, że przedstawienia, które realizował kiedyś św. pamięci Adam Hanuszkiewicz typu Balladyna jeżdżąca na motorze to jest dobry pomysł. To jest pomysł fatalny. Uważam jednak, że uwolnienie treści zwanych potocznie „polskimi” spod wpływu akademii i elit jest warunkiem koniecznym dla przetrwania języka polskiego i polskiej kultury. Jeśli bowiem to się nie stanie, treści te, czy jeśli chcecie – tradycja - zostaną przy milczącej zgodzie poważnych pracowników uniwersyteckich przerobione na coś w rodzaju tej „Balladyny”. To się już dzieje na naszych oczach. Połowa autorów lansowanych przez GW zabiera się za interpretację poetów i pisarzy w taki sposób, by pokazać wszystkim jacy to byli durnie i jak źle pisali. Polakom zaś nie pozostało dziś nic innego jak zamienić się w takich trochę biedniejszych Czechów i śpiewać przy piwie piosenki o Kasi co wyganiała wołki o świtaniu. Nie łudźcie się, że ktoś zostawi te nasze arcydzieła w spokoju, one będą atakowane silnie, ale tego silnego ataku akurat nikt nie odeprze. Ze strachu i dla świętego spokoju. Na demontaż Sienkiewicza poloniści patrzą ze spokojem od wielu już lat i nawet nie próbują go bronić, bo i po co. Grantu od Niemców przecież na to nie dostaną, nie wespną się w swojej hierarchii ani o szczebelek wyżej. Z kolei Jana Kochanowskiego nikt krytykował nie będzie, bo nie ma na niego zapisu i w ogóle nikt nie zajmie się na nowo literaturą XVI wieku, bo wszystko jest już ustalone i zabetonowane. „Było dawno i nieprawda”. Tymczasem właśnie to jest warte przemyślenia, ze względu choćby na obecność w Krakowie pana Zeissberga pod koniec XIX wieku oraz na jego wybitnych uczniów.
Właśnie wędruje do mnie pocztą książka wybitnego badacza polskiej historii i literatury XVI wieku Henryka Barycza. „W blasku epoki Odrodzenia” - taki tytuł nosi ta książka. Czy pamiętacie może ile akademii założono w Polsce i na Litwie w tym błyszczącym wieku Odrodzenia? Nie pamiętacie, to oczywiste. Otóż nie założono ani jednej. Złoty wiek polskiej kultury, którego historię napisano w tajnej austriackiej kamerze rękami agentów stojących najbliżej dynastii nie dał Polsce ani jednego uniwersytetu. Czy ktoś w ogóle potrafi wyciągnąć z tego faktu jakiś wniosek? Przypuszczam, że wątpię. „Blask epoki odrodzenia”? O żesz....! A świstak siedzi i zawija w sreberka.
Kończy się Kochani coraz szybciej nakład pierwszego tomu „Baśni jak niedźwiedź”, kilka sztuk jest jeszcze w sklepie FOTO MAG, który w tym tygodniu jest nieczynny. Kilka jest w księgarni „Tarabuk” - Browarna 6. Są tam także wszystkie inne książki – moje i Toyaha. Są one dostępne także na stronie www.coryllus.pl
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 9154
przenikliwość zwala z nóg. Po komentarzach i jednym filmie wiesz o mnie więcej niż ja sam. Może powinieneś zostać kołczem patriotycznym, albo wróżką. Nie myślałeś o tym. Ja rzeczywiście nie jestem jakoś szczególnie inteligentny i oczytany. Masz rację. Nie aspiruję też do niczego, a śmiałem się w czasie występu ze zdenerwowania, bo mimo wrodzonej bezczelności często mam tremę.
OK, nie będę już panu dokuczać, tym bardziej, że Panu też nie brak talentu do uszczypliwości. Trema to szlachetna cecha i dobrze świadczy o człowieku, a ja zaczynam zachowywać się jak cham. Już mnie tu nie ma.
