Z góry przyznaję się że nie jestem znawcą tej kariery i chętnie poznam szczegóły, które z pewnością niektórzy tutaj znają lepiej. Uznałem jednak że napiszę kilka słów o Donaldzie Tusku, gdyż nie ma obecnie możliwości by pominąć tą postać. Tuskowa mania wręcz narasta. Za panowania J. Kurskiego w TVP Tusk miał swój stały kącik we Wiadomościach TVP. Nazwałem to Godziną Tuska ok 19:45-19:50. Teraz jednak jest jakby jeszcze więcej Tuska. Nie będzie przesadą stwierdzenie że mamy do czynienia obecnie z nowym rodzajem kultu jednostki. O ile jednak taki Stalin czy Mao użyli zmasowanej propagandy by przedstawić siebie jako nieskazitelnych przywódców narodu o tyle obecna propaganda rządowa kreuje Tuska na największego wroga polskiego ludu i Polski. Poza tym jednak różnic jest niewiele. Lud dość bezkrytycznie łyka tą propagandę dzisiaj podobnie jak te kilkadziesiąt lat temu.
Jak wiadomo jednak ani Stali ani Mao nie okazali się dobrotliwymi wujkami. A jak wygląda ta sprawa w przypadku Tuska?
Myślę że historia już nie da rady odpowiedzieć na to pytanie więc postanowiłem chociaż napisać jak to wygląda według mnie i tego co ja o nim pamiętam.
Ta krótka opowieść zaczyna się od (nie)sławnego Kongresu Liberalno Demokratycznego, którego Tusk był jednym z założycieli. Szybko wtedy pojawiły się opowieści jak to nasz bohater dostał w reklamówce niemieckie marki, które miały mu pozwolić na rozwinięcie politycznych skrzydeł. Od początku pojawia się więc tak lubiany tutaj wątek niemieckiego zła, mającego ujarzmić Polskę. Co jednak naprawdę mówi nam ta historia? Otóż przede wszystkim to że najwyraźniej Niemcy nie miały wtedy wielkiego udziału w polskich strukturach władzy skoro musieli się uciekać do takich, raczej dość prostackich metod. Oznacza to że polska władza, która dogadywała się wcześniej z Zachodem (tym dobrym, nie niemieckim ;) ) w sprawie Transformacji nie miała za wiele wspólnego z Republiką Federalną Niemiec. Zawarty Układ, który uwłaszczył tą władzę i który pozwolił zachować jej wpływy miał najwyraźniej jakieś swoje inne plecy.
Transformacja z roku 1989 ukształtowała nową dla mas strukturę władzy, która jednak jak wiele wskazuje nie bardzo darzyła sympatią Tuska i jego inicjatywy. Przecież skądś się wzięły w mediach informacje o reklamówkach z markami niemieckimi. Skądś się brały, od samego początku co dobrze pamiętam, informacje o przekręciarskim charakterze KLD. KLD od początku zyskało wśród Polaków złą sławę. Stało się pewnym symbolem gospodarczych przemian. Mimo że partia ta istotnej roli nie odgrywała.
Słowem początek niemieckiej interwencji w III RP nie był zbyt udany. Wszystko zaraz wyszło na jaw. KLD dostało czarną łatkę. Podczas kiedy dotychczasowy Układ korzystał z nowych stosunków pełnymi garściami. No ale ... ci źli Niemcy poczęli nabierać jakichś kształtów.
KLD w takim medialnym otoczeniu długo oczywiście pociągnąć nie mogło. Tusk by nie zatonąć w mętnych wodach polityki lat 90tych musiał porzucić skompromitowane przedsięwzięcie i tak znalazł się w Unii Wolności. Jednak byli tam i inni, mający swoje często lepsze wsparcie. Dla Tuska nastały raczej trudne lata. Okazało się że niemieckie marki nie muszą być tak skuteczne jakby się z początku wydawało. Ludzie zmęczeni kolejnymi rządami równie szybko zniechęcali się też dotychczasowymi partiami. Politycy kreowali nowe partie, wyskakując z tonących okrętów by utrzymać się na powierzchni. Tą drogą i Tusk ewakuował się z UW by stworzyć byt polityczny, w którym mógłby wreszcie odgrywać pierwszoplanową rolę jednego liderów. Tym tworem była PO czyli Platforma Obywatelska
Dzisiaj ludzie kojarzą PO za partią władzy i dogadanych szemranych układów politycznych. Jednak ja pamiętam że na samym początku PO jakoś wcale nie było z górki. Jakoś ci Niemcy i ich legendarne wpływy medialne nie były w stanie nadać wyraźnego pędu swojemu (domniemanie) przedsięwzięciu politycznemu. Pamiętam jak A. Michnik w swojej znanej każdemu gazecie nabijał się z Tuska że stworzył Platformę Ratunkową a nie Obywatelską. Tusk był przedstawiony jako jeden z wielu próbujących ratować się po katastrofie przedsięwzięcia zwanego AWSem.
