Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Głos starego wyborcy z myślą o młodszych
Wysłane przez Kaczysta w 20-02-2024 [06:58]
Dziś, w roku 2024, mówię wyłącznie we własnym imieniu: Jarosław Kaczyński niestety nie sprostał już tej wielkiej odpowiedzialności, którą sam na siebie przyjął.
Najbardziej brutalnym tego świadectwem jest wynik ostatnich wyborów parlamentarnych w Polsce. Nie mam na myśli tylko faktu, że PiS te wybory przegrał, to znaczy musiał w ich wyniku oddać władzę ustawodawczą i wykonawczą w państwie. Mówię o widocznych już konsekwencjach tej przegranej. Mówię o całkowitej bezradności partii opozycyjnej w jej obecnym kształcie wobec metod przejmowania rządów przez koalicję 13 grudnia. Mówię o widocznym również braku przygotowania przez PiS na wypadek, który przecież był do przewidzenia: wyborczej porażki z rywalem, który nie będzie przestrzegał żadnych reguł demokracji, przyzwoitości, ani prawa po zdobyciu władzy.
Jarosław Kaczyński powiedział po ostatnich wyborach, że bierze pełną odpowiedzialność za ich wynik. Warto zastanowić się nad tym, na czym ta odpowiedzialność polega? Wymienię tylko kilka jej obszarów, z dłuższej z pewnością listy błędów i zaniechań.
Po pierwsze: brak wyjaśnienia i rozliczenia tego, co stało się 10 kwietnia 2010 roku, a w każdym razie tego, co można na pewno było wyjaśnić – także opinii publicznej – to jest niszczących dla interesów i godności państwa polskiego działań rządu Donalda Tuska. Przypomnijmy: tamten rząd oddał sprawę dochodzenia prawdy (i wszystkie dowody) o śmierci prezydenta RP i towarzyszących mu 95 współobywateli naszego państwa w ręce morderców Politkowskiej, Litwinienki, Magnickiego i setek innych, mniej słynnych ofiar. Podobnie jak wcześniejsza agresja na Gruzję, jak ludobójstwo na Czeczenach – to było dzieło tego samego przywódcy Rosji i jego „podwykonawców” – takich jak minister Szojgu (który „sprzątał” po Smoleńsku), generał Anodina, prokurator Czajka. Rząd Tuska zgodził się na to, by ten ostatni, który wzorcowo wykonał zlecenie putinowskiego śledztwa w sprawie zabójstwa Litwinienki i w procesie Michaiła Chodorkowskiego – otrzymał rolę głównego nadzorcy „prawdy o Smoleńsku”…
Prawo i Sprawiedliwość objęło władzę w Polsce w roku 2015. Rok po pierwszej otwartej agresji Rosji na Ukrainę, kiedy już nie dało się głośno nie mówić o zbrodniczej naturze reżimu Putina – nawet w zaprzyjaźnionych w nim stolicach, takich jak Paryż czy Berlin. A kiedy zaczęła działać sejmowa komisja śledcza do zbadania rosyjskich wpływów w Polsce? Na miesiąc przed wyborami w roku 2023… Trudno o bardziej jaskrawy przykład zaniedbania. Gdyby taka komisja zaczęła swe prace choćby w lutym 2022 roku, tuż po kolejnej, już pełnoskalowej, agresji Rosji na Ukrainę, o ileż trudniej byłoby „zakrzyczeć” medialnie jej działanie, podważyć jej sens i przedstawione w jej trakcie dowody. O ileż trudniej byłoby wrócić w triumfalnym rydwanie na Wiejską i w Aleje Ujazdowskie Donaldowi Tuskowi i jego pomagierom w dziele „resetu” z Władimirem Putinem…
Żadne pomniki ku czci prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie zasłonią tego zaniedbania. Widać zresztą, jak łatwo nowa władza będzie mogła sobie „poradzić” z każdym pomnikiem zbudowanym przez poprzedników.
Drugi przykład. „Bez rzetelnej informacji demokracji nie ma. Najbardziej tajne i nieskrępowane wybory są fikcją przy zatajeniu przed opinią publiczną tego, co się dzieje” (Barbara Toporska). Tymczasem prezes PiS właśnie oświadczył – ponad trzy miesiące po klęsce wyborczej – że będzie wspomagał powołanie silnego, niezależnego od obecnej władzy ośrodka medialnego i „stworzy dużą prywatną telewizję”. Znów pojawia się proste pytanie: a co można było zrobić w tej kluczowej sprawie przez osiem lat sprawowania rządów? Nie wsparto skutecznie żadnych projektów, który pozwoliłyby zbudować silne, niezależne od władzy politycznej, ośrodki medialne, zdolne konkurować z największymi telewizjami czy portalami, które „uprowadziły” umysły i wyobraźnię nie tylko dzieci, ale także większości dzisiejszych 40-50 latków. Nie będę rozwijał tego wątku. Stwierdzam tylko, że to właśnie oddanie w ręce dzisiejszych zwycięzców kontroli nad ponad 95 procentami rynku medialnego stanowić będzie trudną do przezwyciężenia przeszkodę na drodze przywrócenia naszych współobywateli do rzeczywistości. Od niej, niestety skutecznie (przynajmniej do pewnego momentu), mogą odciągać najsilniejsi i nie mający alternatywy, ani sprawdzianu w innych silnych mediach, kreatorzy nierzeczywistości. Ci, którzy będą przekonywać skutecznie o polityce miłości PO, o uśmiechniętej Polsce Donalda Tuska, o wspaniałych inicjatywach rozwoju gospodarczego, które nowy rząd stworzy i zapewni nam wszystkim nie tylko miłość, ale także dobrobyt i bezpieczeństwo. A PiS będzie dopiero w warunkach owej „polityki miłości” rządu Donalda Tuska, budował w roku 2025 „silną i niezależną telewizję”? Aż żal te zapowiedzi komentować.
