Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

NOWY BOHATER X MUZY

sigma, 08.01.2012
Obejrzeliśmy sobie parę dni temu „Tożsamość” /Unknown/
Jest to coś w rodzaju  thrillera nakręconego przez Warner Bros.  w kooprodukcji USA / Wielka Brytania / Japonia / Kanada / Niemcy / Francja.
Scenariusz  tego arcydzieła popelnili Oliver Butcher i Stephen Cornwell.

Otóż leci to tak: doktor Martin Harris budzi się po wypadku samochodowym w Berlinie i odkrywa, że jego żona go nie rozpoznaje, a jego tożsamość przyjął inny mężczyzna. Resztę filmu wszyscy usiłują się pozabijać, nie bardzo wiadomo dlaczego.

Tak najogólniej wygląda  ta idiotyczna historia.

I nie chodzi mi o bezsensowność scenariusza, bowiem rzekomy doktor  okazuje się  najlepszym agentem tajemniczej a wszechpotężnej  organizacji, która  po jego wypadku zastępuje go kimś innym, a jego postanawia zlikwidować. Dlaczego likwiduje swojego najlepszego agenta – tego nie wie nawet reżyser.
Jednak doktor nie na darmo jest najlepszym agentem zabójcą i to on załatwia odmownie wszystkich co do jednego, po czym odchodzi w lepsze jutro z zaprzyjaźnioną w międzyczasie długonogą panienką. Nb.panienka jest Bośniaczką z wyrżniętej przez Serbów rodziny. Jak poprawność, to poprawność.

Co mnie jednak dopiero zirytowało – to postawienie starego komucha w roli bohatera pozytywnego  - działanie typowe dla zinfiltrowanych przez komunistów  scenarzystów Hollywood.

Jest on zresztą  jedyną postacią jednoznacznie pozytywną  - emerytowany agent Stasi, kruchy, uroczy staruszek, który w swoim schludnym acz ubogim mieszkanku ma na ścianie zdjęcia swej chlubnej przeszłości.
Poleca go zresztą  prześladowanemu agentowi  pielęgniarka w szpitalu.
Poleca  go jako dobrego człowieka, który pomaga ludziom.
Zresztą owa pielęgniarka, życzliwa dusza  w chwilę potem zostaje zamordowana.
Diabeł wie czemu. Widocznie skończyła się jej dniówka.

Otóż, ten stary, poczciwy agent Stasi sam mówi o swojej zawodowej karierze kapusia i wyrywacza paznokci współobywateli Enerdówka z dumą – dumą  podzielaną przez całą resztę społeczności filmowej.
I  przecież staruszek prawie bezinteresowną pomoc prześladowanemu agentowi   przepłaca życiem! Stary weteran bezpieki popełnia  bowiem bohaterskie samobójstwo zażywając kawę   z cjankiem, który w przewidywaniu  takiej właśnie chwili trzymał w puszce po herbacie. Serce się kroi.
Dlaczego właściwie się truje? A, o to trzeba by spytać niespożytego rezysera i scenarzysty.
Ze scenariusza to nie wynika.

Drugim bohaterem pozytywnym jest wynalazca genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy, który przy użyciu swego genialnego wynalazku chce uratowac świat od głodu. Żeby tym dogłębniej spełnić  wymagania, jakie widz ma wobec bohatera pozytywnego, przybywa na kongres, na którym ma zawiadomić świat o swym wynalazku i przekazać go w ręce głodującej ludności, w towarzystwie dwóch smarkatych blondyniastych córeczek.
Dlaczego na kongres naukowy wlecze dzieci, zamiast zostawić je w domu z mamą?
A, o to też trzeba się spytać scenarzysty.

Diaboliczna organizacja zamierza podczas tego kongresu wykraść naukowcowi informacje o owej kukurydzy, a jego zamordować. Ażeby ukryć tę zbrodnię, wysadza całe piętro hotelu Adlon w Berlinie, gdzie ów kongres się odbywa.  Liczy na to, że wówczas wszyscy będą myśleć, że celem zamachu był arabski książę, który sponsorował odkrycie owej  kukurydzy.

Zapewne prościej było poczekać, aż ów naukowiec - jak zapowiedział -  podczas kongresu po prostu przekaże wdzięcznej ludzkości ową kukurydzę, ale o czym by wtedy był film?
Zresztą, nieważne. Chcieli mieć tę kukurydzę, niech mają.

Natomiast irytuje mnie ten nowy, cichy bohater naszych czasów, ten prześladowany przez paskudnych reakcjonistów  ubogi staruszek -  emerytowany tajniak.
Bo ostatnio coraz więcej filmów o szlachetnych agentach komunistycznej bezpieki. Biednych, ale zacnych, schorowanych staruszkach. Nowa kategoria. Widocznie szlachetni bandyci, policjanci, prostytutki i inne istoty upadłe są już passe.

