Pierwotne zawłaszczenie w libertariańskich traktatach

Li­ber­ta­ria­nie z za­sa­dy sa­mo­po­sia­da­nia, z pra­wa każ­de­go czło­wie­ka do sa­me­go sie­bie, wy­wo­dzą wszel­kie pra­wa wła­sno­ści. Je­śli mam pra­wo do sa­me­go sie­bie, to mam pra­wo do wszyst­kie­go, co sam zro­bię. Mam też pra­wo do dó­br na­tu­ral­ny­ch, któ­re zmie­szam z mo­ją pra­cą. Mam też pra­wo do wszyst­kie­go, czym się z in­ny­mi wy­mie­nię tym, co je­st mo­je, na to, co je­st ich, za obo­pól­ną zgo­dą.

       Wszyst­ko, co zdo­bę­dę po­ko­jo­wo, je­st mo­je – czy­li to, co zro­bię, ku­pię, do­sta­nę w pre­zen­cie czy odzie­dzi­czę. Do­ty­czy to też dó­br na­tu­ral­ny­ch, w tym wła­sno­ści zie­mi. Nie je­st na­to­mia­st mo­je to, co ukrad­nę czy zdo­bę­dę oszu­stwem, bez wo­li wła­ści­cie­la, bez je­go zgo­dy.

       To są pro­ste za­sa­dy do­ty­czą­ce wła­sno­ści, któ­re pra­wie każ­dy czło­wiek w na­szej cy­wi­li­za­cji ak­cep­tu­je, gdy mu się je tak przed­sta­wi. W tej kwe­stii li­ber­ta­ria­nie nie wy­my­śli­li nic no­we­go – tyl­ko zgo­dzi­li się na od­wiecz­ne za­sa­dy na­szej cy­wi­li­za­cji ła­ciń­skiej – czy­li na wła­sno­ść oso­bi­stą, wła­sno­ść zie­mi, na pier­wot­ne za­sie­dze­nia, na han­del, dzie­dzi­cze­nie i po­da­run­ki. Je­stem wła­ści­cie­lem z ra­cji by­cia czło­wie­kiem, je­stem pod­mio­tem wła­sno­ści, bo sam sie­bie po­sia­dam. Li­ber­ta­ria­nie na­pi­sa­li wie­le trak­ta­tów na­uko­wy­ch w ty­ch kwe­stia­ch, od­wo­łu­jąc się do pra­wa na­tu­ral­ne­go na­szej cy­wi­li­za­cji.

       Naj­daw­niej o pier­wot­nym za­własz­cze­niu pi­sał John Loc­ke w "Dru­gim trak­ta­cie o rzą­dzie". Po­tem wy­tłu­ma­czył to Mur­ray Ro­th­bard w "Ety­ce wol­no­ści", czy w trak­ta­cie: "O no­wą wol­no­ść - Ma­ni­fe­st li­ber­ta­riań­ski". Waż­ne są też trak­ta­ty naj­wy­bit­niej­sze­go pa­le­oli­ber­ta­ria­ni­na Han­sa Her­man­na Hop­pe: "Eko­no­mia i ety­ka wła­sno­ści pry­wat­nej", "Krót­ka hi­sto­ria czło­wie­ka", czy "Teo­ria ka­pi­ta­li­zmu i so­cja­li­zmu". A z na­szy­ch pol­ski­ch my­śli­cie­li do­brze kwe­stie pier­wot­ne­go za­własz­cze­nia wy­ja­śnił Ja­kub Wo­ziń­ski w ar­ty­ku­le „A prio­ri spra­wie­dli­wo­ści”. Te­go je­st set­ki.

       Trak­ta­ty na­uko­we li­ber­ta­rian, nie tyl­ko te wy­mie­nio­ne, są do­stęp­ne w wer­sji elek­tro­nicz­nej do ła­twe­go ku­pie­nia – a jak ktoś wie, jak to zro­bić, to też ła­two so­bie je ścią­gnie za dar­mo w ra­ma­ch pier­wot­ne­go za­własz­cze­nia. Po­ni­żej, dla za­chę­ty do prze­czy­ta­nia ca­ło­ści, wkle­jam ma­łe frag­men­ty wspo­mnia­ny­ch dzieł.

       Waż­ne je­st, by to do­kład­nie zro­zu­mieć, bo współ­cze­sne pań­stwa z sa­mej swo­jej isto­ty ła­mią te na­tu­ral­ne pra­wa wła­sno­ści. Dla­te­go mu­si to być pre­cy­zyj­nie wy­ja­śnio­ne. Obec­nie w świe­cie do­mi­nu­je ide­olo­gia so­cjal­de­mo­kra­tycz­na, któ­ra je­st sprzecz­na z fun­da­men­ta­mi cy­wi­li­za­cji ła­ciń­skiej do­ty­czą­cy­mi wła­sno­ści, któ­re wy­kła­da­ją li­ber­ta­ria­nie. Rzą­dzą­cy so­cjal­de­mo­kra­ci (w Pol­sce do­ty­czy to i PiS, i PO, i SLD, i PSL, i Pol­ska 2050 i wszel­kiej in­nej le­wi­cy), nie uzna­ją ty­ch za­sad – kie­ru­ją się in­ną ety­ką do­ty­czą­cą wła­sno­ści. Oni re­pre­zen­tu­ją in­ną cy­wi­li­za­cję – cza­sem tu­rań­ską, cza­sem bi­zan­tyj­ską, cza­sem ży­dow­ską.

       Czo­ło­wym przed­sta­wi­cie­lem mie­sza­ją­cym te cy­wi­li­za­cje je­st Ro­sja. Ona te­raz to­czy woj­nę mi­li­tar­ną, ale ide­olo­gicz­ną wal­kę już wy­gra­ła daw­no te­mu. So­cjal­de­mo­kra­ci na za­cho­dzie, w tym u nas, to re­ali­za­to­rzy za­sad pły­ną­cy­ch ze wscho­du. Dla­te­go Niem­cy czy Fran­cu­zi tak bar­dzo lu­bią Ro­sję.

       Tak jak kie­dyś Rzym znisz­czy­li bar­ba­rzyń­cy, któ­rzy wy­ple­mi­li się gdzieś na wscho­dzie, tak i dziś na­szą cy­wi­li­za­cję ła­ciń­ską nisz­czą so­cjal­de­mo­kra­ci wy­ple­mie­ni gdzieś w Ro­sji. Bar­ba­rzyń­skie ple­mio­na opa­no­wa­ły dziś świat. Ale nie wszyst­ko jesz­cze stra­co­ne. Dzię­ki po­stę­po­wi tech­no­lo­gicz­ne­mu etycz­ne zdo­by­wa­nie wła­sno­ści, tak jak je opi­su­ją li­ber­ta­ria­nie, na pew­no bę­dzie przy­wró­co­ne w cią­gu naj­bliż­sze­go ćwierć­wie­cza. Wy­ni­ka to z te­go, że nie­etycz­ne, pań­stwo­we me­to­dy za­własz­cza­nia się już po pro­stu nie opła­ca­ją. 

