Wyznania ludożercy

Z  cyklu wielcy blogerzy, znakomite teksty  i ciekawe tematy, polecam kolejny świetny tekst znanego blogera @Humpty Dumpty
Czyli o tym dlaczego Szambo 24r.u jest tam gdzie jest czyli w czarnej dooopie i skąd tam tylu OZI, UB czy SB

polskojezyczni rosjanie nadal atakuja
                     
Aż wstyd się przyznać – w tym roku obchodzę 50-lecie zapoznania się z książką wszech czasów, zwaną w Czechach „słowiańską biblią”, nieśmiertelnym jak widać dziełem Jarosława Haszka „Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej”.
Jedna scena budziła moją nieufność praktycznie od samego początku. Zresztą… osądźcie sami.

Zanim nadeszła chwila wsiadania do wagonów, upłynęło kilka dni, a przy tym stale gadało się o konserwach, chociaż doświadczony Vaniek zapewniał, że to tylko fantazja.
— Jakie tam znowu konserwy? Msza polowa, to i owszem, bo i przy poprzedniej kompanii marszowej było to samo. Jeśli są konserwy, to mszy polowej nie ma. W przeciwnym razie msza polowa zastępuje konserwy.
Zamiast więc konserw gulaszowych ukazał się oberfeldkurat Ibl, który za jednym zamachem zabił trzy muchy. Odprawił mszę polową od razu dla trzech marszbatalionów: dwa z nich błogosławił na drogę do Serbii, a jeden do Rosji.
Wygłosił przy tej sposobności natchnioną mowę, przy czym widać było, że materiał czerpał z kalendarzy wojskowych. Mowa ta była tak wzruszająca, że gdy już byli w drodze na Moson, Szwejk, który znajdował się w wagonie razem z Vańkiem w zaimprowizowanej kancelarii, przypomniał sobie to przemówienie i rzekł do sierżanta rachuby:
— Morowo będzie, jak mówił ten feldkurat, gdy się dzień nachyli ku wieczorowi i słońce ze swymi złocistymi promieniami zajdzie za górami, a na pobojowisku słychać będzie, jak wywodził, ostatnie westchnienia umierających, stękanie rannych koni, jęki rannych szeregowców i narzekanie mieszkańców, którym popodpalano strzechy nad głowami. Okropnie lubię, gdy ludzie bałwanieją do kwadratu.
Vaniek kiwnął głową na znak, że się zgadza.
— Rzeczywiście, przykład był pioruńsko wzruszający.
— Ładny też był i bardzo pouczający — rzekł Szwejk. — Bardzo dobrze to sobie zapamiętałem i gdy powrócę z wojny do domu, to będę o tym opowiadał „Pod Kielichem”. Pan oberfeldkurat rozkraczył się jeszcze tak ładnie, gdy do nas przemawiał, że się bałem, żeby mu się kulas nie pośliznął, bo byłby upadł na ołtarz polowy i rozbił sobie łeb o monstrancję. Dawał nam taki piękny przykład z dziejów naszej armii, kiedy to jeszcze służył Radetzky, a z zorzą wieczorną łączył się płomień gorejących stodół; mówił tak, jakby na to patrzył.
Tegoż samego dnia oberfeldkurat Ibl był już w Wiedniu i znowu innemu marszbatalionowi wykładał wzruszającą historię, o której mówił Szwejk, a która tak mu się podobała, że nazwał ją bałwanieniem do kwadratu.
— Kochani żołnierze — przemawiał oberfeldkurat Ibl — pomyślcie sobie, dajmy na to, że mamy rok czterdziesty ósmy i że zwycięstwem zakończyła się bitwa pod Custozzą, gdzie po dziesięciogodzinnej upartej walce włoski król Albert musiał oddać krwawe pobojowisko naszemu ojcu żołnierzy, marszałkowi Radetzkiemu, który w osiemdziesiątym czwartym roku życia odniósł tak świetne zwycięstwo.
