Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
x. Wacław Kruszka - o polskiej historii w Ameryce
Wysłane przez dr Anna w 15-07-2021 [16:28]
Postanowiłam dodać jeszcze jeden wpis, gdyż po krótkim przemyśleniu doszłam do wniosku, że poprzednio zacytowana publikacja nosi na sobie znamiona wolnomularstwa. Chciałam zatem zaproponować Państwu coś lepszego - znakomite myśli pewnego gorliwego misjonarza.
Wpis dzisiejszy jest pewnego rodzaju nawiązaniem do sytuacji, jaka ma obecnie miejsce w Kanadzie. Można powiedzieć, że jest to hołd oddany polskiemu księdzu, który usiłował schrystianizować kontynent amerykański. Nazywał się Wacław Kruszka. Był dobrze wykształcony, posługiwał się nienaganną polszczyzną. Napisał kilkanaście tomów na temat dziejów Polaków w USA i Kanadzie. Jego zapomniana, ale wciąż doskonała praca nosi tytuł : "Historia polska w Ameryce. Początek, wzrost i rozwój dziejowy osad polskich w Północnej Ameryce (w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie)". Tom I, do którego chciałabym sięgnąć, by przedstawić Państwu kilka refleksji przedwojennego kapłana katolickiego, został wydany w 1905 roku, w miejscowości Milwaukee.
Autor wybrał następujące słowa, służące mu jako motto do obszernej publikacji z początków XX wieku :
"Nie jestem prorokiem, ale to mogę wam przepowiedzieć, że Polacy odegrają piękną rolę w Kościele Katolickim w Ameryce. Emigracje innych narodów zmniejszają się... Nastała prawdziwie epoka emigracji słowiańskiej ... Ponieważ zaś Polacy w przeważnej są tu większości, czeka ich tu piękna przyszłość... i zaręczam wam, że tu w Ameryce zacznie się druga historia polska" (Słowa biskupa Spaldinga z Peoria, wypowiedziane 14. sierpnia, roku 1892). (str. 5).
W przedmowie pojawiają się słowa :
"W najlepiej nawet urządzonych, najwięcej swobód posiadających krajach, znaleźli się i znajdą się zawsze malkontenci, którym za duszno wśród zagród domowych, i których nieprzezwyciężona siła prze w świat szeroki. Trzeba uszanować wolną wolę człowieka. Nie należy takich ludzi bezwarunkowo potępiać ani ich całkiem bez opieki pozostawiać, jeżeli jej potrzebują. Bywają to zwykle ludzie przedsiębiorczy, odważni, sprytni, którzy stosownie pokierowani, użyci i poparci, nadzwyczajnych w krótkim czasie dokonują często rzeczy. Z takich malkontentów powstał Rzym i jego kolonie, zalewające wszystkie brzegi Morza Śródziemnego; z takich powstały prawie wszystkie osady fenickie, greckie, angielskie. Kolonie nie dozwalają krajowi gnuśnieć, popadać w jednostronność, zamykać się w sobie, obumierać; lecz zmuszają go zawsze do życia czynniejszego, wszechstronniejszego, rozszerzają mu widnokrąg pojęcia, pomnażają wiadomości, bogactwa i siły. Kolonie były zawsze i wszędzie dowodem żywotności narodu. Naród, który się nie rozprzestrzenia, nie tworzy i nie umie tworzyć osad - obumiera; państwo, co nie rośnie, upada.
Naród polski popadł w niewolę, zanim wychodźtwo ludu się rozpoczęło; i dopiero niewola narodu wywołała wychodźtwo. Innych niemało jest jeszcze przyczyn, ekonomicznej natury, które to wychodźtwo wspierały i wspierają. Znamy je wszystkie i jesteśmy mocno przekonani, że choćby w jednej chwili dziś cudem Bożym stanęła droga Polska nasza, wolna, swobodna, szczęśliwa, toby i cud ten nie wstrzymał naraz prądu wychodźtwa, na które długie lata niedoli najrozmaitszej się składały.
Pomimo, że emigracja polska w Północnej Ameryce ani od swoich ani od obcych prawie żadnej nie doznawała opieki, jednakże lud nasz instynktem własnym się tu odszukał, policzył, zorganizował i kilkaset już znacznych osad własnych utworzył.
