Prowokator
To nie była łatwa praca. Plecy go bolały, kark mu drętwiał, a oczy go piekły i zachodziły mgłą, tak, że wydawał majątek na krople do oczu i musiał je zakrapiać co dwie godziny. Wpatrywanie się w ekran i przeszukiwanie czasami wprowadzały go w stan katalepsji. A musiał być dobrze skoncentrowany.
Miał pod opieką trzy portale społecznościowe, których głupota przyprawiała go o paroksyzmy wściekłości, a w których, wbrew poleceniom służbowym i jego przykrywkom, chciał od siebie nabluzgać, nawyzywać i się rozładować. Oczywiście, to było ściśle zabronione. Musiał dokładnie grać przydzieloną mu rolę. Zdawał sobie sprawę, że tu nie było miejsca na emocjonalne improwizacje. Marnie płacili, ale mieli na niego tego gównianego haka i nie mógł tak po prostu, jak to powtarzał w marzeniach, powiedzieć: - panowie, mam was wszystkich w dupie, i walnąć komputerem o podłogę. To mogło by być bardzo przykre dla niego.
Jednakże poza momentami depresji i wścieklicy nawet lubił swoją pracę. Szczególnie, jak dostawał blogera do rozpracowania. Zazwyczaj chodziło o takie prowokowanie i wyszydzanie gostka, by facet sam zrezygnował z pisania. Lecz czasami trzeba było wpieklić chama tak, by podprowadzić go pod paragraf i przygotować powiastkę dla dyżurnego prokuratora. To były najlepsze operacje, choć kosztowały dużo zdrowia, morze kawy i nieprzespane noce.
Nigdy nie odgadł klucza, jakim centrala się posługiwała do wystawiania mu konkretnych celów. Czasami wydawało mu się, że to kompletny nieudacznik, albo rozanielony katol, czy nawet jeszcze gorzej, rozhisteryzowana baba. Jednakże dyskusja z centralą nie wchodziła kompletnie w grę, i z cichutkim – tak jest, wykańczał kolejną ofiarę.
Kilka miesięcy temu dostał podwyżkę, nędznych parę groszy. Wraz z zespołem wykończyli cały durny portal oszołomów. Tak podkręcili i namącili, że zaglądali na niego tylko spragnieni bijatyki zatwardziali internetowi hardkorowcy. Właściciele strony w końcu musieli się poddać i ogłosić sromotną porażkę. Oszołomy rozpierzchły się na cztery strony świata, wić sobie nowe gniazdka na innych powalonych witrynach.
Robili już takie rzeczy parokrotnie, bo centrala chciała żeby był ciągły ruch w interesie i żeby nikt nie urósł ponad dozwoloną miarkę. Poniżej limitu niech się walą i naparzają wykrzykując rozpaczliwie co chwila: Bóg – Honor – Ojczyzna. To ich durne, powszechne zawołanie.
Znowu mu kark zesztywniał. Przeciągnął się, pomasował zmęczone oczy i dopił resztkę coli. Chyba będzie trzeba zrobić coś do żarcia, pomyślał, choć specjalnie nie miał apetytu. Żywił się nędznie i na chybcika. Nie dbał też o elegancję francję. Głowę golił dwa razy w tygodniu i wtedy też przycinał rzadką szczecinę porastającą jego brodę, szyję i policzki. W ten sposób wyglądał niemal klasycznie, gdy w samych gaciach siedział zapracowany przy kompie.
