Polska w obronie Traktatów przed... euroentuzjastami

Większość mediów w Polsce relacjonowało ostatnią sesję Parlamentu Europejskiego w Brukseli przez pryzmat trzech debat:  1. krótkiej debaty o unijnych pieniądzach, 2. dyskusji o „prawie do aborcji” w Polsce, 3. debacie o sprawach środowiska LGBT (to już w mniejszym stopniu). Tymczasem w Brukseli przy Rue Wiertz dyskutowano szereg innych spraw , bardzo ważnych dla naszego kraju. W perspektywie nie tyle bieżącej, co wielu lat naprzód.
 
Wyborcza europejska lista ponadnarodowa czyli krok ku superpaństwu 
 
Jednym z tych zagadnień była ocena wyborów do Parlamentu Europejskiego. To dość dziwne, że wybory, które odbyły się wiosną zeszłego roku były omawiane jesienią następnego roku – po upływie … 18 miesięcy! Tak naprawdę była to jednak nie tyle fotografia rzeczywistości, ale też próba zaprojektowania – poprzez nowy system elekcji – dalszego sfederalizowania Unii Europejskiej…
 
W wyborach europejskich w 2019 roku była największa frekwencja od 20 lat. Wyraźnie większy był udział w elekcji do PE ludzi młodych. Wbrew pozorom nie musi to z definicji oznaczać większego wsparcia dla lewicy czy Zielonych. Przykłady wielu krajów Europy Zachodniej pokazują, że najmłodsi wybroczy częściej niż ich rodzice czy dziadkowie wybierają ugrupowania eurosceptyczne i niechętne imigracji, zwłaszcza tej spoza Europy, muzułmańskiej. Skądinąd dlatego partie lewicowe były przeciwne obniżeniu wieku wyborczego w Austrii do 17 roku życia.
 
Dalsza federalizacja „ante portas” ...
 
Gdy chodzi o wybory europejskie Polska może doprawdy stanowić pozytywny przykład i inspirować rozwiązania na szczeblu unijnym. Myślę o stosowanych w naszym kraju rozwiązaniach  takich, jak: 1) 5% próg wyborczy, 2) umiarkowany system kwotowy na listach wyborczych, 3) ułatwienia w głosowaniu dla osób niepełnosprawnych, w tym możliwość ich biernego udziału w wyborach. Jednocześnie Polska jest zdecydowane przeciwna kwestii tzw. list transnarodowych oraz systemu „Spitzenkandidaten” – kandydatów czyli liderów list partii europejskich jako kandydatów na przewodniczącego Komisji Europejskiej. Miałoby to polegać na przyznaniu każdemu wyborcy dwóch głosów, z czego jeden byłby głosem na indywidualnego kandydata – tak, jak teraz, a drugi na ową listę transnarodową, która byłaby taka sama we wszystkich 27 krajach członkowskich. Polskie władze wyrażają sceptycyzm wobec takiej metody, gdyż tylną furtką wprowadza ona elementy dalszej federalizacji i stanowiłaby krok w kierunku europejskiego superpaństwa. Przyznanie wyborcom drugiego głosu do glosowania na „listę europejską” w jakiejś mierze zaprzecza zasadzie równości w wyborach mówiącej, że „jeden obywatel = jeden głos”. Owa zasada równości w kontekście wyborczym uznawana jest za jedną z podstaw funkcjonowania demokratycznego państwa prawa. Propozycja ta byłaby oczywiście korzystna dla największych międzynarodówek: Europejskiej Partii Ludowej (tam, gdzie PO i PSL) i socjalistycznej (tam, gdzie SLD i formacja Biedronia).   
 
Inne zastrzeżenie wysuwane przez Polskę to fakt, że wyznaczenie „Spitzenkandidaten” narusza równowagę między instytucjami Unii Europejskiej, a w szczególności uderza w kompetencje Rady Europejskiej, a wiec organu UE, gdzie reprezentowane są rządy. Są one określone w Traktacie o Unii Europejskiej, w artykule 15, ustęp 5, gdzie mowa jest o swobodnym wyborze przewodniczącego Unii Europejskiej. Polska propozycje te uznaje za dalsze ograniczenie roli państw narodowych w Unii Europejskiej.           
 
Subiektywna i niezdefiniowana „praworządność”...
 
Gdy próbowano wcześniej dokonać zmian w prawie wyborczym do Parlamentu Europejskiego, kwestia ta wzbudziła znaczące kontrowersję.  Zdecydowano o tym w roku 2018 i wówczas, mimo stosunkowo łagodnych zapisów tej regulacji, trzy państwa członkowskie UE nie wyraziły na to zgody. Wtedy więc nie było woli ograniczania kompetencji państw narodowych ani tez zmiany Traktatów w taki sposób, aby naruszało to delikatną międzyinstytucjonalną „balance of power”.
 
