Skrzecząca pospolitość polityczna coraz bardziej przypomina dzień świstaka. A może dzień świra? Ba, stanowi groteskową hybrydę tych pojęć. Funkcjonariusze generatorów rzeczywistości urojonej wykonując z samozaparciem godnym lepszej sprawy dyskrecjonalne polecenie bossów tych geszeftów: wstajesz i łżesz, międlą w kółko ten sam przekaz w myśl naczelnej dyrektywy: cała blaga całą dobę. Wojna propagandowa trwa na całego. Ja oczywiście nie jestem obiektywnym reporterem frontowym. I w nawale ogniowej mediów przychylnych zjednoczonej prawicy z telewizją publiczną na czele dostrzegam dużo solidnej roboty dziennikarskiej zgodnej ze sztuką walki na fakty i ich interpretację, tak, na interpretację zwłaszcza. I mierzi mnie, gdy macherzy od totalnej indoktrynacji z wrogich dobrej zmianie radiowęzłów i stacji telewizyjnych mienią się koryfeuszami obiektywizmu i z pogardą traktują swych przeciwników z drugiej strony barykady.
Tymczasem zasieki podziału nie przebiegają między mediami publicznymi a prywatnymi, które jako żywo także są publiczne, gdyż dostępne dla każdego. Nie warto też polemizować z fałszywą tezą, że prywatnemu nadawcy wolno więcej, bo nie żyje z pieniędzy podatnika tylko z reklam. Jasne, a ja kupując cokolwiek wspieram te wszystkie fundusze promocyjne.
Moralną nędzę takich jaczejek jak TVN 24 czy rynsztok fm obnaża nie tyle kontrast z TVP, też przecież nie wzorcem metra, lecz porównanie dwu prywatnych koncernów telewizyjnych, TVN i Polsatu. “Wydarzenia” z przyległościami wyprzedzają na skali obiektywizmu konglomerat “Faktów” o kilka długości, choć i w “Polsacie” niektóre “gwiazdy” trącą zapaszkiem z Wiertniczej. Gdzie im tam jednak do mistrzów gatunku.
Muszę wszak przyznać, że szmondactwo z tak zwanych wolnych mediów, które to załgane określenie kojarzy mi się z wolnym stolcem potocznie zwanym sraczką, nie musi się zbytnio wysilać, by zarobić na swoje kredyty i kosmopolityczne uznanie. Ostatnio odnoszę wręcz wrażenie, że nieustająco oglądam transmisję z wycieku fekaliów do Wisły. Z ekranu chlustają pomyje na wszystko co czyni władza. Ot, krynica prawdy objawionej liberyjnych mediów.
Zrównoważony budżet? Toż to propagandowy humbug na kosmiczną skalę. Odwołanie wizyty prezydenta Trumpa? Tylko naiwni wyznawcy zjednoczonej prawicy zwani ironicznie ludem bożym wierzą, że powodem był wiaterek nadciągający nad Florydę. A w istocie przylot do Warszawy wyperswadowali prezydentowi zacni byli polscy(?) ambasadorzy z Ryszardem Sznepfem na czele. Fejkniusowe zabawy sędziów? Akurat. Przecież to
kosmiczna, sorry, kosmiczny był już humbug budżetowy, a więc wszechświatowa, afera zaprzedanych dyktaturze prawników inspirowanych przez kierownictwo ministerstwa sprawiedliwości! Przestępczą działalność kliki Ziobry ujawniła Emilia S., dla gru druga, e tam, pierwsza Emilia P., tyle, że nie dziewica. Niecierpliwie czekam na jej tournée po mediach.