Lud polski, prosty, rolniczy, wyrobnicy prawie sami, założyli tu stałe i prawdziwe kolonie polskie. Prawdziwie dlatego, że Polacy w Ameryce stali się obywatelami, nie jako włóczęgowie lub goście na cudzej łasce podczas tułactwa, ale jako wolni obywatele i posiadacze majątków ruchomych i nieruchomych, jako jednostki polityczne, mogące łatwo mieć udział w reprezentacji rządu wolnego kraju i mieć wpływ w radzie narodów i na interwencję zagraniczną. (...).
Orlim lotem przelecieć ponad koloniami wzdłuż i wszerz całych Stanów Zjednoczonych, dotychczas nikomu się nie udało. Spróbujmy my w imię Boże, może nam się uda. Pobłogosław Boże, a uda się !
Historia czyli "dzieje", opowiadanie tego, co się przed laty działo, działało i zdziałało, wśród wychodźtwa naszego, jest nie tylko przyjemną i interesującą rzeczą, ale także wielce pożyteczną, kształci bowiem całego człowieka, kształci i rozwija wszystkie trzy władze duszy : pamięć, rozum i wolę. Historia kształci 1). rozum, oświecając nasz umysł prawdą faktów dokonanych (...). Historia 2). ożywia naszą pamięć o ludziach i ich czynach i - 3). porusza naszą wolę przykładami bądź zachęcającymi bądź odstraszającymi. Czyli jak Cycero się wyraża : "Historia jest 1). pochodnią prawdy, 2). życiem pamięci i 3). życia mistrzynią". Historii zadaniem jest opowiadać ważne fakta i czyny ludzkie, czy złe czy dobre, byle prawdziwe : dobre, żeby były przykładami pociągającymi, złe zaś, żeby były przykładami odstraszającymi dla potomności. Historia, będąc pochodnią prawdy, unika fałszu a podaje prawdę, czy przykrą czy przyjemną, na to względu mieć nie powinna. (...). Prawda, jakkolwiek byłaby bolesną, ma przecież tę jedną wielką zaletę, że leczy i podnosi człowieka z letargu, uzdrawia go i uszlachetnia. Te idee przyświecały mi przy opracowaniu niniejszej Historii" (str. 5 - 13).
W pierwszej części dzieła autor pisze :
"Ziemia jest matką żywicielką" (Alma mater terra) - mawiali starożytni. Ziemia jest matką, która nas karmi, żywi, odziewa i piastuje na swoim łonie. Taką matką jest dla nas Polaków i ziemia amerykańska - dla wielu z nas matką przybraną, dla wielu rodzoną, dla wszystkich zaś matką, a nie macochą. Ziemia amerykańska macierzyńską iście pieczołowitością otacza zarówno przybrane jak rodzone swe dzieci. Nawet o przybrane dzieci ma lepsze staranie niż rodzona ich matka, ziemia europejska. Lecz ta okoliczność nie zmienia wspólnego naszego rodu i narodu, nie wpływa na zmianę nazwiska, nie przeszkadza nam być i nazywać się tym, czym poprzednio byliśmy, to jest, Polakami ! Matkę zmieniliśmy, lecz nie ojca; ziemię, lecz nie ojczyznę.
Nierzadko spotkać się można z takim zdaniem : "Polakiem jest człowiek na polskiej urodzony ziemi". To fałsz. Z tego by wynikało, że cały ten tak liczny zastęp młodych naszych rodaków, urodzonych tu na amerykańskiej ziemi, nie miałby prawa do nazwy Polaków. A tak nie jest. Polak, dopóki zachowuje naturę sobie właściwą, nie przestaje być Polakiem dla tego, że się na amerykańskiej urodził ziemi (...). Ziemia, która go rodzi, może wpłynąć na zmianę niektórych jego własności zewnętrznych, ale jego wewnętrznej natury przeistoczyć nie zdoła.
Polska to nie tylko ziemia nad Wisłą : - Polska, to zbiór ludzi wspólnego rodu i rodowodu. Gdzie Polak się osiedli, tam kawał Polski się rodzi. Ród czyni naród, a nie ziemia. (...).
