Andrzej Owsiński
Dlaczego Merkel rozmawia z Łukaszenką
“Odkrywcze” stwierdzenie przez szefa Marszu Niepodległości o spisku niemiecko rosyjskim przeciwko Polsce świadczy jedynie o zorientowaniu się w sytuacji istniejącej od dziesiątków lat. I tak nie najgorzej – lepiej bowiem późno niż wcale.
Cała przeszło trzydziestoletnia historia “IIIRP” jest jaskrawym świadectwem tego faktu, który nawet nie wymagał żadnego “spisku”, a jedynie kontynuacji odwiecznej praktyki stosunku do Polski ze strony obu partnerów. Jest to tak silnie zapisane w ich mentalności, że nawet wojna między nimi nie zerwała współdziałania w tej mierze, jak choćby wspólna akcja Gestapo i NKWD w stosunku do komendy AK. Do dziś toczą się dyskusje na temat przyczyn zbrodni katyńskiej, a przecież wszystkie okoliczności wskazują na to, że był to pokaz dowodu lojalności Stalina wobec Hitlera w dziele niszczenia narodu polskiego.
Po zwycięstwie na froncie wschodnim IIWS Stalin czynił przygotowania do “wyzwalania” całych Niemiec wraz z resztą zachodniej Europy, na skalę możliwie największą. Spisek Berii, będącego, oczywiście, “agentem zachodnich wywiadów”, uniemożliwił to, jednak następca Stalina – Chruszczow wprawdzie znacznie zredukował marzenia swojego poprzednika, ale nie zrezygnował z tworzenia zjednoczonych Niemiec, związanych sojuszem z Sowietami. Pisałem o tym przy różnych okazjach, ale dzisiaj jesteśmy świadkami przekształceń w układzie niemiecko rosyjskim, jaki powstał w wyniku rozpadu Sowietów.
Taki układ, pisany czy nie pisany, musiał powstać, lecz już na warunkach niemieckich. Jego realizację powierzono ze strony niemieckiej, a chyba tylko faktycznie przejęto ze strony rosyjskiej, cały czas współpracującym służbom wywiadu i bezpieczeństwa. Można przy okazji przypomnieć jaką uprzywilejowaną pozycję miała enerdowska “Stasi” w bolszewickim bloku. Prowadziła inwigilację zarówno na zachodzie jak i na wschodzie. Wyrazem rosnącej niemieckiej pozycji były obsztorcowania, jakie wyrażali przywódcy NRD w stosunku do sowieckich, z Breżniewem na czele, w związku z powstaniem “Solidarności”. Domagano się wtedy interwencji na kształt tej dokonanej w odniesieniu do “czechosłowackiej wiosny”, ale Breżniew nie podjął tego ryzyka, mając na grzbiecie kłopoty z Afganistanem, a przede wszystkim z wewnętrzną sytuacją gospodarczą. Powierzył wykonanie tego zadania niezawodnemu sowieckiemu agentowi – Jaruzelskiemu, z którego zresztą ten wywiązał się znakomicie.
Realizację niemiecko-rosyjskiej zmowy powierzono Kohlowi i Jelcynowi, ale obydwaj autentyczni działacze polityczni, okazali się w tym dziele, z różnych przyczyn, niezbyt wydajni. Trzeba było zatem powierzyć je wypróbowanym agentom, chociażby znacznie niższych szczebli. Pułkownik KGB – Putin został podrzucony Jelcynowi, zmuszonemu z racji licznych “haków” do honorowego ustąpienia. W Niemczech podobna operacja została dokonana na chyba jeszcze niższym szczeblu niż pułkownik (gdyby wchodziła w grę lepsza aparycja to można byłoby dysponować “podpułkownikiem”).
I nagle stało się coś zdumiewającego, jeszcze nigdy w historii obu krajów nie stanęli na ich czele ludzie, może nie tyle “znikąd”, ile z tak niskiej rangi.
