Inicjatywa utworzenia dużej rodziny politycznej w Europie, która odwołuje się do wartości konserwatywnych i idei Europy państw narodowych, jest poważnym projektem politycznym. Jeśli operacja zakończy się sukcesem –zapewne pod koniec tego roku – to powstać może jedna z dwóch, trzech największych grup w Parlamencie Europejskim. Jest więc o co grać. Warto zatem przeanalizować sytuację polityczną w trzech głównych krajach, których partie rządzące, jak w Polsce i na Węgrzech, czy współrządzące, jak we Włoszech, mogą być realnymi akuszerami tego nowego, innego niż dotychczas europejskiego projektu.
Co się dzieje w Polsce, wiemy. Na Węgrzech wybory są za rok i Fidesz Viktora Orbána ma szansę wygrać po raz kolejny, piąty już, a czwarty z rzędu. Nie będzie to jednak łatwe, bo opozycja się zjednoczyła, tworząc jeden blok, w którym jest lewica, liberałowie, a także formacja powstawała jako prawicowa alternatywa dla ugrupowania Orbána, czyli Jobbik.
Skupmy się jednak na Włoszech. Od lat bowiem polski PiS i węgierski Fidesz współpracują blisko w wymiarze międzyrządowym i międzypartyjnym, ale też w europarlamencie, gdzie europosłowie obu partii głosują identycznie w 9 na 10 głosowań! Zatem sytuacja w Warszawie i Budapeszcie jest nam bardziej znana i jest bardziej przewidywalna. Italia to jednak zupełnie inna historia.
Wybory we Włoszech mają się odbyć w roku 2023. Jednak bardzo prawdopodobne, że odbędą się wcześniej. Obecny, technokratyczny premier Mario Draghi, do 2019 r. prezes Europejskiego Banku Centralnego, a wcześniej włoskiego odpowiednika NBP, wychowanek katolickiego sierocińca, ma wielką szansę zostać wybrany przez polityczny włoski establishment na nowego prezydenta Republiki Włoskiej, ponad podziałami. Sergio Mattarella kończy kadencję w tym roku, gdyby więc rzeczywiście Draghi wybrał się do Kwirynału, to wówczas wybory odbyłyby się zapewne już wiosną 2022 r., prawdopodobnie w marcu.
Włoska prawica jest podzielona na „rządową” – Forza Italia niegdyś Silvio Berlusconiego, a teraz Antonio Tajaniego, byłego dwukrotnego komisarza, a potem wraz ze mną wiceszefa PE, a wreszcie przewodniczącego europarlamentu – oraz Lega (czyli Liga) dawna Lega Nord (Liga Północna) ekswicepremiera Matteo Salviniego. Obie partie mają swoich ministrów, a co najważniejsze dla Berlusconiego, włoski wymiar sprawiedliwości nagle przestał się go czepiać…
Prawicę „antyrządową” stanowią Bracia Włosi, którzy są wraz z Prawem i Sprawiedliwością w tej samej grupie politycznej w PE (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy). Antyrządowa prawica oczywiście rośnie w sondażach, bo ta prorządowa trochę się zużywa, popierając rząd z lewicą, w tym też taką z postkomunistycznym rodowodem. Ale przecież jeśli obie włoskie prawice połączą się – choćby po wyborach – to mogą zdobyć pełnię władzy, jak PiS i Fidesz…
*tekst ukazał się na stronie gpcodziennie.pl
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 691
Salvini i Orban to mężowie stanu i politycy,Morawieckiego już odpuścili obaj...chcieli go namówić do "triumviratu" w celu wyjścia z UE...wtedy EU by szlag trafił!
Ale po trzech spotkaniach dyskretnych/tajnych/poufnych...zorientowali się,że Morawiecki jest "podstolim" u Merkel i nawet już nie zapraszają...na jacht u wybrzeża Chorwacji.