Sława Ukrainie! Tej Ukrainie.

Bo szacunek ma do prawdy tylko ten, co patrzy wstecz.
Anonim

      Poza jednym wyjątkiem nie mam w rodzinie ani wśród powinowatych żadnych osób zza Buga. Nie oznacza to jednak, iż tematyka wydarzeń związanych z ludobójstwem przeprowadzonym na moich rodakach przez część Ukraińców w latach 1939-1948 jest mi obojętną. Wręcz przeciwnie! Pierwsze informacje o wydarzeniach na wschodnich Kresach uzyskałem od dziadków, którzy żywo interesowali się Polską, Europą i światem. Potem lektura, spotkania z ludźmi, media... Po dogłębnych przemyśleniach - nie pozbawionych elementów emocjonalnych - czuję smutek, niechęć do sprawców zbrodni i głębokie przekonanie, że wydarzenia "wołyńsko-galicyjskie-bieszczadzkie" winny być dla nas, Polaków, nauczką, z której nie tylko należy ale trzeba wyciągnąć wnioski. Na przyszłość.

    Napisałem: „na przyszłość”, bo w związku z wydarzeniami rozgrywającymi się za naszą wschodnią granicą podnoszą się liczne głosy, które nijak nie mogę nazwać trzeźwymi. Pomijam fakt, iż nie każdy może być szefem sztabu generalnego, politykiem spoglądającym dalej niźli perspektywa najbliższych wyborów, funkcjonariuszem służ specjalnych o ekskluzywnej wiedzy, czy też zwykłym obywatelem rozsądnie oceniającym procesy geopolityczne. Tak już jest i nic na to nie poradzę. Boleję jednak nad tym, że nawet  bystrzy współobywatele w obliczu historycznych zmian nie potrafią (a może nie chcą?) odsiać ziarna od plew. Ba! Z niezrozumiałych dla mnie powodów posypują solą niezabliźnione rany na ciele naszej wspólnoty i z zacięciem godnym lepszej sprawy wprowadzają szkodliwy zamęt. Enigmatycznie? Dobrze, podam konkret. Na przykład dziś jeden z nietuzinkowych blogerów pisujących na s24 poruszył sprawy bardzo istotne, gdyż dotyczą one nierozliczonej do chwili obecnej tzw. kwestii „wołyńskiej”. I to jest dobre, godne pochwały, potrzebne, ale…  Zatytułowanie zawierającej ciekawe spostrzeżenia notki: „Wołyń - zapomnieć i z żywymi naprzód iść?” mocno mnie zniesmaczyło. Dlaczego? Bo Autor przedstawił absolutnie fałszywą alternatywę.
   
 Nie pamiętam, aby którakolwiek z osób mających w żyłach choćby kilka kropel polskiej krwi namawiała rodaków do wrzucenie do czarnej dziury niepamięci tragedii, które za sprawą ukraińskich szowinistów oraz ich popleczników rozegrały się na dawnych polskich kresach w latach 1939-1948. Absolutnie nie znam nikogo takiego! Być może tacy osobnicy i osobniczki istnieją, ale trudno uznawać za reprezentatywne dla narodu głosy ludzi wyzutych z wszelkich uczuć i mających w pogardzie wartości spajające naszą wspólnotę.

   Jak w takim razie należy oceniać wprowadzanie do publicznego obiegu treści  zawierające treści przemycające wnioski zbudowane na fałszywych fundamentach? To prowokacja? Abnegacja? Niewiedza? Złośliwość? Sowicie opłacane zadanie? Dalibóg - nie wiem. Daleki jestem od szufladkowania osób spoglądających na świat na sposób odmienny od mojego, lecz w tym konkretnym przypadku daje mi wiele do myślenia to, że nić sympatii  (wciąż cienką) zawiązaną pomiędzy narodem polskim i ukraińskim co rusz ktoś chce przeciąć. Więcej nawet! Zaskakuje mnie również to, że anihilowaniem szans na historyczną zmianę relacji i pozycji Rzeczpospolitej zajmują się pospołu ludzie o skrajnie różnych - zdawałoby się - poglądach. Koszulki w tych samych barwach zakładają przecież „narodowcy”, fanatyczni wyznawcy światłości brukselskiej, marzyciele głoszący potrzebę mitycznej wspólnoty słowiańskiej oraz – co najbardziej zastanawia – starzy komunistyczni towarzysze, którzy jeszcze stosunkowo niedawno tępili polski nacjonalizm, a dziś w pomieszczeniach upstrzonych „świętymi obrazkami” modlą się jednocześnie do towarzysza Stalina i nadwiślańskiego genius loci. Wszyscy oni z dumą wskazują na wpięte w klapy marynarki plakietki z napisem „realista”. Czy da się bardziej zwariować?

