Zamierzałem zaintonować lamentacją z górnego C: o tempora, o mores! I dać upust tęsknocie za dawnymi czasy, gdy takie określenia jak senatorska głowa, parlamentarny język, dysputa publiczna, dobro wspólne, były synonimami cnót wszelakich. Ale przypomniałem sobie ile wieków liczy inwokacja Cycerona, Cezara zdumionego ciosem Brutusa, konia Kaliguli w senacie, zrywanie polskich sejmów, burdy na sejmikach… I górne C diabli wzięli, zwłaszcza, że mimo ogłady i dobrych manier mam temperament harcownika i piąchę uważam za równie przydatne narzędzie erystyki jak ironię czy kpinę.
W ogóle ze złudzeń idealisty pozostało we mnie tyle, ile wdzięku w Marcie Lempart. I wiem już, że pochodząca z wyboru reprezentacja klasy politycznej to nie creme de la creme społeczeństwa, że o narodzie nie wspomnę. Ba, ona nie odzwierciedla nawet parytetów właściwych dla populacji. I kto wie czy parlament wyłoniony w drodze losowania, albo z łapanki, nie byłby wierniejszym odbiciem obywatelskiego melanżu?
Jeśli jednak krajowa mozaika na Wiejskiej od biedy przypomina rzeczywistą różnorodność, to panoptikum zwane parlamentem UE wymyka się wszelkim próbom dopasowania jego składu do zbiorowego obrazu Europejczyków, Europejek i Europejczątek. Otóż w Brukseli roi się od klonów Biedronia i doktórki Spurek. Tego typu groteskowe okazy występują oczywiście w naturze, ale, do kroćset, chyba nie tak masowo! A może po prostu jestem naiwny? I tkwię mentalnie w kołtuńskim kokonie zapyziałej przeszłości?Tu powinienem dodać: jeśli tak, pora umierać. Byłby to wszak objaw egzaltacji, jednej z nielicznych wad, której oszczędził mi los.
Po tych nieco ponadczasowych zadziwieniach, kilka gloss tyczących bieżączki, jedynie marginalnie związanych z najwrzaskliwszą kanonadą skrzeczącej pospolitości. Szczwalnia antyrządowych mediów podążająca tropami ciemnych interesów Daniela Obajtka ku prapoczątkom jego szwindli, dotarła właśnie do świadków destrukcyjnych knowań zakały Pcimia w technikum. I nie zamierza skończyć na żłobkowych ekscesach małego Danielka. Dlatego sprowadzony z jamajki znawca zjawisk reinkarnacyjnych docieka już poprzednich mrocznych wcieleń prezesa.
Względem tego, co i owszem, po staremu. Tłumek wujów i ciot awangardy progresu wręcz eksploduje pomysłami na walkę z pandemią. Niejako przy okazji Kierwiński z Leszczyną są już o krok od rozwiązania kwadratury koła, a może kolistości kwadratu? Podobno komputer nakarmiony koncepcjami opozycji na ocalenie kraju przed zagładą gotowaną Polsce przez opresyjny reżym, dostał torsji.
W tym miejscu warto wspomnieć, że takie niekontrolowane erupcje z trzewi bywają pomocne w rozwoju przedsiębiorczości. Na przykład branża pralnicza dzięki wysiłkom tuzów opozycji szybko wychodzi na prostą. Bowiem totalni, niepomni przestrogi: nie strasz, nie strasz, bo się zes…, zapowiadają srogie kary z kazamatami włącznie dla kliki z Nowogrodzkiej, gdy tylko siły progresu powrócą do władzy. I w pralniach rosną stosy zafajdanej garderoby.
Ten wątek pobrzmiewa też w diagnozie Rafała Ziemkiewicza, który nazwał publicznie Władysława Frasyniuka starym pierdzielem. Bingo! Teraz jednak spodziewam się interwencji Adama Bodnara, bo stary jest określeniem dyskryminacyjnym ze względu na wiek, a pierdziel jako przypadłość gastryczna, ze względu na stan zdrowia niewątpliwie pogarszany straszeniem.
Zjednoczona opozycja już fetuje wygraną swego kandydata w wyborach prezydenckich w Rzeszowie, choć głosowanie dopiero w maju. Zwaśniona prawica robiąc dobrą minę do złej gry uważa pierwszą turę za prawybory we własnym gronie. Oceniając nieco życzeniowo, ryzyko rozbicia poparcia na troje pretendentów skutkowałoby porażką czy raczej symboliczną klęską wieszczącą kłopoty w roku 2023 tylko wówczas, gdyby kandydat opozycji miał jakiekolwiek szanse na sukces w pierwszym podejściu. A ja nie postawiłbym na faceta pestek z wiśni przeciw euro. Jeśli jednak prawicowe anse doprowadzą do blamażu na Podkarpaciu, będę zmuszony, wbrew sobie, wspomnieć o umieraniu. I nie uznam tego za egzaltację.
Na koniec zostawiłem sprawę tak haniebną, że długo się wahałem czy wypada ją poruszać w kpiarskim z natury tekście. Rada Warszawy głosami Platformy Obywatelskiej odrzuciła wniosek o nadanie zamordowanej przez nieznanych(?) sprawców Jolancie Brzeskiej, walczącej o prawa lokatorów z kliką czyścicieli kamienic, tytułu honorowej obywatelki stolicy. Bez komentarza.
Sekator
Ps.
- Gdzieś usłyszałem - mruczy mój komputer, - że zjednoczona prawica ujawnia od dłuższego czasu naturę skorpiona. I nie rozumiem co to znaczy.
- W starej przypowieści skorpion zabija na środku rwącej rzeki konia, na którym przeprawia się na drugi brzeg. I razem toną. Pointa: musiał tak postąpić, bo taka jest natura skorpiona - wyjaśniam Eustachemu.
- Ale kto dziś jest koniem, a kto skorpionem? Docieka nadal, lecz zbywam go milczeniem.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2453
Sondażowo odbili się wczoraj na blogu Jazgdyni i dzisiaj, oświadczeniem w senacie.
Co Ty człowieku nie widzisz ilu osłów tam popchnęli ? I co ? Nic .
Włodzimierz Cimoszewicz, Grupa Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim ;-)
Chyba jednak chodzi o mamonę?
prostu jestem naiwny?"
Aby to nie Janusz ****kot był wprowadził na Wiejską cały Zwierzyniec takich dziwadeł ? Już wtedy było jasne, że Janusz P. działa w imieniu Kominternu. Wcześniej łudziłem się, że może to jednak byznesmen, kiedy był w PO zausznikiem Donalda T. Jednakże to co tam wyprawiał przeczyło temu, że jest liberałem-byznemenem. Wszystko wskazywało, że jest zwykłym aferałem. W dodatku te seanse nienawiści wobec urzędującego Prezydenta, uzgadniane z premierem Donaldem T. budziły mój najwyższy niesmak. Zwierzyniec, który następnie wprowadził do Sejmu po przykrywką Ruchu ****kota, tylko to moje przypuszczenie potwierdził.