Grzegorz GPS Świderski
X.com/gps65

PS. Notki powiązane:

John Lock – frag­ment "Dru­gie­go trak­ta­tu o rzą­dzie":

       Każ­dy czło­wiek po­sia­da wła­sno­ść swo­jej wła­snej oso­by. Nikt nie ma do niej pra­wa pró­cz nie­go sa­me­go. Mo­że­my po­wie­dzieć, że trud je­go cia­ła i pra­ca je­go rąk na­le­żą w spo­sób wła­ści­wy do nie­go. Co­kol­wiek więc usu­wa ze sta­nu, któ­ry na­tu­ra stwo­rzy­ła i po­zo­sta­wi­ła, mie­sza ze swo­ją pra­cą i do­da­je do cze­goś in­ne­go, co na­le­ży do nie­go, czy­ni w ten spo­sób swo­ją wła­sno­ścią. Ta zaś rze­cz, bę­dąc usu­nię­ta z po­wszech­ne­go sta­nu, w ja­kim na­tu­ra ją po­zo­sta­wi­ła, po­sia­da te­raz coś za­anek­to­wa­ne­go przez pra­cę, co wy­klu­cza po­wszech­ne pra­wo do niej in­ny­ch osób. Dla­te­go pra­ca ta, bę­dąc nie­kwe­stio­no­wa­ną wła­sno­ścią oso­by ją wy­ko­nu­ją­cej, spra­wia, że nikt in­ny, jak tyl­ko ona, ma pra­wo to te­go, co sa­ma raz złą­czy­ła. [...]

       Ten, kto ży­wi się żo­łę­dzia­mi, któ­re ze­brał pod dę­bem, lub jabł­ka­mi ze­bra­ny­mi z drzew w sa­dzie, z pew­no­ścią za­własz­czył je dla sie­bie. Nikt nie mo­że za­prze­czyć, że to po­ży­wie­nie na­le­ży do nie­go. Py­tam za­tem, kie­dy za­czę­ło ono do nie­go na­le­żeć? [...]

       I je­st ja­sne, że je­śli pierw­sze za­własz­cze­nie nie uczy­ni­ło go je­go wła­sno­ścią, to nie mo­gło te­go spra­wić nic in­ne­go. Ta pra­ca wnio­sła roz­róż­nie­nie mię­dzy i wła­sno­ścią wspól­ną a je­go wła­sną. Wnio­sła ona coś wię­cej niż na­tu­ra, wspól­na mat­ka wszyst­kie­go: zy­skał on pry­wat­ne pra­wo wła­sno­ści. Czy kto­kol­wiek po­wie, że nie miał on pra­wa do ty­ch żo­łę­dzi lub ja­błek, któ­re w ten spo­sób so­bie przy­własz­czył, po­nie­waż nie miał zgo­dy ca­łej ludz­ko­ści do uczy­nie­nia ich swo­imi? [...]

       Gdy­by te­go ty­pu zgo­da by­ła ko­niecz­na, czło­wiek gło­do­wał­by po­mi­mo ob­fi­to­ści, któ­rą dał mu Bóg. Wi­dzi­my w pra­wa­ch zwy­cza­jo­wy­ch, któ­re obo­wią­zu­ją na mo­cy umo­wy, że to wła­śnie za­bie­ra­nie czę­ści cze­goś wspól­ne­go i usu­nię­cie jej ze sta­nu, w któ­rym zo­sta­wi­ła ją na­tu­ra, je­st po­cząt­kiem wła­sno­ści, któ­ra bez te­go, co wspól­ne, je­st bez­u­ży­tecz­na".

Hans Her­mann Hop­pe – frag­men­ty trak­ta­tu "Eko­no­mia i ety­ka wła­sno­ści pry­wat­nej":

       ...Na bar­dzo abs­trak­cyj­nym po­zio­mie od­po­wie­dź na py­ta­nie, dla­cze­go ist­nie­ją sta­le ro­sną­ce po­dat­ki, brz­mi tak: pod­sta­wo­wą przy­czy­ną je­st po­wol­na, ale dra­ma­tycz­na zmia­na idei spra­wie­dli­wo­ści, któ­ra za­szła w opi­nii pu­blicz­nej. Po­zwo­lę so­bie wy­ja­śnić. Wła­sno­ść moż­na na­być al­bo przez za­własz­cze­nie, pro­duk­cję i umo­wy, al­bo przez wy­własz­cze­nie i wy­zy­sk za­własz­cza­ją­cy­ch, pro­du­cen­tów i za­wie­ra­ją­cy­ch umo­wy. Nie ma in­ny­ch spo­so­bów. Obie me­to­dy są dla ludz­ko­ści na­tu­ral­ne. Obok pro­duk­cji i kon­trak­tów za­wsze ist­niał pro­ces nie­pro­duk­tyw­ne­go i nie opar­te­go na kon­trak­ta­ch za­bo­ru mie­nia. Tak jak pro­duk­tyw­ne przed­się­bior­stwa mo­gą roz­wi­nąć się w fir­my i kor­po­ra­cje, biz­nes wy­własz­czeń i wy­zy­sku mo­że za­cho­dzić na więk­szą ska­lę i roz­wi­jać się w rzą­dy i pań­stwa. To, że ist­nie­je opo­dat­ko­wa­nie ja­ko ta­kie i że ist­nie­je ten­den­cja do zwięk­sza­nia opo­dat­ko­wa­nia, nie po­win­no sta­no­wić za­sko­cze­nia. Idea nie­pro­duk­tyw­ne­go i nie opar­te­go na kon­trak­ta­ch zdo­by­wa­nia wła­sno­ści je­st bo­wiem nie­mal tak sta­ra, jak idea po­zy­ski­wa­nia jej w pro­duk­tyw­ny spo­sób, a każ­dy — wy­zy­ski­wa­cz z pew­no­ścią nie mniej niż pro­du­cent — wo­li wyż­szy do­chód od niż­sze­go....

Hans Her­mann Hop­pe – frag­men­ty trak­ta­tu: "Krót­ka hi­sto­ria czło­wie­ka":

       ...W hi­sto­rii my­śli spo­łecz­nej i po­li­tycz­nej za­pro­po­no­wa­no nie­zli­czo­ne roz­wią­za­nia pro­ble­mu ła­du spo­łecz­ne­go i ta wie­lo­ść wza­jem­nie wy­klu­cza­ją­cy­ch się pro­po­zy­cji wal­nie przy­czy­ni­ła się do sze­ro­ko roz­po­wszech­nio­ne­go prze­ko­na­nia, te po­szu­ki­wa­nie jed­ne­go „wła­ści­we­go" roz­wią­za­nia ska­za­ne je­st na nie­po­wo­dze­nie. A jed­nak ist­nie­je ono i nic ma po­wo­du, aby pod­da­wać się mo­ral­ne­mu re­la­ty­wi­zmo­wi. Zna­my je tak na­praw­dę od stu­le­ci - to idea wła­sno­ści pry­wat­nej.

       Naj­pierw od­nio­sę to roz­wią­za­nie do spe­cjal­ne­go przy­pad­ku raj­skie­go ogro­du, a na­stęp­nie do rze­czy­wi­stej sy­tu­acji wszech­obec­nej rzad­ko­ści dó­br. W raj­skim ogro­dzie roz­wią­za­nie to przy­bie­ra po­stać pro­stej re­gu­ły mó­wią­cej, że każ­dy mo­że prze­mie­ścić swo­je wła­sne cia­ło tam, gdzie tyl­ko chce, pod wa­run­kiem, że nikt in­ny już nic stoi w tym miej­scu i go nic zaj­mu­je.