Poza językiem, jest jednak jeszcze coś, co nas wiąże w jedną wielką rodzinę zwaną narodem polskim, a tym czymś jest idea polska, i idea narodowa. Idea wykwitła nie tylko z zapachu lasów, łąk i pól polskich, i ze smaku chleba polskiego, jednym słowem, z przywiązania i tęsknoty do ziemi polskiej; lecz idea wyrosła głównie ze wspomnień wiekowych dziejów naszych, z krzywd, które przecierpieliśmy, z chwały i radości, których doznaliśmy, nareszcie z poczucia solidarności, to jest poczucia potrzeby bronienia węzłów narodowej łączności, bronienia interesów narodowych; oraz z poczucia godności narodowej, tego wzniosłego poczucia, które sprawia, że w jakiejkolwiek stronie świata Polak się znajduje, nigdzie imienia narodowego nie splami żadnym podłym lub nikczemnym czynem, że nie zapiera się narodowości swojej, ale owszem z dumą się przyznaje do tego, że jest Polakiem, że gdziekolwiek się znajduje, swoim postępowaniem przynosi chlubę imieniu polskiemu. To to właśnie poczucie godności i wspólności narodowej, a nie język, jest rdzenną i istotną siłą żywotną narodowości, bo takie poczucie góruje ponad owym zmysłowym i czułostkowym przywiązaniem do ziemi ojczystej, jest wyższym, szczytniejszym i - jedynie zdolnym połączyć w jeden naród Polaków na jakiejkolwiek urodzonych ziemi" (str. 25 - 32).
Jak słusznie zaznacza autor :
"Pierwszą opiekę na obczyźnie i pierwsze węzły organizacji znalazł lud polski przy świątyni. Nazwiska tych kapłanów pionierów, czynnych jeszcze przed rokiem 1870, pod których przewodnictwem emigranci polscy w Ameryce pierwsze pozakładali parafie i pierwsze pobudowali kościoły polskie, są następujące : ks. Leopold Moczygemba, patriarcha amerykańsko-polskiego duchowieństwa, czynny najpierw w Texasie (od roku 1854); ks. Jan Polak w Polonii, Wis. (rok 1855); ks. Piotr Kluk w Parisville, Mich. (rok 1857); ks. Antoni Rosadowski w Texas (od roku 1857) (...)" (str. 75).
"Podług naszego obliczenia, na początku tego wieku XX (rok 1901), w granicach Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej było około 550 kapłanów polskich, 520 kościołów polskich, 800 osad polskich" (str. 88).
--------
Warto podkreślić, że ksiądz Wacław Kruszka oprócz wielkiej "Historii polskiej w Ameryce", napisał również pracę "Wiara i mowa Ojców naszych", wydaną w Milwaukee w 1928 roku. Ponadto, dostępne są też jego wspomnienia z pracy misyjnej w Ameryce, zatytułowane "Siedem [Siedm] siedmioleci czyli pół wieku życia", wydane w dwóch tomach. Wszystkie te pozycje bibliograficzne są godne polecenia.
Myślę, że przy okazji sprawy szkoły dla Indian w Kanadzie i odnalezienia jakichś szczątków dziecięcych w okolicy szkoły, warto ruszyć z kampanią informacyjną dotyczącą istoty misji katolickich w Ameryce (zarówno w USA jak i w Kanadzie). Z tego, co zdążyłam się zorientować, Kanadyjczycy prawie zupełnie zatracili sens istnienia Kościoła katolickiego na ich terenie. Jeżeli wierzyć nagraniom udostępnianym w Internecie, budynki kościelne są wysprzedawane lub niszczone. Nierzadko kupują je zwykli ludzie (nawet niekoniecznie wierzący) i dowolnie je urządzają. W ich części dokonywane są akty profanacji (pamiętajmy, że budynek kościelny jest miejscem poświęconym, a zatem pod kątem kanonicznym i zdroworozsądkowym, niemożliwa jest zmiana jego przeznaczenia).
Niewykluczone, że potrzebna byłaby praca archiwistów, którzy wyszukaliby w języku angielskim i polskim odpowiednie materiały dotyczące misji Kościoła katolickiego na kontynencie amerykańskim (ze szczególnym uwzględnieniem Kanady), a następnie zorganizowali szeroko zakrojoną akcję informacyjną, nastawioną na podniesienie poziomu wiedzy kanadyjskiego społeczeństwa odnośnie katolicyzmu. Pomocne przy tym mogłyby się okazać książki wspomnianego tutaj księdza Wacława Kruszki (zwłaszcza drugi tom "Historii polskiej w Ameryce").
