W odpowiedzi Pani Jolancie

Tekst „Prawa życia mrówek” napisałam jak widać niezrozumiale gdyż Pani Jolanta zgłosiła do niego liczne zarzuty. .Nie mogę cytować Jej listu bez Jej  zgody zatem  wytłumaczę o co mi chodziło opisując dwie prawdziwe historie.
Pani Teresa została przewieziona przez policję do domu opieki, a tam  zaopatrzona w cewnik i pampers oraz przywiązana do łóżka, bo usiłowała uciec. Oprócz niej w sali było pięciu nieprzytomnych pacjentów. Powiadomiła mnie o tym jej sąsiadka, z którą kilka miesięcy wcześniej pomagałyśmy starszej pani sprzątać. Wiedziałyśmy, że prowadzi aktywne życie, uczęszcza na zajęcia uniwersytetu III wieku i do filharmonii natomiast problemem był fakt, że  gromadzi otrzymane z darów ubrania, czyste, ale zupełnie zbędne. Po sprzątnięciu mieszkanie staruszki nie odbiegało od normy i nie było żadnych przyczyn interwencji policyjnej. Podejrzewałyśmy, że przewodniczący wspólnoty mieszkaniowej zasadził się na jej mieszkanko, bo jego syn się żenił, ale nie miałyśmy na to żadnych dowodów. Podstawą do interwencji policyjnej stała się decyzja sądu rodzinnego oparta na orzeczeniu biegłej sądowej, psychiatry, która nie badając chorej ani nie wchodząc nawet do jej mieszkania napisała niezgodnie z prawdą, że ma ona wszawicę, grzybicę i świerzb i dla własnego dobra wymaga izolacji. Oburzone postępowaniem biegłej chciałyśmy składać na nią skargi i żądać jej ukarania, lecz przede wszystkim chciałyśmy wyciągnąć panią Teresę z umieralni.
Młody prawnik, którego poprosiłyśmy o pomoc powiedział brutalnie: „zdecydujcie się, czy chcecie ratować staruszkę czy wojować (tu użył nieparlamentarnego określenia) z biegłą”. Wyjaśnił, że sąd powoła innego biegłego, kolejne rozprawy będą się odbywały w najlepszym przypadku co pół roku, a w międzyczasie pani Teresa umrze w zakładzie. Napisał (bezinteresownie) pismo, w którym wyjaśnił, że ponieważ staruszka została izolowana ze względu na brak opieki, a my ofiarowujemy jej pełną opiekę (w tym dowożenie obiadów  ze Śródmieścia na  Bielany oraz opiekę lekarską) przesłanki wyroku ustały.
Adwokat z urzędu wyznaczony przez sąd do tej sprawy zdumiony i ujęty faktem, że ktoś chce bezinteresownie pomóc pani Teresie potwierdził strategię znajomego. „Sąd jest instytucją głupią i perfidną”– powiedział. „Mówcie to co sąd chce usłyszeć, a uwolnimy babcię po pierwszej rozprawie”. Tak się też stało, pani Teresa została wypuszczona z umieralni, koleżanka została jej kuratorem, opłaciła posiłki w pobliskim barze mlecznym z dostawą do domu i pilnowała pań z opieki społecznej. Adwokat z urzędu tak się „zaszczepił”, że woził  swoim luksusowym samochodem szafki dla starszej pani. Pani Teresa przeżyła jeszcze kilka lat w spokoju w swoim mieszkaniu. Upoważniła mnie do opisania jej  przypadku z podaniem imienia i nazwiska, ale uważam, że jest to zbędne.
Biegłej sądowej dałyśmy spokój. Nie mamy zamiaru spędzić reszty życia na walce z wiatrakami. Jeżeli ktoś ma na to ochotę chętnie udostępnię dokumenty. Uważam  sprawę pani Teresy za sukces, za wygraną z systemem.