Przykład trzeci: wspomniana na wstępie sprawa stosunku do humanistyki, do sfery nauki, a zwłaszcza edukacji. Komu powierzone te zasadnicze obszary przez Jarosława Kaczyńskiego: w pierwszym rządzie PiS (2006-2007) Romanowi Giertychowi, a w drugim rządzie (2005-2020) – Jarosławowi Gowinowi. Wiem, że to efekt podziału ról w ramach koalicji, ale najwidoczniej te akurat teki: ministra edukacji oraz ministra nauki, prezes PiS uznał za tak nieistotne, że oddał je takim właśnie koalicjantom. „Dobrą zmianę” do edukacji zaczął dopiero wprowadzać energiczniej Przemysław Czarnek – ale dopiero w ostatnich dwóch latach istnienia rządów PiS. Dlaczego przedmiot Historia i teraźniejszość, który miał pomóc w walce z analfabetyzmem młodzieży w zakresie dziejów najnowszych Polski i świata, został dodany dopiero w ostatnim roku tych rządów? Dlaczego pozwolono premierowi Gowinowi nie tylko kontynuować, ale zasadniczo pogłębiać przez sześć lat katastrofę polskiej humanistyki, jaką zapoczątkowały poprzednie rządy Tuska i jaka ma doprowadzić do sprostania coraz bardziej wyśrubowanym standardom politycznej poprawności? Najwidoczniej uznano to za mało ważne.
Sprawa czwarta: stosunek do wyborów samorządowych. Pisałem już o tym po poprzednich wyborach, kiedy jako mieszkańca Krakowa wstrząsnęło mną tak ostentacyjne lekceważenie. Wyznaczona przez prezesa ledwie kilka tygodni przez terminem wyborów kandydatka do godności prezydenta Krakowa, zajęta była akurat kompletnie bezowocną komisją śledczą w sprawie afery Amber Gold i na jakąkolwiek kampanię wyborczą nie miała czasu, ani najwyraźniej ochoty. Wynik był oczywisty do przewidzenia: jak się lekceważy wybory i wyborców, to nie można wygrać. Dziś, to jest w 17 lutego 2024 roku, na sześć tygodni przed terminem kolejnych wyborów samorządowych, PiS nawet nie wskazał jeszcze swojego kandydata czy kandydatki w Krakowie. To już nie jest ostentacja, to jest po prostu pogarda okazana mieszkańcom milionowego miasta – a przecież podobnie jest w tylu innych. Teraz powinien być wybrany kandydat do urzędu prezydenta miasta na wybory, jakie odbędą się za cztery lata, a nie za sześć tygodni! Trzeba dobrze przygotowaną, uczciwą pracą już zbierać wszelkie informacje o tym, co ważne jest i będzie w najbliższych latach dla danej społeczności – i dobrać zespół ludzi, którzy mogą stworzyć program dla miasta, bo są z nim związani, a potem będą gotowi ten program realizować. A czym są wybory samorządowe dla prezesa wciąż największej partii w Polsce? Kłopotem? Sposobem na rozgrywanie roszad w polityce partyjnej?
Niestety, dodam przy okazji, dokładnie tak samo traktowane są wybory do Parlamentu Europejskiego: jako sposób na nagrodzenie (przez nominację na „biorące” miejsce w tych wyborach, a potem lukratywne stanowisko) najbardziej posłusznych działaczy. Czyli partia jest najważniejsza – czy Polska i jakość jej reprezentowania w Europie?
Wiem, można powołać się na argument, że aby skutecznie służyć Polsce w życiu politycznym konieczna jest właśnie partia – bo tak to życie jest (albo było?) skonstruowane we wszystkich, albo przynajmniej większości systemów demokratycznych na świecie. I trzeba koniecznie dodać, że Prawo i Sprawiedliwość w wielu kluczowych dla rozwoju gospodarczego Polski, dobrobytu i bezpieczeństwa jej mieszkańców w czasach szczególnie niebezpiecznych tę służbę pełniło bardzo dobrze. Po prostu dlatego, że tą partią kierował istotnie patriotyzm: poczucie interesu naszej ojczyzny i chęć zachowania jej niepodległości.
Ale dziś trzeba zadać sobie pytanie: czy tę służbę Prawo i Sprawiedliwość będzie mogło pełnić nadal tak skutecznie? Bez rachunku sumienia po naszej stronie sporu o przyszłość Polski, bez wynikających stąd zmian w sposobie działania, trudno sobie wyobrazić sukces tej opozycji w kolejnych wyborach. Kluczowe będą pod tym względem (tak jak były 20 i 10 lat wcześniej) już wybory prezydenckie, w roku 2025. Czasu nie jest więc dużo. Nie wiemy czy zewnętrzne siły, zainteresowane dalszym ograniczeniem suwerennych możliwości Polski lub jej całkowitym uprzedmiotowieniem (o czym wprost mówią nasi wschodni sąsiedzi) i korzystające z jej systematycznego osłabienia wojną domową, pozwolą nam jeszcze na swobodny wybór. Powinniśmy teraz jednak działać tak, jakbyśmy ten wybór mieli. I walczyć o jego zachowanie na przyszłość.