       Po­za raj­skim ogro­dem, w rze­czy­wi­sto­ści po­wszech­nej rzad­ko­ści za­so­bów, roz­wią­za­nie to spro­wa­dza się do czte­rech po­wią­za­ny­ch ze so­bą lo­gicz­nie re­guł:

  • Każ­da oso­ba je­st pry­wat­nym (wy­łącz­nym) wła­ści­cie­lem swe­go cia­ła. Któż, jak nie Cru­soe, po­wi­nien być wła­ści­cie­lem je­go cia­ła? Pię­ta­szek? A mo­że Pię­ta­szek i Cru­soe łącz­nie? To jed­nak nie po­mo­gło­by unik­nąć kon­flik­tów, le­cz by je wy­wo­ły­wa­ło i czy­ni­ło sta­łym ele­men­tem ich ży­cia.
  • Każ­da oso­ba je­st pry­wat­nym wła­ści­cie­lem wszyst­ki­ch dó­br na­tu­ral­ny­ch, któ­re uzna­ła za rzad­kie i któ­ry­ch za­czę­ła uży­wać za po­mo­cą swo­je­go cia­ła, za­nim zro­bił co kto­kol­wiek in­ny. Któż, jak nie pierw­szy użyt­kow­nik da­nej rze­czy, po­wi­nien być jej wła­ści­cie­lem? Jej dru­gi z ko­lei użyt­kow­nik? A mo­że pierw­szy i dru­gi łącz­nie? Te­go ty­pu usta­le­nia by­ły­by jed­nak sprzecz­ne z sa­mym ce­lem norm, któ­rym je­st uni­ka­nie kon­flik­tów.
  • Każ­da oso­ba, któ­ra za po­mo­cą swo­je­go cia­ła i dó­br na­by­ty­ch w dro­dze pier­wot­ne­go za­własz­cze­nia, wy­pro­du­ku­je ja­kieś no­we do­bra, sta­je się tym sa­mym ich wła­ści­cie­lem, je­śli w pro­ce­sie ich pro­duk­cji nie do­ko­na­ła ona żad­ny­ch fi­zycz­ny­ch znisz­czeń dó­br na­le­żą­cy­ch do in­nej oso­by.
  • Je­śli ja­kieś do­bro zo­sta­ło na­by­te w dro­dze pier­wot­ne­go za­własz­cze­nia bą­dź pro­duk­cji, mo­że być ono na­by­te przez no­we­go wła­ści­cie­la wy­łącz­nie w wy­ni­ku do­ko­na­nia przez ak­tu­al­ne­go wła­ści­cie­la do­bro­wol­ne­go trans­fe­ru ty­tu­łu wła­sno­ści do te­go do­bra na rze­cz no­we­go wła­ści­cie­la.

       Nie bę­dę w tym miej­scu przed­sta­wiał szcze­gó­ło­we­go etycz­ne­go czy eko­no­micz­ne­go uza­sad­nie­nia ty­ch re­guł - zo­sta­ło ono za­pre­zen­to­wa­ne w in­ny­ch miej­sca­ch. Chciał­bym jed­nak po­czy­nić na cen te­mat kil­ka uwag.

       W prze­ci­wień­stwie do roz­po­wszech­nio­ne­go prze­ko­na­nia, ja­ko­by in­sty­tu­cja wła­sno­ści pry­wat­nej by­ła je­dy­nie kon­wen­cją, na­le­ży wy­raź­nie stwier­dzić, że kon­wen­cja słu­ży ja­kie­muś ce­lo­wi i je­st czymś, dla cze­go ist­nie­je ja­kaś al­ter­na­ty­wa. Na przy­kład, ce­lem al­fa­be­tu ła­ciń­skie­go je­st ko­mu­ni­ka­cja za po­mo­cą sło­wa pi­sa­ne­go, a je­go al­ter­na­ty­wą je­st, na przy­kład, cy­ry­li­ca. Z ty­ch wła­śnie po­wo­dów al­fa­bet je­st kon­wen­cją.

       Ja­ki je­st jed­nak cel norm dzia­ła­nia ludz­kie­go? Gdy­by nie ist­nia­ły kon­flik­ty in­ter­per­so­nal­ne - to zna­czy, gdy­by w wy­ni­ku wcze­śniej wy­kształ­co­nej har­mo­nii wszyst­ki­ch in­te­re­sów, ni­gdy nie po­ja­wi­ła się sy­tu­acja, w któ­rej dwo­je lub wię­cej lu­dzi chcia­ło­by ko­rzy­stać z te­go sa­me­go do­bra na róż­ne spo­so­by- wów­czas nor­my nie by­ły­by po­trzeb­ne. Ce­lem norm je­st więc uni­ka­nie kon­flik­tów, któ­ry­ch ina­czej nie da­ło­by się unik­nąć. Nor­ma, któ­ra ge­ne­ru­je kon­flik­ty, za­mia­st pro­wa­dzić do ich unik­nię­cia, je­st sprzecz­na z sa­mym ce­lem norm. Je­st to nor­ma dys­funk­cjo­nal­na lub też wy­pa­cze­nie nor­my.

       W od­nie­sie­niu do ce­lu, ja­kim je­st uni­ka­nie kon­flik­tów, in­sty­tu­cja wła­sno­ści pry­wat­nej nie je­st jed­nak je­dy­nie kon­wen­cją, po­nie­waż nie ist­nie­je dla niej żad­na al­ter­na­ty­wa. Je­dy­nie pry­wat­na (wy­łącz­na) wła­sno­ść po­zwa­la unik­nąć wszyst­ki­ch kon­flik­tów, któ­re w in­nym wy­pad­ku by­ły­by nie­moż­li­we do unik­nię­cia. Po­dob­nie Je­dy­nie za­sa­da na­by­cia wła­sno­ści w dro­dze pier­wot­ne­go za­własz­cze­nia do­ko­ny­wa­ne­go przez kon­kret­ne jed­nost­ki w kon­kret­nym cza­sie i miej­scu po­zwa­ła uni­kać kon­flik­tów od sa­me­go za­ra­nia ro­dza­ju ludz­kie­go, po­nie­waż je­dy­nie pierw­sze za­własz­cze­nie uprzed­nio nie za­własz­czo­ne­go do­bra mo­że być wol­ne od kon­flik­tów, z de­fi­ni­cji bo­wiem nikt in­ny nie miał wcze­śniej z tym do­brem nic wspól­ne­go...

Hans Her­mann Hop­pe – frag­ment trak­ta­tu: "Teo­ria ka­pi­ta­li­zmu i so­cja­li­zmu"

       ...Cho­ciaż mię­dzy cia­ła­mi a po­zo­sta­ły­mi rzad­ki­mi za­so­ba­mi ist­nie­ją pew­ne oczy­wi­ste róż­ni­ce, to wpro­wa­dze­nie i za­sto­so­wa­nie od­po­wied­ni­ch roz­róż­nień po­ję­cio­wy­ch nie po­win­no przy­spa­rza trud­no­ści. W od­róż­nie­niu od ciał, któ­re ni­gdy nie mo­gą być „nie­po­sia­da­ne” i za­wsze ma­ją swo­je­go na­tu­ral­ne­go wła­ści­cie­la, wszyst­kie in­ne rzad­kie za­so­by mo­gą rze­czy­wi­ście być nie­po­sia­da­ne, o ile bę­dą po­zo­sta­wać przez ni­ko­go nie­uży­wa­ne w swo­im na­tu­ral­nym sta­nie. Czy­jąś wła­sno­ścią sta­ją się one do­pie­ro wów­czas, gdy za­czy­na­ją być trak­to­wa­ne ja­ko rzad­kie środ­ki, czy­li gdy są zaj­mo­wa­ne w ra­ma­ch pew­ny­ch obiek­tyw­ny­ch gra­nic i użyt­ko­wa­ne przez ko­goś w ja­kiś spo­sób. Ów akt zdo­by­cia wcze­śniej nie­po­sia­da­ny­ch za­so­bów na­zy­wa­ny je­st „pier­wot­nym za­własz­cze­niem”. Kie­dy nie­po­sia­da­ne wcze­śniej za­so­by zo­sta­ną już przy­własz­czo­ne, agre­sję sta­no­wić bę­dzie każ­dy akt nie­po­żą­da­nej przez wła­ści­cie­la zmia­ny ich fi­zycz­ny­ch wła­ści­wo­ści lub ogra­ni­cze­nia za­kre­su moż­li­wo­ści ta­kie­go wy­ko­rzy­sta­nia przez nie­go ty­ch za­so­bów, któ­re nie wpły­wa­ło­by na fi­zycz­ne ce­chy wła­sno­ści na­le­żą­cej do in­ny­ch osób – po­dob­nie za­tem jak w przy­pad­ku ciał. Wy­ko­rzy­sta­nie i zmie­nia­nie rze­czy, któ­re zo­sta­ły już wcze­śniej zdo­by­te, przez oso­bę nie­bę­dą­cą ich wła­ści­cie­lem moż­li­we je­st je­dy­nie w ra­ma­ch sto­sun­ku umo­wy, a więc w sy­tu­acji, gdy ist­nie­je na to wy­raź­na zgo­da na­tu­ral­ne­go wła­ści­cie­la. Na­to­mia­st oso­ba ta mo­że stać się wła­ści­cie­lem ty­ch rze­czy tyl­ko wte­dy, gdy pier­wot­ny bą­dź do­tych­cza­so­wy wła­ści­ciel świa­do­mie prze­nie­sie na nią swój ty­tuł wła­sno­ści – w za­mian za coś in­ne­go al­bo w ra­ma­ch pre­zen­tu. W od­róż­nie­niu od ciał, któ­re z przy­czyn „na­tu­ral­ny­ch” ni­gdy nie mo­gą być nie­po­sia­da­ne ani któ­ry­ch na­tu­ral­ni wła­ści­cie­le ni­gdy nie mo­gą się cał­ko­wi­cie po­zbyć, a je­dy­nie je „wy­po­ży­czyć” na czas trwa­nia udzie­lo­nej przez ni­ch zgo­dy, wszyst­kie in­ne rzad­kie za­so­by moż­na oczy­wi­ście „wy­alie­no­wać” al­bo zrzec się do ni­ch raz na za­wsze ty­tu­łu wła­sno­ści.