Owi starzy weterani służb specjalnych mają tak porywająco skomplikowaną osobowość. I takie dobre, choć czasami zawiedzione w swych uczuciach  serce.

Gdyby taki świat uboli sądzić po "Różyczce" -  nie kierowali się oni w swych działaniach rozkazami zwierzchników. Sami decydowali, co zrobią, albo i nie, zaleznie od drgnień swej niedocieczonej a wrażliwej duszy.
W jakiejś chwili dręczona wyrzutami sumienia tytułowa Różyczka zawiadamia oficera prowadzącego, że więcej nie będzie donosić na Jasienicę, bo wychodzi za niego za mąż. Sumienie jej nie pozwala.  A na to żółty z zazdrości, zakochany w niej oficer prowadzący chwyta z archiwum ubecji donosy Różyczki  i podtyka  je  Jasienicy pod nos, żeby go tylko zniechęcić do małżeństwa. Jednak na swoją zgubę  Jasienica się  nie zniechęca i żeni, a wtedy ubol z czystej zazdrości wyrzuca go przez okno.
Szalenie prawdopodobne.
Czy ktoś tu cokolwiek konsultował z kimkolwiek znającym się na rzeczy?
Już od czasu, kiedy TW Bolek wyrywał co lepsze kawałki ze swojej teczki, wiadomo że akta były numerowane i zszywane. Wynoszenie akt bez zezwolenia było niemożliwe. Każdorazowy dostęp do nich był odnotowany.
Zofia O'Bretenny, czyli prawdziwa TW podsunięta Jasienicy, każdy krok konsultowała z oficerem prowadzącym.
Od historyków ubeckich (to dopiero byłby ciekawy wątek, gdyby go rozwinąć!) dostawała listy pytań, jakie miała zadać Jasienicy po wykładzie, aby go sobą zainteresować. Propozycję małżeństwa przekazała do decyzji ubecji, która po licznych konsultacjach zdecydowała się na nie zezwolić.
55-letni profesor UW popełnił mezalians z 40-letnią pracownicą dziekanatu.
Donosiła aż do śmierci Jasienicy, zresztą po śmierci dalej była bezpiece przydatna.
W końcu w mniejszym stopniu chodziło o to, co uczynił, czy powiedział reżimowy pisarz, jakim był Jasienica, a bardziej ubecji zależało na informacjach z tego dość hermetycznego środowiska.
Poza tym siadła na całej twórczości Jasienicy i dopiero wieloletnie procesy z jego córką oddały prawo do twórczości ojca córce. Skruchy za to, co czyniła, nie okazała do końca życia, które zakończyła w roku 1997.

Jeszcze bardziej zakłamane jest zresztą niemieckie "Życie na podsłuchu". Samo założenie, że jedyną postacią  sympatyczną jest w tym filmie oficer Stasi, który z niepojętych dla nikogo przyczyn nagle zaczyna śledzoną przez siebie parę wybitnych artystów bronić przed inwigilacją kosztem własnej, zaprzepaszczonej  wskutek tego odruchu serca  kariery - jest mniej więcej równie prawdopodobne jak istnienie UFO (a może nawet mniej).
Ostatnie kadry filmu, kiedy to ów dobry człowiek, niegdyś świetny agent zepchnięty przez żelazne ramię Stasi do poniżającej pracy na poczcie -  przegląda książkę uratowanego przez siebie pisarza i widzi tam dedykację dla niego, dla  dobrego funkcjonariusza bezpieki numer taki a taki – wyciska po prostu  łzy z oczu.

NRD przez cały okres swego istnienia nie potrafiła się pochwalić choćby jednym artystą klasy choćby średniej. W kraju, w którym 100 tys. obywateli było funkcjonariuszami Stasi, a 200 tysięcy tajnymi współpracownikami tejże - nie było już miejsca na cokolwiek poza podsłuchiwaniem i podglądaniem obywateli.

Nie oglądam ja filmów za często, więc skoro w wyrywkowo obejrzanych kilku filmach pojawił się ten nowy bohater – to znaczy, ze tych filmów musi już być sporo.
I chciałabym wiedzieć jedno. 
Czy ja się kiedyś doczekam czasów, kiedy w jakimś filmie  bohaterem pozytywnym będzie skatowana ofiara tego parszywego, schorowanego staruszka?