Pierwszym krokiem w stronę przywrócenia nadziei na skuteczność działania jest naprawa własnych błędów. Niezwykle celnie wskazał na tę potrzebę profesor Andrzej Waśko w powyborczej analizie na łamach najnowszego numeru dwumiesięcznika „Arcana”: „Konieczne są praktyczne posunięcia – nie hasła – zmierzające do odbudowy porozumienia wewnątrz patriotycznej części społeczeństwa. Trzeba ograniczyć wodzowski monolog i wrócić do dialogowej formy stosunków wewnątrz własnego obozu. Ludziom potrafiącym myśleć politycznie i aktywnym trzeba dać poczucie, że mogą realnie partycypować w pracy dla Polski. Trzeba takich ludzi szukać wszędzie, bo wszędzie oni są. Także w miastach, wśród pracowników nauki, kultury i oświaty, wśród studentów i młodzieży”.
Czy Jarosław Kaczyński może zmienić sposób swojego funkcjonowania i zarządzania partią? Czy może zmienić swój wizerunek, tak perfekcyjnie kreowany i wykorzystywany przez Donalda Tuska i wspierający go front medialny? Tylko sytuacja, w której naprzeciwko zbliżającego się do siedemdziesiątki „cesarza Europy” z Platformy, wodza „młodej, uśmiechniętej Polski” będzie mógł stanąć ktoś dużo młodszy i krzyknąć: ten wasz cesarz jest nagi, stary, brzydki i nie ma nam nic dobrego do zaoferowania – tylko wtedy takie prawdziwe stwierdzenie będzie miało szanse trafić do wyborców: zarówno do jakiejś części tych straszonych tak długo „dyktatorem z Żoliborza”, jak i tych nowych, zniechęconych trwającym trzy dekady pojedynkiem ludzi z przeszłości.
Gotowość do odejścia jest miarą dojrzałości. To gorzka mądrość w doświadczeniu wszystkich tych, którzy żyli dość długo. Apelowałem publicznie, osiem i pół roku temu, zaraz po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta, by Jarosław Kaczyński wskazał kogoś młodego do podjęcia z nową energią walki o głosy wyborcze jako nowy lider przyszłego rządu. Może nie miałem racji?
W roku 2024 ośmielam się jednak powiedzieć to raz jeszcze, dobitniej: potrzebna jest zmiana w sztafecie pokoleń budujących Polskę lub, jak teraz, zmuszonych znów walczyć z wielkimi zagrożeniami dla samego jej bytu.
By dotrzeć do nowych zwolenników i nie stracić dotychczasowych potrzebna jest umiejętność „grania skrzydłami”. W sytuacji wojny totalnej, jaką nowa władza wydaje cieszącej się największym poparciem wyborców formacji politycznej i blisko ośmiu milionom jej wyborców, potrzebna jest gotowość do ostrej, twardej walki o praworządność, o wolność słowa, o demokrację, o Polskę. I ludzie, którzy taką walkę są gotowi organizować i prowadzić w pierwszym szeregu. Tacy jak Przemysław Czarnek czy Patryk Jaki. Potrzebni są jednocześnie inni ludzie, którzy będą potrafili porozumieć się z wyborcami Konfederacji (lub bodaj ich częścią), a nawet przyciągać tych, którzy udzielili swego poparcia koalicji KO-Trzecia Droga-Nowa Lewica, nie zakładając, iż będzie to koalicja 13 grudnia. Potrzebni są ludzie, którzy staną się nie tylko nowymi twarzami, ale także, ośmielę się napisać, świeżymi umysłami obozu patriotycznego, zdolnymi trafić także do nowych, młodszych wyborców.
Powtarzam ten apel z nadzieją, że ta zmiana jest nie tylko konieczna, ale jest również możliwa.
Jarosław Kaczyński ma pełne prawo powtórzyć do swoich następców te słowa: „Mości panowie! Na cześć onych przyszłych pokoleń! Niechże im Bóg błogosławi i pozwoli ustrzec tej spuścizny, którą im odrestaurowaną naszym trudem, naszym potem i naszą krwią zostawujem. Niech, gdy ciężkie czasy nadejdą, wspomną na nas i nie desperują nigdy, bacząc na to, że nie masz takowych terminów, z których by się viribus unitis przy boskich auxiliach podnieść nie można”.
Czy następcy ten przekaz zrozumieją? To już nas wszystkich praca – Polaków: rodziców, dziadków, nauczycieli, twórców wszelkiego rodzaju dobra – żeby zrozumieli.
„Pan przyjął na siebie odpowiedzialność nie tylko za miejsce Polski w politycznym krajobrazie Europy i świata tych lat, ale także za praktyczną, codziennie udzielaną odpowiedź na pytanie: czy państwo polskie ma służyć wolności polskiej myśli, czy też powinno ją reglamentować”. Takimi, może nazbyt patetycznymi słowami, kończyłem list otwarty do Jarosława Kaczyńskiego, opublikowany w grudniu 2018 roku jako apel o zatrzymanie niszczących humanistykę polską zmian, które wprowadzał właśnie rząd PiS, a konkretnie wicepremier Gowin.
19.02.2024 8:34
Pod listem podpisało się wielu znakomitych twórców i badaczy (m.in. Jarosław Marek Rymkiewicz, Zofia Zielińska, Tomasz Schramm, Anna Grześkowiak-Krwawicz, Władysław Zajewski, Krzysztof Dybciak, Wojciech Roszkowski, Jacek Bartyzel). Nie było na ten list (ani na wiele innych, podobnych, w tej samej sprawie) – żadnej reakcji ze strony adresata.Dziś, w roku 2024, mówię wyłącznie we własnym imieniu: Jarosław Kaczyński niestety nie sprostał już tej wielkiej odpowiedzialności, którą sam na siebie przyjął.