Od paru dni było nieco bardziej nerwowo i bardziej niż na posiłkach leciał na adrenalinie. Bo to była jego prywatna vendetta. Przypadkiem nadepnął mu na odcisk i boleśnie ośmieszył jeden z jego wielu nicków, pewien arogancki palant piszący o dupie Maryni. Miał już od dawna na niego oko, ale wydawał się raczej niegroźny. Nie wrzeszczał i nie wzywał na barykady. Tak jak wszyscy nabijał się z tego lub owego rządowego buca. Wyglądało na to, że centrala kompletnie nie była nim zainteresowana. Mimo tego, ten marny kret zgromadził już sporą grupkę takich samych jak on miłośników kreciej roboty. Sytuacja by nie była warta splunięcia, gdyby ten buc nie zaczął się jego czepiać i naśmiewać się, że pewnie jest nieogolonym, łysym karkiem, siedzącym bez przerwy przed ekranem. Prawdziwość tych insynuacji ubodła go strasznie. Wstał nawet na chwilę od pracy i udał się do łazienki, by tam przed lustrem, długą chwilę poprzyglądać się sobie. Fakt, nie da się zaprzeczyć, był łysym, nieogolonym karkiem. Ale, kuhwa, ten arogancki buc nie ma prawa tak do niego mówić!
Ja cie synku rozpracuję – pomyślał mściwie. Wybrał inny ze swojej kolekcji nicków i rozpoczął podjazdową wojenkę, cicho pogwizdując przez szparę w górnych jedynkach. Jest przecież w swoim mniemaniu, jednym z najlepszych prowokatorów całej służby. Robota była misterna, wprost koronkowa, ze wznoszącymi się akordami, tak by tego głupka podprowadzić na określoną pozycję, a potem go zaatakować z grubej rury. Po tym, nie pozostanie mu nic innego, jak tylko sperdzielać z podkulonym ogonem, a fama rozniesie się po blogosferze i bucowi nie pozostanie nic innego, jak tylko zaszyć się w mysiej dziurze na długi, długi okres...
Do ostatecznej zagrywki pozostały tylko godziny i dzisiaj zada końcowy, mistrzowski cios. Trzeba tylko poczekać na sprzyjającą okazję. Ten arogant bez wątpienia wkrótce ją dostarczy.
Jest! Jesteś rybko – pomyślał prawie z rozczuleniem, gdy ten mu wprost podłożył się następnym, idiotycznym wpisem, - teraz już ciebie nie wypuszczę – zachichotał podniecony, jak zawsze przed decydującym starciem. Wymierzył pierwszy werbalny cios i czekał na odpowiedź.
Leżący obok na biurku służbowy blackberry Q10, kodowany telefon służb i polityków, zaświergolił cichutko.
- Nie teraz – podniecony zamruczał, ale spojrzał na ekran: - Kuhwa, szef.
- Tak szefie, o co chodzi? – Już normalnym, zdyscyplinowanym głosem rzucił do telefonu.
- Co ty sobie kurwa wyobrażasz?! – ryknęło w słuchawce – rok cały pozycjonujemy człowieka na tym portalu, a ty teraz zaczynasz go rozpieprzać!? Kto ci kazał?! Nie wiesz co robić? Zdurniałeś, czy co!
Jak mi tą operację rozwalisz, to wypierdolę cię na zbyty pysk i zostaniesz zwykłym krawężnikiem do końca życia!!!
Trzask..., telefon zamilkł. Wściekłość w najlepszym prowokatorze (w swoim mniemaniu) cichutko bulgotała. Koniuszki palców aż go piekły, bu skończyć, jak zaplanował z cholernym bucem.
Po dobrej chwili jednak się opanował. Cóż, służba nie drużba...
__________________________________________________________________
Sam zadałem pytanie o co w tym chodzi. Pretensje są do jazgdyni, że przybył z NE, ale do innych, którzy tam stale pisują pretensji brak, więc jest to wyraz osobistych animozji.
Rozważam właśnie wykasowanie wszystkich komentarzy. Ale chyba Pan sobie nie zdaje sprawy z jazgotu o cenzurę jaki się podniesie.
Dla mnie ciekawe jest skąd się biorą takie osobiste animozje. Przecież ja tych panów spotykam tu po raz pierwszy.
To raczej takie negatywne nastawienie do świata i próba dowartościowania samego siebie.
Pozdrawiam
Natomiast widzę ponadto, że wszelkie spostrzeżenia dotyczące funkcjonowania NB i organizacji dyskusji są tylko pretekstem do kolejnych ataków i prowokowania. Wydawało mi się zawsze, że warto wszelkie uwagi dyskutować na forum publicznym, ale widzę, że polskie piekiełko nie omija także tego środowiska.