W owym konwejerze ćwierćprawd, insynuacji pomówień anonimowych tropicieli pisowskiego zła, powtarzanych miesiącami w kółko z wdziękiem zdartej płyty przekazów dnia świstaka, tylko sporadycznie spod miedzianych czółek aktywu postępaków wyziera szczere spojrzenie. Ci cepobije nie mogą pojąć czemu mimo ich manipulacyjnych wysiłków, mimo wsparcia międzynarodowej awangardy progresu i demokracji, zjednoczonej prawicy rosną notowania. Co bardziej zdesperowani chwytają się brzytwy sprzed wielu dni, którą bodaj Kantar obciął pisowskie loty o pięć punktów. Albo szukają analogii w niegdysiejszych śniegach, przypominając jakie wysokie poparcie miał tuż przed wyborami Bronisław Komorowski.
Ale niech salonowe elyty nie tracą resztek wiary w cud. Grantowi socjologowie z desperacką nadzieją twierdzą, że szokująca prawda o pisowskich aferach musi dojrzeć, a to w głupawym społeczeństwie trwa, niestety, długo. Ekonomiści klasy Balcerowicza wieszczą, że ten gospodarczy domek z kart wcześniej czy później runie z hukiem, bo “piniędzy nima i nie będzie”. Zaś farbowani konserwatyści mieniący się orędownikami aksjologii chrześcijańskiej żałują, że za wcześnie spłukali barwy ochronne w lewackich saunach, poprawnych politycznie mykwach i baniach drużby, bo teraz mogliby dać na mszę w intencji wyborczej pomyślności u arcybiskupa Jędraszewskiego. A tak pozostają im modły w świątyni latającego potwora spaghetti.
Na koniec w futurologicznej przypowiastce postaram się oddać sedno modus operandi gru. Wszystkie narody świata zawarły przymierze przyjmując zasadę: jedna Ziemia, jedna ludzkość, jeden przywódca. W powszechnym głosowaniu na przywódcę wybrano Jarosława Kaczyńskiego. Też mi sukces zaskowytały kpiną generatory. W bezmiarze kosmosu przewodzić podrzędnemu gatunkowi ssaków na planetce peryferyjnego układu umierającej gwiazdy w jednej z miliardów galaktyk.
Sekator
PS.
- Ja tę metodę znam z dowcipu o Kennedym i Chruszczowie - mruczy mój komputer - którzy ścigali się na sto metrów. Oczywiście zdecydowanie wygrał Kennedy. Następnego dnia agencja TASS doniosła, że w biegu na setkę towarzysz Chruszczow zajął doskonałe drugie miejsce, a prezydent Kennedy był przedostatni.
- Masz rację - potwierdzam. - Stara wersja jest znacznie dowcipniejsza. Ale kto dziś pamięta te nazwiska?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4446
pozdrawiam
Wrocław, Wrocław, Wrocław ach to Ty
Co do bonu oświatowego, uważam, że jest to pomysł wart rozważenia, jako światełko w tunelu.
do czego to prowadzi - to proste, spaliło się kilka nastolatek pyk kontrole w całym kraju, wywaliło szambo pyk kontrole w całym kraju, a jak dajmy na to czego mu nie życzę PMM skręci nogę na śliskim chodniku to się całą Polskę posypie w pośpiechu piachem i solą, no chyba, że girę złamie ktoś z opozycji.
pozdrawiam serdecznie
Obcą agenturą okazują się być wszyscy, którzy nie są „nasi”. Przekładając to na prosty język, Panią uwiera, że demokracja przeszkadza w zdobyciu pełni władzy. Władza, władza i jeszcze raz władza. A jak się przyjrzeć poczynaniom rządzących, ich sympatie też wydają się być inspirowane z zewnątrz. No to może wszystkie stronnictwa są kukiełkami sterowanymi przez obce państwa? Jaki my, tubylcy mamy interes w zdobyciu władzy przez jedno z nich?
Przypuszczam, że to nie tyle tzw. demokracja co raczej wpływ naszych tzw. sojuszników.
Ta tzw. demokracja jakoś w niczym nie przeszkadza np. Niemcom, a nas trzyma za gardło.