Najbardziej brutalnym tego świadectwem jest wynik ostatnich wyborów parlamentarnych w Polsce. Nie mam na myśli tylko faktu, że PiS te wybory przegrał, to znaczy musiał w ich wyniku oddać władzę ustawodawczą i wykonawczą w państwie. Mówię o widocznych już konsekwencjach tej przegranej. Mówię o całkowitej bezradności partii opozycyjnej w jej obecnym kształcie wobec metod przejmowania rządów przez koalicję 13 grudnia. Mówię o widocznym również braku przygotowania przez PiS na wypadek, który przecież był do przewidzenia: wyborczej porażki z rywalem, który nie będzie przestrzegał żadnych reguł demokracji, przyzwoitości, ani prawa po zdobyciu władzy.
Jarosław Kaczyński powiedział po ostatnich wyborach, że bierze pełną odpowiedzialność za ich wynik. Warto zastanowić się nad tym, na czym ta odpowiedzialność polega? Wymienię tylko kilka jej obszarów, z dłuższej z pewnością listy błędów i zaniechań.
Po pierwsze: brak wyjaśnienia i rozliczenia tego, co stało się 10 kwietnia 2010 roku, a w każdym razie tego, co można na pewno było wyjaśnić – także opinii publicznej – to jest niszczących dla interesów i godności państwa polskiego działań rządu Donalda Tuska. Przypomnijmy: tamten rząd oddał sprawę dochodzenia prawdy (i wszystkie dowody) o śmierci prezydenta RP i towarzyszących mu 95 współobywateli naszego państwa w ręce morderców Politkowskiej, Litwinienki, Magnickiego i setek innych, mniej słynnych ofiar. Podobnie jak wcześniejsza agresja na Gruzję, jak ludobójstwo na Czeczenach – to było dzieło tego samego przywódcy Rosji i jego „podwykonawców” – takich jak minister Szojgu (który „sprzątał” po Smoleńsku), generał Anodina, prokurator Czajka. Rząd Tuska zgodził się na to, by ten ostatni, który wzorcowo wykonał zlecenie putinowskiego śledztwa w sprawie zabójstwa Litwinienki i w procesie Michaiła Chodorkowskiego – otrzymał rolę głównego nadzorcy „prawdy o Smoleńsku”…
Prawo i Sprawiedliwość objęło władzę w Polsce w roku 2015. Rok po pierwszej otwartej agresji Rosji na Ukrainę, kiedy już nie dało się głośno nie mówić o zbrodniczej naturze reżimu Putina – nawet w zaprzyjaźnionych w nim stolicach, takich jak Paryż czy Berlin. A kiedy zaczęła działać sejmowa komisja śledcza do zbadania rosyjskich wpływów w Polsce? Na miesiąc przed wyborami w roku 2023… Trudno o bardziej jaskrawy przykład zaniedbania. Gdyby taka komisja zaczęła swe prace choćby w lutym 2022 roku, tuż po kolejnej, już pełnoskalowej, agresji Rosji na Ukrainę, o ileż trudniej byłoby „zakrzyczeć” medialnie jej działanie, podważyć jej sens i przedstawione w jej trakcie dowody. O ileż trudniej byłoby wrócić w triumfalnym rydwanie na Wiejską i w Aleje Ujazdowskie Donaldowi Tuskowi i jego pomagierom w dziele „resetu” z Władimirem Putinem…
Żadne pomniki ku czci prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie zasłonią tego zaniedbania. Widać zresztą, jak łatwo nowa władza będzie mogła sobie „poradzić” z każdym pomnikiem zbudowanym przez poprzedników.
Drugi przykład. „Bez rzetelnej informacji demokracji nie ma. Najbardziej tajne i nieskrępowane wybory są fikcją przy zatajeniu przed opinią publiczną tego, co się dzieje” (Barbara Toporska). Tymczasem prezes PiS właśnie oświadczył – ponad trzy miesiące po klęsce wyborczej – że będzie wspomagał powołanie silnego, niezależnego od obecnej władzy ośrodka medialnego i „stworzy dużą prywatną telewizję”. Znów pojawia się proste pytanie: a co można było zrobić w tej kluczowej sprawie przez osiem lat sprawowania rządów? Nie wsparto skutecznie żadnych projektów, który pozwoliłyby zbudować silne, niezależne od władzy politycznej, ośrodki medialne, zdolne konkurować z największymi telewizjami czy portalami, które „uprowadziły” umysły i wyobraźnię nie tylko dzieci, ale także większości dzisiejszych 40-50 latków. Nie będę rozwijał tego wątku. Stwierdzam tylko, że to właśnie oddanie w ręce dzisiejszych zwycięzców kontroli nad ponad 95 procentami rynku medialnego stanowić będzie trudną do przezwyciężenia przeszkodę na drodze przywrócenia naszych współobywateli do rzeczywistości. Od niej, niestety skutecznie (przynajmniej do pewnego momentu), mogą odciągać najsilniejsi i nie mający alternatywy, ani sprawdzianu w innych silnych mediach, kreatorzy nierzeczywistości. Ci, którzy będą przekonywać skutecznie o polityce miłości PO, o uśmiechniętej Polsce Donalda Tuska, o wspaniałych inicjatywach rozwoju gospodarczego, które nowy rząd stworzy i zapewni nam wszystkim nie tylko miłość, ale także dobrobyt i bezpieczeństwo. A PiS będzie dopiero w warunkach owej „polityki miłości” rządu Donalda Tuska, budował w roku 2025 „silną i niezależną telewizję”? Aż żal te zapowiedzi komentować.