Ale ad rem...Po setkach książek, artykułów, filmów i dyskusji wiem jedno. Działania UPA i znacznej części Ukraińców niezwykle często były zbrodnicze, podłe, nieludzkie i barbarzyńskie. Na tych, którzy taplali się we krwi swych polskich sąsiadów plwam. Uważam ich za degeneratów, zbrodniarzy, dewiantów. Taką Ukrainę mam w pogardzie. Z drugiej strony wiem o bardzo wielu ludziach narodowości ukraińskiej, którzy powodowani różnymi motywami stanęli po jasnej stronie mocy. W wielu przypadkach za swój humanizm zapłacili najwyższą cenę. Oni, ich bliscy oraz ich idee. Sądzę, że nasi decydenci winni uhonorować tych ludzi (lub ich potomków). Prezydent, premier, szefowie stowarzyszeń, kresowiacy...

Poniżej wybrałem kilka przykładów heroicznych zachowań ludzi poddawanych nieustannej indoktrynacji oraz presji środowiska*, którzy mimo to nie dali się złamać i zachowali to co w naszym życiu najważniejsze: człowieczeństwo.

Cześć ich pamięci!

I niech przywołane niżej wspomnienia będą memento dla tych, którzy wbrew buńczucznym deklaracjom rozsądek schowali w lodówce, patriotyzm zdeponowali w banku a chrześcijańskie miłosierdzie potraktowali niczym hasło do skrzynki e-mail.

Po skończonym nabożeństwie do młyna weszli uzbrojeni banderowcy i na oczach ludzi, idących z cerkwi, zastrzelili Stachowskiego Stanisława i Winiarskiego Władysława, który w tym dniu przyszedł do młyna, bo spodziewał się, że ja przyjadę ze Lwowa. Moje siostry z dwojgiem dzieci zdołały uciec przez rzekę i ukryć  się u sąsiadki, Ukrainki, Parańki Foryś. Następnie banderowcy udali się do domu Czaka Józefa i zastrzelili go. Zastrzelili również będącego u Czaka - Rosickiego Stanisława. W ich obronie stanął Ukrainiec, Paweł Petryk, którego ciężko postrzelili w brzuch. Przewieziony do szpitala w Przemyślanach ranny Ukrainiec  został zoperowany i po pewnym czasie wrócił  do zdrowia. Innym razem na podwórku Ukrainki Ireny Chruścielowej zabili córkę kowala, Stanisławę  Wilk. Chruścielowa wzięła Stanisławę w ramiona i krzyczała:
- Moja ona. Zostawcie ją!

Luty 1944 ; Ciemierzyńce;  ze wspomnień Bolesława Sienkiewicza.

Ukraińca   Ułana  zamordowano w domu ich siostry Olgi, która wyszła za mąż  za Ułana. Banderowcy zastrzelili go strzałem w brzuch, gdy on zasłaniał Rusieckiego.

