Rankiem żona poprosiła, bym skoczył po mleko. Pobiegłem z bańką nad Bug. Ale w rzece wciąż płynęła woda. Skarciłem się w duchu za naiwność. Przecież tęczowa koalicja przejmie władzę najwcześniej przed Bożym Narodzeniem, wróć, przed Świętami Zimowymi. No, może z oczyszczalni Czajka mleko i miód trysną już po inauguracyjnym posiedzeniu sejmu.
Tak czy owak wkrótce skończą się żarty. Nadchodzi bowiem dzień zapłaty… Przed ciosem tyran niechaj drży… Do jakże aktualnych gróźb z pieśni rewolucyjnej nie pasuje tylko ostatnia obietnica: „sędziami wówczas będziem my”, bo Temida od zarania sprzyja elytom III RP.
Czuję pokusę, podszytą lenistwem, wystukania kilku powyborczych prognoz, przed czym powstrzymuje mnie jedynie niechęć do reakcji stadnych, gdyż konspekt do publicystycznych refleksji jest aż nadto oczywisty.
Pokonana prawica ugrzęźnie na jakiś czas w rozpamiętywaniu przyczyn porażki. Niektórzy będą to czynić w komfortowych warunkach z foteli przy Wiejskiej, inni z za krat. Fama głosi, że co bardziej zawzięci progresorzy planują wydzierżawić od Rosji kilka ośrodków resocjalizacyjnych na Kołymie. Krążą też słuchy o deportacji prezesa na Elbę, sorry, stamtąd się wraca, więc raczej na Świętą Helenę.
Ulegając pokusie rekapituluję banalne przyczyny porażki prawicy. Zużycie dobrej zmiany długim rządzeniem balansującym niekiedy na krawędzi prawa. Błędy kampanijne. Niedoszacowanie Trzeciej Drogi i przeszacowanie Konfederacji. Genetyczna wręcz niekoalicyjność PiS… Ale te wszystkie mankamenty można by porównać z uczuleniową wysypką możliwą do wyeliminowania tytaniczną pracą u podstaw i kreatywnością.
Wizję ponownego przejęcia rządu dusz mąci jedynie, acz niszcząco, widmo new age, totalnej próby przedzierzgnięcia kształtowanych przez wieki podwalin norm moralnych naszego gatunku w ułudny woluntaryzm wartości. „Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem”, czyli róbta, co chceta? Akurat. Gorset ideologii progresywnej demokracji zaciska się na populacji szczelniej niż hiszpańska dziewica, gwiazda izby tortur.
Od czasów zgilotynowania Ludwika XVI i Marii Antoniny, choć nie upieram się przy tej cezurze, kolejne zindoktrynowane lewicowo zagony awangardy progresu zaciekle podcinają filary, na których wspiera się odwieczny ład cywilizacji zachodnioeuropejskiej, zwłaszcza dźwigar aksjologii judeo-chrześcijańskiej. Czy tak wykarczowana poręba może wkrótce zwyrodnieć w kolejną Sodomę? Pożyjemy, zobaczymy… Odpukać!
W każdym razie pokonani liderzy i rozczarowany prawicowy elektorat mają o czym myśleć. A z europejskich metropolii dobiegają echa muzułmańskiego wrzenia. Ciekawe, jak z islamskim naporem oczyszczonym z czasem z terrorystycznego ekstremizmu, lecz nie pozbawionym koranicznej ortodoksji, poradzą sobie moderniści? Podobno co ostrożniejsi na wszelki słuczaj trzymają w szafach turbany. Allah akbar!
Na razie przebierają nogami czekając aż bomba pójdzie w górę, czyli prezydent spełni swą powinność i monolit złożony najmarniej z dziesięciu ugrupowań rozpocznie władanie. I po pewnym czasie przycichną echa jesiennej batalii. Wraży reżym integrujący dawną opozycję zmarnieje w zwyczajną mniejszość parlamentarną. I dla pozbawionych wroga dziesięciu, a może już piętnastu, partyj, partyjek, kanap i taboretów jedynym spoiwem pozostanie chęć utrzymania cugli.
Najsilniejsi będą więc lansować koncepcję testowaną w kampanii wyborczej, kupą mości panowie i panie oraz wszystkie pozostałe płci! Średniacy wiedząc, że bez nich kupa skruszeje, staną się bardziej pazerni, wróć, hardzi, bo pazerni są już z natury. Maluczcy niczym hieny będą czekać na ochłapy i przeskakiwać z taboretów na kanapy albo odwrotnie.
Tusk swoim zwyczajem spróbuje zglajchszaltować wszystkie przystawki, wróć, bratnie stronnictwa, a ich liderów usadzić tak, jak niegdyś Geremka, Płażyńskiego, Gilowską, Olechowskiego czy Schetynę. Tyle tylko, że po wyborach ani Kosiniak, ani tym bardziej Hołownia, o Zandbergu nie wspominając, nie wyglądają na podręcznych. Ale może jedynie szpanują niczym Stefek Burczymucha?
Z góry przepraszam idealistów przekonanych, że spoiwem progresywnej koalicji będzie program prezentowany w kampanii wyborczej. No, chyba, że myślą o programie amerykańskiego telebimu PO, stacji TVN 24 i za moment TVP Info. Jednak jako pragmatyk obiecuję, że jeśli w trakcie kadencji tego sejmu Bug spłynie mlekiem, zjem własny kapelusz posmarowany miodem także z tej rzeki.
Sekator
Ps.
- A nie wolałbyś żeby w Bugu płynęło wino? - pyta mój komputer.
- Wino, zwłaszcza kadarka, roi mi się w Narwi – odpowiadam Eustachemu. - Ale coś mi się zdaje, że we wszystkich rzekach zamiast kadarki doczekamy się co najwyżej bawarki.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1388
Robią z niego bożyszcze, autorytet, legendę.
Tylko nie bardzo potrafią powiedzieć cóż on takiego wielkiego uczynił.
Zdał maturę, po której został automatycznie profesorem i wyszedł na L4 z Auschwitz.
Dziwne.
Ale, ale, z Kukizem i Ziobro kaczyści potrafili zawiazać koalicję. Widać nie jest tak źle, jak to malują w antypolskich merdiach :-)