Mimo wszystko jednak PO udało się odnieść pewien sukces.
Rządy objęło SLD. PO było w opozycji. W naszej polityce wydawało się być tak jak zwykle. Jednak, o czym ludzie nie wiedzieli wkrótce wiele miało się zmienić choć nic na to nie wskazywało...
Początek był standardowy. Kiedy rządy SLD skończyły się jak zwykle, wiadomo było że ludzie nie pozwolą jej wygrać. Wszystko zdawało się być proste. Po niedawnym powrocie SLD miał powrócić AWS tylko w innym wcieleniu. Tym wcieleniem miał być POPiS. Wszystko wydawało się jasne i dogadane. Media wiedziały swoje. I najwyraźniej służby swoje gdyż nie działo się nic wielkiego. Ot miało się stać to co zwykle!
Wcześniej jednak odbyły wybory prezydenckie. Tusk (czyli człowiek Niemców) postanowił wystartować. Jednak z jakiegoś powodu (ach ci demoniczni Niemcy!) jego kampanie była niemrawa. A przede wszystkim bez wyrazu. Hasłem Tuska było „Prezydent Tusk”. Nie porwało to ludzi i tą drogą nasz Donald przepadł. Między innymi także dlatego że J. Kurski (nasz dobry znajomy) zagrał kartą dziadka Tuska kolaboranta Wermachtu. Owszem mógł to być jakiś pierwszy sygnał że może coś idzie inaczej niż zwykle ale z drugiej strony przecież miał być POPiS więc nie wydawało się to ważne. Tak czy owak PO nie wyciągnęło wniosków i przegrało z PiSem także wyścig do Sejmu. Mieliśmy powtórkę. Kampania PiS (tego właśnie, który wkrótce miał się stać synonimem wiochy) była po prostu lepsza. Mieli lepsze, bardziej przemawiające do ludzi spoty wyborcze. PiS zdawał się mieć paczkę ciekawszych ludzi. O ile w PO wszystko kręciło się wokół Tuska o tyle PiS miał więcej medialnych twarzy. PiS wyglądał, pamiętam to dobrze, na dynamiczniejszą, bardziej wygadaną ekipę. Tak więc znów jakoś te słynne niemieckie knowania były jakieś toporne i mało efektywne. PO nie dało rady.
PiS więc wygrał także wyborach od Sejmu. I wtedy się zaczęło. Coś wokół czego narosło wiele mitologii. Oraz stało się punktem zwrotnym kariery Tuska.
Tusk stał się wrogiem Kaczyńskich i człowiekiem Układu. Postacią legendarną. Człowiekiem, którym dzisiaj nieomalże straszy się niegrzeczne dzieci.
Tylko jakoś nikt nie pamięta że ów Układ wtedy wcale nie faworyzował Tuska. PiS miał dobre wsparcie medialne i dobrą, nie utrudnianą kampanię wyborczą. Nie było nic co mogłoby wskazywać na to że Układ woli Tuska nad Kaczyńskich. Przeciwnie. Ktoś mógłby wysnuć wniosek że było odwrotnie ponieważ Tusk zbierał w mediach sporo krytyki. Zdecydowanie nie był żadną gwiazdą ludzi czuwających nad losem III RP.
No ale ok stało się co się stało. Nie ma tu miejsca na opisywanie tego. Ważne jest jedno.
Kaczyńscy zawiedli.
Zawiedli tych, którzy liczyli na POPiS. A najwyraźniej były to ważne ludki.
Kaczyńscy zawiedli i coś trzeba było z tym zrobić.