Przykład trzeci: wspomniana na wstępie sprawa stosunku do humanistyki, do sfery nauki, a zwłaszcza edukacji. Komu powierzone te zasadnicze obszary przez Jarosława Kaczyńskiego: w pierwszym rządzie PiS (2006-2007) Romanowi Giertychowi, a w drugim rządzie (2005-2020) – Jarosławowi Gowinowi. Wiem, że to efekt podziału ról w ramach koalicji, ale najwidoczniej te akurat teki: ministra edukacji oraz ministra nauki, prezes PiS uznał za tak nieistotne, że oddał je takim właśnie koalicjantom. „Dobrą zmianę” do edukacji zaczął dopiero wprowadzać energiczniej Przemysław Czarnek – ale dopiero w ostatnich dwóch latach istnienia rządów PiS. Dlaczego przedmiot Historia i teraźniejszość, który miał pomóc w walce z analfabetyzmem młodzieży w zakresie dziejów najnowszych Polski i świata, został dodany dopiero w ostatnim roku tych rządów? Dlaczego pozwolono premierowi Gowinowi nie tylko kontynuować, ale zasadniczo pogłębiać przez sześć lat katastrofę polskiej humanistyki, jaką zapoczątkowały poprzednie rządy Tuska i jaka ma doprowadzić do sprostania coraz bardziej wyśrubowanym standardom politycznej poprawności? Najwidoczniej uznano to za mało ważne.
Sprawa czwarta: stosunek do wyborów samorządowych. Pisałem już o tym po poprzednich wyborach, kiedy jako mieszkańca Krakowa wstrząsnęło mną tak ostentacyjne lekceważenie. Wyznaczona przez prezesa ledwie kilka tygodni przez terminem wyborów kandydatka do godności prezydenta Krakowa, zajęta była akurat kompletnie bezowocną komisją śledczą w sprawie afery Amber Gold i na jakąkolwiek kampanię wyborczą nie miała czasu, ani najwyraźniej ochoty. Wynik był oczywisty do przewidzenia: jak się lekceważy wybory i wyborców, to nie można wygrać. Dziś, to jest w 17 lutego 2024 roku, na sześć tygodni przed terminem kolejnych wyborów samorządowych, PiS nawet nie wskazał jeszcze swojego kandydata czy kandydatki w Krakowie. To już nie jest ostentacja, to jest po prostu pogarda okazana mieszkańcom milionowego miasta – a przecież podobnie jest w tylu innych. Teraz powinien być wybrany kandydat do urzędu prezydenta miasta na wybory, jakie odbędą się za cztery lata, a nie za sześć tygodni! Trzeba dobrze przygotowaną, uczciwą pracą już zbierać wszelkie informacje o tym, co ważne jest i będzie w najbliższych latach dla danej społeczności – i dobrać zespół ludzi, którzy mogą stworzyć program dla miasta, bo są z nim związani, a potem będą gotowi ten program realizować. A czym są wybory samorządowe dla prezesa wciąż największej partii w Polsce? Kłopotem? Sposobem na rozgrywanie roszad w polityce partyjnej?
Niestety, dodam przy okazji, dokładnie tak samo traktowane są wybory do Parlamentu Europejskiego: jako sposób na nagrodzenie (przez nominację na „biorące” miejsce w tych wyborach, a potem lukratywne stanowisko) najbardziej posłusznych działaczy. Czyli partia jest najważniejsza – czy Polska i jakość jej reprezentowania w Europie?
Wiem, można powołać się na argument, że aby skutecznie służyć Polsce w życiu politycznym konieczna jest właśnie partia – bo tak to życie jest (albo było?) skonstruowane we wszystkich, albo przynajmniej większości systemów demokratycznych na świecie. I trzeba koniecznie dodać, że Prawo i Sprawiedliwość w wielu kluczowych dla rozwoju gospodarczego Polski, dobrobytu i bezpieczeństwa jej mieszkańców w czasach szczególnie niebezpiecznych tę służbę pełniło bardzo dobrze. Po prostu dlatego, że tą partią kierował istotnie patriotyzm: poczucie interesu naszej ojczyzny i chęć zachowania jej niepodległości.
Ale dziś trzeba zadać sobie pytanie: czy tę służbę Prawo i Sprawiedliwość będzie mogło pełnić nadal tak skutecznie? Bez rachunku sumienia po naszej stronie sporu o przyszłość Polski, bez wynikających stąd zmian w sposobie działania, trudno sobie wyobrazić sukces tej opozycji w kolejnych wyborach. Kluczowe będą pod tym względem (tak jak były 20 i 10 lat wcześniej) już wybory prezydenckie, w roku 2025. Czasu nie jest więc dużo. Nie wiemy czy zewnętrzne siły, zainteresowane dalszym ograniczeniem suwerennych możliwości Polski lub jej całkowitym uprzedmiotowieniem (o czym wprost mówią nasi wschodni sąsiedzi) i korzystające z jej systematycznego osłabienia wojną domową, pozwolą nam jeszcze na swobodny wybór. Powinniśmy teraz jednak działać tak, jakbyśmy ten wybór mieli. I walczyć o jego zachowanie na przyszłość.
Pierwszym krokiem w stronę przywrócenia nadziei na skuteczność działania jest naprawa własnych błędów. Niezwykle celnie wskazał na tę potrzebę profesor Andrzej Waśko w powyborczej analizie na łamach najnowszego numeru dwumiesięcznika „Arcana”: „Konieczne są praktyczne posunięcia – nie hasła – zmierzające do odbudowy porozumienia wewnątrz patriotycznej części społeczeństwa. Trzeba ograniczyć wodzowski monolog i wrócić do dialogowej formy stosunków wewnątrz własnego obozu. Ludziom potrafiącym myśleć politycznie i aktywnym trzeba dać poczucie, że mogą realnie partycypować w pracy dla Polski. Trzeba takich ludzi szukać wszędzie, bo wszędzie oni są. Także w miastach, wśród pracowników nauki, kultury i oświaty, wśród studentów i młodzieży”.
