Skąd się wzięła masakra wołyńska?
Kontekst stosunków polsko-ukraińskich w pierwszej połowie XIX-XX wieku. I wcześniejsza historia.
Ukraińscy badacze zwykle mówią o historycznych korzeniach rzezi wołyńskiej. Wielu badaczy zwraca uwagę, że korzeni konfliktu należy szukać na długo przed podpisaniem unii lubelskiej (1569) i berestyjskiej (1596), choć wówczas chodziło głównie o konflikty lokalne. Dalsze wydarzenia - zwłaszcza polska polityka kolonizacyjna oraz brutalne stłumienie powstań chłopskich i kozackich w XVI-XVIII w. - pogłębiły konfrontację. Wschodnie ziemie Rzeczypospolitej Obojga Narodów ulegały polonizacji przez trzy i pół wieku, w wyniku czego polskie osadnictwo pojawiło się daleko poza granicą zwaną w 1920 r. „linią Curzona”.
Oczywiście wszystko, co towarzyszyło temu posuwaniu się Polski na Wschód, nie mogło wywoływać wśród miejscowej ludności jedynie optymistycznych nastrojów. Nie mogli przebywać w warunkach ciągłego napięcia ani czekać na represje ze strony władz polskich. Konflikty wybuchały i ustępowały, ale „ferment” konfrontacji nigdy nie znikał. Tak więc druga wojna światowa (a właściwie każda wojna) wydobyła na powierzchnię trwającą od dawna konfrontację polsko-ukraińską. Nie ma tu nic wyjątkowego. Tak było z wieloma ludami. Trzeba pamiętać, ale nie wyciągać tych szkieletów z szafy. Jak Rosjanie wykorzystali Wołyń i jak nadal wykorzystują go do swoich celów?
Odpowiem krótko, bo w tej sprawie wszystko jest jasne. Szczególnie w obliczu trwającej obecnie wojny rosyjsko-ukraińskiej, która została rozpętana pod pretekstem „denazyfikacji Ukrainy”. Rosja używa wszelkich pretekstów, by ogłosić Ukraińców nacjonalistami, a nawet nazistami. Na przykład film Wojtka Smajowskiego „Wołyń 43” został zaraz po premierze zdubbingowany na język rosyjski, aby wzmocnić antyukraińską propagandę.
Co ma związek z sowiecką propagandą, a co z realiami Wołynia? Innymi słowy, co jest prawdą, a co fikcją?
Zdziwicie się, ale sowiecka propaganda w najszerszym tego słowa znaczeniu i konkretne osoby, które tworzyły specjalne publikacje w celu zdyskredytowania ukraińskiego ruchu narodowowyzwoleńczego, nie zwróciły szczególnej uwagi na „rzeź wołyńską”. W socjalistycznej Polsce ten temat również został wyciszony. Jak słusznie zauważył mój kolega prof. Grzegorz Motyka, akcent w relacji z konfliktu polsko-ukraińskiego został przesunięty na Bieszczady. Wołyń nie był w centrum uwagi (zdarzało się to już w niepodległej Polsce, po upadku reżimu komunistycznego). Dlaczego? Oczywiście ZSRR i PRL nie chciały w jakiś sposób podważyć podstaw przyjaźni polsko-ukraińskiej. Doskonale wiemy, jaka to była przyjaźń. Była to przyjaźń dwóch niedemokratycznych systemów, a Polska należała wówczas do „obozu socjalistycznego”.
Jak Ukraińcy i Polacy mówią o Wołyniu? Jak mówić o wspólnej historii?
