Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
100 lat traktatu ryskiego
Wysłane przez owsinski w 18-03-2021 [15:02]
Andrzej Owsiński
100 lat Traktatu Ryskiego
(klęska po zwycięstwie)
Trzeba chyba zacząć od tego, o czym rzadko się wspomina, a mianowicie, że polska delegacja do Rygi była kontynuacją „kapitulanckiej” delegacji do Mińska (wówczas Litewskiego) wysłanej na początku sierpnia 1920 roku z poleceniem błagania bolszewików o pokój i przyjętej z oporami sowieckimi jedynie na skutek protekcji brytyjskiej (skąd my to znamy?).
Zmiany jakie nastąpiły w tym raczej zbiegowisku niż delegacji (80 osób łącznie z pomocnikami) były niewielkie, z jedną istotną, a mianowicie włączeniem do niej Leona Wasilewskiego, przedstawiciela Naczelnika Państwa.
Nie miało to większego znaczenia wobec arbitralnego rządzenia w tej delegacji przez Stanisława Grabskiego, wspieranego przez delegatów sejmowych i podporządkowanego mu „ludowego” przedstawiciela rządowego – Dąbskiego.
Czegoś tak kuriozalnego jak polska delegacja w Rydze nie było chyba w historii dyplomacji. Wewnętrznym negocjacjom polskiej delegacji poświęcano więcej czasu niż pertraktacjom z Sowietami.
Można na wstępie postawić zarzut Piłsudskiemu, że jako Naczelnik Państwa dopuścił do tak kompromitującej reprezentacji Polski. Niestety w tym czasie, we wrześniu 1920 roku Piłsudski, jako Wódz Naczelny, zajęty był przygotowaniem bitwy niemeńskiej, która miała zadecydować o losach wojny.
Bitwa zaczęła się 20 września i 26 września była praktycznie zakończona pełnym zwycięstwem wojsk polskich przesądzającym o zwycięstwie w wojnie. Wprawdzie nie udało przeprowadzić zamierzonych „Kann” ze względu na pośpieszną, a raczej paniczną ucieczkę bolszewików, ale armia Tuchaczewskiego była rozgromiona i Lenin nie pozwolił mu na jeszcze jedną próbę jej odtworzenia.
Sowiety znalazły się zresztą, ze względu na ciągle jeszcze prowadzone walki wewnętrzne i całkowite wyczerpanie zapasów, a nawet bunty głodowe, w sytuacji przymusowej. W związku z tym został całkowicie zmieniony skład sowieckiej delegacji, przygotowany na daleko idące ustępstwa.
Grabski natomiast i jego współpracownicy byli jeszcze najwyraźniej przesiąknięci stanem ducha z początków sierpnia i wielkimi obawami przed sowiecką potęgą, dążyli do jak najszybszego rozpoczęcia rozmów nie czekając na rozstrzygnięcia na polu walki. To kapitulanckie nastawienie potwierdza bezprawna i zakulisowa decyzja Grabskiego podjęta w wyniku osobistego porozumienia z Joffem - przewodniczącym sowieckiej delegacji - o uznaniu przez delegację polską za przedstawiciela Ukrainy fikcyjnego przedstawiciela USSR – Manuilskiego, wbrew umowie polsko ukraińskiej z rządem Petlury, sojusznikiem Polski w tej wojnie. Była to oczywista zdrada domagająca się natychmiastowego odwołania Grabskiego, oddania go pod sąd i zmiany składu całej delegacji.
Niestety nie było komu tego zrobić bo Piłsudski był zaangażowany wojną, a sejm i rząd „ludowy” chciały jak najszybszego zawarcia pokoju, a przy okazji zrobienia na złość Piłsudskiemu z jego ideą federacyjną.
Okazało się w rezultacie, że polskie roszczenia wobec Sowietów są znacznie mniejsze od tego, na co byli oni przygotowani. W wyniku tego otrzymaliśmy obszar znacznie mniejszy od faktycznych zdobyczy wojennych, a wyznaczone granice odpowiadały granicom po drugim rozbiorze Polski. Oznaczało to w ocenie historycznej klęskę. Wyobrażam sobie zdumienie i drwinę z „głupich Polaczków” po stronie sowieckiej.
Ale przecież sprawa granic to wcale nie największa klęska tego traktatu. Pozostawienie w bolszewickich łapach na śmierć, męczeństwo i poniewierkę kilkumilionowej rzeszy Polaków, nie mówiąc już o należnych żądaniach odszkodowań materialnych, stanowi ciężkie oskarżenie wobec całej delegacji, a nie tyko Grabskiego i Dąbskiego. Protesty Wasilewskiego i Zwierzchowskiego były, niestety, spóźnione.
Żeby ostatecznie ocenić postawę ówczesnych polskich władz trzeba stwierdzić, że i Piłsudski też podziela odpowiedzialność za treść tego traktatu, ratyfikując go pośpiesznie już w kwietniu 1921 roku.