Dużo się wtedy działo zwłaszcza w miejscach, o których nie mamy pojęcia. Ale jeden z problemów był oczywisty. Jeśli nie Kaczyńscy to kto?
To był właśnie ten moment kiedy Tusk dostał swoją szansę.
Dzisiaj ludzie widzą Tuska jako jakiegoś machera z plecami Układu, który sprzedawał Polskę, próbującego zdeptać jej niezależność, niszczącego wszystkich, którzy chcieliby inaczej. Jednak w istocie, do tamtego momentu Tusk nie był kimś decyzyjnym. Jego kariera wcale nie była łatwa. Przede wszystkim z powodu negatywnego wizerunku medialnego. Skoro Tusk miałby być od początku sprzedanym człowiekiem układu to dlaczego media nie roztaczały nad nim opieki? Skąd te wrzutki o markach niemieckich, o dziadku zgłaszającym się do Wermachtu? Gdyby Układ chciał go wypromować to zrobiłby to łatwo. Wystarczyło naprawdę zrobić niewiele by wygrać w wyborach z PiSem i Kaczyńskimi. Bo przecież różnice nie były duże.
Ale nie zrobiono bo....
No właśnie bo co? Narzucający się domysł zostawiam niedopowiedziany.
Za to dopowiadam co się stało w 2007r. Czas naglił a Tusk mimo że do tej pory nie był traktowany poważnie obiecał że zrobi wszystko co trzeba. Tylko nie bardzo wiemy tak naprawdę komu to obiecał. W każdym razie obiecawszy to, rzeczy odmieniły się jak za dotknięciem magicznej różdżki. Gazeta Wyborcza dostała nowego pozytywnego bohatera. Podobnie jak i inne media. Dla odmiany PiS stał się tym czym dzisiaj jest w TVP Tusk. Brudnym, nie godnym zaufania tworem. Tusk wreszcie doszedł na szczyt.
W swoim ostatnim tekście poseł Z. Kuźmiuk przypomina ważną rzecz zapominając jednak o pewnych szczegółach, które wyjaśniają kolejną mitologię nagromadzoną wokół rządów Tuska. Ten jak każdy wie utrzymywał pozytywne kontakty z Rosją Putina. Co stało się powodem narodzin kolejnego mitu czyli tego przyjaźni niemiecko - rosyjskiej. Logika jest prosta. Tusk jest człowiekiem Niemiec. Tusk lubił Rusków. Z jego rządów był Smoleńsk. Itp. Tylko tak jakoś zapomina się jednocześnie że dokładnie w tym samym czasie kiedy Tusk rozkręcał swoją miłość do Rusków to samo robili Amerykanie. Rzeczywista kolej rzeczy, biorąc pod uwagę to co napisałem wyżej, wygląda w istocie następująco:
Tusk przed długi czas jest postacią drugoplanową ale ciągle jest oskarżany o niemieckie wsparcie. Tusk jest na drugim planie nawet w czasie walki wyborczej z PiSem i braćmi Kaczyńskimi. Bracia Kaczyńscy zostają jednak odstawieni. Tusk otrzymuje wreszcie wsparcie i zostaje premierem. Tusk z tym wsparciem staje się przyjacielem Putina i Rosji. I tak się składa że dokładnie wtedy Rosja otrzymuje też wsparcie od USA.
Więc? W interesie czyjej polityki Tusk przyjaźnił się z Putinem?
Najwyraźniej w interesie tych ludzi, którzy w 2007r. dali mu szansę. Tych ludzi, którzy liczyli na POPiS, tych ludzi, którzy zawiedli się na braciach Kaczyńskich.
Później mieliśmy takie rzeczy jak Smoleńsk gdzie jakoś chyba nikomu nie udało się wydobyć tropu niemieckiego, za to wiadomo że USA musieli znać prawdę zaraz po choć najprawdopodobniej raczej przed.
Poza tym jednak było sympatycznie i przyjemnie. Putin udzielał się towarzysko na salonach. I na świecie było całkiem pięknie. Choć w Polsce Tusk i jego rząd wielkiej sympatii jednak nie zdobyli. Było fajnie ale nadszedł rok 2014 i przyjaźnie się skończyły. Amerykanie odlubili się z Ruskami. Tak to pokazali w mediach. Bo przecież interesy robiono dalej.
Tusk dostał inną rolę. A w Polsce wrócił PiS oraz, zgodnie z nową modą, pojawiła się wrogość do Rusków.