Jesień  1943 ; Ciemierzyńce;  ze wspomnień Bolesława Sienkiewicza.
Rodziny ukraińskie pomagały Polakom nawet wtedy gdy w okolicy pojawiały się oddziały nacjonalistów. Ostrzegali i uprzedzali przed planowanymi napadami i udzielali schronienia w swoich domach. Na przedwiośniu roku 1942 (dokładnych dat nie sposób przytoczyć) moja mama, ciocia i dziadek zostali ostrzeżeni przed planowanym napadem grasujących już wtedy banderowców. Jednocześnie rodzina Wasyla Szeremety zaprosiła nas na nocleg do siebie. Spaliśmy na podłodze na zabranej z domu pościeli. Nocą słychać było tętent koni i ściszone rozmowy jadących, a moi bliscy i przyjaciele umierali ze strachu: co będzie gdy banderowcy zechcą wejść  do domu?
 
Jedyny kontakt w zabawie mogłam utrzymywać z dziećmi zaprzyjaźnionego z nami leśniczego Borowskiego, Ukraińca, którego żona była Polką. Wkrótce ich pomoc okazała się bardzo potrzebna. W kwietniu 1943 roku, gdy było bardzo zimno, mieszkaniec Plenikowa, Ukrainiec (nazwiska nie pamiętam) zawiadomił dziadka o kolejnym napadzie na Polaków w określoną  noc. Tym razem udaliśmy się do leśniczego Borowskiego, którego zabudowania były odległe o około 200 metrów od gospodarstwa mojego dziadka. Leśniczy ulokował nas na stryszku nad stajnią, gdzie wchodziło się po drabinie. Wybrał  to miejsce dlatego, że obawiał się  banderowców, którzy mogliby go niespodziewanie odwiedzić. Wtedy wszyscy zginęlibyśmy

 
Pleników; ze wspomnień Stanisława Palki.
 
9 kwietnia 1944 r. przybiegł do ich domu około 12-letni syn Ukraińca o polskim nazwisku Dąbrowski (który bardzo lubił dziadka Sokaluka) i krzycząc głośno  próbował  ich ostrzec:
 - „Panie, idą was mordować!”.

 
Hanaczówka;  ze wspomnień Katarzyny Sobieckiej-Tomporowskiej
 
O drugim napadzie wiedziało dość  dużo osób z Hanaczówki, bo powiadomiły o tym kobiety, żony Polaków, pochodzące z Siedlisk. Jedną  z nich była Pelagia [Ukrainka], żona mojego sąsiada, Kazimierza Nieckarza.

Hanaczówka;  ze wspomnień Jana Wyspiańskiego.
 
W Łahodowie, na terenie parafii Pohorylce, dokonano napadu w 1943 roku na rodzinę dra Włodzimierza Lenkiewicza, dawniejszego dyrektora gimnazjum w Tarnopolu, który tutaj nabył ziemski majątek. Jednak doktor obronił się w czasie napadu. Miejscowi Ukraińcy wpływali też na banderowców by zaniechali go napadać, bo był  to „dobry człowiek”. Pozostali członkowie tej rodziny ocaleli w tym czasie dzięki Ukraińcowi, Aleksandrowi Łabie. Rodzina Piotra zaraz wyjechała w nowosądeckie. Aleksander uprawiał ich ziemię, licząc na ich powrót i dla zapewnienia im utrzymania. Ośmielił się mówić o tym sąsiadom. Gdy bandyci dowiedzieli się o tym latem 1944 r. wymordowali cała rodzinę: 60-letnią  babcię, Aleksandra i jego żonę - Polkę, będącą  w ciąży, pięcioletniego syna i piętnastoletnią córkę. Dziewczynkę przywiązano żywcem do drzewa, głową  w dół. I w ten sposób to dziecko skonało. To, że nikt w naszej rodzinie wtedy nie zginął, zawdzięczamy ukraińskim sąsiadom, Gacom. Oni uprzedzili mego ojca, by tego dnia nie wracał do domu. Mojego kilkuletniego brata Tadeusza Gacowie ukryli w beczce i w ten sposób dziecko przeżyło
 
Łahodów;  ze wspomnień Anny Szul.
 