Posiadam własne doświadczenie współpracy z naukowcami polskimi, jako członek wspólnej ukraińsko-polskiej grupy roboczej ds. przygotowania wielotomowej publikacji „Polska i Ukraina w latach 30-40 XX wieku. Nieznane dokumenty z archiwum służb specjalnych”. Zarówno w Warszawie, jak i w Kijowie, po dyskusjach (niekiedy bardzo intensywnych) zawsze znajdowaliśmy wspólny język i wspólne rozwiązania, czego efektem było wydanie dziesięciu tomów publikacji (jeden z nich, a mianowicie 4., dotyczy wydarzeń na Wołyniu). To nasze wspólne doświadczenie daje mi powód do optymizmu i wiary, że razem jesteśmy w stanie odtworzyć prawdę o tragedii Wołynia bez wzajemnych oskarżeń i podejrzeń.
Trzeba wymienić zgromadzoną wiedzę (a sytuacja w polskiej historiografii na temat Wołynia jest znacznie lepsza niż w ukraińskiej), uwypuklić sporne fragmenty, przedyskutować je. Bez wątpienia należy reaktywować Forum Historyków Polskich i Ukraińskich, które działało w latach 2015-2018. Współprowadziłem to spotkanie i wiem, jak ważne i pożyteczne było. Forum zostało zamknięte z powodu interwencji polityków. A politycy, jak wiadomo, nie badają historii. Oni to instrumentalizują.
Teraz - o tym, jak mówić o wspólnej historii. W rzeczywistości nie jest to takie trudne, jak niektórym się wydaje. Po prostu trzeba nie tylko rozmawiać, ale także słuchać siebie nawzajem. Każdy czas historyczny i każda strona miała, ma i będzie miała swoją własną prawdę. Strony sporu powinny o tym pamiętać. Nie należę do zwolenników pisania wspólnej historii. Takie pisanie przypomina mi to, co Honoré de Balzac powiedział o sławie: „Sława to towar niepewny: dużo kosztuje i bardzo szybko się psuje”.
Dlatego dla mnie dyskusje poważnych badaczy są cenniejsze niż wybiórczy montaż fragmentów przeszłości.
Dostęp do źródeł i kształtowanie świadomości historycznej
Nie ma problemów z dostępem do dokumentów archiwalnych (nawet w czasie wojny). Ukraina otworzyła swoje archiwa, w tym archiwa służb specjalnych. Istnieje wiele niewydrukowanych dokumentów. Taki wybór, na przykład dotyczący Wołynia 43, przygotowałem teraz do publikacji wraz z pracownikami Oddziałowego Archiwum Państwowego Służby Bezpieczeństwa Ukrainy.
Mam jednak uwagę na temat współczesnych publikacji. Czasami niektórzy ze strony ukraińskiej opierają się głównie na dokumentach OUN i UPA lub głównie na dokumentach NKWD (podczas gdy polscy badacze opierają się na materiałach AK i przedstawicielstwa rządu w zesłanie w okupowanej Polsce, Delegacja). Stąd odpowiedni patos. Uważam, że jest to sposób nieproduktywny i żaden tego typu dokument sam w sobie nie da realistycznego obrazu, ale wymaga krytycznego nastawienia do siebie, starannej weryfikacji.
O tym powinni pamiętać ci, którzy są zaangażowani w kształtowanie pamięci o przeszłości.
Zawsze podkreślam, że tematowi Wołynia na Ukrainie wciąż nie poświęca się tyle uwagi, na ile zasługuje.
Co należy poprawić od strony polskiej, a co od strony ukraińskiej w kontekście budowania narracji o Wołyniu?
Opowiem o ukrainistyce. Zawsze podkreślam, że tematowi Wołynia na Ukrainie wciąż nie poświęca się należytej uwagi (zwłaszcza jeśli chodzi o Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej, który powinien stać się organizatorem i koordynatorem badań na ten temat). Jednak coś zostało zrobione. Najpoważniej badacze starali się zrozumieć cały kompleks przyczyn, które spowodowały tragedię Wołynia - terytorialną, polityczną, etniczną, społeczną. Do tego należy dodać aspekty militarne, jeśli weźmiemy pod uwagę działania takich struktur, jak UPA i Armia Krajowa.