W kolejnej sprawie, którą chcę opisać zwyciężył system właśnie ze względu na moją skłonność do donkiszoterii i tylko dlatego, że nie chciałam uznać praw życia mrówek i chciałam, żeby moje było na wierzchu. Otóż przez przeszło rok zajmowałam się (oczywiście bezinteresownie) schorowanym sąsiadem, podawałam mu posiłki, robiłam zastrzyki z insuliny, wzywałam lekarzy. Panie z opieki społecznej wyrzuciłam za drzwi, gdyż zamiast zajmować się starszym panem grzebały mu po szafkach. Ktoś zawiadomił jak to się mówi  „odpowiednie służby”. Nie wiem, czy zrobiły to przez zemstę panie z opieki społecznej czy nadgorliwy rehabilitant, czy wreszcie koledzy staruszka z wojska. Sąd wyznaczył kuratora i pewnego dnia zjawiła się w  pokoju chorego wyfiokowana dama. Wskazując na książki sąsiada, które zajmowały wszystkie ściany powiedziała nie znoszącym sprzeciwu tonem: „proszę natychmiast usunąć te wszystkie śmiecie”. Coś się we mnie zagotowało, gdyż jak to mówię jestem z epoki Gutenberga (co nie znaczy, że mam przeszło 600 lat, naprawdę trochę mniej) i powiedziałam: „już w przedszkolu powinna się pani  dowiedzieć jak wygląda książka”. „Dla mnie to są śmiecie” – uparła się kurator. „W takim razie nie mamy o czym rozmawiać” – odparłam.  Ta odruchowa riposta była moim pierwszym błędem taktycznym w tej wojnie. Co gorsza poruszyłam sprawę pani kurator w sądzie podczas rozprawy, na którą sąd przeznaczył, jak wyczytałam z wokandy, 5 minut. Sąd był nieprzejednany i pomimo że ofiarowywałam sąsiadowi pełną i bezinteresowną opiekę (nie obejmującą jednak wyrzucania cennych książek) nakazał natychmiastowe przymusowe umieszczenie go w zakładzie. Po dwóch miesiącach sąsiad dostał gangreny, bo zaniedbano jego cukrzycowe rany na nogach, nikt się tym nie zajął i zmarł po kilku dniach w szpitalu w Otwocku. Adwokat, którego zaangażowałam do tej sprawy zrugał mnie po rozprawie:„ to nie jest sąd amerykański, ani teatr jednego aktora. Za dużo się pani naoglądała amerykańskich filmów. Nie wiemy z kim kurator sypia i z kim pije, trzeba było nie poruszać sprawy książek, merdać ogonem nisko przy ziemi i godzić się na wszystkie brednie, które opowiada. Niech się pani nie dziwi, że przegraliśmy”.
Lekarka prowadząca sąsiada powiedziała, że w jego stanie mógł żyć jeszcze przynajmniej 10 lat. Można by dochodzić w jaki sposób w opłacanym z wysokiej emerytury chorego domu opieki można było doprowadzić go do gangreny, jak kuratorem sądowym może być jakaś prymitywna analfabetka, jak na podobną sprawę w sądzie rodzinnym można przeznaczyć tylko 5 minut? Wytłumaczył mi to adwokat z urzędu ze sprawy pani Teresy. Przyznał, że na ogół nie czyta nawet akt. „Wyrok jest przesądzony przed rozprawą, po co mam czytać akta, przecież nie zabiorę tych wszystkich staruszków do siebie do domu. Jeżeli jednak pani nadal chce rozrabiać niczego, co w zaufaniu pani powiedziałem, nie potwierdzę”.
Sprawę pani Teresy wygrałyśmy, a pan Janusz stracił życie.
Natomiast problem czy Lityński powinien dostać order za ratowanie psa czy  wyrok za brak nad nim opieki uważam za czysto akademicki.
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