Mimo braku przygotowania i licznych wpadek, okazali się jednak bardzo dobrymi wykonawcami, dorabiając się w ten sposób mocnej pozycji własnej. Mając na względzie wzajemne zależności państw, można określić, że Angela zajęła w tym tandemie funkcje generalskie. Ale właśnie w tej chwili obserwujemy zakończenie tych funkcji.
Najpierw wizyta w Moskwie z wyraźnym poleceniem wykonania zadań w Kijowie, co mogło być traktowane jako gest kurtuazji przed opuszczenia generalskiego stanowiska kanclerki. Dwukrotna, jak dotąd, rozmowa z figurą skompromitowaną, a przynajmniej wstydliwą, poprzedzona przyjacielską rozmową z Włodzimierzem, może być wyrazem tylko wykonania polecenia (jeżeli nie rozkazu) starszego rangą.
O co bowiem chodzi? Nasuwa się nieodparcie pytanie Becka z 5 maja 1939 roku. Przecież nie o żadne humanitarne zabiegi wokół “uchodźców”, ani tym bardziej o wsparcie Polski w dziele obrony granic UE. Chodzi najwyraźniej o uznanie, w ostatniej chwili, pozycji Łukaszenki jako putinowskiego pełnomocnika, a tym samym Białorusi jako obszaru władania rosyjskiego.
Przy okazji demonstruje się, że Polska nie może być traktowana podmiotowo, a jedynie jako przedmiot niemieckiego udziału w strefie buforowej, podobnie jak miało to miejsce w przypadku Ukrainy.
W tym niezwykle drastycznym momencie nie dzieje się nic nowego jak tylko potwierdzenie wieloletniego stanu faktycznego. Jednak dla Polski, wbrew spektakularnemu widowisku, obecne wydarzenia stanowią okazję do przełamania, a chociażby nadwyrężenia okowów, w jakich znaleźliśmy się, zawdzięczając w przeważnej mierze bezgranicznej głupocie i naiwności Amerykanów. Podobnie jak po pierwszej wojnie wspólnie z Anglikami oddali Europę niemieckiej hegemonii, a także i po drugiej już sami, pogłębiając to jeszcze po upadku Sowietów, co w efekcie doprowadziło do powstania układu jawnie przeciwko-amerykańskiemu. Równocześnie jest to zmowa przeciwko Europie skazanej przez nią na rolę satelicką w stosunku do dyktatu niemiecko-rosyjskiego.
My jesteśmy papierkiem lakmusowym dla tej operacji, ale los podobny do naszego, może nie aż tak drastyczny, obejmuje wszystkie kraje Europy, które nawet robią wrażenie, że nie bardzo wiedzą gdzie są. Rolą Polski jest oczywiście walka z tą opresją, ale w pierwszej kolejności zadanie otwierania oczu zgłupiałym i gnuśnym Europejczykom na fakt oczywistego zamachu nie tylko na ich wolność i niezawisłość, czego, jak widzimy z praktyki, nie za bardzo sobie cenią, ale nawet na ich kieszenie, a tego to już zdecydowanie nie lubią.
Będzie niewybaczalnym grzechem, jeżeli Warszawa nie skorzysta z tej okazji ordynarnego obnażenia się spiskowców i nie podejmie szeroko pojętej akcji przede wszystkim na forum UE i NATO, przy okazji wytykając Amerykanom ze szczególnym uwzględnieniem ich, Boże pożal się, -prezydenta.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3719
Teraz nadażyła się jej okazja by czymś się na koniec wykazać, i właśnie ta decyzja okazała się jej gwoźdźiem do trumny ! Nawet minister spraw wewnętrznych Niemiec w rozmiwie z Mariuszem Kamińskim zlekceważył ją potwornie ! A więc odchodzi jako najgłupszy kanclerz Niemiec ! Paskudna kobieta !!!