Wykwalifikowani badacze ukraińscy, wskazując, że starcia polsko-ukraińskie rozpoczęły się pod koniec 1942 r., unikają jednocześnie rygoryzmu. Powiedzmy jednoznaczną odpowiedź na pytanie, kto pierwszy rozpoczął rozlew krwi, ponieważ nadal nie ma jednoznacznego potwierdzenia takiej odpowiedzi
Jestem przekonany, że działania na taką skalę jak na Wołyniu nie mogły być spontaniczne po obu stronach. Decyzje o likwidacji lub eksterminacji ludności polskiej zapadały na szczeblu Komendy Obwodowej Banderowskiej OUN i Komendy Głównej UPA.
W październiku 1942 r. we Lwowie odbyła się I Konferencja Wojskowa OUN. Nie zachowały się o niej prawie żadne szczegółowe informacje. Jednak z depeszy operacyjnej, która ukazała się 23 listopada 1944 r. w jednym egzemplarzu (w rzeczywistości była to informacja od osoby ze środowiska OUN, która współpracowała z komunistycznymi służbami specjalnymi), można się domyślić, o czym była mowa i postanowiono na tej konferencji. Otworzył ją Mykoła Łebed ("Orest"). Podkreślił, że zwołał tę konferencję pod naciskiem oficerów OUN, że została ona zwołana po raz pierwszy ze względu na warunki wojny.
Na konferencji postawiono zadanie w związku z rozpoczęciem zbrojnej walki o niepodległość „za wszelką cenę” rozwiązania kwestii mniejszości narodowych. Tak wyglądała decyzja konferencji w sprawie Polaków we wspomnianym depeszy operacyjnej: „Polacy wszyscy zostaną wypędzeni, dając im możliwość zabrania ze sobą tego, co chcą, gdyż będą też chronieni przez Anglię i Amerykę. A ci, którzy nie chcą odejść - zostać zniszczeni. Najaktywniejsi wrogowie, w tym wszyscy członkowie organizacji antyukraińskich, muszą zostać zniszczeni na dzień przed ogłoszeniem mobilizacji. Zostaną oni wcześniej zarejestrowani przez okręgowe i okręgowe zespoły wojskowe. Niszczenia dokona żandarmeria, aw niektórych przypadkach SB. Zabronione jest wykorzystywanie do tego celu żołnierzy armii”.
Zdecydowano o tym w październiku 1942 r., a latem 1943 r. upowcy przystąpili do wyniszczania pokojowo nastawionej ludności polskiej, dla czego według jednego z ukraińskich historyków antypolską akcją był jej „chrzest we krwi”, a według z normami prawa międzynarodowego, była to zbrodnia międzynarodowa. Analizowane archiwa dowiodły jeszcze jednej ważnej rzeczy: w samej OUN panowały różne opinie na temat antypolskich działań. Na przykład 4 maja 1944 r. ukazało się wystąpienie jednego z weteranów ruchu nacjonalistycznego, który uważał, że „akcje, które obecnie prowadzone są przeciwko Polakom, prowadzą do śmierci nie Polaków, ale samych Ukraińców”. Uważał też, że słuszne było wypchnięcie na zachód „Mazurów, kolonistów, których rząd polski sprowadził na nasze ziemie” i zniszczenie przywódców Polaków, którzy kierują walką Polaków z Ukraińcami, było również uzasadnione. Jednak „zabijanie ludzi tylko dlatego
W rezolucji III Nadzwyczajnego Wielkiego Zgromadzenia OUN, które odbyło się w dniach 21-25 sierpnia 1943 r., napisano: „Postęp OUN na III Konferencji w lutym 1943 r. zewnętrzne okoliczności polityczne dla działań militarnych. Następnie na terenie Polesia i Wołynia pojawiły się pierwsze oddziały zbrojne Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). Od tego czasu obrona ludności ukraińskiej Polesia i Wołynia została przejęta przez wojsko ukraińskie”.
