Historia alternatywna z grubsza odpowiada na pytanie: co by było gdyby… I tak, gdyby Rafał Trzaskowski doradzał faraonom, nie powstałyby piramidy. Bo nie sposób wznosić na pustyni monumentalnych budowli z wielkich bloków piaskowca, gdy do najbliższych kamieniołomów szmat drogi, a technika transportowa w powijakach. Zamiast więc ulegać gigantomanii, należałoby inwestować w przedsięwzięcia istotne dla Egiptu, z regulacją Nilu i zabezpieczeniem przed plagami w pierwszej kolejności.
Gdyby jako mandaryn doradzał chińskim cesarzom, odwiódłby ich od budowy Wielkiego Muru. Państwo środka powinno być bowiem otwarte na przybyszów, zwłaszcza na uchodźców z rejonów ogarniętych wojnami. A za juany przeznaczone na bezsensowny płot wypadałoby zmodernizować przestarzały przemysł papierniczy i latawcowy.
Jako ekolog protestowałby przeciw przekopowi Egiptu pod Kanał Sueski, pozbawiając przy okazji Verdiego inspiracji do skomponowania „Aidy”. W pakiecie dostałoby się też innym tego typu fanaberiom, jak Kanał Panamski czy La Manche. Sorry, ten ostatni stworzyła natura, więc zgodnie z doktryną Małgorzaty Kidawy-Błońskiej nie gwałci praw ekosystemu.
Jako planista rozwoju II RP zdyskwalifikowałby pomysł budowy portu w Gdyni, gdy o rzut beretem w wolnym mieście Danzing istniał już taki od wieków. W kraju pełnym pól malowanych zbożem rozmaitem postawiłby zdecydowanie na rolnictwo stopując mrzonki o rozwoju Centralnego Okręgu Przemysłowego. W ojczyźnie Szopena Stalowa Wola nie powinna przyćmiewać Żelazowej Woli.
Tyle alternatywnych igraszek. Wracam do rzeczywistości. Dziś Rafałowi Trzaskowskiemu wadzi przekop mierzei wiślanej i budowa CPK. Oba te projekty natomiast zdecydowanie popiera prezydent Andrzej Duda. I choć stonowani krytycy nazywają go notariuszem PiS, a bezkompromisowi wręcz długopisem prezesa, to ten długopis zawsze kaligrafuje krojem polskiej czcionki. Zaś z etui Rafała Trzaskowskiego wystają dwa cienkopisy, jeden zaprogramowany na cyrylicę, drugi na szwabachę. A wybory za kilkanaście dni.
Jednak ostatnio dysputę polityczną zdominowała analiza opinii Jarosława Kaczyńskiego o totalnej opozycji sejmowej, którą nazwał chamską hołotą. Katoni na żołdzie generatorów rzeczywistości urojonej odsądzali prezesa od czci i wiary. Media publiczne przypominały koncyliacyjne obietnice Radosława Sikorskiego o dorżnięciu watahy i entomologiczne metafory Grzegorza Schetyny o strząsaniu szarańczy. Premier Mateusz Morawiecki mówił o męskich słowach. Profesor Bralczyk wyjaśniał pochodzenie terminu hołota. A moim zdaniem chamska hołota to po prostu eufemizm motłochu i żulii.
Na koniec wspomnę o groteskowym oksymoronie, który bawi mnie setnie od jakiegoś czasu. Otóż wściekle antyrządowy lewacki radiowęzeł ze stajni Agory promuje się dżinglem: „dołącz do rodziny radia Tok FM, wspieraj rzetelne dziennikarstwo”. No, chyba, że chodzi o dziennikarstwo żetelne.
Sekator
PS.
- A ja najchętniej słucham ptasiego radia - oświadcza mój komputer.
- No to posłuchajmy razem - przystaję na jego propozycję i włączam odbiornik. Właśnie leci opowiadanie Żeromskiego: „Rozdziobią nas kruki i wrony”.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2964
https://www.facebook.com…
https://www.facebook.com…
Szumowski zamyka działające mimo podatku CO2 kopalnie nie żadną metodą na wirusa tylko w obronie Śląska.
https://wpolityce.pl/pol…
Pan o kopalniach, więc nie jest mi wcale wesoło, ale jednak zapytam jako fachowca, czy medycyna przewiduje utworzenie nowego działu "chorób bezobjawowych"?