Utrudniło to nam, między innymi, rozmowy sojusznicze w Paryżu, gdyż nie mogliśmy karty sowieckiej rozegrać w negocjacjach z Francuzami, oczekującymi na zaangażowanie Polski w przywrócenie Rosji związanej sojuszem z Francja, a przede wszystkim otwartej na ekspansję ekonomiczną.
Z Sowietami zawieranie jakichkolwiek umów należało traktować specyficznie. Władza bolszewicka, o mentalności bandyty i oszusta, nie była wiarygodna. Natomiast rozejm zawarty w ich interesie mógł liczyć na dotrzymanie do chwili w której uznają, że mogą go złamać. Taka przecież była wartość paktu o nieagresji z 1932 roku przedłużonego na sowiecką propozycję w 1934 roku.
Niedopuszczalną naiwnością było uznanie, że traktat gwarantuje nam bezpieczeństwo od strony sowieckiej. Takie bezpieczeństwo można było uzyskać jedynie przez jak najdalej idące osłabienie Sowietów. Niestety okazało się że przyczynił się do ich wzmocnienia.
Na taki rezultat zwycięskiej wojny, której wrażenie klęski przeciwnika zostało wzmocnione wspaniałym zagonem na Korosteń, świadczącym o wielkiej przewadze wojska polskiego nad bolszewickim, złożyło się kilka czynników:
- brak jednolitej polskiej polityki państwowej szczególnie w odniesieniu do wschodnich sąsiadów,
- niechęć, a nawet nie ukrywana nienawiść w stosunku do Piłsudskiego ze strony wielu wpływowych polityków, niekoniecznie „prawicowych”,
- wyraźne zmęczenie Piłsudskiego, zarówno wysiłkiem organizacyjnym, jak i prowadzeniem wojny, a przede wszystkim zniechęcenie widoczną i niekiedy przybierającą brutalne formy nagonką na niego, ale też i uwidoczniającą się formułą państwa sprzeczną z jego ideą.
Trudno bowiem wyobrazić sobie Piłsudskiego jeszcze sprzed dwóch lat dopuszczającego do takiej klęski jego podstawowej idei i to zadanej z rąk współrodaków.
Komentarze
18-03-2021 [16:20] - Jabe | Link: Być może naczelnik powinien
Być może naczelnik powinien był powierzyć prowadzenie wojny zawodowcom?
18-03-2021 [22:20] - Marek1taki | Link: Zawsze mamy wolną rękę w
Zawsze mamy wolną rękę w sprawie podboju Rosji za niewykonanie nawet tak nędznych ustaleń.
Wystarczy tylko chcieć.
19-03-2021 [02:43] - Maverick | Link: Niestety Polacy zawsze byli
Niestety Polacy zawsze byli słabi w negocjacjach. Tak i jest teraz, ministerstwa obsadzone obcymi nam ludźmi, a szczególnie ministerstwo spraw zagranicznych.
Nowy Departament Stanu Bideta czyli sklerotycznego Joe Bidena za głowny cel zakłada sobie uregulowanie spraw mienia holocaustycznych ofiar. I znowu Polska zostanie wykolegowana poprzez najlepszego sojusznika, bo jakim prawem vasal ma coś do powiedzenia przed swoim panem.
A tak swoją drogą Ameryka upada i to bardzo szybko, więc desperaci chcą wywołać nową wojenkę, Prawdopodobnie Bidet zacznie na Ukrainie atakiem na Donbas. Bidet czyli sklerotyczny prezydent USA idzie ostro nazywając Putina " he is a killer" " he is soulless" tak Putin jest bez duszy mówią lucyferianie i niby katolicy jak Biden który jest za aborcją, genderem, zboczeniami etc. Więc Polacy jeżeli tym razem gdy nie pokwapią się do bycia waselem Lucyfera mogą zachować szanse na przeżycie. Nie będzie nawet o czym negocjować, Zachód zawsze szuka jeleni do bratobójczych wojen pomiędzy Słowianami. A my lubimu za nich łby nadstawiać. Komunizm zawsze był zachodnim pomysłem, i był eksperymentem na Słowianach, teraz zaczyna się drażanie jego drugiej fazy poprzez Unię i USA.
https://www.youtube.com/embed/...
19-03-2021 [07:31] - Marek1taki | Link: Ministerstwo spraw
Ministerstwo spraw zagranicznych jak sama nazwa wskazuje służy załatwianiu sprawa zagranicznych a nie polskich. To jedyne sprawnie działające ministerstwo.
21-03-2021 [22:30] - Maverick | Link: Od czasów jagielońskich nie
Od czasów jagielońskich nie mamy polskich przywódców. Niestety cała nasza historia jest urabiana pod modłę masońską. Mamy wasali obcych interesów a nie Polaków co by stawiali interes nasz ponad wszystkie inne.