Ale Tusk pozostał tym, których ich lubił. Oraz Niemców.
I tak dodawszy A + B lud dzisiaj wie wszystko :)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5091
Co ja mam ci powiedzieć, że w Polsce mamy Demokrację i Lech niczemu nie zawinił?
"To chyba pozostanę w niewiedzy."
no właśnie, dlatego nie chce mi się pisać o Tusku, wolisz niewiedzę :)))
jedno mogę napisać, Tusk to wyjątkowa kanalia, jak mówią taki sk...s, dodam, że nie jest Polakiem, ani Kaszubem, jak to wmawia głupkom, którzy wolą niewiedzę.
No może jeszcze jedno, z Niemcami się zbratał dużo wcześniej nim zajął się polityką, a o pieniądzach w reklamówce opisał sam Piskorski, blisko nim współpracując, każdy kto miał honor uciekł od Tuska, zostali sami szemrani towarzysze.
Co do zaś rozwalenia koalicji to nigdy wtedy nie odniosłem wrażenia że Kaczyńscy chcieli takowej. PO miało dostać resorty siłowe i rozwalić taki układ?
Pamiętam że było na początku takie przymierzanie się podchody ale jak dla mnie oni gardzili Tuskiem. Masz jakieś źródła przytaczające przykładowo wypowiedź J. Kaczyńskiego, który sugerowałby rozwój sytuacji o jakim mówisz?
Z pewnością warto wrócić do tamtych zdarzeń, gdyż ustalenie o co wtedy naprawdę poszło może dać odpowiedź na wiele dzisiejszych zagadek.
Fakt 1.
Nie było rzucania kłód pod nogi w kampanii wyborczej. Tą ogólnie lepiej poprowadził PiS. Mnie najbardziej podobało się wtedy że PiS zdawał się tworzyć większy kolektyw. Mieli niezłą zespołową gadanę.
Ale nie o to chodzi tylko że nie można powiedzieć że któraś partia miała lepiej lub gorzej. W sensie że któraś byłą uznawana przez Układ (czyli tzw grupę trzymającą władzę) za lepszą lub gorszą.
Fakt 2.
Owszem, jeśli ktoś chce to może powiedzieć że PO postawiło się koalicji, że Tusk zablokował jej powstanie w niecnych celach. Tylko że pojawia się taki problem że szybko okazało się że w samym PiS jest problem z poparciem (słusznych czy usprawiedliwionych więc) działań Kaczyńskich. Ciągle powtarzała się znana każdemu historia kiedy prezes musiał zdejmować swoich ludzi ze stołków bo okazywali się ... jakoś mało lojalni.
Szybko okazało się że nie ma nie tylko koalicjantów ale nawet jedności w samej partii.
Która jeszcze niedawno robiła wrażenie zgranej dobrej paczki.
Proste i logiczne dodanie jednego do drugiego mówi że PO i PiS musiały być uznawane przez Układ za niegroźne gdyż nasycone były agenturą. PO (zakładając że było w garści Układu) nie musiało podejmować prób rozbicia koalicji bo i po co skoro w PiSie tylu agentów? Przykładowo jaki był problem oddania PiSowi stanowiska MSW skoro ten człowiek PIS byłby agentem pracującym dla tych samych ludzi. Jak wiemy taka sytuacja powtarzała się notorycznie. Prezes mógł sobie wyznaczyć niemal kogokolwiek, skutek był ten sam.
PO (zakładając że działało na zlecenie Układu) nie miało powodu do rozwałki koalicji gdyż PiS nie stanowił ani nie był uznawany za organizację mającą czy mogącą szkodzić Układowi.
Tą drogą dochodzi się do jednego sensownego wytłumaczenia. Kaczyńskim uderzyła woda sodowa do głowy. To oni musieli być motorem napędowym gdyż ostatecznie przeciw nim zwrócili się niemal wszyscy. I PO i wielu istotnych członków własnej partii. Gdzie okazało się że tak naprawdę nie wiedzą kogo mają w swojej partii.
Bracia chcieli zacząć uprawiać swoją politykę. A tak się nie da.
Ale chętnie posłucham innej interpretacji tamtych zdarzeń.
Było napisać notkę z prośbą o oświecenie, jak wtedy to wyglądało, kto z kim i dlaczego.
