- Od czasu transformacji ustrojowej z lat 90-tych ub. w., BRAK jest u nas regulacji, które by zapewniały, że uprawianie żeglugi pod polską banderą jest ekonomicznie opłacalne.
- Od momentu ogłoszenia wyroku TSUE w maju ub.r., BRAK jest u nas regulacji, które by zapewniały, że polscy marynarze pozostaną konkurencyjni na unijnym, żeglugowym rynku pracy.
Z kolei brak regulacji z punktu drugiego, w ciągu najbliższych, góra 10 lat może doprowadzić do tego, że polscy marynarze zostaną wyeliminowani z unijnego, żeglugowego rynku pracy (spadek zapotrzebowania na marynarzy z Polski już ma miejsce). Co w dalszej konsekwencji będzie miało również negatywne skutki dla szkolnictwa morskiego. Bo przecież brak możliwości zdobycia dobrze płatnej pracy co więcej z prostą i szybką ścieżką awansu, po skończeniu uczelni czy też szkoły morskiej, niewątpliwie w bardzo negatywny sposób odbije się na naborze kandydatów do uczelni i szkół morskich.
Opracowany pod patronatem NRR Prezydencie RP przez społeczny zespół ludzi skupionych wokół Polskiego Związku Przedsiębiorców Żeglugowych (PZPŻ), projekt ‘Polska bandera’ zawiera propozycje rozwiązania problemu przedstawionego w punkcie pierwszym. Przez ostanie miesiące, przy współpracy PZPŻ oraz APMAR (Związek Agentów i Morskich Przedsiębiorstw Rekrutacyjnych) opracowany został projekt, roboczo nazywany "bandera & tsue". Projekt ten zawiera propozycje rozwiązania obydwu w/w problemów. A więc objęcia – dostosowanym do wymogów światowego i unijnego żeglugowego rynku pracy – systemem ubezpieczeń społecznych:
- zarówno marynarzy zatrudnionych na statkach pod polską banderą (co ma zapewnić ekonomiczne podstawy do eksploatacji statków pod polską banderą),
- oraz marynarzy zatrudnionych przez armatorów unijnych na statkach wygodnych bander (co ma zapewnić zachowanie konkurencyjności polskich marynarzy na unijnym, żeglugowym rynku pracy).
Trudniejsza jest natomiast kwestia objęcia minimalnym ubezpieczeniem społecznym polskich marynarzy zatrudnionych przez armatorów unijnych na statkach bander obcych (poza unijnych). Trudność ta wynika z tego, że obniżenie składki na ubezpieczenia społeczne jest traktowane jako pomoc publiczna. A Wytyczne Wspólnoty dopuszczają pomoc publiczną tylko pod banderami unijnymi. Jednak Unia, wprowadzając w życie Wytyczne w sprawie pomocy publicznej dla transportu morskiego, przewidziała również sytuacje, kiedy pomoc publiczna może być zastosowana również bez względu na banderę. I zostało to zapisane następująco: "środki pomocowe niezależne od bandery są dopuszczalne w pewnych wyjątkowych przypadkach, kiedy korzyść dla Wspólnoty jest wyraźnie widoczna." [Rozdz. 2.2. Podstawowe cele skorygowanych Wytycznych w sprawie pomocy publicznej].
I z taką wyjątkową sytuacją mamy do czynienia od 8-go maja ub.r., czyli od czasu ogłoszenia wyroku TSUE w sprawie ubezpieczeń społecznych marynarzy. Wykładnia Rozporządzenia 883/2004 przedstawiona w tym wyroku odnosi się do marynarzy zatrudnionych przez armatorów unijnych na statkach bander innych niż unijne. I nakłada obowiązek objęcia ich ubezpieczeniem społecznym (dotychczas nie byli objęci). Stąd wynika legitymacja polskiego ustawodawstwa do objęcia tych marynarzy polskim obowiązkiem ubezpieczenia. Również minimalnym, jeżeli takie zasady ubezpieczeń marynarzy – zgodnie z Wytycznymi Wspólnoty – zostaną wprowadzone u nas w życie.