I patrzajcie, żołnierze mili! Na wzgórzu przed zdobytą Custozzą zatrzymał się sędziwy wódz w otoczeniu swoich wiernych generałów. Powaga chwili spoczęła na całym tym kole, albowiem, żołnierze, w nieznacznej odległości od marszałka widać było bojownika walczącego ze śmiercią. Z członkami strzaskanymi na polu chwały czuł ranny podchorąży Hart, że spogląda na niego marszałek Radetzky. Poczciwy ranny podchorąży w spazmatycznym uniesieniu ściskał jeszcze w tężejącej prawicy złoty medal. Gdy spojrzał na sławnego marszałka, serce jego ożywiło się jeszcze raz, zabiło mocniej, przez porażone ciało przebiegła resztka energii i umierający nadludzkim wysiłkiem próbował przyczołgać się do swego marszałka.
„Nie fatyguj się, poczciwy żołnierzu!” — zawołał na niego marszałek, zsiadł z konia i chciał mu podać rękę.
„Nie da się zrobić, panie marszałku — rzekł umierający żołnierz — ponieważ obie ręce mam urwane, ale o jedno proszę! Niech mi pan marszałek powie prawdę: wygraliśmy tę bitwę?”
„Tak jest, mój bracie — odpowiedział uprzejmie marszałek. — Szkoda, że radość twoja jest zamącona ranami twymi”.
„Tak jest, dostojny panie, ze mną już koniec” — głosem złamanym rzekł żołnierz uśmiechając się przyjemnie.
„Chce ci się pić?” — zapytał Radetzky.
„Dzień był gorący, panie marszałku, było trzydzieści stopni!”
Wtedy Radetzky sięgnął po manierkę swego adiutanta i podał ją umierającemu. Ów napił się łyknąwszy porządnie.
„Bóg zapłać tysiąckrotnie!” — zawołał usiłując pocałować w rękę swego wodza.
„Jak dawno służysz?” — zapytał marszałek.
„Przeszło czterdzieści lat, panie marszałku! Pod Aspem wysłużyłem złoty medal. Byłem także pod Lipskiem, mam kanonierski krzyż, pięć razy byłem śmiertelnie ranny, ale teraz już koniec, na amen. Lecz co za szczęście i radość, iż doczekałem dnia dzisiejszego. Co mi tam śmierć, gdy odnieśliśmy wielkie zwycięstwo, a cesarzowi została przywrócona jego ziemia!”
W tej chwili, kochani żołnierze, z obozu ozwały się majestatyczne dźwięki naszego hymnu: „Boże, ochroń, Boże, wspieraj”. Wzniośle i potężnie płynęły nad pobojowiskiem. Ranny żołnierz, żegnający się z życiem, jeszcze raz próbował powstać.
„Niech żyje Austria! — zawołał z zapałem. — Niech żyje Austria! Niech grają dalej tę wspaniałą pieśń! Niech żyje nasz wódz! Niech żyje armia!”
Umierający pochylił się jeszcze raz ku prawicy marszałka, którą pocałował, opadł na ziemię i ciche ostatnie westchnienie wydarło mu się z jego szlachetnej duszy. Wódz stał nad nim z głową obnażoną, spoglądając na trupa jednego z najdzielniejszych żołnierzy.
„Taki piękny koniec godzien jest zawiści” — rzekł marszałek ukrywając wzruszoną twarz w złożonych dłoniach.
Kochani żołnierze, ja i wam życzę, abyście się wszyscy doczekali takiego pięknego końca.
Wspominając tę mowę oberfeldkurata Ibla, mógł Szwejk bez najmniejszej obawy pokrzywdzenia kapelana w czymkolwiek nazwać ją bałwanieniem do kwadratu.
(Tom trzeci. Przesławne lanie, tłum. Paweł Hulka-Laskowski)