Supertrampie, masz rację :)
Ja, od kiedy się zetknąłem z krytyką literacką i nauką o literaturze, mam te rzeczy w pogardzie. Dawno temu, w liceum, nauczyciel wymyślił, że mamy napisać wypracowanie o twórczości pewnego poety bogato inkrustowane cytatami z pism naukowo-krytycznych, na których to cytatach mamy "się opierać" itd. Ów nieszczęsny człowiek wierzył, jak sądzę, że literaturoznawstwo jest nauką obiektywną i ścisłą, i że jeżeli pracowici okularnicy zaopatrzeni w toku studiów i pracy badawczej w stosowny "aparat" coś tam namodzili, to jest to naukowo stwierdzone, a więc prawda najświętsza, z której pozostaje tylko małym żuczkom wyprowadzać ścisłe i logiczne wnioski (koniecznie ścisłe i logiczne). Bo nie ma sensu wyważać otwartych drzwi i jeszcze raz dochodzić do tego samego, co przecież zostało stwierdzone. No, a jasne jest, że na drodze obiektywnie słusznej, naukowej analizy, można dojść tylko do takich wniosków, do których doszły te potężne żuki. (Aż widzę ruch ich szczękoczułek pracowicie i beznamiętnie przeżuwających.)
No i zacząłem mozolnie czytać. Pamiętam jedno nazwisko - Gomulicki. (Było jeszcze kilka innych nazwisk.) Wybaczcie jeśli zszargam jakąś świętość, ale nic tam nie znalazłem poza drewnem przeobrażonym w papier. Po prostu nic. No, oczywiście - jak ktoś bez aparatu albo przynajmniej okularów może widzieć - zakrzykniecie. Moim zdaniem może. Równie pedantycznej jałowości i miałkości intelektu trudno, doprawdy, uświadczyć. Nie dało się tego czytać, i nie byłem organicznie zdolny zacytować czegoś takiego. Dokumentacja techniczna zlewozmywaka jest już chyba ciekawsza.
No, reasumując, doszedłem wtedy do przekonania, że jedyną godną odpowiedzią na literaturę jest literatura lub ewentualnie wzruszenie ramionami i zajęcie się czymś innym, czy też danie w mordę itp. (Trochę jak z żartami.) A wieże ulepione z produktów przerobu makulatury, zamieszkane przez żuki, wiszące w powietrzu na linach trzymanych przez niewolników i odbierające pokłony niczym biblijne aszery, to jest doprawdy surrealizm.
Tak naukowcem jest dla ciebie szczuka albo coś takiego?
Gdybyś był grzeczniejszy, to bym ci odpowiedział. A tak, to sp...
Zapisz się z tą hipokryzją i mózgiem do Palikota
A to numer. Gnojek napiernicza mnie z pozycji prawicowych. Może to dobry omen?
Wyobraź sobie człowieczku, że dla ludzi, którzy są w stosunku do mnie grzeczni, ja też jestem grzeczny. (Wiesz co to znaczy w ogóle?)
My chodzący do normalnych szkół w normalnych miastach i regionach nie doświadczaliśmy takich nauczycieli.
A czy ty poszkodowany przez szkołę znasz zasadę wnioskowania na podstawie 1 spalonej zapałki? Na pewno nie jak twój goryl.
A które regiony i miasta są normalne?
Kto i kiedy pisal nam historie to wiemy,a w kazdym razie wielu z nas.
Dla mnie do tej pory jest nieznosnie milczenie ws. naszej Sw. Jadwigi Krola Polski. Moca dworu wiedenskiego austriacki kler wlaczyl sie w przekrecanie zyciorysu naszej swietej w celu uniemozliwienia Jej wstapienia na oltarze. Gra byla ostra,politycy w perukach i biretach stawali na glowie, zeby swoja wersje uwiarygodnic przed papieskim tronem.
Najsmutniejsze jest to,ze dziatwa w Polsce w swoich podrecznikach ma nadal do wkuwania wersje austriacka, a niedlugo i nawet nie to.
Pare lat temu kiedy jeszcze jedynka PR miala na etatach ludzi myslacych samodzielnie odbylo sie pare ciekawych audycji na ten temat (Jak rowniez na temat Jej meza) Teraz bardzo zaluje,ze sobie tego nie nagralam,ale moze gdzie w archiwach PR mozna znalezc.
Niezmiennie najbardziej kocham nasze polskie sredniowiecze i barok. leda
Dziękuję, że Pani to napisała. To znaczy, że wiele osób zrozumie moją nową książkę. Jeszcze raz dziękuję.
średniowiecza ni baroku! A że inni pisali historię? Tez mi odkrycie, wiadomo, ze zwycięzcy. Jak tu częściowo nie mieć racji ale to odkrycia dla neofity w nauce.