05-06-2021 [10:17] - NASZ_HENRY | Link:

Gdzie i z kim trzeba chodzić aby dostać pozłacany order to nie wiem ale ile trzeba przejść aby wychodzić złotą odznakę GOTu to wiem ☺☻
 

Obrazek użytkownika izabela

06-06-2021 [08:39] - izabela | Link:

Nie tylko chodzić ale zbierać stempelki w schroniskach..I szukać rozpaczliwie książeczki w przepastnych kieszeniach plecaka.Bo dyżurka czynna tylko do 18 a poza tym goprowcy zgubili pieczątkę.

Obrazek użytkownika Marek Kudła

05-06-2021 [12:42] - Marek Kudła | Link:

Okazuje się, że pani Jolanta "komentuje" lub popisuje się swoją "wiedzą" jak większość lewactwa. Im mniej wiedzą tym więcej komentują (korelacja ujemna) !

Obrazek użytkownika izabela

06-06-2021 [08:41] - izabela | Link:

Pani Jolanta widzi złe intencje tam gdzie były dobre..To częste u ludzi poszkodowanych przez system. Nie umieją zidentyfikować sojuszników.A to jest błąd.

Obrazek użytkownika spike

06-06-2021 [09:39] - spike | Link:

Witam Panią. Mnie zastanawia postawa "pań" z ośrodków pomocy społecznej, niepierwszy raz słyszymy, czytamy, że ich postępowanie jest, mówiąc wprost niehumanitarne, pozbawione współczucia i zwykłej ludzkiej empatii, co jest tym bardziej niezrozumiałe, że to kobiety są "emisariuszami" uczuć wyższych w rodzinie i nie tylko, a tam gdzie tego współczucia i empatii powinno być najwięcej, jest często najmniej. Z czego to może wynikać? z braku odpowiedniego doboru pracowników, kwalifikacji, czy przepisów prawa, czy może kierownictwo takich placówek jest pozbawione uczuć wyższych?
PS. Czy opisując podobne przypadki,  należy podawać nazwiska osób, które swoimi decyzjami i działaniem, doprowadziły do nieszczęść osób, którym miały obowiązek pomóc, a nie zniewolić i pozbawić człowieczeństwa, programy p. red.Jaworowicz często to pokazują, dlaczego jest na to przyzwolenie.

Obrazek użytkownika izabela

06-06-2021 [13:31] - izabela | Link:

Błąd jest w systemie. Panie są urzędniczkami i obowiązują je procedury. Bronią swojej pracy, swojej pozycji i swojej  władzy. Na współczucie jest niewiele miejsca. System daje im zbyt wielką władzę,zbyt wielkie uprawnienia. Do niezbywalnych wolności jednostki ludzkiej należy moim zdaniem wolność posiadania bałaganu w mieszkaniu, prawo do dokonania żywota w swoim domu, prawo do odmowy leczenia. Pewna dobra adwokat powiedziała mi kiedyś, że w Polsce człowiek po siedemdziesiątce jest praktycznie ubezwłasnowolniony. " Odpowiednie służby" jeżeli nie ma rodziny umieszczą go (dla jego własnego dobra oczywiście ) w jakiejś umieralni pod pretekstem że ma zakurzone książki,Jeżeli ma złą rodzinę zrobi to rodzina na przykład żeby sprzedać mieszkanie. Podam jeszcze jeden przykład. Umierającą sąsiadkę rodzina chciała umieścić w hospicjum. Odmówiła przy naszym wsparciu. Chciała umrzeć w domu. Pielęgniarka z tak zwanego " hospicjum domowego" żądała wynajęcia całodobowej opieki.Nie było chorej ani nas na to stać. Chora faktycznie mieszkała sama ale chciała być sama.Ponieważ groziło jej  przymusowe skierowanie do hospicjum nasza znajoma ( rzeźbiarka) brawurowo odegrała rolę gosposi. Nałożyła nawet odpowiedni fartuszek. Pielęgniarki zresztą fachowe lecz zbyt gorliwe odczepiły się od chorej,Zabiegi medyczne w jej stanie nie miały sensu  a chora bardzo się ich bała  Zmarła w nocy w spokoju.Działałyśmy perfidnie i posłużyłyśmy się oszustwem .ale zgodnie z życzeniem chorej. Wcale się tego nie wstydzimy. nas nieobowiązująprocedury.

Obrazek użytkownika spike

06-06-2021 [17:26] - spike | Link:

Ma Pani rację, ale system obligatoryjnie nie nakazuje stosować skrajne przepisy, jednak jest wiele ośrodków pomocy, gdzie urzędniczki działając w granicach prawa, wykorzystują je do pomocy poszczególnym osobom, czy rodzinom, pomijam skrajne przypadki. Zbyt często spotykamy się z urzędniczą znieczulicą, formalizmem, a w gruncie rzeczy z patologicznym lenistwem, "odwaleniem roboty", jest zgłoszenie, więc idąc po najmniejszej linii oporu, zabierają dzieci biednym rodzinom, czy zamykania w ośrodkach nieporadnych staruszków, bez szukania innej formy pomocy, czy przyjmowania jej od choćby sąsiadów. Widzimy tu także negatywną rolę sądów, które lata bezkrytycznej działalności się zdegenerowały. Jak wspomniałem wcześniej, jakby takie bezduszne urzędniczki publicznie pokazywać w mediach społecznościowych, to może by coś się zmieniło, to są osoby publiczne, więc nie są chronione przez RODO. Pozdrawiam