Czy Jarosław Kaczyński może zmienić sposób swojego funkcjonowania i zarządzania partią? Czy może zmienić swój wizerunek, tak perfekcyjnie kreowany i wykorzystywany przez Donalda Tuska i wspierający go front medialny? Tylko sytuacja, w której naprzeciwko zbliżającego się do siedemdziesiątki „cesarza Europy” z Platformy, wodza „młodej, uśmiechniętej Polski” będzie mógł stanąć ktoś dużo młodszy i krzyknąć: ten wasz cesarz jest nagi, stary, brzydki i nie ma nam nic dobrego do zaoferowania – tylko wtedy takie prawdziwe stwierdzenie będzie miało szanse trafić do wyborców: zarówno do jakiejś części tych straszonych tak długo „dyktatorem z Żoliborza”, jak i tych nowych, zniechęconych trwającym trzy dekady pojedynkiem ludzi z przeszłości.
Gotowość do odejścia jest miarą dojrzałości. To gorzka mądrość w doświadczeniu wszystkich tych, którzy żyli dość długo. Apelowałem publicznie, osiem i pół roku temu, zaraz po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta, by Jarosław Kaczyński wskazał kogoś młodego do podjęcia z nową energią walki o głosy wyborcze jako nowy lider przyszłego rządu. Może nie miałem racji?
W roku 2024 ośmielam się jednak powiedzieć to raz jeszcze, dobitniej: potrzebna jest zmiana w sztafecie pokoleń budujących Polskę lub, jak teraz, zmuszonych znów walczyć z wielkimi zagrożeniami dla samego jej bytu.
By dotrzeć do nowych zwolenników i nie stracić dotychczasowych potrzebna jest umiejętność „grania skrzydłami”. W sytuacji wojny totalnej, jaką nowa władza wydaje cieszącej się największym poparciem wyborców formacji politycznej i blisko ośmiu milionom jej wyborców, potrzebna jest gotowość do ostrej, twardej walki o praworządność, o wolność słowa, o demokrację, o Polskę. I ludzie, którzy taką walkę są gotowi organizować i prowadzić w pierwszym szeregu. Tacy jak Przemysław Czarnek czy Patryk Jaki. Potrzebni są jednocześnie inni ludzie, którzy będą potrafili porozumieć się z wyborcami Konfederacji (lub bodaj ich częścią), a nawet przyciągać tych, którzy udzielili swego poparcia koalicji KO-Trzecia Droga-Nowa Lewica, nie zakładając, iż będzie to koalicja 13 grudnia. Potrzebni są ludzie, którzy staną się nie tylko nowymi twarzami, ale także, ośmielę się napisać, świeżymi umysłami obozu patriotycznego, zdolnymi trafić także do nowych, młodszych wyborców.
Powtarzam ten apel z nadzieją, że ta zmiana jest nie tylko konieczna, ale jest również możliwa.
Jarosław Kaczyński ma pełne prawo powtórzyć do swoich następców te słowa: „Mości panowie! Na cześć onych przyszłych pokoleń! Niechże im Bóg błogosławi i pozwoli ustrzec tej spuścizny, którą im odrestaurowaną naszym trudem, naszym potem i naszą krwią zostawujem. Niech, gdy ciężkie czasy nadejdą, wspomną na nas i nie desperują nigdy, bacząc na to, że nie masz takowych terminów, z których by się viribus unitis przy boskich auxiliach podnieść nie można”.
Czy następcy ten przekaz zrozumieją? To już nas wszystkich praca – Polaków: rodziców, dziadków, nauczycieli, twórców wszelkiego rodzaju dobra – żeby zrozumieli.
https://portal.arcana.pl/Glos-starego-wyborcy-z-mysla-o-mlodszych,4646.html
Zastanawiam się czy jest w PIS-ie ktoś, kto pokaże ten tekst prof. Andrzeja Nowaka Jaroslawowi Kaczyńskiemu (jeśli go nie czytał).
Nie mam najmniejszej wątpliwości, że powinien przeczytać. Z pokorą.
Komentarze
19-02-2024 [18:50] - Obserwator_3 | Link: Świetny list prof. Nowaka,
Świetny list prof. Nowaka, więc już pora na szerszy artykuł o zakręceniu się p. Kaczyńskiego wokół obrony p. Morawieckiego wskutek przyjęcia w 2017 r. za pewnik, że p. Morawiecki zagwarantuje poprawne stosunki z UE, co obiecywała Merkel, a w co p. Kaczyński uwierzył.
Nie da się przekreślić sześciu lat brnięcia w bagno wbrew faktom, bez wnikliwej analizy całych ścieżek decyzyjnych i aktu ekspiacji, o co po siedemdziesiątce jest raczej trudno, no a teraz są konsekwencje...
Niestety, głównie dla nas...
Spróbuję na rano umieścić
19-02-2024 [20:44] - Czesław2 | Link: Ten wpis będzie wiadrem
Ten wpis będzie wiadrem zimnej wody dla niektórych. Gratuluję.
20-02-2024 [11:04] - Chatar Leon | Link: Ooo,
Ooo,
Nawet Cesio oprzytomniał i zauważył, że przekręt warunkowości, ideologia klimatyzmu i religia pandemizmu, w które wkręcił nas Morawiecki (będący wypadkiem Kaczyńskiego przy pracy) to jedna wielka hucpa.
19-02-2024 [21:33] - foros | Link: Frapująca sprawa: tekst wisi
Frapująca sprawa: tekst wisi 3,5h i nikt ze stałych komentatorów jeszcze nie zarzucił prof Nowakowi, że jest POwcem, PSL-owcem, że wspiera Tuska i nienawidzi prezesa Kaczyńskiego i ma na jego punkcie obsesję - dziwne, brak wytycznych?
