Mistrzostwa Europy w l.a. w Monachium przyniosły miłośnikom tego sportu wiele emocji i satysfakcji i pomimo wchłonięcia ich w multidyscyplinarne Mistrzostwa Europejskie nie zatraciły swojego szlachetnego charakteru. Uważam jednak, że owa szlachetność domaga się wprowadzenia istotnych zmian pozwalających na sprawiedliwsze i precyzyjniejsze uzyskiwanie wyników, zmian, które umożliwia dynamiczny rozwój techniki. Zmiany te od lat są wprowadzane (bieżnia tartanowa, fotokomórka, dokładniejsze chronometry, systemy pomiaru odległości, monitoring elementów biegów etc.), lecz uważam, że w ostatnich latach ambicje reformatorskie władz nie nadążają za możliwościami technicznymi.
Dalej...
Najbardziej spektakularnym tego przykładem są IMO konkurencje skoku w dal i trójskoku. Konkretnie mam na myśli ideę spalonego. Jej utrzymywanie w sytuacji, gdy precyzyjny pomiar rzeczywistej długości oddanego skoku możliwy jest nie tylko na wielkich światowych zawodach, lecz praktycznie wszędzie, nie ma sensu, powiem więcej - zaprzecza istocie tej konkurencji, którą nie jest przecież celność odbicia tylko długość skoku. Obserwując dramaty wielu zawodników, których trzy spalone w eliminacjach wykluczyły z udziału w finale, czułem wręcz irytację. Przecież wystarczy ustalić przestrzeń odbicia monitorowaną przez urządzenie rejestrujące na szerokości np. jednego metra, by wyeliminować w (sądzę) dobrze ponad 90 procentach prawdopodobieństwo spalonego. Dodanie do zmierzonego wyniku odległości od początku tej „belki” do czubka buta zawodnika jest prostą formalnością.
Szybciej...
Innym, również budzącym mój sprzeciw przykładem jest falstart w konkurencjach biegowych. Korzystając ze skomplikowanego systemu monitorującego reakcję startową zawodników, eliminuje się ich z biegów, upokarzając ich dodatkowo obowiązkiem opuszczenia stadionu! Rozumiem wykluczenie zawodnika za ewidentnie premedytowane niesportowe zachowanie (czerwona kartka), lecz tu naprawdę trudno wykazać, że mamy do czynienia z premedytacją (zwłaszcza że często trudno ustalić, czy to wina zawodnika czy systemu pomiarowego). Zastanawia mnie też zasadność arbitralnego założenia, że minimalny czas reakcji wynosi 0,1 sek. dla każdego zawodnika (wszyscy wiedzą, że jedni dysponują szybszym refleksem, inni wolniejszym). Tu znów mógłbym argumentować, że biegi to nie są zawody na najszybszy czas reakcji. Dlatego można by pomyśleć nad uwzględnieniem czasu reakcji w pomiarze całego biegu. Podobnie jak w skokach mielibyśmy wówczas realny czas biegu każdego zawodnika. Powie ktoś, że to wprowadzi bałagan, bo wyniki na mecie będą niezgodne z ostatecznymi. Owszem, ale korygowanie czasu w biegach od dawna ma miejsce, więc podana propozycja precedensem nie jest.
Wyżej...
Znacznie większą „rewolucję” wywołałaby propozycja dotycząca skoków wzwyż i o tyczce. Możliwości techniczne do jej wprowadzenia pokazano podczas mistrzostw świata w Eugene. mam na myśli wizualizację minimalnej odległości zawodnika od poprzeczki. Jeśli możliwe jest jej śledzenie w płaszczyźnie pionowej wyznaczonej przez linię poprzeczki, to znaczy, że możemy mierzyć rzeczywistą wysokość każdego skoku. Poprzeczka jest do tego niepotrzebna (mogłaby być tylko wirtualna, lecz tylko po to, by zawodnik miał obiekt koncentracji).
Mam świadomość, że dla wielu miłośników l.a. (zwłaszcza tych z nastawieniem konserwatywnym) przedstawione tu propozycje będą bulwersujące - podobnie jak bulwersujący był kiedyś tartan, tyczki z tworzyw sztucznych, etc. Myślę jednak, że wprowadzanie zmian z wykorzystaniem nowych technologii ma sens, o ile przybliża do precyzyjniejszego i sprawiedliwszego odzwierciedlenia wyników.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6758
Dla mnie la to przede wszystkim sport szlachetny, w którym chodzi o sprawiedliwość i jak najlepszą dokładność pomiarów.
A wirtualna poprzeczka może być widzialna dla kibiców :)
Zaraz, zaraz, to że Rosjanie masowo fałszowali wyniki kontroli antydopingowych to fakt, Najlepsze pomiary na nic jak ktoś oszukuje. Oczywiście nie tylko Rosjanie traktują sport jako środek propagandy.
