Kiedy pojawia się jakiś temat, który wywołuje medialną burzę, dobrze jest wstrzymać się z oceną kilka dni. Warto poczekać, bo zawsze na powierzchnię wyjdą nowe fakty, które rzucają zupełnie inne światło na sprawę i obraz staje się przez to bardziej wyważony. Jednak wszystkie, absolutnie wszystkie pojawiające się informacje należy weryfikować. Kiedyś sensacje ukazujące się na mniej lub bardziej wiarygodnych internetowych stronach weryfikowali dziennikarze, ale to było kiedyś. Dzisiaj mamy czasy, w których niusy udostępniane przez dziennikarzy, trzeba sprawdzać pod kątem ich rzetelności w Internecie.
Abstrahuję od tego, czy głosy oddawane na listę przebojów są liczone uznaniowo, czy nie. Zostawiam na boku to, czy „Trójka” jest kultową stacją, która przetrwała czasy komuny, czy to raczej komuna przetrwała w „Trójce”. Pomijam przez kogo i w jakim celu Program III został powołany do życia. Może jest tak, że nadgorliwy wyznawca prezesa zatracił resztki zdrowego rozsądku i instynktu samozachowawczego? A może potrzebny był świeży męczennik? O kulisach odejścia Wojciecha Manna niewielu już pamięta, a lada dzień rusza nowe radio pani Jethon, więc przyda się trochę rozgłosu? Mnie w tej sprawie zastanawia jednak zupełnie coś innego.
Źle się dzieje, gdy politycy ingerują w notowania list przebojów, ale równie niedobrze, kiedy dziennikarze muzyczni zaczynają uprawiać na antenie politykę. Ale litości! Mówimy o tym, że skorygowano notowanie na stronie internetowej LP3 (tak, jest taka strona), na której ruch jest mniejszy niż na stronie Urzędu Gminy Pierdziszewo. A to wszystko wydarzyło się w stacji radiowej, której udziały w rynku kręcą się w okolicach 5%. Rozmawiamy o piosence, która wygrała, bo oddało na nią głos niespełna 1200 osób w 38-milionowym kraju. Może warto więc wziąć zimny prysznic, głębszy oddech i spojrzeć na sprawę zdroworozsądkowo?
A może to ze mną jest coś nie tak, bo nie dostrzegam, że żyję w kraju miodem i mlekiem płynącym? W kraju, do którego nie zbliża się kryzys ekonomiczny wywołany pandemią i — wskutek jej — zamrożeniem gospodarki? W kraju, który nie jest w przededniu wyborów prezydenckich, których wynik może przewrócić do góry nogami stolik z mozolnie ułożonymi puzzlami politycznymi? Może, rzeczywiście, największym problemem jest to, czy utwór Kazika jest na pierwszym, czy czwartym miejscu? Może tym właśnie, w pierwszej kolejności, powinni zajmować się politycy z pierwszych stron gazet, z głową państwa na czele? Sam już nie wiem.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 8524
—
Źle się dzieje, gdy politycy ingerują w notowania list przebojów, ale równie niedobrze, kiedy dziennikarze muzyczni zaczynają uprawiać na antenie politykę. – Ingerencje polityków są dużo gorsze.
Nie da się odzobaczyć.
Sybilla Malina Wąsowska. Kategoria : śmieszne. 22 subskrypcje.
Ostatnimi czasy, jeśli słuchałem listy, znaczyło to, że się nie wyrobiłem z jakąś naprawą na poniedziałek, że trzeba było zostać w warsztacie do nocy. W nocy mniej pachniało komercją.
Rozpaczająca Sybilla. Odbieranie opozycji " ich stacji". Tragedia na grecką miarę.
Dla mnie najtragiczniejszym przykładem była uwielbiana przecież Justyna Kowalczyk. Wiem, miała ciężką depresję i chciała ją przełamać. Lecz kolejne klęski chyba jej nie pomogły.
Fenomenem natomiast są The Rolling Stones. To, jakże na czasie w pandemii, Living In A Ghost Town pokazuje, że niektórzy mogą być "wieczni".