Jeśli o moją opinię o publikację (nie o treść) tego tekstu chodzi, to rodzi się pytanie: czy zostanie on przemilczany, jak "bunt" Legutki, czy jednak Prezes wykorzysta go - jak Piątkę dla zwierząt - do wykrycia tych bardziej niezależnych, ideowych, ale również potencjalnych rozbijaczy jedności (czyli "warchołów z Radomia i Ursusa") i wycięcia ich z list i ze stanowisk. Okazja jest przednia, bo idą wybory samorządowe, europejskie, prezesa PiS i prezydenckie.
Przy okazji przypomina mi się scena z Wodzireja, gdy młody Stuhr wywołuje akcję przeciw dyrektorowi i jego zaufanym, a gdy oskarżenia wybrzmiewają piewszy staje w obronie niesłusznie oskarżonych, których zasług niedoceniono.
19-02-2024 [22:02] - Jabe | Link: Konfuzja.
Konfuzja.
20-02-2024 [00:01] - paparazzi | Link: Prof. Andrzej Nowak dawno
Prof. Andrzej Nowak dawno powinien być w składzie odbudowy Polski w PiS. Mało tego, powinien być promowany na Prezydenta PR.
20-02-2024 [07:43] - Ijontichy | Link: @paparazzi 20.02 7.33
@paparazzi 20.02 7.33
Prof.Nowak juz dawno był w sporze z Kaczyńskim...krytykował go bezlitośnie....tylko wszystko było ukrywane i cięte równo z trawą.
Owszem,Nowak miał propozycję kandydowania na prezydenta..ale śmiech pana prof. słychać w jego gabinecie do dziś.
Kraków zawsze był olewany przez Kaczyńskiego...np.Pani Małgorzata Wassermann...JEDEN BILBORD NA 300000 dzielnicę,ale tuż obok Gowin ze słupem 15 metrowym,,reklama.
To wszystko o czym pisze Nowak,ja poruszałem na NB...ale notki były wycinane,chowane po śmietnikach,a ja byłem banowany przez administrację....może jeszcze szczępy znajdziesz w archiwum,ale wątpię...
Ijontichy
20-02-2024 [11:10] - Chatar Leon | Link: W Krakowie to panią Wasserman
W Krakowie to panią Wasserman umieszczano na jednym billboardzie z niejakim Urynowiczem, platformianym pajacem który znany był z chamskiej walki z inicjatywami upamiętniającymi Smoleńsk i który krótko przed wyborami samorządowymi przeszedł z PO do Gowina.
Aż wymowne....
Natomiast przegranej pani Wasserman mi nie szkoda, ponieważ zaprezentowała się jako jeden z większych pandemicznych zamordystów.
20-02-2024 [00:59] - wielkopolskizdzichu | Link: Gdzie był prof. Andrzej Nowak
Gdzie był prof. Andrzej Nowak gdy Morawiecki zapowiadał przed wyborami samorządowymi że te regiony które nie zagłosują za PiS będą miały przerąbane?
Czy słyszał ktoś o stanowisku prof. Andrzeja Nowaka gdy Prezes bez ogródek groził publicznie niszczeniem tych których wizja Polski w Europie nie pokrywać się będzie z jego prezesowską wizją?
BTW
Fotka zarąbista. Toż to komplet zauszników Wałęsy gdy ten gnoił Turowicza i zapowiadał latanie z siekierką po Polsce.
20-02-2024 [06:55] - AŁTORYDET | Link: Diagnoza trafna. Ale terapia:
Diagnoza trafna. Ale terapia:
"Potrzebni są jednocześnie inni ludzie, którzy będą potrafili porozumieć się z wyborcami Konfederacji (lub bodaj ich częścią), a nawet przyciągać tych, którzy udzielili swego poparcia koalicji KO-Trzecia Droga-Nowa Lewica, nie zakładając, iż będzie to koalicja 13 grudnia" - tu zdecydowanie gorzej. Obawiam się, że Pan Profesor, wpadł w pułapkę łatwych rozwiązań. A do takich należą te z rodzaju personalnych. Żeby grać, trzeba mieć z kim. Gdyby Pan Profesor, poznał nazwiska posłów (gównie Trzeciej Nogi), którzy podpisali się pod interpelacją poselską w sprawie fikcyjnego leku dla psów, a p[otem zdał sobie trud, poznania ich życiorysów (wystarczy wiki), to straciłby wszelką ochotę i nadzieję, na jakikolwiek dialog. Moim zdaniem, Profesor nie zauważył, że Trzecia Noga i towarzysze, nie jest partią polityczną (tak jak nie były nimi Ruch Palikota czy Nowoczesna), ale projektem marketingowym działającym w obszarze polityki. Tam nie ma nic: ludzi, struktur, trwałego elektoratu identyfikującego swój interes polityczny, oceny sytuacji i szacunku zagrożeń, no i programu. Od biedy, kryteria partii politycznej, wypełniają PiS i PO. Reszta to mierzwa. I to z nimi, Profesor Nowak chce sanować Polskę? Powodzenia...
20-02-2024 [07:21] - Czesław2 | Link: Tom pisze o porozumieniu się
Tam pisze o porozumieniu się z częścią elektoratu, a nie posłami. To nie jest różnica?
20-02-2024 [07:34] - AŁTORYDET | Link: @Czesiu:
@Czesiu:
Niewielka. Tych ignorantów i ćwierćinteligentów i hucpiarzy wybrał "elektorat". Swój do swego, po swoje - jak mawiali endecy. Co gorsza, Profesor idzie dalej: proponuje rekomendować takich polityków PiS-u, by byli strawni dla konfy i trzeciej nogi! Rehabilitujemy Wiplera i Zalewskiego? A może Libickiego?