Panie Ministrze Bortniczuk,
nie potrafimy jeździć na rowerze, biegać na nartach, gimnastykować się, no to postawmy na te dyscypliny, w których już jesteśmy dobrzy, mianowicie lekką atletykę i siatkówkę !!! Panie, do cholery, selekcję i wyłapywanie talentów trzeba zaczynać już od pierwszych klas w szkołach średnich. Nie wierzę by w Polsce nie było młodych utalentowanych, którzy potrafią skakać, biegać i rzucać ! trzeba wybrać dyscypliny LA i zobowiązać szkoły średnie do organizacji zawodów. Najlepszym zaproponować szkoły sportowe !
Czy to aż takie trudne ?!!!
Panie Bortniczuk,
Musimy znaleźć w każdej LA konkurencji takich dwóch jak w rzucie młotkiem. Bo jeśli bądziemy liczyć na medale takich lekkoatletów jak Czykier, Kopron czy inni to daleko nie zajedziemy. Wyprzedzą nas Holendrzy, Szwajcarzy, Belgowie i Portugalczycy ! No rób żesz pan coś do cholery !!!
A ja widzę coraz wiecej rowerów i rowerzystek/rowerzystów i tych nieszczęsnych hulajnóg pozostawionych byle gdzie :-)
najlepiej byłoby gdyby panie startowały na golasa, wtedy nic by je nie krępowało (w sensie fizycznym, bo w obyczajowym niektóre przynajmniej czułyby się bardzo skrępowane) :)
-dalej- mam to przemyślane, powinni zlikwidować belkę, bo nie ma ona sensu przy precyzji pomiaru (dyscyplina indywidualna, na razie, bo mogą pójść za idiotyzmem drużynowych skoków narciarskich)
-szybciej- jestem przeciw- dyscyplina zbiorowa i musi być wspólny start a nie jakieś korekty (może wiatru? jak w w/w skokach narciarskich)
-wyżej- uważam osobiście, że to bzdura z wirtualną poprzeczką (widoczną tylko dla widzów???), ale zastanowiłbym się raczej nad technologią i długością tyczek, bo nie wiem czy jest sportowa sprawiedliwość w tej indywidualnej dyscyplinie
Pozdrawiam
Szybciej: jest wspólny start, tylko wprowadza się korektę na czas reakcji.
Wyżej: poprzeczka wirtualna jest widziana przez wszystkich, przez zawodnika przede wszystkim. Ja się zresztą przy wirtualnej nie upieram, jeśli ktoś koniecznie potrzebuje poprzeczki realnej do koncentracji i mobilizacji, proszę bardzo. Ważny jest pomiar najniżej położonego punktu ciała w płaszczyźnie skoczni. I nie ma tu znaczenia czy poprzeczka spadnie czy nie. Myślę, ze zawodnicy powinni być zadowoleni z takiego rozwiązania, bo nierzadko zdarza się, że zawodnik rozluźniony na niższej wysokości skacze z niemałym zapasem który teraz mu przepada a w proponowanym systemie byłby uwzględniany.
Wspomnę tu jeszcze o automatycznym wyłapywaniu autów w tenisie; na kortach amerykańskich nie ma już sędziów liniowych bo ich pracę wykonuje niezawodnie automat (system Hawk-eye, zwany także "sokole oko" ). Pamiętam jak jedna zawodniczka skompromitowała się, domagając się od sędziego głównego interwencji, czyli zakwestionowania werdyktu "Sokolego oka" :)
https://pl.wikipedia.org…
Pozdrawiam wzajemnie.
Oczywiście że pomyłka maszyny jest możliwa, nawet jeśli wiele kamer bedzie obserwowało linie boiska, to mogą być pomyłki. Nie ma niezawodnych maszyn.
Przed wprowadzeniem tego systemu wykonano szereg testów pozwalających stwierdzić, że statystycznie człowiek popełnia znacznie więcej pomyłek niż ten automat. Owszem, nie ma niezawodnych maszyn, ale nie ma bezbłędnych ludzi; zwłaszcza w przypadku gdy konieczna jest szybka reakcja człowiek jest słabszy. Gdzie jest silniejszy? Genialnie opisał to Lem w opowiadaniu "Rozprawa". :)
Statystyka opiera się na rachunku prawdopodobieństwa. A prawdopodobieństwo równe 1 w przypadku maszyn nie jest możliwe.
Czyli jednak zawodniczka nie mogła się skompromitować, kiedy zażądała weryfikacji "sokolego oka" przez człowieka.
PS. "Sokole oko" to maszyna, z pewnością pomocna, ale nie powinna być omnipotentna. Dziwię się jednak, że związki sportowe dopuszczają do rozgrywek kobiecych biologicznych mężczyzn (decydują o tym chromosomy, a nie męskie czy żeńskie hormony). To wypacza sens sportowej rywalizacji.