       Sys­tem spo­łecz­ny wy­ni­ka­ją­cy z na­tu­ral­ne­go sta­no­wi­ska w kwe­stii wy­zna­cza­nia praw wła­sno­ści to sys­tem czy­sto ka­pi­ta­li­stycz­ny – i tak bę­dzie od tej po­ry na­zy­wa­ny. A z te­go po­wo­du, że opie­ra się na ty­ch sa­my­ch ide­ach co pra­wo pry­wat­ne, czy­li nor­ma­ch re­gu­lu­ją­cy­ch re­la­cje mię­dzy oso­ba­mi pry­wat­ny­mi, moż­na go okre­ślać rów­nież mia­nem czy­ste­go sys­te­mu pra­wa pry­wat­ne­go. Sys­tem ten ba­zu­je na kon­cep­cji, że rosz­cze­nia do wła­sno­ści, by nie zo­sta­ły uzna­ne za agre­syw­ne, mu­szą być po­par­te przez „obiek­tyw­ny” fakt pier­wot­ne­go za­własz­cze­nia, wcze­śniej­sze­go po­sia­da­nia lub wza­jem­nie ko­rzyst­ne­go sto­sun­ku umo­wy. Sto­su­nek ten mo­że się spro­wa­dzać al­bo do świa­do­mej współ­pra­cy mię­dzy wła­ści­cie­la­mi, al­bo do za­mie­rzo­ne­go prze­nie­sie­nia ty­tu­łów wła­sno­ści przez wła­ści­cie­la na in­ną oso­bę. Z ko­lei o so­cja­li­zmie (czę­ścio­wym) moż­na mó­wić wte­dy, gdy sys­tem ten zo­sta­nie zmie­nio­ny i bę­dą wpro­wa­dzo­ne roz­wią­za­nia przy­zna­ją­ce pra­wa wy­łącz­nej kon­tro­li nad rzad­ki­mi za­so­ba­mi, choć­by czę­ścio­we, oso­bom czy gru­pom osób, któ­re nie mo­gą po­wo­łać się ani na akt wcze­śniej­sze­go użyt­ko­wa­nia rze­czy, ani na sto­su­nek umo­wy z wcze­śniej­szym użyt­kow­ni­kiem-wła­ści­cie­lem…

Jakub Woziński – fragment artykułu „A priori sprawiedliwości” 

Pier­wot­ne za­własz­cze­nie

       W tym miej­scu mo­że­my uznać dys­ku­sję na te­mat rze­ko­my­ch al­ter­na­tyw­ny­ch teo­rii pra­wa wła­sno­ści za za­mknię­tą i sku­pić się na me­cha­ni­zmie dzia­ła­nia li­ber­ta­riań­skiej teo­rii wła­sno­ści. W po­przed­nim roz­dzia­le wska­za­li­śmy na jej fun­da­ment — czy­li sa­mo­po­sia­da­nie cia­ła oraz rze­czy uzy­ska­ny­ch dro­gą pier­wot­ne­go za­własz­cze­nia lub na dro­dze wy­mia­ny. Ce­chą za­sad­ni­czą pier­wot­ne­go za­własz­cze­nia je­st to, iż wy­ma­ga ona kon­kret­ne­go prze­kształ­ce­nia rze­czy­wi­sto­ści ze­wnętrz­nej. In­ny­mi sło­wy, w wy­ni­ku ak­tu pier­wot­ne­go za­własz­cze­nia rze­cz zmie­nia swo­ją fi­zycz­ną wła­ści­wo­ść, a mia­no­wi­cie zmie­nia swo­je miej­sce po­ło­że­nia. Naj­częst­szym przy­kła­dem je­st tu pod­nie­sie­nie le­żą­ce­go pod drze­wem jabł­ka. Ja­ko wła­ści­cie­le swo­ich ciał, o ile oczy­wi­ście do­ko­nu­je­my te­go ja­ko pierw­si, po­przez wzię­cie jabł­ka do rę­ki uzy­sku­je­my peł­ne pra­wo do kon­tro­li nad nim.

       Oczy­wi­ście, nie wszyst­kie rze­czy moż­na prze­cież prze­nie­ść, np. zie­mi. Ist­nie­je więc po­ku­sa, że­by pier­wot­ne za­własz­cze­nie uznać tak­że w wy­pad­ku zmia­ny kształ­tu. Osta­tecz­nie jed­nak te­go ty­pu zmia­na rów­nież spro­wa­dza się do prze­miesz­cze­nia da­nej rze­czy, choć na mniej­szą ska­lę. Upra­wia­nie zie­mi po­le­ga przede wszyst­kim na jej cy­klicz­nym ora­niu, czy­li prze­miesz­cza­niu jej war­stw. Żad­nej ro­śli­ny nie da się zresz­tą upra­wiać na za­sa­dzie bez­wład­ne­go rzu­ca­nia na nią zia­ren — ko­niecz­ne je­st uzdat­nie­nie gle­by do przy­ję­cia ich. Zwy­czaj­ne prze­cha­dza­nie się po zie­mi tak­że nie czy­ni jej ni­czy­ją wła­sno­ścią, o ile nie je­st ono ce­lo­wym dzia­ła­niem, słu­żą­cym prze­miesz­cze­niu jej wierzch­niej war­stwy.

       Zmia­nie miej­sca zwią­za­ne­go z pier­wot­nym za­własz­cze­niem tak­że nie spo­sób za­prze­czyć bez po­pad­nię­cia w sprzecz­no­ść. Pro­wa­dze­nie dys­ku­sji po­le­ga na ak­tyw­nym ko­rzy­sta­niu z pier­wot­ne­go, rzad­kie­go za­so­bu — ludz­kie­go cia­ła. By­ło­by to nie­moż­li­we bez ak­tyw­ne­go po­ru­sza­nia cia­łem — ru­chu ust, po­słu­gi­wa­nia się dłu­go­pi­sem (w przy­pad­ku dys­ku­sji pro­wa­dzo­nej pi­sem­nie) itd. Na­sza zdol­no­ść do ko­rzy­sta­nia z cia­ła ma­ni­fe­stu­je się więc przede wszyst­kim w ko­mu­ni­ka­cyj­nym wy­sił­ku do­ko­ny­wa­nia ru­chu czę­ścia­mi na­sze­go cia­ła.

