Szanowni.
Erazm z Rotterdamu w zamierzchłej przeszłości, o której w Niemczech i Francyi uczyć nawet nie chcą, a mianowicie zaledwie siedemnaście wiosen po odkryciu Ameryki przez Kolumba, czyli akurat na pełnoletniość zachodniego Odrodzenia (albo aż ponad pół wieku po podbiciu Konstantynopola przez Turków, zależy od kiedy kto liczy koniec Średniowiecza), napisał ironiczne dzieło "Stultitiae Laus" ("Pochwała głupoty", 1509 r.), nawiązujące do trawiących ówczesną Europę Zachodnią problemów i bolączek, których źródłem jest owa głupota (a właściwie: "Głupota", gdyż czcigodny Erazm raczył był ją w owym dziele spersonifikować).
Akurat w Polsce mieliśmy wtedy inne zmartwienia, choćby cztery lata wcześniej przyjęto konstytucję "Nihil novi", trwa początek "Złotej epoki", tworzy się zupełnie nowy, niezwykły ustrój polityczny, w którym na głupotę w dużych dawkach nie było miejsca, ale który na dawki normalne był dość odporny - dopiero jak po wojnach i Potopie wlała się szeroką falą, no to we cztery pokolenia było po nas, ale wiadomo, "Nec Hercules contra plures".
Za to w międzyczasie gdzieniegdzie na Zachodzie zaczęli mądrzeć, aczkolwiek jakoś nieprzesadnie, można by rzec nawet, że z pewnym umiarem.
Minęło z hakiem pół millenium od wydania "Pochwały...", a tu nagle widać wyraźnie, że w Europie Zachodniej rozum się najwyraźniej znowu ludziom znudził, podczas gdy w naszej części rozpoczyna się coś w rodzaju przebudzenia. Wręcz "Renesans 2,0".
A w takim razie dobrze byłoby skreślić słów parę odnośnie istotnej różnicy pomiędzy propozycjami dalszego tworzenia tak mile rozpoczętego milenium, bez precyzyjnego zdiagnozowania której trudno jest się połapać "o co tu właściwie kaman?".
Nie, tym razem nie będzie o sytuowaniu kryterium prawdy, bo ta kwestia dotyczy rozważań nieco wyższego rzędu niż dostępne na poziomie przeciętnego Europejczyka, którego "prawda", jej kryteria i w ogóle sam fakt istnienia, przestały zupełnie obchodzić.
Teraz chciałbym wrócić do zupełnych fundamentów zawracania ludziom w głowach, a mianowicie do bezkarnego wciskania im kitu, że "róbta co chceta" to kwintesencja wolności, szyk paryski, sznyt berliński i włoska elegancja, a kto coś marudzi o konieczności refleksji i jakimś ograniczaniu się ze względu na coś-tam, to jest burak, wieś zabita dechami, ćwok i matoł (sporo mi umknęło, ale naprawdę nie ma czego żałować).
Nie będę tu sypał nazwiskami tuzów intelektu, stręczących maluczkim takie rzewne bajki, bo po co im reklamę robić, ale trudno nie dostrzec, że jako "wolność" jest wciskana "swoboda", a przecież ich utożsamienie jest możliwe jedynie wtedy, gdy głos decydujący ma wspomniana głupota (a właściwie: "Głupota").
Dlaczegóż to tak? Ano dlatego, że "wolność" i "swoboda" są to swoje dokładne przeciwieństwa.
"Wolność", zgodnie z klasyczną definicją, to możliwość nieskrępowanego wyboru "z tego co rozumiem". Jednym słowem najpierw musi być jakieś "rozumienie", jakaś refleksja intelektualna, nawet mniejsza o to czy trafna, a potem efekty tej refleksji stają się przedmiotem wyboru. Ponieważ klasyczna definicja "mądrości" określa ją jako: "zdolność widzenia skutków z pozycji przyczyn i przyczyn z pozycji skutków", im głębsze zrozumienie związków przyczynowo-skutkowych owych wyborów, tym większa i mądrość i wolność, ale - co tu dużo ukrywać - swoboda się nieubłaganie kurczy, aż w końcu zostajemy tylko z jedną drogą postępowania, czyli "postępowaniem najmądrzejszym" w danej sytuacji. No a skoro jakieś postępowanie jest NAJmądrzejsze, to każde inne jest głupsze, więc dążący do mądrości intelekt to właśnie postępowanie naszej woli wskaże, która oczywiście zrobi co zechce... Ale przy prawidłowo ukształtowanej osobowości, wola "pójdzie za światłem intelektu" i - nawet zgrzytając zębami - zrobimy co trzeba.