W dzień pogrzebu rodziny Grzeszczyszynów, zamordowanych w Burzeniskach i pochowanych w Świrzu, moja Mama poszła do Chlebowic Świrskich, gdzie mieszkała jej siostra, wydana za Ukraińca. Jak później opowiedziała ciocia, matkę wywlekli z domu upowscy bandyci i zaprowadzili do lasu, gdzie w okrutny sposób zamordowali. Podczas tego porwania, mąż ciotki próbował stanąć w jej obronie, ale został przez banderowców pobity.
 
Ze wspomnień Jana Wyspiańskiego
 
Przed spaleniem domów w Ługu Ukrainiec Demkowicz poinformował Polaków, że będą palić. Jego dom również spalili Ukraińcy.
 
Ług; ze wspomnień Tekli Hołodniak
 
Po kilkunastu krokach, gdy Kirył Kisil[Ukrainiec] zorientował się że nastąpiło uprowadzenie księdza, zdenerwowany krzyczał do Gałeczki [Ukraińca z UPA]:
- „Mychańko, co ty robisz?! Bój się Boga!”

 
Ług; ze wspomnień Stanisława Lipskiego
 
Tato do naszego domu nie dotarł. Doszedł do wsi i skradał  się ostrożnie przez ogrody Ukraińców, sądząc, że tak będzie bezpieczniej. Gdy przechodził przez ogród Mikołaja Maluty, on go dostrzegł i zawołał do siebie. Nie puścił  go do naszego domu, twierdząc, że to zbyt niebezpieczne.  Maluta przyszykował coś tacie do jedzenia i on z tym wracał  do nas, na Płoskę. W drodze spotkał Ukraińca, Kobryna. Tak go nazywano. Czy to nazwisko, czy przezwisko? - nie wiem. Pamiętam tego człowieka, jak często przy jeździł  do naszego sąsiada Muchy, który też był Ukraińcem, stawiał wóz w sadzie, wyprzęgał konia i przychodził do mego taty do kuźni, żeby pogadać. Gdy tato spotkawszy go, opowiedział, co się stało, on oświadczył, że zabiera nas do siebie. Tato protestował, ale on powiedział, że nie ma o czym gadać, zabiera nas i koniec. Pamiętam, jak przyszedł z tatem (chodził z laską) i zabrał nas do swojego domu. Miał on dwóch synów. Jeden miał na imię Michał i był w bandzie, imienia drugiego syna nie pamiętam. Ten drugi był szewcem i razem rodziną był  w domu. Mama i tato noce spędzali w wyścielonej słomą piwnicy, a my - ja i Kasia - spałyśmy w izbie razem z jego wnukami, z którymi też w dzień  bawiłyśmy się. Ten szewc nauczył mnie robić kołki do zelowania butów. Robiłam je bardzo dobrze i zawsze mnie chwalił. Pamiętam, jak któregoś dnia Kobryn siedział na ławce przy piecu w jednej izbie, a ja w drugiej ciêłam te kołki. Skrzypnęły drzwi i do pomieszczenia, w którym on siedział wszedł młody mężczyzna. Z zaciekawieniem wyciągnąłam szyję, by zajrzeć  tam. W pamięci pozostał mi obraz siekiery leżącej na ławce obok Kobryna oraz słowa, które zaraz padły  z jego ust:
- „Michale, u mnie jest Piotr, kowal z Tucznego, jego żona Wikta i jego dzieci. Niech cię Bóg broni, aby im włos z głowy spadł.  Jakby im się co stało, ja ciebie sam zabiję swoimi rękami. Czy ty słyszysz, co ja do ciebie mówię?”
 