  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 2908
Domyślny avatar

Gość

08.01.2012 19:37

Ewy Stankiewicz i Anny Ferens polecam. To najważniejszy film o schyłkowym PRL i okresie przekazania władzy esbeckiej opozycji. Dla mnie to dokument genialny. Oglądam go za każdym razem z podziwem dla autorek za umiejętność wydobywania prawdy o najskrytszych zakamarkach ludzkiej duszy, motywów działań, zachowań, emocji do których nie chcą przyznać się nawet po kilkudziesięciu latach. Ze wstydu, obawy przed śmiesznością, niejednokrotnie dla zachowania korzyści jakie nadal czerpią z uprawianego onegdaj procederu. Autorkom udało się to zarówno z esbekiem jak i jego ofiarą, studentem opozycjonistą. Nieprzenikniony, zamknięty pozostaje zdrajca, agent bezpieki. Ale i jego zdawkowe odpowiedzi a zwłaszcza przemilczenia są znamienne i poruszające. Jeden z niewielu uczciwych i prawdziwych filmów o naszej najnowszej historii.
sigma

sigma

08.01.2012 20:14

Dodane przez Gość w odpowiedzi na "Trzech kumpli"

ale to jest film dokumentalny. Zresztą na szczęście w Polsce od 2010 w II obiegu już sporo powstało znakomitych filmów dokumentalnych.
Natomiast  tzw.sztuka filmowa  nie będąca dokumentem - to jest dno.
Domyślny avatar

tadman

08.01.2012 20:58

pisze się tu o poważnych sprawach, ale jak doszedłem do poniższego fragmentu - "Zresztą owa pielęgniarka, życzliwa dusza w chwilę potem zostaje zamordowana. Diabeł wie czemu. Widocznie skończyła się jej dniówka." - to zaryłem nosem w klawiaturę. Naprawdę pyszny kawałek. A czy czasem Autorka nie pije do innego schorowanego 'staruszka', co to robi za patriotę i człowieka 'bezhonoru'. Oni, znaczy się 'scenarzyści'*, przygotowują nas do zatracenia zdrowych zasad oceny działania jednostki czy grup ludzi, do relatywizmu i innych izmów. * - nie należy wiązać tego zawodu jedynie z filmem
sigma

sigma

08.01.2012 21:26

Dodane przez tadman w odpowiedzi na Przepraszam Autorkę, bo

i wygląda na to, że "scenarzyści" to jak najstarszy zawód świata - to nie profesja, ale charakter. I - co gorsza - znacznie gorszy charakter, niz ten przewidziany dla najstarszego zawodu - bo taki "scenarzysta" chce być kieszonkowym stworzycielem, ale pieniądze też chce za to brać.
Domyślny avatar

Cyclops

09.01.2012 00:31

Mam bardzo podobne odczucia, oglądając (również z rzadka) twórczość kawiorowych dzieci Marksa, Lenina et consortes. Póki co chyba jednak nie ma szans na dzieło, które spełniałoby kryteria przez Panią podane. Czerwoni zbrodniarze są na topie. Możemy się więc spodziewać tylko jeszcze więcej ideologicznych laurek typu "Dzienników motocyklowych". Nawet jeśli robi się film o dewiancie typu Che, to wystarczy przedstawić go jako wrażliwego, nie mogącego przejść obojętnie obok ludzkiego cierpienia młodzieńca, w którym powoli dojrzewa myśl, żeby z wszechobecnego wyzysku człowieka przez człowieka uczynić sytuację całkowicie odwrotną. I już mamy usprawiedliwione późniejsze upodobanie dojrzałego już Che do osobistego strzelania w głowy wrogów rewolucji. Salles opatentował prostą metodę. Nie zdziwię się zatem, jeśli usłyszę zapowiedź premiery wzruszającego filmu o dzieciństwie Mao, czy dziełka typu "Zakochany Pol Pot". I nawet gdyby się zdarzył cud i gdyby powstał obraz o kimś klasy rotmistrza Witolda Pileckiego, to możemy być pewni, że twórcy zadbają o to by nie była to postać kryształowa. Równowaga w przyrodzie musi być. Skoro jest yin, musi być yang, skoro są (jak mawiał pewien klasyk, co to był za a nawet przeciw) "plusy dodatnie", muszą być też "plusy ujemne". Skoro "zły" agent STASI jest w rzeczywistości "dobrym sympatycznym staruszkiem", to "dobry" bohater powinien być choć trochę "zły" (np. ściął drzewo, kopnął psa, zabił wiewiórkę itp) i w swej istocie zasługujący na karę. Inaczej się nie sprzeda! Większość siedzących w szambie bardzo chętnie zobaczy, że ci na zewnątrz też są utytłani, będą więc chlapać g..., w którym siedzą na wszystkie strony, bo to jedyna metoda, żeby usprawiedliwić własny wstręt do mydła. Dzięki za dobry tekst i pozdrawiam.
sigma

sigma

09.01.2012 09:26

Dodane przez Cyclops w odpowiedzi na Cóż

Dzięki za miłe słowa :)
A propos filmu o Witoldzie Pileckim - jakiś czas temu do jego syna zgłosił się przedstawiciel Hollywood z propozycją nakręcenia filmu o ojcu -  jeżeli znajdzie wśród przodków Żydów.
Ciekawam, do kogo jeszcze się zgłosili.
Domyślny avatar