O jakiej swobodzie może być wtedy mowa?
I odwrotnie, swoboda nie życzy sobie żadnych ograniczeń, dąży do tego by je zrywać, nawet drogą lekceważenia praw fizyki, przyrody, boskich i ludzkich, no i oczywiście na pierwszym miejscu poprzez odrzucenie rozumu.
Niby to oczywiste, ale zanim w procesie dojrzewania wykształci się w człowieku mechanizm refleksji intelektualnej, człowiek jest w swoich działaniach zdominowany przez emocje, a więc nie liczy się nic innego, niż dążenie do tego co jest dla niego przyjemne i unikanie tego, co dla niego jest nieprzyjemne.
A wszelkie ograniczenia w dążeniu do tego, co się uważa za przyjemne, nakładane przez rozum, nieważne swój czy czyjś, są oczywiście postrzegane jako coś nieprzyjemnego.
No i byłoby w porządku, ale sprzedaje się młodym ludziom (i starym zresztą też), klechdę państwową, że te rozumowe ograniczenia, to atak na "wolność"...
Rozumiecie perfidię? W ramach deklarowanej obrony "wolności" próbuje się wcisnąć ochronę swobody, a w konsekwencji ochrania się rozbuchane emocje kosztem rozumu, co z konieczności ogranicza dostępną "wolność".
Dokładnie to czyni Unia Europejska i władze wiodących krajów Europy Zachodniej ze swoimi poddanymi: tresują do afirmacji swobody pod płaszczykiem obrony "wolności", hodując w efekcie stada bezrozumnych głupców, nie tylko nie potrafiących krytycznie posługiwać się rozumem, nie tylko nie widzących takiej potrzeby, ale wręcz uważających wszelkie sugestie w tym kierunku za atak na "wolność" !!!
O ironio...
Walczmy więc o wolność do wybierania najmądrzejszych z dróg postępowania, składając u jej stóp radosną swobodę kicania po skutkach i przyczynach, zanim uruchomione związki przyczynowo-skutkowe przekształcą swobodę hasania na niewolę płacenia rachunków za głupotę...
Chyba pora napisać "Pochwałę głupoty 2,0"...
Choćby po to, żeby potem nie było, że się nie mówiło...
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3916
Ale tak czy owak warto zauważyć że jesteśmy w UE, która wiele już razy podyktowała nam warunki i której prawo jest nadrzędne. Dodatkowo jesteśmy zależni od pieniędzy UE. Obecnie bardziej nawet niż kiedykolwiek. Szkoda więc że zboczyliśmy z drogi własnych bardzo ciekawych tradycji państwowych idąc torem, który wyznacza Zachód. Czy to ścieżka głupoty? Myślący człowiek powinien to wiedzieć. Czy jednak jest myślący skoro się na to godzi?
Taki chów, co zrobić Panie Roz Sądek?
Jak na pisałem, jest już za późno na podjęcie działań naprawczych. Świat ześwirował i nie istnieje sposób na odkręcenie w kierunku normalności, aczkolwiek widzę jeden jedyny sposób: globalne wyłączenie internetu. Potem, po paroletnim chaosie trzeba zacząć od nowa. Od nowa z krótkim przesłaniem, podobnym do przesłania prezydenta Masaryka: Nebát se, nelhat a nekrást. Nie bać się, nie kłamać i nie kraść. Proste, no nie?
Faktycznie Lubię, gdy kto mnie poprawia;) lecz to co wydaje się nam proste zdecydowanie nie dociera. Sam Autor bloga nie określa czy finałem będzie utrata wolności za przyczyną swobód źle pojmowanych. Liczyłem na dyskusję i dałem spokój. Powoli, acz konsekwentnie zniechęca mnie nasze totalne towarzystwo, a całym szczęściem są NB. Inicjatyw na rzecz bezpieczeństwa, z większości tu nie wydusisz skoro nie dało się wytłumaczyć udziałów Baćki w przygotowaniach pisze tam, gdzie było trochę powagi sytuacji. Powinienem tu zamieścić link z berlińskiego basenu.
Na koniec wątek historyczny ujęty artykułem. Należy bacznie przyglądać się rozwojowi sytuacji, bo historia zdecydowanie się powtórzy i pomagać jak dotąd.
Cześć Janku
Bardzo mi się podobają Twoje refleksje. Widać, że krąg rozmyślających się powiększa. Widać, że powoli, powoli lokomotywa umysłowa rusza. Jak to było?