       Gdy­by rze­czy sta­wa­ły się na­szą wła­sno­ścią na za­sa­dzie po­my­śle­nia o ni­ch, na­tra­fi­li­by­śmy na nie­roz­strzy­gal­ny kon­flikt usta­le­nia pier­wot­no­ści czy­jejś my­śli. Po­za tym, my­śl nie mo­że sta­no­wić przed­mio­tu wła­sno­ści, o czym wspo­mi­na­li­śmy już w Roz­dzia­le I. Pier­wot­ne za­własz­cze­nie po­le­ga więc na re­al­nym kon­tak­cie dwó­ch jed­no­stek: ludz­kiej oraz nie-ludz­kiej. In­ne oso­by nie na­le­żą do za­kre­su za­so­bów, pod­le­ga­ją­cy­ch pier­wot­ne­mu za­własz­cze­niu z te­go po­wo­du, iż każ­dy czło­wiek stoi już przed fak­tem pier­wot­ne­go za­własz­cze­nia swe­go cia­ła. Czło­wiek po­czy­na się wraz ze swo­im cia­łem i od te­go mo­men­tu je­st też je­go wła­ści­cie­lem — pier­wot­nym za­własz­czy­cie­lem. Na­da­je­my prze­miesz­cze­niu sta­tus wy­róż­nio­ny, po­nie­waż je­st to je­dy­na moż­li­wa ozna­ka za­pa­no­wa­nia nad da­nym przed­mio­tem oraz po­nie­waż na­sze sa­mo­po­sia­da­nie (pod­sta­wa wszel­kiej wła­sno­ści) da­je się uza­sad­nić je­dy­nie na dro­dze ko­mu­ni­ka­cji, po­le­ga­ją­cej na prze­miesz­cza­niu rzad­kie­go za­so­bu, czy­li cia­ła. Pro­po­no­wa­na przez Loc­ke’a pra­ca lub Ro­th­bar­dow­ska ener­gia sta­no­wią za­wod­ne kry­te­rium, gdyż kła­dą one na­ci­sk na pro­ces za­własz­cza­nia. Ener­gia lub też wy­si­łek nie są jed­nak w sta­nie sa­me przy­czy­nić się do za­własz­cze­nia da­nej rze­czy. Przy­kła­do­wo: wie­le osób mo­że wło­żyć wy­si­łek w zła­pa­nie i oswo­je­nie ko­nia, ale je­dy­nie oso­ba zdol­na do za­pa­no­wa­nia nad nim mo­że na­zy­wać się je­go wła­ści­cie­lem. Pa­no­wać nad rze­czą ozna­cza być w sta­nie zmie­nić jej uprzed­nie, na­tu­ral­ne po­ło­że­nie.

       Ist­nie­je jesz­cze je­den wy­móg zwią­za­ny z pier­wot­nym za­własz­cze­niem: cho­dzi mia­no­wi­cie o uczy­nie­nie go roz­po­zna­wal­nym dla in­ny­ch osób. Pro­blem ten był­by nie­obec­ny je­dy­nie w ta­kim świe­cie, w któ­rym żył­by tyl­ko je­den osob­nik ga­tun­ku ludz­kie­go. Ja­ko że ży­je­my w świe­cie za­miesz­ka­łym przez wie­le osób, ko­niecz­ne je­st za­ma­ni­fe­sto­wa­nie swe­go za­własz­cze­nia wzglę­dem in­ny­ch osób. Gdy­by bo­wiem opi­sy­wa­ny przez Loc­ke’a czło­wiek naj­pierw ze­brał le­żą­ce pod drze­wem żo­łę­dzie, póź­niej po­roz­rzu­cał je z po­wro­tem na zie­mi w nie­ła­dzie, spra­wił­by w ten spo­sób nie la­da kło­pot in­nej oso­bie, któ­ra na­tknę­ła­by się na nie póź­niej i ro­ści­ła so­bie do ni­ch pre­ten­sje. In­ny­mi sło­wy, do­ko­ny­wa­ne przez nas prze­miesz­cze­nie da­ny­ch za­so­bów mu­si być roz­po­zna­wal­ne dla in­ny­ch po­ten­cjal­ny­ch pier­wot­ny­ch za­własz­czy­cie­li.

       Pro­blem „roz­po­zna­wal­no­ści” do­ko­na­ne­go uprzed­nio pier­wot­ne­go za­własz­cze­nia znaj­du­je swo­je na­tu­ral­ne roz­wią­za­nie w chro­no­lo­gii wy­da­rzeń. Każ­dy nas przy­cho­dzi na świat na­gi i po­sia­da po­cząt­ko­wo je­dy­nie wła­sne cia­ło. Naj­pierw dys­po­nu­je­my mie­niem swo­ich ro­dzi­ców bą­dź opie­ku­nów, na­dal bę­dąc nie­zdol­ny­mi do roz­wi­nię­cia swe­go sta­nu po­sia­da­nia. Do­ra­sta­jąc, uczy­my się ko­rzy­stać ze swe­go cia­ła do na­by­wa­nia co­raz to no­wy­ch przed­mio­tów. Gro­ma­dzi­my je w na­szy­ch dło­nia­ch, tor­ba­ch, kie­sze­nia­ch, po­ko­ja­ch, do­ma­ch, miesz­ka­nia­ch, dział­ka­ch — umiesz­cza­my je w kon­kret­ny­ch miej­sca­ch. Roz­po­zna­wal­no­ść pier­wot­ne­go za­własz­cze­nia po­le­ga więc na prze­nie­sie­niu no­we­go przed­mio­tu do miej­sca już uprzed­nio za­własz­czo­ne­go (w przy­pad­ku osób ży­ją­cy­ch w wy­naj­mo­wa­ny­ch lo­ka­la­ch lub na wy­naj­mo­wa­ny­ch dział­ka­ch istot­ne je­st to, iż da­ny przed­miot opusz­cza swe miej­sce za spra­wą czy­je­goś cia­ła).

       Kry­te­rium te­go nie moż­na uznać za ogra­ni­cza­nie pra­wa wła­sno­ści i czy­nie­nie ustęp­stw wzglę­dem spo­łe­czeń­stwa. Na­le­ży je ra­czej po­strze­gać ja­ko na­tu­ral­ny wy­móg współ­ist­nie­nia ze so­bą lu­dzi, któ­rzy mo­gą wej­ść w kon­flikt, do­ty­czą­cy da­ne­go rzad­kie­go za­so­bu. Ma­ni­fe­stu­jąc za­własz­cze­nie czy­ni­my jed­no­cze­śnie za­bez­pie­cze­nie przed tym, aby sa­me­mu nie zna­leźć się w sy­tu­acji nie­pew­no­ści wzglę­dem pew­ne­go przed­mio­tu, co do któ­re­go nie wie­my, czy zo­stał już za­własz­czo­ny, czy nie. Prze­miesz­cze­nie da­ne­go przed­mio­tu w za­kres już za­własz­czo­ny­ch za­so­bów (cia­ła, bu­dyn­ku lub zie­mi) czy­ni nad­to na­sze za­własz­cze­nie o wie­le le­piej za­bez­pie­czo­nym wzglę­dem in­ny­ch, po­ten­cjal­ny­ch za­własz­czy­cie­li.