Z ciekawości zapytam, gdzie ty byłeś w czasach PO-PiS, które rozpoczęły między nimi wojnę, chyba nie w brzuchu mamusi ??
Obecnie jeden Tusk drugiemu zupelnie przeczy.
Wystarczy przypomnieć sobie zupelnie niedawne jęgo wypowiedzi.
A grzebnąć głębiej do archiwum, to wychodzą jeszcze lepsze historie.
Czy sąd może zakazać publikowania wypowiedzi tamtego przedeuropejskiego Tuska, kiedy teraz po powrocie stroi się w zupelnie inne piórka. Na siłę stara się przemalowć.
Tylko że ludzie pamiętają, a archiwa pękają od dokonań ' słońca Peru '.
To taka " demokracja " tuskowa
To w sumie niezła uwaga.
Tusk jest czy był jednak trochę jak M. Morawiecki obecnie. Wydaje się że w 2007 przyjął właśnie taką rolę, gdzie starał się dogodzić i tym i tamtym.
Oczywiście nie jest wykluczone ani tak nie twierdzę że nie miał niemieckich związków. Te jednak, jak pokazuje jego kariera, nie były wystarczające do osiągnięcia celu.
Z drugiej strony polskie czy światowe otoczenie polityczne narzucało też politykę jaką prowadził. Mój tekst ma celu pokazanie że jednostronne postrzeganie Tuska jest uproszczone i prowadzi do fałszywych wniosków.
Prymitywna socjotechnika...ale dla niektórych ...wystarcza.
Przypomnieć też należy kolejne jego kłamstwo, chodzi o sprawę jego dziadka, Tusk patrząc w oczy mln widzów przed kamerami, temu zaprzeczył, Kurski, któremu to kłamstwo bezpośrednio zarzucono, został przez Kaczyńskiego zawieszony w prawach członka PiS. Tu znowu TVN stanął na wysokości zadania, dotarli do dokumentu z niemieckiego archiwum, potwierdzające że jego dziadek służył w Wehrmachcie, nawet odbyła się dyskusja historyków w studio, którzy omawiali tą sprawę, wtedy pojawiła się sprawa folkslisty, którą jego dziadek podpisał, folksdojczem mógł być ten, kto miał pochodzenie niemieckie, lub miał w rodzinie niemieckiego przodka.
Inną sprawą uboczną jest przyklejenie Kurskiemu wywleczenia tego faktu, Kurski na autorskim programie Lisa, w towarzystwie Żakowskiego i Najsztuba, dowiódł że to nie on był sprawcą, a tamtejsza prasa, pokazując gazety o tym piszące, Kurskiego zaczepił któryś z dziennikarzy i zapytał o tą sensację, wtedy Kurski odpowiedział, że owszem czytał o tym w prasie lokalnej, no i się zaczęła nagonka, Lis i jego kompanii nawet nie potrafili odpowiedzieć Kurskiemu, milczeli jak "zaklęci", oglądałem to. TVN pokazał nawet wywiad z siostrzenicą Tuska, która to potwierdziła, dodając, że to taka "rodzinna tajemnica".
Dodam, że Kurski wcześniej nie miał pojęcia kim był dziadek Tuska.
Tusk kłamie. No nie mogę. Aleś odkrył.
Za to inni mówią prawdę.
Nie wiem co jest bardziej dziecinne.
@ GPS,@śmeciu,@foros,@Jzl i kilkoro komentatorów z KODU i lewicowego skrzydła PO.
Ta "legenda" o Tusku,to gotowiec przygotowany w farmie...tam też przygowywane są notki GPS i forosa.
I TERAZ PYTANIE:
Czy Admin jest ślepy i nie widzi KOGO przyjął ???
I druga wersja...Admin jest z tego zbioru Z...sądząc po tekstach tu publikowanych...sądzę,że ta druga wersja.
I teraz pytanie: Admin! Puścisz ten komentarz?
Ale pomijać polityczną bezwzględność i kłamstwa, które wyniosły Tuska do pozycji premiera to jednak nie wypada Śmieciu. To nie jest prawdziwy rys tego polityka. Nie mam na myśli pełności, tylko prawdziwość właśnie, Bo można dobrze naszkicować paroma kreskami na serwetce ale fałszywie malować olej na płótnie.