Cóż, nietrudno zgadnąć. Skażony, jak każdy Czech począwszy od końca XIX wieku laickością i lewicowością Haszek moim zdaniem zbyt ostentacyjnie drwił z religii. I pewnie umarłbym z tym przeświadczeniem, gdyby nie... pewien polskojęzyczny portalik. Oto mająca dzisiaj dyżur jako adminka antypolka Anna Słupianek (znana z zaglądania do rozporków kandydatom w wyborach prezydenckich) wypromowała tekst śmiało mogący iść w zawody z mową oberfeldkurata Ibla.
Fragmenty:

Jedyny Polak, który walczył w hucie Azowstal, opowiedział o walkach, niewoli rosyjskiej i ciężkich warunkach oblężenia Mariupola.
Na znak, jak rozpaczliwa stała się sytuacja w oblężonej hucie, gdy z dnia na dzień zaczęło brakować żywności, powiedział Onetowi, że „zjedliśmy amputowane nogi i ręce”.
Krzysztof był snajperem w batalionie Azow. Pytano go o jego skuteczność i liczbę zabitych Rosjan.
Śledziłem ich do setki, przy stu plusach przestałem liczyć” – powiedział.
Polak został ciężko ranny 20 kwietnia.
„Zrzucili minę z helikoptera, który spadł 20 centymetrów od mojej nogi. Zostałem trafiony z pełną siłą wybuchu. Byłem ciężko ranny. Miałem rozerwane dwie nogi, złamany kręgosłup i poranione ręce. Lekarze powiedzieli, że „jeszcze minuta lub półtorej”, a ja bym się wykrwawił. Straciłem dwa i pół litra krwi. Lekarze chcieli mi amputować nogi, ale jakimś cudem zostawili je całe” – powiedział. (…)
Polak powiedział, że po rehabilitacji planuje wrócić do batalionu Azow.
Dobrze jest zabijać tych Rosjan” – powiedział.

Horror, prawda? Rosjanie zrzucają na polskiego snajpera Krzysztofa… helikopter (tak wynika z wpisu na polskojęzycznym szambie) i to w odległości 20 cm od jego nogi!
W efekcie doznaje złamania kręgosłupa, rozerwane dwie nogi (tylko dwie??? - HD) oraz poranione ręce. Aleć to twardziel prawdziwy. Mimo utraty ponad połowy krwi przeżył. Ba, kręgosłup zrósł się cudownie tak, że już spokojnie mógł opowiedzieć o swojej martyrologii niejakiemu Marcinowi Wyrwałowi z der Onet, ostentacyjnie trzymając w ręku kulę z gatunku tych, które otrzymują u nas panie po 50-ce po operacji halluksów.
Kto chciałby zobaczyć bliżej cudownie ozdrowionego powinien zajrzeć tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=46jGclvH1aE(link is external)
i odtworzyć materiał począwszy od 7:28 minuty nagrania.
Warto też wyłączyć inne źródła dźwięku i wysłuchać spokojnie wypowiedzi „Krzysztofa” np. od 9:58. Wyraźnie słychać zmiękczenia typowe dla… Rosjanina.
Ten charakterystyczny zaśpiew, prawda, że zredukowany, jakoś nie pasuje do Polaka. Oczywiście jest to moje wrażenie, ale…
Onetowy żurnalista Wyrwał na Ukrainie uznawany jest prawie oficjalnie za ruskiego agenta.
Tak naprawdę przekaz, jaki usiłuje wsączyć w naszą (pod)świadomość jest straszliwy. Oto Krzysztof, snajper, z zimną krwią mordujący Rosjan (być może zabił już 200) jest… kanibalem. Co prawda należałoby się zapytać, czy w podziemiach Azovstalu, gdzie rzekomo człek ten przebywał, istniała sala operacyjna, pozwalająca na amputacje?
Poza tym powstaje kolejne pytanie – w jakich warunkach były przechowywane odcięte kończyny tak, że mogły stanowić po pewnym czasie uzupełnienie menu Krzysztofa i jego towarzyszy?
To są jednak myśli, jakie nasuwają się człowiekowi obeznanemu z kłamstwami medialnymi i nie poddającego się pierwszym wrażeniom.
Gros odbiorców natomiast znajdzie się na pograniczu puszczenia pawia…
Ohyda… Brudni, źli i brzydcy Ukraińcy oraz tacy sami Polacy stawiają opór Armii czerwonej, pardon, Federacji Rosyjskiej.
To właśnie jest ten najważniejszy przekaz, jaki Wyrwał sączy w nasze umysły. Tak naprawdę obrońcy Azovstalu to nie bohaterowie, ale opętani rządzą krwi ludożercy!
Najwyraźniej ruska swołocz, odpowiadająca za wypromowanie w polskojęzycznym szambie, zdaje sobie sprawę z wymowy tego tekstu.
Co prawda w ferworze zamieszczania prorosyjskich materiałów zamiast miny, która spadła 20 cm od nogi „Krzysztofa” pojawił się… helikopter, ale co tam!
Wszak ważne jest, by pokazać Ukraińców walczących o niepodległość z kałmuckim najeźdźcą w jak najmniej korzystnym świetle.
Na szczęście komentujących zdrowy rozsądek nie opuścił.
Najbardziej trafny:

Nazajutrz u Sołowjowa: "Polscy kanibale szaleją w Ukrainie".

Teraz temat odgrzewa polskojęzyczne szambo.
....
Ogromnie lubię, gdy ludzie bałwanieją do kwadratu!
 
25.01 2023

https://niepoprawni.pl/blog/humpty-dumpty/wyznania-ludozercy-polskojezyczni-rosjanie-nadal-atakuja

СЛАВА УКРАЇНІ ТА ЇЇ ВОЇНАМ!
      Chwała Ukrainie
      Chwała gierojom z Azow
      Wieczną im Chwała
Śmierć polskojęzycznym rosyjskim żołdakom z Szamba 24r.u

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika u2

26-01-2023 [19:02] - u2 | Link:

Jarosława Haszka „Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej”.

Przecież wiadomo, że Haszek w czasie I wojny światowej walczyl po stronie Rosji przeciwko Czechom. Jak wrócił do Pragi był traktowany jak zdrajca. Napisał genialną antywojenną książkę, będącą jego ekspiacją, jak powinien zachowywać się żołnierz, aby przeżyć. On jednak postępował zgoła odmiennie. Umarł wkrótce, bodajże w 1924 roku, w młodym wieku.

Obrazek użytkownika Maverick

26-01-2023 [20:23] - Maverick | Link:

Doza realności dla tłuczków intelektualnych oderwanych od rzeczywistości:
A więc tak. nawet jeśli na wiosnę będą w stanie dostarczyć 30-40 Leopard-2, a na początku lata tyle samo. Jeśli ktoś myśli, że taka ilość czołgów może odwrócić bieg wydarzeń – albo że Leopardy się nie palą (zwłaszcza stare modyfikacje, a to te dadzą, jeśli dadzą) – współczuję ich rodzinom (to bardzo dla nich trudne).
2. Wszelkie śmieci typu „Bradley” przebijają się miejscami nawet z broni strzeleckiej, a z definicji nie może to być pięść uderzeniowa. Zwłaszcza w tych resztkowych ilościach, które zostaną dostarczone.
3. Ukraina praktycznie nie ma gospodarki. Reżim istnieje prawie wyłącznie na zewnętrznych transzach finansowych.
Jednocześnie nikt nie daruje Ukrainie długów, a w tym roku z 18 miliardów zadeklarowanych „pomocy” (nowych kredytów) prawie 15 miliardów zostanie wydanych na spłatę starych kredytów. To znaczy „ponownie pożyczyć, aby spłacić”.
4. Front powoli się kruszy. Kretyni z kwatery Zełenskiego / Załużnego rzucili wszystkie gotowe do walki rezerwy, aby utrzymać Artemowsk (początkowo Soledar, ale to nie pomogło). W rezultacie, kiedy armia rosyjska rozpoczęła ofensywę na szerokim froncie, w tym na Zaporożu, nie ma nikogo, kto mógłby ją powstrzymać. Gdyby ktoś nie wiedział, to armia rosyjska jest już około kilkanaście kilometrów od Zaporoża.
  Część Pierwsza cdn.