Drugie straszne przeżycie wiąże się ze śmiercią dziadka Wasyla Kobryna, Ukraińca. U niego chowałem się na noc  az do czasu opuszczenia wioski. Pewnego listopadowego wieczoru 1944 r., gdy dziadek kroił  tytoń do fajki, a ja byłem gotowy do spania na przypiecku, ktoś zapukał  do drzwi. Jak babcia je otworzyła, to do mieszkania weszło dwóch uzbrojonych mężczyzn, z mazepinkami na głowach, na których widniał  tryzub. Jeden z nich zapytał, czy tu mieszka Kobryn, dziadek przytaknął. Wtenczas drugi dodał:
- Ilu Polaków przechowujecie?
- Nikogo nie przechowuję. Tutaj są sami domownicy – odpowiedział  dziadek.
Zapytali jeszcze o możliwość  zapalenia papierosa, po czym skręcili po jednym, zapalili od lampy, a na koniec chcieli, aby dziadek im pokazał drogę w jakimś kierunku. Powtórzyli to dość stanowczo, więc dziadek odmówił  tłumacząc się ciemnością nocy, starością (miał 78 lat) i słabym wzrokiem. Wtenczas jeden z Ukraińców zdjął  karabin i strzelił mu prosto w pierś. Od wybuchu zgasła lampa i zrobiło się ciemno w mieszkaniu, a babcia zaczęła krzyczeć i piszczeć. W tych ciemnościach bandyci wyszli. Gdy zapalono lampę ,dziadek już  nie żył. Wolał ponieść  śmierć  niż wskazać przechowywane osoby.

Tuczna; ze wspomnień Stanisława Górskiego.

Na drodze spotkałem sąsiada, Ukraińca Piotra Wełyczkę, który również  mnie zauważył.
- Co robisz? zapytał.
- Patrzę, jak się pali i zaraz pójdę spać- odpowiedziałem.
- Nie idź spać  do swojego domu, tylko idź do mojej kuchni, gdzie jest moja córka z dziećmi. Jak będzie napad, to uciekaj razem z nimi.
Nie poszedłem już do domu, tylko postąpiłem, jak podpowiedział  sąsiad.
Około drugiej w nocy Piotr mnie zbudził i powiedział
- Uciekaj, bo jest napad.

 
Kopań;  ze wspomnień Stanisława Kłosowskiego
 
Pod koniec kwietnia lub na początku maja 1944 r. ojciec wrócił do domu wieczorem (było już  ciemno) i bardzo szybko zabrał nas, tj. moją mamę i siostrę Marysię  do wujka Jakima Partyki (Ukraińca). Opuszczając dom, nic nie wzięliśmy ze sobą.  Przez ogród przeszliśmy do jego zabudowań znajdujących się w sąsiedztwie. Chyba ojciec powiedział wtedy, że mieli nas mordować, choć nie wiedziałem jak.
W nocy, godziny nie pamiętam, zobaczyliśmy przez szparę w oknie domu
wujka ogromny płomień. To palił  się nasz dom, stajnia i stodoła. Te dwa ostatnie zabudowania były kryte strzechą i ogień był największy. Pożaru nikt nie gasił  a w świetle ognia widziałem jakichś ludzi, którzy zabierali z podwórka bydło (mieliśmy jedną krowę i cielaka), i słychać  było straszliwy kwik, chyba świń.
Ogień jeszcze buszował w resztkach naszych zabudowań, gdy do drzwi wujka rozległo się silne kołatanie. Matka z Marysią schowała się w alkowie pod łóżkiem, a ja leżałem z dwoma synami wujka w bambetlu, który stał pod ścianą w kuchni. Ojciec ukryty był w stodole. Wujek zapalił  lampę naftową i głośno powiedział:
- Idzie śmierć.
Podszedł do drzwi i otworzył  je. Do chaty weszło kilku młodych mężczyzn
i zaczęła się rozmowa, której nigdy, nawet do śmierci, nie zapomnę.
- Jakim, jesteś dobrym Ukraińcem. Jak powiesz, gdzie schowałeś Lachów, to
ciebie nie zabijemy.
Wujek bez zająknięcia odpowiedział  bandytom:
- Aby tych Lachów diabli wzięli. U mnie nie ma żadnego. Chłopcy, jak znajdziecie u mnie jednego Lacha albo jego dziecko, to utnijcie mi głowę i rzućcie  ją na gnój.
Mężczyźni rozglądnęli się po izbie, a wujek dał im kilka butelek bimbru. Po chwili opuścili kuchnię i dom.

 
* Świadectwa pochodzą ze zbioru opracowanego przez Józefa Wyspiańskiego pt. Barbarzyństwa OUN-UPA.