       W tym miej­scu wspo­mnij­my jesz­cze o na­rzę­dzio­wo­ści, zwią­za­nej z pier­wot­nym za­własz­cze­niem. Pod­sta­wo­wym na­rzę­dziem, praw­dzi­wą ba­zą, słu­żą­cą do na­by­wa­nia in­ny­ch przed­mio­tów, je­st na­sze wła­sne cia­ło. Czło­wiek do­ść wcze­śnie na­uczył się po­słu­gi­wać roz­ma­ite­go ro­dza­ju przed­mio­ta­mi, uła­twia­ją­cy­mi mu ży­cie. Ry­bak ło­wi ry­by sie­cią, drwal rą­bie drze­wo sie­kie­rą itd. We współ­cze­snym świe­cie zda­rza się bar­dzo czę­sto, że pro­ces po­zy­ski­wa­nia pew­ne­go do­bra je­st nie­mal cał­ko­wi­cie zauto­ma­ty­zo­wa­ny, wła­ści­ciel zaś ni­gdy nie ma z nim bez­po­śred­niej stycz­no­ści. Te­go ty­pu sy­tu­acje wca­le nie świad­czą prze­ciw pro­po­no­wa­nej przez nas teo­rii. Wrę­cz prze­ciw­nie: po­twier­dza­ją ją, wska­zu­jąc na sche­mat pier­wot­nie po­sia­da­ne­go cia­ła, słu­żą­ce­go ja­ko na­rzę­dzie po­zy­ski­wa­nia in­ny­ch przed­mio­tów, któ­re póź­niej sa­me mo­gą stać się na­rzę­dziem do uzy­ska­nia ko­lej­ny­ch rze­czy. Wszyst­kie rze­czy, ja­kie po­sia­da czło­wiek, moż­na więc po­dzie­lić na te, któ­re za­własz­czył bez­po­śred­nio przy uży­ciu swo­je­go cia­ła i na te, któ­re po­zy­skał przy uży­ciu za­własz­czo­ny­ch uprzed­nio przed­mio­tów.

Trans­fer za­własz­czo­ny­ch za­so­bów

       Wszyst­kie rze­czy ma­te­rial­ne, któ­re zna czło­wiek moż­na po­dzie­lić na:

  • przed­mio­ty już za­własz­czo­ne na za­sa­dzie zmia­ny miej­sca;
  • przed­mio­ty jesz­cze nie­zaw­łasz­czo­ne, po­cho­dzą­ce z za­so­bów na­tu­ral­ny­ch lub nie­gdyś przez ko­goś opusz­czo­ne. Pierw­szą kla­sę rze­czy moż­na z ko­lei po­dzie­lić na:
  • przed­mio­ty pier­wot­nie za­własz­czo­ne, któ­re nie zmie­ni­ły wła­ści­cie­la;
  • przed­mio­ty pier­wot­nie za­własz­czo­ne, któ­re zmie­ni­ły wła­ści­cie­la.

       O ile przed­mio­ty za­własz­czo­ne w spo­sób pier­wot­ny (wy­do­by­te ze sta­nu na­tu­ry) zo­sta­ły zmo­dy­fi­ko­wa­ne na za­sa­dzie prze­miesz­cze­nia, o ty­le zmia­na, któ­ra je­st pod­sta­wą trans­fe­ru ty­tu­łu wła­sno­ścio­we­go, po­le­ga już na czymś in­nym. Na­tu­ral­nym na­stęp­stwem za­własz­cze­nia so­bie da­nej rze­czy z na­tu­ral­ny­ch za­so­bów je­st moż­li­wo­ść prze­ka­za­nia jej ko­muś in­ne­mu. Moż­na to uczy­nić za pew­ną z gó­ry usta­lo­ną ce­nę lub też prze­ka­zać da­ną rze­cz za dar­mo. Kwe­stia ce­ny nie je­st w przy­pad­ku pra­wa wła­sno­ści na­zbyt istot­na. Je­dy­ną rze­czą, któ­ra ma zna­cze­nie, je­st do­bro­wol­no­ść wy­mia­ny. W prze­ci­wień­stwie więc do pier­wot­ne­go za­własz­cze­nia, to wła­śnie do­bro­wol­ny i obu­stron­ny akt zgo­dy na do­ko­na­nie trans­ak­cji czy­ni da­ną uprzed­nio, za­własz­czo­ną pier­wot­nie rze­cz czy­jąś wła­sno­ścią. W przy­pad­ku trans­fe­ru ty­tu­łu wła­sno­ści do da­nej rze­czy ona sa­ma mo­że po­zo­stać pod wzglę­dem zaj­mo­wa­ne­go miej­sca cał­ko­wi­cie nie­zmie­nio­na, le­cz prze­miesz­cze­niu mu­si ulec przy­naj­mniej je­den in­ny przed­miot bę­dą­cy wo­bec niej rę­koj­mią.

       Pier­wot­ne za­własz­cze­nie je­st naj­czę­ściej zna­mie­niem spo­łe­czeń­stwa na wcze­snym eta­pie roz­wo­ju. Ma ono do czy­nie­nia przede wszyst­kim z dzie­wi­czą zie­mią, któ­rą trze­ba od­po­wied­nio przy­spo­sa­biać do wła­sny­ch po­trzeb: lu­dzie pier­wot­ni kar­czu­ją las, po­lu­ją na dzi­ką zwie­rzy­nę, uczą się upra­wiać zie­mię. Wraz ze stop­nio­wym roz­wo­jem cy­wi­li­za­cyj­nym co­raz więk­sza czę­ść za­so­bów na­tu­ral­ny­ch je­st już w pe­wien spo­sób prze­kształ­co­na. Spo­łe­czeń­stwo za­czy­na więc two­rzyć do­bra wyż­sze­go rzę­du. Przy­kła­do­wo, przy uży­ciu prze­zna­cza­ny­ch nie­gdyś je­dy­nie na opał ka­wał­ków drew­na i mchu, czło­wiek pier­wot­ny za­czy­na bu­do­wać so­bie sza­łas. Z cza­sem wy­kształ­ca się spe­cjal­ny za­wód cie­śli, któ­rzy wy­cin­kę drze­wa po­zo­sta­wia­ją drwa­lom. Ich spe­cja­li­za­cja je­st moż­li­wa je­dy­nie dzię­ki pra­wu wła­sno­ści, któ­re przy­na­le­ży naj­pierw drwa­lom, na­stęp­nie fli­sa­kom, a na sa­mym koń­cu cie­ślom. Za­własz­czo­ne przez drwa­li drew­no sta­je się ich wła­sno­ścią, ale dzię­ki do­bro­wol­nej umo­wie z fli­sa­ka­mi zrze­ka­ją się go na rze­cz pie­nię­dzy, któ­re otrzy­mu­ją póź­niej sa­mi fli­sa­cy po do­star­cze­niu drew­na do cie­śli.

       Choć mo­że wy­dać się to dziw­ne, w przy­pad­ku do­ko­na­nia wy­mia­ny ty­tu­łów wła­sno­ścio­wy­ch tak­że ma­my do czy­nie­nia z prze­miesz­cze­niem (zmia­ną zaj­mo­wa­ne­go miej­sca) da­nej rze­czy. Ży­jąc w do­bie płat­no­ści in­ter­ne­to­wy­ch, na­wet nie zda­je­my so­bie spra­wy z te­go, że u pod­staw każ­dej wy­mia­ny le­ży fi­zycz­ne i na­ma­cal­ne prze­ka­za­nie in­nej oso­bie kon­kret­ne­go przed­mio­tu.

       Aby le­piej zro­zu­mieć to za­gad­nie­nie, wy­obraź­my so­bie dwie pier­wot­ne oso­by. Pierw­sza z ni­ch je­st ry­ba­kiem, dru­ga drwa­lem. Obie chcą się za­mie­nić swo­imi za­własz­czo­ny­mi pier­wot­nie przed­mio­ta­mi: ry­bak pra­gnie wzbo­ga­cić się o drew­no na opał, a drwal o ry­by, po­trzeb­ne mu ja­ko po­ży­wie­nie. Uprzed­nio każ­dy z ni­ch za­własz­czył (czy­li prze­mie­ścił) od­po­wied­nie po­trzeb­ne do wy­mia­ny za­so­by. Aby da­na rze­cz mo­gła być spo­żyt­ko­wa­na przez swe­go no­we­go wła­ści­cie­la, mu­si on do­ko­nać jej prze­miesz­cze­nia — w przy­pad­ku pier­wot­ne­go czło­wie­ka się­gnąć po nią rę­ką.