Obrazek użytkownika Maverick

26-01-2023 [20:24] - Maverick | Link:

Część druga:

5. Świeże statystyki zachodnich ekspertów: gęstość ukraińskiego ostrzału artyleryjskiego nadal spada, a dziś spadła do 1000-1200 pocisków dziennie. Rosyjska artyleria strzela obecnie, według ich szacunków, z 20 tysięcy pocisków dziennie. Oznacza to, że przewaga rosyjskiej artylerii tylko się nasiliła.
Jeśli ktoś uważa, że ​​można wygrać współczesną wojnę bez przewagi w lotnictwie i artylerii, to współczuję jego rodzinie (jest im naprawdę ciężko).
6. Skończył się „niekończący się potencjał mobilizacyjny Ukrainy”, o którym mówili propagandyści kijowskiego reżimu i głupcy pokroju Girkina.
Ukraińskim komisarzom wojskowym zaczęli dawać broń. Bo są bici bez broni (jest dużo filmów, ale ile przypadków, które nie zostały sfilmowane?). 
Ci, którzy chcą umrzeć za narkomana Vovochkę i amerykańskie interesy, już się skończyli (a wy mówicie, że selekcja naturalna nie działa).
Teraz toczą się rozmowy o przymusowym powrocie wszystkich, którzy uciekli do krajów zachodnich.
Najwyraźniej dzieje się tak dlatego, że Ukraina przesadza, nie mówi im prawdy. I właśnie dobrzy zachodni wujkowie dbają o to, by jak najwięcej osób znalazło się na listach zwycięzców. Hehe.
7. Z kolei Rosjanie piszą, że w szeregach „transukraińców” panuje przygnębienie i depresja. Coraz mniej ludzi wierzy w zwycięstwo. To jeszcze nie koniec, ale załamanie jest oczywiste.
8. Tylko w ciągu tygodnia 80 osób dobrowolnie przeszło na rosyjską w kierunku Zaporoże (według tow. Rogowa). Ci, którzy są przymusowo rekrutowani na ulicach, nie mają motywacji (delikatnie mówiąc) i nie chcą umierać za reżim.
9. Resztki „Azowa” odmówiły udania się do Artemowska w celu wzmocnienia jego obrony. W Bakhmucie też,. Im wystarczył raz w Mariupolu. Najbardziej uparte są już obgryzane przez robaki.
Nawiasem mówiąc, gdzie jest „Biały Przywódca” Biletsky, nieprzejednany wojownik przeciwko „podludziom Hordy”? Jak jest w Izraelu? Co za okazja!
A gdzie jest „kulyavloba” Jaceniuk? W Miami? A bez kulisów? Kik-tik coś?
A co z Poroszenko, „sycholijnym gutmanem”? A „kaczka” Turczynow? A co z Kołomojskim?
Jak wielokrotnie mówiłem i pisałem, nazizm (i jego wersja Bandery nie jest wyjątkiem) jest ideologią dla frajerów i mięsa armatniego. 
Taras i Orest – by zgnili w rowie w Donbasie, a przywódcy – w tym czasie udali się do Londynu, by zjadać skradzione miliardy i pisać pamiętniki „Jak prawie pokonałem Rosjan, ale coś poszło nie tak”.

Obrazek użytkownika Ryan

26-01-2023 [20:26] - Ryan | Link:

Co jedna to większa ruska qrwa na tym Leonku
Tiamat ma następczynie