W tym miejscu znajdziecie Państwo wzorcowy przykład „realisty” o nicku – uwaga! -  deda14, czyli człowieka z bigosem w głowie… Nad Wisłą podobnych "ded" dostatek.
https://vk.com/id12045816
-----------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

https://www.salon24.pl/u/bazyli1969/1238033,slawa-ukrainie-tej-ukrainie
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika u2

08-07-2022 [21:44] - u2 | Link:

tragedii, które za sprawą ukraińskich szowinistów oraz ich popleczników rozegrały się na dawnych polskich kresach w latach 1939-1948.

Trzeba jednak pamiętać, że gdyby nie okupacja niemiecka to nigdy nie byłoby Rzezi Wołyńskiej.  Tak samo gdyby nie okupacja rosyjska to nie byłoby Katynia. Katyń nigdy by  się nie zdarzył gdyby Rosjanie wiedzieli, że NIemcy w końcu zaatakują Rosjan. Dlatego utworzyli Armię gen. Andersa, a potem gen. Berlinga, skazanego na karę śmierci przez gen. Andersa za dezercję. Dzikie czasy.

Obrazek użytkownika Ryan

08-07-2022 [21:54] - Ryan | Link:

Szkoda, że Polska ostatnimi laty nie poszła w nagradzanie "sprawiedliwych Ukraińców" i ich rodzin

Obrazek użytkownika u2

08-07-2022 [22:02] - u2 | Link:

Brakuje mi ostatnio Uli Ujejskiej na NB, która ponoć odwiedza groby swoich bliskich na Ukrainie pomordowanych przez rizaków ukraińskich. Ukraińcy (en massee) wcale nie chcieli mordować Lachów, to była odgórna akcja, wcale nie Bandery czy Melnyka, którzy pierdzieli w niemieckim obozie jenieckim. Jeśli nie byłoby niemieckiej okupacji to nie byłoby tej Rzezi. Tak jak by nie było Jedwabnego.

Obrazek użytkownika Tomaszek

09-07-2022 [10:12] - Tomaszek | Link:

"Brakuje mi ostatnio Uli Ujejskiej na NB, która ponoć odwiedza groby swoich bliskich na Ukrainie ". Pewnie znów z Ursulą VdL odwiedziła https://www.kawiarniany.pl/201.... A Melnyka to gebelsy internowali już po robocie (Rzezi Wołyńskiej w rozkwicie ) żeby miał lepsze warunki i ochronę . Dołączył w do Bandery w Ritzu  , co mu nawet żonkę do bzykania zakwaterowali o rzut tryzubem dalej , czyli w Berlinie . Sprawy Rzezezi Wołyńskiej i Jedwabnego łączy jedno - brak jaj kolejnych polskich "żonduf ". Oczywiście już niedługo nawet Polacy będą winni Rzezi Wołyńskiej a jakiś Dudek czy Mateuszek poprosi tryzubów o wybaczenie . Nie takie cuda się działy na tym świecie .

Obrazek użytkownika Tomaszek

08-07-2022 [21:53] - Tomaszek | Link:

A może doczekali godnego pochówku ?
Do dziś czekają , bo przeszłość trudna jakoś tak dziwnie łączy , tak w zamilczeniu i wyzywaniu innych od ruskich trolli . Waleniu się w nieswoje piersi . A ty kutasie jeszcze ze swoją sforą Polakom w twarz plujesz . Tam też Upadliniec jakiś w mordę dostał od swoich na pokaz ? https://kurierhistoryczny.pl/a...

Obrazek użytkownika AŁTORYDET

09-07-2022 [05:43] - AŁTORYDET | Link:

"Tomaszek"?
Wypisz, wymaluj Tomaszek z "Nocy i Dni". Łgarz, leń, oszust, złodziej i czarna owca. Niem wiem czy Polak, ale z pewnością "kutas".

Obrazek użytkownika Tomaszek

09-07-2022 [09:50] - Tomaszek | Link:

A ty ałtorytet w dziedzinie kutasów .