Przecież on nie o tym! Przytaknął bo miły post napisałaś.
tego do ciebie tylko do ledy. Możesz się nie wcinać, czy już ci chamstwo mózg całkiem przeżarło.
"Pierwszą zaś rzeczą, którą poświęcą będzie komunikacja." Ta, autostrady w głowie, co? Widac, że pisał to skonczony psycholog ;)
komunikacja to tramwaje, autobusy i pociągi. To jasne.
"Polscy akademicy są tak komunikatywni jak biegające po podwórku kury, a strach w ich oczach kiedy zadaje im się jakieś pytanie wprost paraliżuje pytającego."
Po pierwsze goryllus w odróżnieniu ode mnie jako absolwenta uczelni o akademikach słyszał ze słyszenia.
Po drugie nawet to co wie, a co wie to widać to jednak od "akademików"...
Owszem nauki humanistyczne sa podatne na ideologię, ale mimo to historia to historia i każdy historyk wie co czytać by sie właściwiej wiedzy dowiedzieć.
Otóż tak "akademicy" kto chodził na wykłady bywają różni jak ludzie, ale najczęściej sa bardzo komunikatywni w odróżnieniu od goryllusa, który jest komunikatywny jak ameba.
Oczywiście łatwo czyjąś gebą se gębę wycierać gdy samemu nie trzeba było zdawac kilkudziesięciu egzaminów a samemu pisze się to co akurat slina przyniesie.
Pisze o oczach, widziałem jego na Niezależnej gdy kilku zorientowanych w historii zadali mu pytania i zaczął stękać i jękać.
A pójdź facet na wykłady z nauk ścisłych to juz w ogóle będziesz pisał, ze tam sa sami akademicy debile bo nic nie zrozumiesz, ale w swej megalomanii uważasz, że jak nie rozumiesz to ktoś głupi i odwrotnie.
że ty wszystko rozumiesz, że wiesz kiedy zaczął się renesans i kiedy się skończył, że orientujesz się ile było uczelni wyższych w Polsce tamtego czasu i kto je założył. Naprawdę, to jest szalenie ważne. Periodyzacja i warsztat. I zadawanie pytań o to kiedy się ten renesans zaczął.
sie w ogóle? A wiesz, że nawet już współcześnie sitwa małopolsko/krakowska blokowała powstanie uniwersytetu na Śląsku? Wiesz ty o tym? A to było ledwie 100 lat temu około.
To w końcu "prawie" czy "około". Zdecyduj się może.
..."Języka angielskiego strzegł przez długi czas Szekspir. Nędzny grafoman i producent taniochy, polityczny hochsztapler piszący na zlecenie swojego króla bajki o tym, że jednymi ratunkiem dla królestwa Danii i następców duńskiego tronu jest Anglia i jej szkoły oraz angielskie wychowanie. Teraz zastąpił go Tolkien, a właściwie jego ekranizacje, bo samego Tolkiena przecież nie da się czytać. No i oczywiście cała zgraja tak zwanych muzyków, którzy od pięćdziesięciu lat katują nas ciągle tym samym kawałkiem pod, który podkładają bez przerwy ten sam tekst"...
Bingo! Mamy głupka roku.
Cieszę się, że się sam zgłosiłeś.
dzidzi :))))) znasz cuś poza podwórkowa grą w "a ty tez jesteś głupi"? historyku y znawco literatury śwyatowey
Wiesz co, co jakiś czas przychodzi to ktoś i zwraca mi uwagę, że zachowuję się niestosownie. No, ale jak ja mam się zachowywać kiedy odwiedza mnie taki brudny cham jak ty? Sam przyznasz, że nie mogę inaczej.
zabiera się za interpretację poetów i pisarzy w taki sposób, by pokazać wszystkim jacy to byli durnie i jak źle pisali.
*** Oczywiscie, a Mickiewicz zszedl na dziady.
Przeciez to jest wsciekla operacja GW i srodowiska ktore reprezentuje niszczenia Polskosci, swiadomosci narodowej i symboli narodowej.
Branie pod uwage tych polakofobow, czy wogole zwracanie na nich uwagi, jest objawem horendalnej glupoty.
Dokladnie o tym trzeba ciagle naiwnym czytelnikom przypominac, ktorzy moze tych przez GW zaangazowanych "poletow i pisoZy" powaznie moga wzisc moga.