Badacze ukraińscy dowodzą, że kierownictwo OUN motywowało antypolskie działania polityką samych Polaków, gdyż kierownictwo AK domagało się od Polaków nie opuszczania Wołynia w obawie przed jego całkowitą utratą. Ukraińscy nacjonaliści wskazywali także, że część miejscowych Polaków współpracowała z Niemcami, że polskie wsie były bazą żywnościową dla czerwonych partyzantów, że polscy partyzanci brutalnie rozprawili się z przedstawicielami inteligencji ukraińskiej podczas akcji przesiedleńczej przez Niemców w 1942 r., itp. Krótko mówiąc, każda ze stron (czyli ukraińska i polska) miała swoje motywy. Dla OUN była to depolonizacja Wołynia.
Warto zauważyć, że obie strony – polska i ukraińska – mówiły i pisały o „obronie” ludności.
Przypadkowo zwracam uwagę na fakt, że obie strony – polska i ukraińska – mówiły i pisały o „obronie” ludności i „działaniach odwetowych”. Świadczą o tym liczne zachowane dokumenty. Słownictwo jest zbliżone, prawie identyczne. Ale ofiarami tych „działań odwetowych” padła ludność cywilna – zarówno polska, jak i ukraińska.
Moim zdaniem to, w jaki sposób Berlin i Moskwa podsyciły konflikt między Polakami a Ukraińcami, zostało dobrze zbadane. Szczegółowo pokazano w szczególności, że po wejściu do lasów policji ukraińskiej na Wołyniu i Polesiu Niemcy werbowali nowych policjantów, głównie spośród miejscowych Polaków. Polski batalion „Shupo” został przeniesiony na Wołyń, a żandarmeria niemiecka została wycofana z Wołynia. Jeśli dodamy do tego fakt, że w Łucku wszystkimi niemieckimi urzędami administracyjnymi stali Polacy, to wiele zrozumiemy. I jeszcze jeden wymowny fakt: podczas organizowania baz samoobrony to Niemcy dawali broń niektórym polskim wioskom.
Tak więc w ukraińskiej historiografii dość dobrze widać, że Niemcy wykorzystywali Polaków przeciwko Ukraińcom, co robił także reżim stalinowski (dostrzegł to w szczególności Ludowy Komisarz Spraw Wewnętrznych Ukraińskiej SRR Serhij Sawczenko) .
Jednocześnie źródła archiwalne potwierdziły: znaczna część winy leży po stronie polskiego rządu na uchodźstwie w Londynie oraz Armii Krajowej z ich nieprzejednaną i dogmatyczną polityką wobec Ukraińców. Na przykład w ubiegłych latach w ramach naszego cyklu wydawniczego publikowaliśmy dokumenty dotyczące oddziałów likwidacyjnych AK, którym powierzono następujące zadania: przeciwnicy polityczni AK”. 2) Dokonywanie napadów zbrojnych na ukraińskie wsie w celu fizycznego zniszczenia ludności ukraińskiej”.
Nie chcę wystawiać żadnych globalnych ocen publikacjom polskich badaczy, ale mam podstawy sądzić, że są to badania o bardzo znaczącym dorobku. Teraz nadszedł czas, aby polscy i ukraińscy badacze porównali to, co zostało wypracowane, wspólnie zarysowali pytania, na które nie ma odpowiedzi. Mówimy więc o poziomie merytorycznym, a nie politycznym rozmowy. To moim zdaniem znacznie poprawi stan badań.
Wskazane jest maksymalne ograniczenie ingerencji polityki i polityków w temat wołyński.
Jakie jest miejsce Wołynia w stosunkach polsko-ukraińskich? Jak podejść do tej sprawy, aby zacieśnić relacje, a nie zaszkodzić im; oprzeć się rosyjskiej narracji, zamiast ją wzmacniać?
Zacznę od tej tezy: najlepszym alibi jest deklarowanie się jako ofiara tylko siebie. Nie należy tego robić, jeśli chodzi o „rzeź wołyńską”.