Być może wśród Czytelników mojego bloga znalazłaby się osoba, która podjęłaby trud przygotowania choćby części takiej kampanii.....
Pozdrawiam wszystkich Czytających moje wpisy.
Kolejna notatka na blogu za 2 tygodnie.
Komentarze
16-07-2021 [09:49] - sake3 | Link: Tytuł zachęca do czytania
Tytuł zachęca do czytania zwłaszcza tych którzy są zainteresowani losem polskich osadników na amerykańskiej ziemi.Niestety treść nie daje nic oprócz zbioru ogolników pisanych z patosem zastępującym fakty.Być może,że we wspomnieniach z misji są szczegóły,jakieś dane dotyczące pracy na tych ziemiach,co osiągnięto,jak kształtowało się pokolenie.Suche wypowiedzi o misjach o których pracy nic Pani nie wspomina zastępując pieknymi i wzniosłymi słowami trudy życia na obczyźnie.Misja to nie tylko chrystianizacja i pielęgnowanie wiary,a Kościół dla ówczesnych osadników był ostoją i pomocą a nie celem samym w sobie.Podaje Pani tekst ze str 25-52 w którym nie ma nic o życiu osadników polskich o kłopotach ,trudnościach,walką o przeżycie.Czym ma być zainteresowany czytelnik?
16-07-2021 [18:51] - dr Anna | Link: Nie sądziłam, że suche fakty,
Nie sądziłam, że suche fakty, statystyczne dane mogą okazać się dla kogoś na tyle interesujące, iżby miały go nakłonić do przeczytania całej książki. W publikacji z 1905 roku aż roi się od tego typu informacji. Zachwyca jednak to, co Pani określiłaby "ozdobnikiem", dodatkiem, ładną oprawą. Moim zdaniem, wyjątkowym walorem książki jest właśnie poetycki opis sytuacji emigranta z Polski. Oprócz konkretnych danych tyczących się liczb emigrantów w poszczególnych rejonach USA, ks. Kruszka przytoczył dzieje szkolnictwa polskiego w Ameryce, zawarł kilka słów na temat przemysłu i handlu polskiego, opisał udział Polaków w polityce amerykańskiej, historię organizacji polonijnych w Ameryce, rozwój polskojęzycznej prasy w USA, dzieje literatury amerykańsko-polskiej czy też specyfikę gwary amerykańsko-polskiej. Poniżej wklejam link do pierwszego tomu. Trzeba jednak pamiętać, że wszystkich tomów jest kilkanaście :
https://polona.pl/item/historya-polska-w-ameryce-poczatek-wzrost-i-rozwoj-dziejowy-osad-polskich-w-polnocnej,ODM1NTkzMzc/6/#info:metadata
16-07-2021 [19:49] - sake3 | Link: @.dr Anna.....W ramach
@.dr Anna.....W ramach wymiany zdań chciałabym polecić książkę ,,Moja Afryka.com'' napisana przez dwu młodych współczesnych misjonarzy.Swą misyjną działalność traktują bardzo poważnie,ale i w niecodzienny sposób.Rzuceni w najbiedniejsze rejony Afryki sa tam właściwie wszystkim.Widzą,że tam wazny jest osobisty kontakt,nawet jeśli umierającego trzyma się za rękę.Ci mlodzi chłopcy piszą krótko ,to nie jest twórczość literacka,ale piszą o wszystkim o swoich kontaktach,o przystosowaniu się do wymogów,o pomocy ludziom,o przyrodzie i zwierzętach w krótkich opowiadaniach.Są one smutne bo smutne też jest tam życie.
16-07-2021 [19:23] - J z L | Link: taka sytuacja
taka sytuacja
https://twitter.com/i/status/1416085078720061446
16-07-2021 [23:11] - Roz Sądek | Link: @Autorka
@Autorka
Dziękuję za link, przeczytałem jednym tchem. Wspaniała książka o wspaniałych ludziach. Czytając tego typu twórczość nie sposób bez przerwy dokonywać porównań do czasów współczesnych, minęło 100 lat z hakiem i taka degrengolada, człowiek zastanawia się jak to możliwe; trudno to ogarnąć.
Pozdrawiam