Z kolei korzyść dla Wspólnoty wynika z promocji zatrudnienia polskich marynarzy. Wyrok TSUE, prędzej czy później będzie egzekwowany przez państwa unijne. I armatorzy unijni będą musieli odprowadzać składki na ubezpieczenia za marynarzy zatrudnionych na statkach wygodnych bander według zasad obowiązujących w państwie zamieszkania marynarza. A te u nas w Polsce, jak dotychczas są wysokie. Toteż w przypadku braku dostosowania ubezpieczeń społecznych dla marynarzy do wymogów unijnego i światowego żeglugowego rynku pracy, polscy marynarze staną się zbyt drodzy dla armatorów unijnych. I zostaną wyeliminowani z unijnego, żeglugowego rynku pracy. Proponowane w projekcie ‘bandera & tsue’ rozwiązania mają temu przeciwdziałać, czyli promować zatrudnienie polskich marynarzy. A przecież Polska jest w Unii i korzyść polskich pracowników jest również korzyścią Unii.
Na koniec powtórzę co napisałem na początku. Od czasu transformacji ustrojowej rozpoczętej w latach 90-tych ub. w., brak jest u nas regulacji, które by zapewniały, że uprawianie żeglugi pod polską banderą jest ekonomicznie opłacalne. To doprowadziło do sytuacji, że państwo polskie nie ma floty pod polską banderą. Dzisiaj stoimy przed następnym zagrożeniem. Jeżeli polskie przepisy dotyczące ubezpieczeń społecznych marynarzy nie zostaną dostosowane do wymogów unijnego i światowego, żeglugowego rynku pracy, zawód marynarza w Polsce przejdzie do historii.
I wrócimy do czasów, o których mistrz Mikołaj pisał – nie wie Polak co to morze, gdy pilnie orze.
A od siebie dodam. W niczym nam nie ujmuje czerpanie korzyści z rolnictwa. Natomiast utrata korzyści z żeglugi i pracy na morzu już nam ujmuje. Tym bardziej, że stanie się to, nie z braku umiejętności, zdolności czy też możliwości, ale wyłącznie z braku właściwych przepisów i regulacji.
PS.: Powyższy artykuł jest swojego rodzaju trybutem dla kapitana Waldemara Perchela, który zmarł 4-go listopada w wyniku pandemii covid-19. Kapitan żeglugi wielkiej Waldemar Perchel był wieloletnim członkiem Rady Związku Agentów i Morskich Przedsiębiorstw Rekrutacyjnych a od 2017r. jej przewodniczącym. Wspólnie z kapitanem Perchelem pracowaliśmy nad znalezieniem rozwiązań zawartych w projekcie ‘bandera & tsue’. Mających na celu również to, aby regulacje dotyczące ubezpieczeń społecznych polskich marynarzy, nie były przeszkodą dla armatorów unijnych przy zatrudnianiu marynarzy z Polski, którzy ze względu na przygotowanie zawodowe i morski profesjonalizm są wysoko cenionymi i poszukiwanymi członkami załóg morskich statków, na unijnym żeglugowym rynku pracy.
Ponad dwadzieścia lat dewastowania gospodarki morskiej (za rządów innych opcji politycznych niż PiS) zrobiło swoje, ale damy sobie radę ...
Nie, panie Hatalski, nie dacie sobie rady. Gdybyście mieli dać, to byście już dali. Wasz los to nie są futerkowce, przez ratowanie których taki jeden chce obłaskawić św. Piotra. Wasz los nikogo - poza Wami samymi - nie interesuje. Może to by się zmieniło gdybyście dołączyli do Lempartowej, ale nie dołączyliście.
Będziecie ginąć w samotności i ciszy. Jak do tej pory. I proszę się nie zasłaniać czyimiś zaniedbaniami, skoro macie swoje własne, przez lata udoskonalane.
O lal, la ... ale z grubej beczki pan pojechał. Może jakieś protokoły mędrców Syjonu by pan machnął, zamiast marnować swoje talenty na moim skromnym blogu ...
Jestem realistą. Na dodatek jednym z niewielu na tym blogu, którzy są pa Pana stronie i piszę, że trzeba regulacje wprowadzić. Te, o których Pan pisze w kółko macieju.
Tyle, że realizm polega na tym, że Pan pisze i niewiele sie dzieje, bo są "ważniejsze" sprawy dla ludzi stojących nad grobem, niż jakaś kasta marynarzy. Wróbelki, futrzaki, pędraki, nienarodzone, ale i niezdrowe - o, to jest coś! Za to ma być nagroda.
I wie Pan co? Obym sie mylił! Chętnie.
Bo ja zaliczam sie do tego wąskiego grona ludzi, którzy ciesza się, gdy czasem sie mylą...
Tym bardziej trzeba działać . Bo pięć lat rządów PIS i nic . Czas płynie a tu nic . Gorzej zapaść postępuje . Jakieś piątki dla zwierząt . Potem zwierzęta na PIS pewnie z wdzięczności zagłosują . Krowa będzie wdzięczna , że ją prezes przed śmiercią prądem ogłuszyć kazał .