Teraz będę kontynuował opinię, którą wyraziłem wcześniej: celowe jest jak największe ograniczenie ingerencji polityki i polityków w sprawę Wołynia. Jestem przekonany, że jednoznaczne lub jednostronne antypolskie i antyukraińskie oceny, publikacje i wnioski w żadnym wypadku nie mogą być podstawą wypowiedzi i deklaracji politycznych naszych państw. Wszelkie napięcia polsko-ukraińskie na ten temat będą natychmiast wykorzystywane przez radykalne siły w Polsce i na Ukrainie, a także w Rosji. Nie powiem w jakim kierunku. To zrozumiałe. Na poziomie politycznym wystarczy potępienie przemocy, aby ten „Wołyński Lewiatan” nigdy więcej nie obudził się na terenie naszych niepodległych państw.
Daremny trud.
//won za Don ruski debilu//
Znowu piszesz przed lustrem @jasiło? :)))))))))))
PS. Twoje bluzgi to objaw bezsilności i przygnębienia.
Ale wyj do woli, może się oczyścisz?... :)))))))))
Oni to chyba z sowieckich podręczników przepisali.
Bo u nas dzieci w 4 klasie na historii wiedzą o Reczpospolitej, która była federacją Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego (które nam sprytnie dołaczylo do Korony ziemię ukrainne, abyśmy ponosili główny ciężar walk z ruskimi), nie mówiąc o tym, że dokumenty w tym państwie długo zapisywano w dwóch językach, łacińskim i staroruskim, zanim zaczeto używać polskiego. Rusko ukraińska magnateria, która zaczęła mówić po polsku, to też polska kolonizacja Ukrainy?
I tak było też i potem. Nie tylko na Wołyniu. Polaków mordowano na terenach przedwojennych województw tarnopolskiego, wołyńskiego, lwowskiego, stanisławowskiego, poleskiego oraz po części lubelskiego.
I nie robili tego wyłącznie członkowie oddziałów UPA czy policjanci w niemieckiej służbie. Nie. Największą grupą morderców byli tzw. siekiernicy, uzbrojeni w widły, siekiery, kosy, młoty itd. Sąsiedzi z okolicznych wiosek. I nie tylko mordowali w najokrutniejsze sposoby. Przy okazji kradli też dobytek i inwentarz, stąd zapewne tak liczny ich udział.
Ilu Polaków zginęło z ich rąk? Nie wiadomo, trwa festiwal liczb. Może 60 tysięcy, może 100 tysięcy, może 200 tysięcy. Zwykłych Polaków, w zdecydowanej większości chłopów. O których ówczesny rząd zapomniał, skazując ich na śmierć. A pamięć o nich pomału wymazywana jest ze zbiorowej świadomości Polaków, do czego przyczyniały się i przyczyniają wszystkie rządy tzw. III RP.
To po prostu wstyd, że przez tyle lat nie ustalono nawet liczby ofiar i miejsc, gdzie do dzisiaj spoczywają ich szczątki. Po prostu wstyd.
Tyle ze to niewielki procent z tego co wymordowali Polaków etniczni ROSJANIE
Rozumiesz to onuco?
"A kto to jest ten Bandera bo nie kojarzę?
To bloger z Leonka?
Ten wpis to plagiat notki zamieszczonej u ruszkiewicza.
A języka rosyjskiego ja nie znaju
Ave
Salute"
wydaje mi się bez sensu i jest bezcelowa.
To bloger z Leonka?
Ten wpis to plagiat notki zamieszczonej u ruszkiewicza.
A języka rosyjskiego ja nie znaju
Ave
Salute
Czy Polacy wywiezieni przez rosjan na Syberie i tam wymordowani maja swoje groby?
Dziekuje za obszerny komentarz
Ty to pewnie kimś jakimś ważnym jesteś , tak się ruski pies do ciebie łasi .