Czy ten nowy projekt dinozaurów z P3 PR ma szanse, szczególnie pod przywództwem zaledwie o rok ode mnie młodszej antypisówy odznaczanej przez Komorowskiego Magdaleny Jethon, ma jakieś szanse? Nie udało się kobiecie osiągnąć wpływów o pięć lat starszej Niny Terentiew, czego bardzo chciała.
Dlaczego źle im wróżę? Bo ci ludzie, co jest tak ważne w prezentowaniu muzyki, nigdy nie potrafili być eklektyczni. Lansowali głównie swoje ulubione gatunki. Pasowało ci - fajnie, nie pasowało - nie słuchałeś. I tacy nadal są. Gdzie by taki Mann puszczał Juno Reactor, albo Imagine Dragon - kapele bardzo ponadprzeciętne.
Sądzę, że zostaną taką warszawkowską, yntelygencką wersją programu fatalnych "Złotych przeboi". Zobaczymy.
Bardzo natomiast żałuję odejścia Agnieszki Szydłowskiej. Ale za to nasz gdyński kumpel Jędrzej "Kodym" Kodymowski (chyba najlepsza gitara teraz w Polsce) w sobotę dostał 3 swoje godziny w najlepszej porze, wieczorem w Trójce. Też zobaczymy...
A do antypolskich szczujni się nie chodzi.
Polecam...:-)))
Komu się przysluzył, i czy przysluzył.
Na pewno trójce, bo przewietrzył towarzystwo, słuchaczom, bo nareszcie kto zagłosuje, tego utwór wygra, i na pewno różnym wykonawcom, niech uważają z polityką w utworach, bo niektórzy to bardzo chętnie wykorzystają do swoich kampanii, a cięgi zbierze wykonawca.
Tu nie chodzi o to, jaki jest ruch, ale o zasady. Jeśli nie przestrzega się zasad, jeśli nie funkcjonuje się w określonym porządku, to wkrada się chaos. Wtedy każde ku...stwo można wytłumaczyć. O ile dobrze pamiętam, to kradzież czegoś o wartości poniżej 250,00 zł. uznawana jest za czyn o niskiej szkodliwości. No kurcze, co to ma znaczyć ? Dla kogoś 250,00 zł, to pikuś, ale dla kogoś 100,00 zł może być ostatnim groszem na życie. Jeśli ma być porządek, to musi być rozliczenie za każde odstępstwo od zasad, a przynajmniej krytyka publiczna. Nadal u nas pokutuje głupia zasada, że cwaniak, kombinator, oszust jest podziwiany, bo on jest taki przecież obrotny. Nie kradniesz, nie oszukujesz, jesteś frajerem godnym pożałowania. Czy ukradłeś 100 tys., czy długopis z pracy, to jesteś złodziejem. Czy okłamałeś na grubą sprawę, czy w błahej , to jesteś oszustem, itd. Inaczej, to droga do nikąd.
To, o czym pan pisze ma swoją elegancką nazwę, mianowicie mówi się, że PIS "zatracił słuch społeczny". W sieci można podziwiac zdjęcie premiera MM jak zasiada w knajpie przy stoliku w 4osoby z którymi nie mieszka, rzecz jasna bez masek, w tyle krząta się zamaskowany personel. Jak patrze na te roześmiane gęby, to niestety z miejsca zapominam o "ośmiorniczkach". A dzisiaj u Karnowskiego można przeczytać "Müller wyjaśnia sytuację dot. wizyty premiera w restauracji: Został źle poinformowany ws. zalecenia GIS. To nasza wina, przepraszam". Nie na darmo mówi sie, że jeden obrazek wart jest 1000słów. Ludzie pamietają takie rzeczy. Coś jest w tym, że każda partia na progu drugiej kadencji wkracza na równię pochyłą...
ano jak okoliczności sprzyjające, to uczęszcza. Czego w rzeczonym lokalu wizytowanym przez premiera zabrakło, aby została wyczerpana defininicja "knajpy"? Alkocholu, czy zagrychy?
Bo moim zdaniem tylko dzielnej policji wlepiajacej po 30 000 mandatu od łebka, za nieprzestrzeganie zaleceń, które samemu się wydało.