tak potwierdzam, paskudna i od lat szkodząca Polsce, a zaczeło się od załozenia'miedzianego wienca "" na czoło swego ulubienca,tuś,tusia i obdarowanie go medalem wroga Polaków, pózniej zadbała o ulubienca i obsadziła go wbrew naszej woli na lukratywnym stanowisku,w brukselce,
dalej nigdy nie zapomnę jej zaciśniętych pięsci i ust na spotkaniu z putinem i tuskiem nad Bałtykiem ,niedługo przed śmiertelnym lotem do Katynia,
Okropna baba,sprowadziła tyle klęsk na nas ,/pomijam najazd obcych/, i nie dziwię się,że bandyta ruski traktuje ją tak jak widać i słychac
i na dodatek baba - tchórz,
"wystraszyła "się wybuchu odległego wulkanu i dlatego nie przyleciała na pogrzeb Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polski ,Prof. Lecha Kaczynskiego
spadaj niedobra kobieto w niebyt
tez jestem babą ,ale wstyd mi za jej głupotę i pazerność ,narobiła szkód, co niemiara
stary solidarnosciowiec ,pamiętająca czasy, gdy nas lano zieloną wodą :)
pozdrowienia z dróg i scieżek Życia
#Murem za Polskim Mundurem
Najgorsi są ci Niemcy z odzysku. Wszytko robią na diabła. Dla nich polskość to nienormalność.
Dziadek frau Merkel był Polakiem o nazwisku Kaźmierczak, które po emigracji do Berlina zmienił na Kasner.
A powinni bać się Boga i przepowiedni Therese Neumann. :-)
gdy cofniemy się o kilka wieków wstecz, nie mamy zadnych złudzeń, zresztą dzisiaj jest podobnie, np tak tusk,on nas organicznie wrecz nienawidzi, wciąż mam przed oczami jego artykuł ze ZNAKU,na temat Polski i Polaków, zgroza,Szkoda ,ze tak rzadko go przypominamy
Na szczęscie nad nami od wieków czuwa nasza Hetmanka :)
jak to kto jej miluś donek, a kogo reprezentowała, oczywiście,ze siebie i doneczka . no i i parę jeszcze idiotów użytecznych
i problem został rozwiązany.
Byłoby łyso. Bez cementu,bez węgla, bezstali ,nawozów...
Bardzo interesujący artykuł. Trafił do mojego archiwum.
Myślę jednak, że Stalin nie musiał się popisywać lub hołdować Hitlerowi, bo obydwaj zaborcy robili swoje, z różnym natężeniem, od około 200 lat.
Na początku lat 90-ych XX wieku byłem na reportażu w Pradze (czeskiej) i tam przypadkowo spotkałem Czecha, który mówił wręcz nieskazitelną polszczyzną. Sądziłem, że jest Polakiem, ale on wyprowadził mnie z błędu. Wówczas jakby niechcący wypowiedziało mi się, że taką znajomość języka mogą mieć tylko agenci. I rozwiązało się. Ku mojemu zdziwieniu powiedział wprost, że Czesi wraz z NRD byli przygotowani na odwet i czekali tylko na sygnał. Mieli doskonały wywiad i rozpoznanie. W moim pojęciu wiarygodność swoich słów rozmówca potwierdził odmową na jakiekolwiek nagranie lub autoryzację. Tak, Czesi czekali na odwet, a STASI na dobranie się do ziem zachodnich - od strony Szczecina. Co zresztą miało miejsce. Honeker jednostronną decyzją zaanektował część Zatoki Pomorskiej. Do dziś w tym miejscu stacjonuje grupa wojskowa niemiecko-duńsko-polska.
W sprawach polsko-rosyjskich zapominamy o roli Chin. W 1956 r. nie wyrazili zgodę na interwencję w Polsce - to pewne. Być może cos podobnego stało się w 1981 r.
Co do wykorzystania okazji dla Polski, o której Pan pisze, byłbym bardzo mile zaskoczony, gdyby polscy politycy stanęli na wysokości zadania. Planiści zapewne brali pod uwagę taką odsłonę i zapewne założyli, że strach jaki paraliżuje nasze elity, jest wystarczającym zabezpieczeniem. No, ale Racławice zaistniały, miejmy nadzieję, że tym razem nie będzie Maciejowic.
Pozdrawiam