Najpierw - powoli - jak żółw – ociężale,
Ruszyła - maszyna - po szynach - ospale,
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi,
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
Oby to było nie tylko po jednych szynach, jak to Tuwim przedstawił, tylko ma się rozszerzać i przyspieszać we wszystkich kierunkach - N-E-S-W.
Od Czarnka i Zybertowicza, aż po Budę i prof.Nowaka, po nasz piszący lud. A potem dalej. I coraz szybciej. Chyba tak tworzą się przełomy dziejów.
Wspomniałeś =prawdę=. Omówiłeś =wolność=. Ale chyba najważniejsze, po czym się tylko prześliznąłeś jest =dobro=. Tak mi się wydaje.
Komuna, czy bolszewia, dogmatycznie oparta na +kłamstwie+ ma zdolności mimikry takie, że ludzie wiele +zła+, bez rozmysłu, postrzegają jako =dobro=.
Tak jak to właśnie uważają Niemcy. A my?
Rozum, wiedza, talent, praca
U nas, bratku, nie popłaca!
Postęp i cywilizacya
W kąt gdzie wchodzi do gry nacya!
I »guanem« wnet dostanie
Kto nie z nami, mocium panie.
Bo jest jedna tylko cnota,
Byś był, wasze, »patryota«!
Możesz kpem być i cymbałem,
Możesz dureń być siarczysty:
Byleś z mocą i zapałem
Kraj miłował macierzysty!...
(Kazimierz Przerwa-Tetmayer https://pl.wikisource.org/wiki/Patryota )
Tu niestety duża praca jest potrzebna. Dobrze, że Ty już pracujesz nad tym
Uściski
Mało kto jest zadowolony ze stanu rzeczy, niemal każdy jest zadowolony ze swojego rozumu.
Kto ma nieść kaganek, uczyć, itd...
Pozwolę sobie przypomnieć, że zawsze myślimy sami. Jeżeli pozwalamy innym myśleć za nas, bo jesteśmy leniwi, bo nie mamy zaufania do własnego rozumu, bo mamy niskie poczucie swojej wartości... to zawsze będziemy na usługach kogokolwiek.
Ps. Co nie znaczy, że jak czegoś nie rozumiemy, pojmujemy to nie należy poszukiwać pomocy. Trudna sprawa. Bo kiedyś były autorytety, a teraz są tylko pyskacze i mądrale.
Jeżeli nie ustalimy w jakiej konotacji używamy różnych pojęć, możemy popełnić błąd tzw. "ekwiwokacji", czyli używania tego samego określenia w dwóch różnych znaczeniach.
Dążenie do "dobra", "prawdy" i "piękna" (w ścisłym rozumieniu tych pojęć) wymaga refleksji intelektualnej, bazującej na szeroko pojętym rozpoznaniu zagadnienia, do czego jest niezbędna sprawność "wiedzy" (dla przykładu z domem: to zlecający projekt powinien wiedzieć jak będzie chciał mieszkać), zaś kwestia osiągnięcia tego celu w tym konkretnym wypadku, wymaga niekiedy adekwatnej "erudycji" (dla domu: projektant przełoży wyobrażenia zlecającego na język projektu technicznego, norm i technologii).
Obydwaj Panowie macie rację, bo używacie pojęcia "myślenie" w dwóch różnych konotacjach...
Cześć Janku!
Od dziesięcioleci walczę o precyzję wypowiedzi. I co najważniejsze - o wspólnie uzgodnioną w dyskusji definicję. Przez to "rozwaliłem" niejedno forum, jak na przykład w kwestii kognitywistyki na UMT, nb. prowadzone przez wyznawców Denetta, w moim uporczywym nacisku w kwestii pojęcia =świadomość=. To tak w odnośnie precyzji wypowiedzi, mimo posługiwania się językiem potocznym (bo łatwiej o zrozumienie).
A co do wiedzy - to nie całkiem tak dokładnie Janku, jak interpretujesz, podpierając się erudycją w kontrze kreatywności.
Wiedza to wszystko co już wiemy. Prawda? W nauce posługujemy się nią, ale to nie do niej dążymy. Dobry i uczciwy naukowiec dąży do niewiadomego. A dałem warunek =uczciwy=, bo zakładamy, że dąży do prawdy. A nie na przykład do odkrycia, że człowiek ma 1001 płci.
"Wyobraźnia jest ważniejsza niż wiedza, bo choć wiedza wskazuje na to, co jest, wyobraźnia wskazuje na to, co będzie." - Albert Einstein.
Najlepszego
"Myślenie dla samego myślenia"? Kontemplacja? Czy może medytacje?
To bardzo pożyteczne działanie człowieka. Niestety, coraz więcej tego unika. Woli zapytać. Na przykład gugla.