20-02-2024 [07:57] - Ijontichy | Link: Libicki...był już w 12
Libicki...był już w 12 partiach,Czarnecki go goni.
https://www.salon24.pl/u/jflibicki/1361672,czego-nie-rozumie-profesor-andrzej-nowak-wzywajac-kaczynskiego-do-dymisji
21-02-2024 [12:34] - Jan1797 | Link: @AŁTORYDET,
@AŁTORYDET,
Pozwoli Pan dopowiem dwa zdania?
Kolejny raz zauważam, moim zdaniem pozytywnie wzorcowy komentarz. Zdecydowanie trafną ocenę wypowiedzi prof. Nowaka. Nie stara się Pan przypisać skojarzeń wedle własnego uznania, a sięga sedna wypowiedzi profesora. W końcu dwa zdania, które chciałem dopisać. Podobnie jak Autor wpisu wystarczy zapytać dzisiaj Pana Profesora.
-Czy akceptuje zalęganie tradycyjnie kukułczych jaj i poszukiwaczy w całym?
Potrafię wyjaśnić Panu Profesorowi co dał jeden ruch Jarosława Kaczyńskiego? https://www.youtube.com/watch?...
-Czy Profesor widzi scenariusz odmłodzenia kadr na tym jednym przykładzie?
Może to uznano za zagrożenie i stąd zachowanie części komentatorów, które nie dziwi, bo jesteśmy przyzwyczajeni do wyrywania wątpiących kadr z około Pis-u?
Przepraszam za nie dość precyzyjne pytania.
20-02-2024 [09:51] - sake3 | Link: Satysfakcja z powodu
Satysfakcja z powodu wypowiedzi prof.Nowaka o Kaczyńskim jak widać ogromna.Oczywiście ,podziwiam pana profesora za jego dołaczenie się do chóru,Mam jednak pytanie ,dlaczego pomimo że profesor jest doradcą prezydenta Dudy nie przewidział skutków prezydenckiego veta w sprawie reformy sądów ?
20-02-2024 [11:17] - mjk1 | Link: @ sake3.
@ sake3.
Wydaje mi się, że powinna Pani poprzedzić to pytaniem: co profesor doradzał prezydentowi Dudzie w sprawie reformy sądów? Czy na pewno namawiał prezydenta do veta?
20-02-2024 [11:00] - Chatar Leon | Link: O tym, że schorowany Jarosław
O tym, że schorowany Jarosław Kaczyński nie bardzo kontroluje sytuację, mówiono z dobre 5, 6 lat temu.
Potem było tylko gorzej:
- eksperymenty w wydaniu jakichś gowiniarzy (którzy parę tygodni przed wyborami przeskakiwali z PO do "Zjednoczonej Prawicy"),
- wycięcie pani Szydło i zastąpienie jej człowiekiem znikąd - Morawieckim,
- dokonywana przez tegoż Morawieckiego powolna likwidacja suwerenności i powolne podporządkowywanie Unii Niemieckiej przez mechanizmy warunkowości i klepanie kolejnych dyrektyw
- akcja "pandemia", czyli testowanie orwellowskiego totalitaryzmu, bezprawne zakazy przmieszczania, niszczenie firm, inflacja, ćwierć miliona zgonów ludzi pozbawionych dostępu do lekarza, promowanie miernot typu Niedzielski, szczucie na elektorat PiS ze ściany wschodniej jako "foliarzy i antyszczepionkowców",
- kontynuacja ideologii pandemicznej poprzez ideologię klimatyczną, czyli sponsorowanie niemieckich wiatraków, wzrost cen energii i nowe podatki w ramach "odbudowy po pandemii".
Wreszcie do niektórych zaczynają docierać oczywiste oczywistości. To cieszy. Chociaż ludzie kumaci widzieli to od dawna.
20-02-2024 [11:45] - Ula Ujejska | Link: Chatar Leon
Chatar Leon
Ja za największy błąd PiS, uważam wystawienie PAD na drugą kadencję prezydencką. To Beata Szydło powinna być dzisiaj Prezydentem.
20-02-2024 [14:29] - Chatar Leon | Link: Nie wiem, czy miałaby szansę.
Nie wiem, czy miałaby szansę... Ale może.
20-02-2024 [14:54] - sake3 | Link: To musi być całkiem nowa
To musi być całkiem nowa twarz bez tzw przeszłości.Panią Szydło przecież sekują od lat więc automatycznie zostanie przez reżim i jego popleczników ,,skonsumowana'' wystarczy ten kretyn co miał kolizję z jej samochodem.To musi być ktoś dynamiczny,umiejący ripostować i odciąć się i zaleźć za skórę ewentualnym chamom w kampanii wyborczej jednocześnie znający się na prawie i ekonomii. Taki ktoś kto potrafi w kampanii rozjechać takie miernoty jak Hołownia czy Trzaskowski.Z Tuskiem jako kontrkandydatem będzie trudniej bo ten będzie miał pełne wsparcie w tym finansowe paniusi Leyen.i UE.Paniusia Leyen bowiem po odrzuceniu jej kandydatury na szefa NATO stara się o ponowną kadencję jako przewodniczącej KE.Tusk również chce tu starować a więc stanowi dla niej konkurencję.Wspierając tą kanalię w wyborach prezydenckich zwiększa swoje szanse w UE..
20-02-2024 [15:40] - tricolour | Link: Kretyn wyprzedzał kolumnę
Kretyn wyprzedzał kolumnę samochodów, której szefowa kłamała, że jechali na sygnale, zgodnie z przepisami. Pancerne Audi rozwaliło się doszczętnie na drzewie (brzoza?) mając 50km/h, potem rejestratory samochodowe się wyczyściły, a miejski monitoring właśnie zepsuł.
To ma być prezydent?
20-02-2024 [19:34] - Jabe | Link: Jeszcze imigracja i
Jeszcze imigracja i zaprzaństwo.