Dla tego że UPAdlińcy wyrżnęli w sumie dwieście tysiecy Polaków i polski rząd ani prezydent mają to gdzieś . A UPAdlińcy boją sie że to wyjdzie na świat i ich narracja historyczna wyrypie się jak https://www.youtube.com/… .
Znów wkleja chłopak tekst jakiegoś UPAdlińskiego propagandysty , który wyuczonym sowieckim wzorem poucza jak rozumieć to co było a raczej jak było to czego na prawdę nie było . Tą rzeź trzeba rozwodnić , wykazać że sami sobie winni i jeszcze zawstydzić . Skąd my to znamy .To po prostu fragment wiekszej akcji nowej farmy trolli i wklejaczy takich jak russian Huski ,"londyńczyk" wolnego zawodu trolla wklejacza , Tezeusz alias obesrany putlerek , pokątny sprzedawca książek i Kaczysta czyli ksiądz incognito walący bluzgi ludziom i liczący pewnie że anonomowo w internecie to Bóg nie wie kto to , i jeszcze paru . Ostatnio pojawił się poeta , póki co tylko bieduje , ale będzie progres . Na razie jeszcze rymu nie znajduje , ale mu jakiegoś Ukraińca podeślą i będzie super .
Na wcześniejszych wątkach były pytania jaki jest cel takiej notki ?
Właśnie taki . Jak by ktoś chciał zapytać .
Hmmm. Postaram się wyjaśnić.
Bo, jeżeli nawet twój sąsiad miał do ciebie jakieś ale, bo np. oszukałes go kiedyś na kasę albo zaorales mu miedzę, to nie jest to powód, ażeby sąsiad wymordował ci dzieci ze szczególnym okrucieństwem.
Sorry resory, ale takich bredni nie powinien wypowiadać człowiek z tytułem profesora.
Co to jest "posuwanie się Polski na wschód"?
Czy profesor wie, że prawosławni kozacy (uznawani dziś za najprawdziwszych Ukraińców) w czasie powstania Chmielnickiego (Polaka zresztą!), którzy podeszli pod Lwów, zażądali wydania im grekokatolików (czyli Ukraińców, mówiąc dzisiejszym językiem) w celu wymordowania ich? To wyrzynanie jednych Ukraińców przez innych miało być wyzwalaniem Ukrainy od Polski?
Czy ucisk chłopa na terenach Korony lub Wielkiego Ksiestwa Litewskiego był konfliktem etnicznym ? Przecież to jest bredzenie na poziomie gezetki michnika, która z bójki pod sklepem chłopaka ukraińskiego i polskiego robi konflikt etniczny,
Chłop w Rzeczypospolitej był chłopem, a pan panem, niezależnie czy było to pod Poznaniem, czy pod Kijowem. Przecież zdarzało się tak samo, że magnat z rusko ukraińskiego rodu uciskał poddanych osadników polskich.
To już nawet Białorusini są trzeźwiejsi w podejściu do historii, bo zamiast uznawać Kościuszkę czy Konstantego Kalinowskiego za polskich okupantów, uznają ich po prostu za Białorusinów i nie potępiają w czambuł Reczpaspalitej.
Swoją drogą ci nasi najgłośniejsi patrioci w służbie partii gładko przedzierzgnęli się w tuby obcych, antypolskich narracji.
Przecież połowa tej niby "ukraińskiej" historii opowiadającej o "polskich panach wyzyskiwaczach ukraińskiego ludu pracującego" jest zerżnięta z sowieckich podręczników.
Tak samo cała estetyka pomników - zamiast szkaradnego Lenina jest na jego miejscu równie szkaradny Bandera, w tym samym stylu.
Zamiast tytułu "Gieroj Sawietskowo Sajuza" jest "Heroj Ukrainy" w tym samym sowieckim stylu, ustanowiony zresztą przez komunistę Kuczmę.
Jakże mamy tworzyć nową wielonarodową Rzeczpospolitą czy Międzymorze, skoro historyczna Rzeczpospolita jest dla Ukraińców jedynie ucieleśnieniem niewoli i okupacji?