       Wraz z roz­wo­jem cy­wi­li­za­cji, za­własz­cza­ne pier­wot­nie za­so­by sta­ją się co­raz bar­dziej ob­fi­te — w związ­ku z tym po­ja­wia się tech­nicz­ny pro­blem, w ja­ki spo­sób da­ny za­sób (np. wie­le me­trów sze­ścien­ny­ch drew­na wy­rą­ba­ne­go przez drwa­la) mo­że stać się w da­nej chwi­li czy­jąś wła­sno­ścią, bez ko­niecz­no­ści oso­bi­ste­go prze­nie­sie­nia wie­lo­ki­lo­gra­mo­we­go (wie­lo­to­mo­we­go) cię­ża­ru. W ce­lu po­ko­na­nia te­go pro­ble­mu czło­wiek na­uczył się po­słu­gi­wać przed­mio­ta­mi bę­dą­cy­mi rę­koj­mią wy­mia­ny. Ową rę­koj­mią mo­że być co­kol­wiek: zło­to, ka­wa­łek pa­pie­ru czy też do­wol­ny in­ny przed­miot. Z na­tu­ral­ny­ch wzglę­dów, któ­re wy­ja­śni­my za chwi­lę, naj­lep­szą rę­koj­mią oka­za­ła się spi­sa­na na kart­ce pa­pie­ru umo­wa (któ­ra dzi­siaj co­raz czę­ściej za­stę­po­wa­na je­st przez od­po­wied­ni za­pis cy­fro­wy).

       Sko­ro da­na rze­cz je­st zbyt du­ża, zbyt od­le­gła lub z ja­kie­go­kol­wiek in­ne­go wzglę­du nie na­da­je się do bez­po­śred­nie­go i oso­bi­ste­go prze­miesz­cze­nia jej, ale ist­nie­je obu­stron­na wo­la do do­ko­na­nia wy­mia­ny, obie stro­ny trans­ak­cji w spo­sób in­ten­cjo­nal­ny na­da­ją in­nej, bar­dziej po­ręcz­nej rze­czy cha­rak­ter rę­koj­mi. Ich wza­jem­na umo­wa nie mo­że mieć jed­nak cha­rak­te­ru je­dy­nie my­ślo­we­go — w związ­ku z tym w spo­sób ko­niecz­ny mu­szą zgo­dzić się, aby za­mia­st wła­ści­we­go przed­mio­tu kon­trak­tu, je­go ro­lę peł­nił pe­wien ma­te­rial­ny sub­sty­tut. Mur­ray Ro­th­bard, twier­dząc w „Ety­ce wol­no­ści”, że obiet­ni­ca nie je­st wią­żą­cym kon­trak­tem, po­nie­waż ewen­tu­al­ne jej zła­ma­nie nie gwał­ci ni­czy­je­go pra­wa wła­sno­ści, oparł swo­je twier­dze­nie wła­śnie na tym, iż obiet­ni­cy bra­ku­je ma­te­rial­nej rę­koj­mi. Obiet­ni­ca je­st tyl­ko my­ślą ucie­le­śnio­ną po­przez na­sze cia­ło — ale na­sze wła­sne cia­ło je­st i za­wsze po­zo­sta­nie je­dy­nie na­szą wła­sno­ścią; je­st nie­zby­wal­ne. Do­pie­ro prze­nie­sie­nie obiet­ni­cy za spra­wą in­ten­cjo­nal­ne­go ak­tu obu wy­mie­nia­ją­cy­ch się osób na pe­wien in­ny przed­miot — rę­koj­mię, mo­że uczy­nić z nie­go kon­trakt, czy­li peł­no­praw­ną wy­mia­nę.

       We wcze­snej fa­zie roz­wo­ju cy­wi­li­za­cji rę­koj­mią mo­gły być przed­mio­ty do­wol­ne­go ro­dza­ju. Le­cz jak już wspo­mi­na­li­śmy, cha­rak­ter rze­czy­wi­sto­ści i do­stęp­ny­ch w niej za­so­bów wy­ma­ga do­sko­na­le­nia te­go na­rzę­dzia. Przy­kła­do­wo: za­mó­wie­nie przez kup­ca drew­na mo­że być zre­ali­zo­wa­ne je­dy­nie w okre­ślo­nym cza­sie i miej­scu i je­st uwa­run­ko­wa­ne wie­lo­ma in­ny­mi czyn­ni­ka­mi. Je­że­li oby­dwie stro­ny bar­dzo so­bie ufa­ją (np. są człon­ka­mi tej sa­mej ro­dzi­ny), mo­gą w ogó­le nie sko­rzy­stać z ja­kiej­kol­wiek rę­koj­mi i wie­rzyć so­bie „na sło­wo”. Dzię­ki te­mu mo­gą so­bie oszczę­dzić cza­su i for­mal­no­ści (to wła­śnie dla­te­go ro­dzin­ne in­te­re­sy są nie­raz tak bar­dzo uda­ne), ale w przy­pad­ku kon­flik­tu po­zo­sta­ną bez ja­kie­go­kol­wiek na­rzę­dzia, któ­re mo­gło­by im po­móc w wy­eg­ze­kwo­wa­niu od in­ny­ch swo­ich ocze­ki­wań. Dla­te­go wła­śnie, a więc z po­wo­du bra­ku pew­no­ści co do wy­peł­nie­nia da­ne­go kon­trak­tu, lu­dzie na­uczy­li się spi­sy­wać umo­wy, któ­re szcze­gó­ło­wo wy­mie­nia­ją wa­run­ki wy­mia­ny. Kon­trakt spi­sa­ny je­st tak­że naj­bar­dziej na­tu­ral­ną for­mą dla rę­koj­mi, ze wzglę­du na moż­li­wo­ść naj­peł­niej­sze­go roz­ja­śnie­nia wszyst­ki­ch je­go punk­tów. In­ten­cjo­nal­no­ść kon­trak­tu znaj­du­je swój naj­lep­szy wy­raz w for­mie pi­sa­nej, któ­ra po­zwa­la na uszcze­gó­ło­wie­nie wszel­ki­ch ele­men­tów zwią­za­ny­ch z fi­zycz­nym udo­stęp­nie­niem da­ne­go do­bra.

       Rze­cz ja­sna, rę­koj­mia je­st cał­ko­wi­cie do­bro­wol­na. Ma ona sens je­dy­nie wte­dy, gdy jed­na stro­na (bą­dź obie) za­żą­da od dru­giej gwa­ran­cji wy­ko­na­nia kon­trak­tu. Jak już wspo­mnie­li­śmy po­wy­żej, prze­ka­zu­ją­cy so­bie do­bra bez żad­nej umo­wy człon­ko­wie ro­dzi­ny lub do­brzy przy­ja­cie­le mo­gą się bez niej cał­ko­wi­cie obyć. Ich wza­jem­ne za­ufa­nie je­st sa­mo przez się czymś ana­lo­gicz­nym do rę­koj­mi (choć nie je­st nią sa­mą). Dla­te­go też ogrom­na ilo­ść rę­koj­mi (zna­ny­ch nam naj­czę­ściej w for­mie umów pi­sa­ny­ch ma­łym drucz­kiem, do­łą­cza­ny­ch do pro­duk­tów) zna­na nam ze świa­ta współ­cze­sne­go świad­czy o wzro­ście nie­pew­no­ści wo­bec in­ny­ch lu­dzi. Prze­wi­dy­wal­no­ść oto­cze­nia spo­łecz­ne­go nie ro­dzi po­trze­by za­bez­pie­cze­nia obiet­ni­cy ust­nej ma­te­rial­ną rę­koj­mią, po­trze­ba ta bie­rze się z ra­cji bra­ku pew­no­ści co do po­sza­no­wa­nia pra­wa wła­sno­ści.