Następnym razem, jeśli takowa okazja powstanie, będę się kontaktował osobiście.
Z pozdrowieniami
Andrzej Owsiński
Zygmunt Korus (ostatni wpis z 26 grudnia 2013)
Onion (ostatni wpis z 22 grudnia 2013)
Do Nurniego
O charakterze NE pisałem przed Panem i grożono mi za to procesem. Najpierw na samym początku uprzedzałem na moim blogu, potem w GPC. Nawet powtarzanie tego artykułu nie spowodowało, że autorzy NB, w tym politycy PiS (Kuźmiuk, Czarnecki) z NE zrezygnowali. Dlaczego zatem stosować represje wobec innych. Klasyczne było stanowisko p. Izabeli Falzmann: mnie nie obchodzi gdzie, jak publikują to piszę. Muszę stosować jednakowe kryteria wobec wszystkich, nawet tych, których nie chciałbym tu mieć.
Do Marcina Tomali
Mogę wyłączyć dyskusję pod blogiem w całości, ale nie pod konkretnym wpisem. I tak brak wpisów, albo brak nowych notek powoduje natychmiastową falę oskarżeń, że to ja je usuwam, cenzuruję. (specjaliści od takich oskarżeń: elig, gorylisko, łucja). Jesem bowiem winien, że nkt nie dostrzega genialności pewnych tekstów. Nic nie poradzę na to, że prawica jest głęboko chora.
Gdyby był skierowany do Pana, umieściłbym go pod Pana komentarzem. To był komentarz ogólny, więc nie rozumiem o co Panu chodzi.
Opowiadanko Prowokator nie jest złe i w jego umieszczeniu nie widzę nic złego
Konflikt w Niepoprawnych był wywołany przez Gawriona, a nie jazgdyni, choć jazgdyni go popierał. Ale tu są zasady ustalone i każdy musi się dostosować.
Pan sobie nie zdaje sprawy z konsekwencji i skali wrzasku, który wywołałoby dorobienie funkcji wyłączania dyskusji pod konkretnym wpisem. Wtedy każdy wpis, pod którym byłoby mało lub wcale komentarzy, byłby pokazywany jako dowód mojej cenzury.
Dobrze. W takim razie do 4 osób skieruje pismo ws. zaprzestania działalności na NEopnie24.pl Zobaczy Pan czym różni się praktyka od teorii.
a doswiadczenie w internecie (dokladnie od 1990 roku, a nawet wczesniej: czy ktos pamieta dzis BBSy)//
Pan jest pewny swoich słów??? Na pewno? Chyba się Panu nieco lata pokręciły. Przepraszam, nie nieco, ale bardzo.
..................
....................................
POLSKA
1992
pierwszy komercyjny dostawca Internetu - ATM S.A.
1993
sierpień - pierwszy polski serwer WWW - www.fuw.edu.pl
1994
czerwiec - powstaje Maloka BBS - pierwszy BBS oferujący komercyjny dostęp do Internetu
1995
18 maja - Powstaje Polska Społeczność Internetu, organizacja, której celem jest propagowanie rozwoju polskiego Internetu; działała do 1997 roku[9].
1996
kwiecień - Telekomunikacja Polska SA uruchamia ogólnodostępny numer 0-20 21 22, pozwalający na połączenie z Internetem przez modem telefoniczny[10]
grudzień - pierwsze darmowe konta poczty elektronicznej, oferowane przez Polbox
1999
29 listopad - rozpoczyna się pilotażowa sprzedaż SDI - (Szybki Dostęp do Internetu, Stały Dostęp do Internetu) oferowana przez TP S.A. zapewniająca stałe łącze z internetem bez blokowania linii telefonicznej. Usługa oferująca dostęp z prędkością 115 kbit/s oferowała również stały adres IP.
...........................................
No. chyba, że jest Pan profesorem UW...
Znam te zapędy Chin do przejęcia kontroli nad Morzem Południowochińskim.
Chodzi oczywiście o ropę i gaz. Jest tam tego duuuużo. Robiliśmy badania.
Pozdrawiam