I pan się tym strasznie martwi ... ?!
Temat nie wyborczo głosodajny . To można kręcić po wolutku . Najdrożsi są jak zwykle ci co o taniosci krzyczą najgłośniej . Interes się kręci i ponarzekać można i nikt nie naciska . A marynarze sobie i tak pływają bez specustawy . Sielanka . No i krowa będzie wdzięczna za ogłuszenie prądem przed śmiercią . Cielak zagłosuje pewnie z wdzięczności na kogo trzeba .
zostawcie w spokoju marynarzy i wlascicieli statkow a ci beda wiedziec najlepiej jak i czy w ogole uprawiac tez zawod i ciagnac ten biznes. no i prosze nie zapominac ze agitujac za interwencjonizmem panstwowym, nie powinien pan unikac wskazania skad znalezc na to srodki. ostatecznie kazdy podatnik bedzie sie musial dorzucic zeby uprzywilejowanej grupie zrobic dobrze. zgoda ze byloby pieknie gdyby polska bandera znow wrocila na oceany jednak jest wiele innych strategicznych i wazniejszych dziedzin gospodarki ktore III RP zaorala, wiec porownujac nasze mizerne mozliwosci do panstw poteg morskich, gratuluje wytrwalosci w biciu piany. na koniec prosze o wyliczenie ile resortow, centralnych urzedow, sluzb zajmuje sie zegluga i marynarzami w III RP, co powinno naprowadzic na temat urzedniczego pasozytnictwa na tejze branzy i jednej z glownych przyczyn wycofywania sie jej pod bandery bezproblemowe. dlaczego nie mozna zintegrowac nadzoru urzedniczego do paru biurek w strazy granicznej? moze dlatego ze zbyt wielu krewnych i znajomych krolika stracilloby zywiciela...
Opacznie pan wszystko rozumie, to nie jest interwencjonizm, tylko dostosowanie przepisów dot. ubezpieczeń do wymogów światowego żeglugowego rynku pracy. W Unii dawno to już zrozumieli, pierwsze wytyczne w tej sprawie zostały wydane w 1997r, a następnie zrewidowane w 2004r., które obowiązują aktualnie. Wskazania środków też nie unikam. Wyliczenia załączone do oceny skutków regulacji pokazują, że w 1-szym roku, przy założeniu, że 10 statków zostanie zarejestrowanych pod polską banderą, wpływy brutto do budżetu (teraz ich nie ma bo tych statków pod polską banderą też nie ma) wyniosą 7,54 mln. zł., a wydatki budżetu wyniosą 2.08 mln. zł., czyli w budżecie zostanie 5.46 mln zł. na czysto. Gdzie więc jest ten pański interwencjonizm. A co do pańskiego kolegi marynarza, który 'czuje sie bezpieczniej pod "tania" bandera ... [i] zawsze wyraza swoj bardzo negatywny stosunek do wszystkich projektantow nowego lepszego ukladu', to proszę mu powiedzieć, że jego poczucie bezpieczeństwa jest złudne, bo jak się nic nie nie zmieni w polskich przepisach o ubezpieczeniach społecznych dotyczących marynarzy, to wkrótce zostanie bez pracy. Bo jego armator weźmie sobie marynarzy z Ukrainy, Kaliningradu, czy też Filipin, za których ubezpieczeń społecznych nie musi płacić, a za polskich marynarzy od czasu wyroku TSUE z 8-go maja 2019r. ma obowiązek płacić według stawek ogólnie obowiązujących pracowników w Polsce. A to oznacza dla armatora blisko 14-krotny wzrost pozapłacowych kosztów pracy (przy dalszym zatrudnianiu marynarzy z Polski). Polscy marynarze są cenieni na żeglugowym rynku pracy za swój profesjonalizm, niemniej przy takiej różnicy kosztów, skutek jest łatwy do przewidzenia. Zresztą nie trzeba przewidywać. to już się dzieje. jedna z dużych agencji crewingowych w Gdyni przeprowadziła analizę zapotrzebowania na marynarzy z Polski i okazuje się że to zapotrzebowanie od maja do grudnia ub.r. spadło 10 %. Nie jest więc trudno policzyć, kiedy polscy marynarze znikną z unijnego (jeżeli nic się nie zmieni w polskich przepisach dot. ubezpieczeń marynarzy), żeglugowego rynku pracy. proszę więc o tym wszystkim powiedzieć koledze marynarzowi.