       O ży­ją­cej ze so­bą ro­dzi­nie nie mó­wi się za­zwy­czaj ja­ko gru­pie osób, do­ko­nu­je trans­fe­ru (wy­mia­ny) po­sia­da­ny­ch za­so­bów, choć w rze­czy­wi­sto­ści to wła­śnie ma miej­sce. Fakt, iż dzie­lą się do­stęp­ny­mi im rze­cza­mi (pie­niędz­mi, je­dze­niem, środ­ka­mi trans­por­tu itd.) bez ja­kiej­kol­wiek umo­wy lub in­ne­go ro­dza­ju rę­koj­mi wca­le nie ozna­cza, że ich wy­mia­ny są nie­waż­ne lub nie­obec­ne. Wrę­cz prze­ciw­nie — ist­nie­ją i ma­ją du­żą czę­sto­tli­wo­ść, le­cz z ra­cji bra­ku ma­te­rial­ne­go uprzed­mio­to­wie­nia w rę­koj­mi nie ma­ją mo­cy praw­nej.

Tagi: gps65, liberałowie, libertarianie, paleolibertarianie, John Lock, Murray Rothbard, Hans Hermann Hoppe, Jakub Woziński



Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika spike

28-11-2023 [00:54] - spike | Link:

"Mam też pra­wo do dó­br na­tu­ral­ny­ch, któ­re zmie­szam z mo­ją pra­cą."

a "dobra naturalne" naturalnie ci się należą, a może z Nieba ci spadną.

a już to :
"Trak­ta­ty na­uko­we li­ber­ta­rian, nie tyl­ko te wy­mie­nio­ne, są do­stęp­ne w wer­sji elek­tro­nicz­nej do ła­twe­go ku­pie­nia"
jeszcze płacić za głupoty, to trzeba być nienormalnym.

Ty nienawidzisz Boga, więc ciebie pokarał, odbierając rozum, który do Boga należy,nie do ciebie, a który sobie zawłaszczyłeś, wykorzystując do bluźnierstw.
Wszystko co masz, zawdzięczasz Bogu, bez jego daru nic byś nie posiadał.

Obrazek użytkownika Grzegorz GPS Świderski

28-11-2023 [02:37] - Grzegorz GPS Św... | Link:

Odczep się ode mnie. Nie interesują mnie twoje komentarze ani jakikolwiek kontakt z tobą. Idź sobie stąd i nigdy nie wracaj. 

Obrazek użytkownika Tezeusz

28-11-2023 [08:25] - Tezeusz | Link:

Jak konfa zachowuje  się po chamsku jak ty autorku świrku  to już wszystko jasne...

Obrazek użytkownika spike

28-11-2023 [09:19] - spike | Link:

Odczep się od NB. Nie interesują nikogo twoje idiotyczne teksty, chamskie komentarze ani jakikolwiek kontakt z tobą. Idź sobie stąd i nigdy nie wracaj. 
 

Obrazek użytkownika Grzegorz GPS Świderski

28-11-2023 [14:27] - Grzegorz GPS Św... | Link:

No i znów się chamstwo do mnie przyczepiło. To nie jest problem tych konkretnych chamów, ale całego tego portalu, wszystkich użytkowników, którzy ich nie tylko tolerują, nie tylko akceptują, ale pochwalają i chętnie z nimi wdają się w wulgarną wymianę zdań. Mimo że to jest niezgodne z regulaminem, który wisi pod każdą notką, to tu nagminnie toczą się pyskówki zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów. Odczepcie się chamy wreszcie ode mnie, ja tu z wami nie będę dyskutował tak jak inni — tu jest wasze miejsce: https://naszeblogi.pl/64547-komentarze-na-naszych-blogach

Obrazek użytkownika Tezeusz

28-11-2023 [17:02] - Tezeusz | Link:

@Świrek
"i znów się chamstwo do mnie przyczepiło"
To oczywiste wszyscy o tym przecież widzą...

Obrazek użytkownika Tezeusz

28-11-2023 [17:02] - Tezeusz | Link:

@Świrek
"i znów się chamstwo do mnie przyczepiło"
To oczywiste wszyscy o tym przecież widzą...

Obrazek użytkownika Grzegorz GPS Świderski

28-11-2023 [18:27] - Grzegorz GPS Św... | Link:

Forum jest miejscem wymiany wulgarnych słów, gróźb karalnych, obrzucania się obelgami, obrażania forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie pożądane jest trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Dlatego eliminowane są wszelkie grzeczne opinie użytkowników, myśli, informacje, komentarze, nawiązywanie kontaktów i rodzące się inicjatywy. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", dlatego szczególnie cenimy sobie stosowanie wulgarnego języka. Tu jest wymagana nawet najbardziej chamska krytyka ze szczególnym uwielbieniem dla wycieczek osobistych.

Obrazek użytkownika sake3

28-11-2023 [19:12] - sake3 | Link:

@GPS......Pisze pan o sobie.....,,myslę,polemizuję,dyskutuję teoretyzuję,analizuję,politykuję,prowokuję,spekuluję,filozofuję;;.......Którą z tych czynności znajdujemy na pana blogach? Nie przeczę,że pan myśli ale gdzie ta chęć dyskusji i polemiki z pana strony? Te wymienione można zastąpić jednym-- obrażam.Przytacza pan Regulamin Forum do którego sam się nigdy nie stosuje.Ubliża pan innym z poczucia wyższości,nazywa chamami już wszystkich nas na pana blogach,bo nie tylko na tym.Wczesniej próbowałam z panem dyskutować,ale zrezygnowałam po każdorazowym nazywaniem mnie chamem w białych rękawiczkach.Pan nie może zrozumieć ,że nie musimy się z panem zgadzać,bo każdy z nas ma swoje poglądy i swoje zapatrywania.i to własnie te różnice nazywa się dyskusją czy wymianą myśli.Nie musimy być miłosnikami czy wyznawcami teorii libertianizmu,wielbicielami Konfederacji przez co wcale nie jesteśmy gorsi.I to pan powinien wiedzieć.Proszę nie zachowywać się jak udzielny książę patrzący z góry na szaraczków.

Obrazek użytkownika Grzegorz GPS Świderski

28-11-2023 [19:43] - Grzegorz GPS Św... | Link:

Obrona chamstwa to też chamstwo. Odczep się ode mnie. Nie interesuje mnie rozmowa z osobami akceptującymi tutejszych wulgarnych chamów. Nie chcę i nie będę z tobą rozmawiać.  Nigdy nic sensownego nie napisałaś, twoje wpisy to festiwal insynuacji. Idź precz.

Obrazek użytkownika spike

29-11-2023 [00:55] - spike | Link:

@świr
ten cytat specjalnie dedykuję tobie,
choć nie o tobie, ale jak do ciebie pasuje:

"Przebrzydła szumowino, pachołku moskiewski, ty farbowana świnio, marszałku ku...wski, chamie zbuntowany,
zatęchła sklerozo, gn.ju zasmarkany, ty zdrajco, zomozo
."
 

Obrazek użytkownika Grzegorz GPS Świderski

29-11-2023 [12:40] - Grzegorz GPS Św... | Link:

Twoje uwielbienie dla mnie jest chorobliwe. Przestań się mną interesować, odczep się chamie ode mnie. Nie będę z tobą dyskutować. Idź precz!