Warto przypomnieć, że próby ujednolicenia ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego toczą się w EWG-UE od blisko … pół wieku. Traktat z Lizbony w artykule 223 stwierdza, że PE ma prawo inicjować reformę  własnych procedur wyborczych, ale musi na to jednomyślnie (sic!) zgodzić się Rada Europejska. To oczywiście oznaczać może weto ze strony któregoś z państw członkowskich...
 
Ostatnio, chcąc zwiększyć frekwencje wybroczą, a tym samym wzmocnić mandat europarlamentu podjęto prace na rzecz „harmonizacji prawa wyborczego do PE”. Zmian tych dokonano w lipcu 2018 roku. Polska ratyfikowała je w pełnej procedurze i notyfikowała ratyfikację wobec UE w sierpniu zeszłego roku. Tymczasem cały czas nie ratyfikowały jej trzy kraje, w tym oburzające się dzisiaj na budżetowe weto Polski – Niemcy… Dwa pozostałe państwa to Hiszpania i Cypr.       
 
Na tej sesji odbyła się również debata na temat „praw podstawowych w UE – raport roczny za lata 2018-2019”. Pojawiły się tam postulaty dotyczące mechanizmów przeglądu niezdefiniowanej i skrajnie subiektywnej „praworządności” i powiązania tego z unijnym budżetem.
 
Polski rząd uważa, że wszelkie inicjatywy dotyczące oceny „praworządności” w poszczególnych krajach członkowskich muszą być zgodne z duchem i litera Traktatów Europejskich. Należy wziąć  pod uwagę, że obowiązuje cały czas i obowiązywać będzie artykuł 5. ustęp 2. Traktatów o Unii Europejskiej brzmiący, jak następuje: „Unia działa wyłącznie w granicach kompetencji przyznanych jej przez państwa członkowskie w Traktatach do osiągnięcia określonych w nich celów. Wszelkie kompetencje nieprzyznane Unii w Traktatach należą do Państw Członkowskich”.
 
Warto przypomnieć również art. 4. ustęp 2. tychże Traktatów, który mówi: „Unia szanuje równość państw członkowskich wobec Traktatów, jak również tożsamość narodową, nierozerwalnie związaną z ich podstawowymi strukturami politycznymi i konstytucyjnymi, w tym odniesieniu do samorządu regionalnego i  generalnego”.
 
Stanowisko polskich władz jest jasne. Zakłada ono, że jedynym zgodnym z prawem Unii Europejskiej instrumentem kontroli i ochrony praworządności jest artykuł 7.  Traktatu o UE. Wszelkie nowe inicjatywy i propozycje Unii dotyczące przeglądu praworządności pod kątem warunkowości wydatkowania środków unijnych nie mogą powielać już istniejących mechanizmów. A procedury stricte polityczne nie mogą kolidować z procedurami prawnymi (np. sprawy przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej, postępowania dotyczące naruszeń prawa UE).
 
To interesujące, że Polska oskarżana o „eurosceptycyzm” czy wręcz „antyunijność” broni litery i ducha Traktatów Europejskich przed lewicowymi, liberalnymi czy chadeckimi euroentuzjastami, którzy w praktyce chcieliby je łamać.
 
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (30.11.2020)
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

01-12-2020 [18:56] - Marek1taki | Link:

"Polska oskarżana o „eurosceptycyzm” czy wręcz „antyunijność” broni litery i ducha Traktatów Europejskich"
Polska to kto?
Ja nie mam zamiaru bronić traktatów UE, którym byłem zawsze przeciwny. To antyeuropa do, której nas podstępnie wciągneto przy użyciu agentury wpływów. To unia marksistowska, a Pan przyznaje się ostentacyjnie do zdrady umacniania tej unii. Potrzebna jest unia, w której wszytko będzie odwrotnie niż w obenej.
Np. równe prawa wyborcze a nie ułatwienia bo ktoś jest kulawy albo siedzi w więzieniu. Nie może być uczciwej demokracji gdy głosowania odbywają się tak jak obecnie w więzieniach, szpitalach czy DPSach, a biorą udział ludzie spoza miejsca stałego zamieszkania itd.
Progi wyborcze są dowodem na brak demokracji, są manipulacją tym bardziej szkodliwą, że partie nie maja równego dostępu do mediów. Taki byłby gdyby miały własny czas antenowy a nie tresurę przez prowadzących. Oczywiście również gdyby prawo pozwalało zaskarżać kłamstwa w mediach a karą była wielkrotność czasu nadawania sprostowania plus nawiązka dla obywatela-oskarżyciela za wygrany proces. Rządy w państwie demokratycznym powinny być odwoływane w wyniku plebiscytu zwoływanego na wniosek grupy obywateli, np. miliona a decyzje unieważniane, jak umowa Tuska-Pawlaka z Gazpromem lub wielokrotnie gorsza decyzja Morawieckiego-Szumowskiego, niemal jednogłośnie poparta w parlamencie, o pandemii i tarczach. Bez tego możemy o demokracji bić pianę.