Gerwazy

09.01.2012 09:54

Do żelaznych punktów programu scenarzystów hollywodzkich ,obrócz bezinteresownej miłości do komunizmu jest nienawiść do muzyki klasycznej .Zwróćcie uwagę że wszyscy wielcy szaleńcy i oprawcy ekranu słuchają albo oper albo symfonii .Dobrzy bohaterowie słuchają rocka .To warunek bycia dobrym .
sigma

sigma

09.01.2012 10:53

Dodane przez Gerwazy w odpowiedzi na Do żelaznych punktów programu

Trafne  i ciekawe spostrzeżenie !  kiedyś słuchałam wykładu Leszka Dokowicza o satanistycznych uzależnieniach związanych  z muzyką techno, hard rock, rock, etc. To może być trop.
 Jeszcze chwila i napiszemy monografię o scenarzystach z Hollywood;)
Domyślny avatar

Irvandir

09.01.2012 20:04

"To twój problem" zdarzyło mi się niedawno usłyszeć po dłuższym przeszukiwaniu księgarni. "Po prostu teraz nikt nie pisze takich książek, jakie ty chcesz czytać". Tę niesłychanie trafną ocenę sytuacji dedykuję Autorce. Na pewnym wernisażu były SBek (oczywiście, jak oni wszyscy, tropił wyłącznie przekręty gospodarcze) opowiadał z dumą o przeszukaniu u pewnego profesora. Całe mieszkanie założone było karteczkami i fiszkami i profesor błagał, żeby mu tego nie przemieszać. A teraz facet ze łzą w oku opowiada jak to on się przyłożył do tej rewizji i jak po kolei wszystko przeglądał, żeby profesorowi przykrości nie sprawić, taki ludzki. Z książkami jest zresztą podobnie jak z filmami, ale to może kiedyś, przy okazji. Pozdrawiam
sigma

sigma

09.01.2012 22:11

Dodane przez Irvandir w odpowiedzi na oj tam, oj tam,

Chyba mamy podobne problemy;))
No i popatrz, jaki dobry ubol; jak w tym kawale o Stalinie:"mógł przecie zabić, a tylko  wsadził do łagru."

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 130
Liczba wyświetleń: 938,366
Liczba komentarzy: 1,013

Ostatnie wpisy blogera

  • Cenzura w mediach rzekomo niezaleznych
  • Ks. Stanisław Małkowski GLORIA VICTIS!
  • PRAWIE MILIARD ZAMORDOWANYCH - ABORCJE DO SIERPNIA 2012

Moje ostatnie komentarze

  • Szlag by to trafił,  znowu będziemy mieli siedzibę Gestapo na Alei Szucha;(
  • Jak tam jest z kontaktami innymi nie mam informacji, ale z Pańskiego CV wynika, ze  jakiś czas był Pan członkiem PZPR. Widocznie to był ten formujący okres zycia;)
  • Pod każdą notką muszą znajdować się hasła, które się do niej odnoszą. Jeżeli potem ktoś szuka informacji np. na temat  okaleczeń poszczepiennych, wrzuca na google'a hasło "szczepionki", "…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Oświadczenie woli o odmowie szczepienia – dla SANEPIDU
  • Dr Jerzy Jaśkowski, Fluor - cichy zabójca
  • SZCZEPIONKI - MIT, W KTÓRY POWOLI PRZESTAJEMY WIERZYĆ

Ostatnio komentowane

  • Trivium, Odnośnie kasy to proszę zajrzeć na to: https://i.imgur.com/zmYlSIy.jpg Jak można przeczytać, granty wypłacone przez Legał Aid Board miały trafiać bezpośrednio do Szkoły Medycznej Royal Free…
  • Trivium, Ciekawe skąd wziąłeś to pomówienia? Bo na pewno nie z tej słynnej publikacji. Jakbyś zadał sobie choć trochę trudu nie powtarzałbyś medialnego czarnego PR na ten temat.  Lancet wycofał badanie…
  • Trivium, Fluorek z perspektywy profesjonalistów: pełne medyczne oskarżenie – Fluoride Action Network https://www.youtube.com/… Fluorek i tarczyca Obawy związane z fluorem i jego oddziaływaniem na tarczycę są…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności