Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
"...Cóż to jest prawda?..." czyli Cywilizacja Łacińska cz. 4
Wysłane przez Obserwator_3 w 15-04-2016 [08:47]
Jak już wspominałem we wcześniejszych wpisach, zarówno filozofie esse (realistyczne), czyli lokujące kryterium prawdy w przedmiocie poznawanym, jak i cogito (idealistyczne), czyli lokujace kryterium prawdy w sądzie poznającego, skutkują odmiennymi sposobami życia zbiorowego (są podstawą funkcjonowania innych „cywilizacji” w rozumieniu prof. Konecznego).
Obydwa rodzaje filozofii oraz zawarte w nich koncepcje prawdy były znane już w świecie przedchrześcijańskim (idealizm platoński – filozofia cogito i prawda jako zgodność rzeczy z myślą oraz realizm arystotelejski – prawda jako zgodność myśli z rzeczą) i obydwa zostały przez chrześcijaństwo zaabsorbowane. Niby różnica nieduża, ot, przestawienie szyku zdania – tu zgodność rzeczy z myślą, tam zgodność myśli z rzeczą, w sumie co za różnica, prawda? No więc jest to taka sama różnica jak w zaprzęgu końskim: jednak ma znaczenie czy stawiamy konia przed wozem czy wóz przed koniem, nieprawdaż?
Początkowo w chrześcijaństwie prymat dzierżyły filozofie cogito, z racji wielowiekowej tradycji Akademii Platońskiej, silnych wpływów neoplatoników oraz skażonych podejściem idealistycznym pierwotnych syryjskich przekładów Arystotelesa, utrzymując zresztą do dziś dominującą pozycję w Kościele Wschodnim, natomiast nikły początkowo nurt realizmu, właściwy bardziej tradycji rzymskiej, po wystąpieniu św. Tomasza i wskazaniu na konieczny warunek „istnienia” jako aktu (traktowanego przez starożytnych jako oczywistość), został podniesiony do rangi zalecanej nauki Kościoła Zachodniego – stąd określenie tego nurtu myśli ludzkiej mianem filozofii esse (istnienie).
Oczywiście nauka Kościoła z perspektywy obydwu filozofii jest inaczej rozumiana, skutkuje odmiennym rozumieniem transcendencji, człowieka, grzechu, stosunku do ludzkiej cielesności etc. Równie doniosłe skutki odczuwalne są na płaszczyźnie relacji w życiu zbiorowym, w tym tak fundamentalnej jak rozumienie istoty państwa a w konsekwencji relacji między państwem a człowiekiem.
Ponieważ podłożem reformacji była niezgoda na wprowadzany przez Kościół tomizm u tej części członków Kościoła, którzy z racji ukształtowania w ramach filozofii cogito nie akceptowali rewolucyjności postulowanych przez św. Tomasza rozwiązań, można w dopuszczalnym uproszczeniu powiedzieć, że kraje zdecydowanie protestanckie oraz związane z nimi obszary cywilizacyjne, w znacznej mierze są pod ich silnym, o ile nie dominującym wpływem. Nie oznacza to oczywiście, że w krajach zdecydowanie katolickich wpływy te są słabe lub że w krajach protestanckich filozofie esse pozostają zupełnym marginesem, niemniej ich oddziaływanie zdecydowanie nie jest symetryczne.
Należy przy tym podkreślić, że pomimo iż filozofie esse są zalecane przez Kościół, równolegle funkcjonują w nim nurty oparte o filozofie cogito, co prowadzi do chaosu pojęciowego i konfuzji u osób nie dysponujących wystarczającą wiedzą filozoficzną, a co gorsza do zauważalnych sprzeczności i niekonsekwencji w praktyce etyk wychowawczych.
W efekcie w obliczu codziennych problemów chrześcijanin pozostawiony jest samemu sobie i w zależności od poziomu rozwoju osobowości, wpływów wychowawczych, środowiska w którym kształtowała się jego postawa oraz środowiska w którym żyje i działa, będzie szukał rozwiązań nie tyle spójnych od strony filozoficznej, ile użytecznych od strony praktycznej, bez analizowania z obszaru której filozofii pochodzą, to zaś w następstwie rodzi zazwyczaj kolejne problemy gdy pojawia się konflikt etyczny, jako że podobne postępowania w świetle odmiennych filozofii mogą być różnie oceniane.
Pojawia się oczywista wątpliwość, który z tych rodzajów filozofii jest poprawny w sensie nie tylko życiowym ale i religijnym, oraz jakimi wskazówkami powinien kierować się chrześcijanin przy ich wyborze, gdyż samo zalecenie ze strony Kościoła wydaje się niewystarczające w sytuacji braku jasno wskazywanych różnic w rozumieniu rzeczywistości oraz ich przyczyn, co tymczasem ma wielkie znaczenie dla rozwoju odmiennych cywilizacji.
Równie istotne jest pytanie, czy wielowiekowe istnienie i błyskotliwy rozwój w obszarze kultury materialnej obszarów cywilizacyjnych budowanych na filozofiach cogito, nie jest argumentem przekonującym za ich poprawnością życiową.
Niemożliwe jest aby te obydwa sprzeczne porządki filozoficzne były naraz prawdziwe, co najwyżej oba są fałszywe. I w tym właśnie kierunku, kierunku negacji sensu filozofii a w konsekwencji pełnego relatywizmu, zmierzają współczesne koncepcje filozoficzne.
Wobec wykazanego już braku narzędzi rozumu do dokonania całkowicie pewnych rozstrzygnięć w obszarze transcendencji, a więc w efekcie również i nauki oraz filozofii, szukanie rozwiązań jest niemożliwe bez odwołania się do czegoś zewnętrznego. I tę rolę dla wszystkich systemów filozoficznych (oraz – co gorsza – naukowych) pełni zawsze jakiś system jakiejś wiary, pozwalający na dogmatyczne tworzenie przesłanek z obszaru transcendencji.
Przykładowo taki materializm dialektyczny zakłada, że istnieje wyłącznie materia, więc neguje transcendencję jako taką oraz sens uprawiania ontologii czy metafizyki (aczkolwiek nie zauważa, że tworzy w ten sposób zdanie ontologiczne czy jak kto woli – metafizyczne, tyle że transcendencję negujące). Ale to jest wiara, a nie wiedza.
Podobnie filozofia Ayn Rand (znana każdemu dziecku w USA z tej prostej przyczyny, że jej książki są obowiązkową lekturą szkolną), afirmująca egoizm jako źródło pozytywnych relacji międzyludzkich – przedziwna próba stworzenia materialistycznej wersji tomizmu: niby ostateczną instancją rozstrzygającą o prawdzie jest rzeczywistość, ale „kryterium prawdy” sytuuje w rozpoznającym ją rozumie, co w konsekwencji redukuje jej rzekomy realizm do pragmatyzmu, ten zaś jest poglądem idealistycznym i zamiast błyskotliwej syntezy esse i cogito, mamy stary, znany od stuleci materializm (w sumie jej filozofia tworzy mechanizm konserwujący na I poziomie rozwoju, im bardziej inteligentna jednostka, tym mocniej, wręcz można zaryzykować tezę, że w efekcie to właśnie jej pomysłom „cywilizacja białego człowieka” w USA zawdzięcza demograficzną katastrofę: wymieranie).
Choć do oceny poprawności danego systemu filozoficznego wystarczą narzędzia dotychczas stosowane, to bez rozstrzygnięcia prawdziwości zdań odnośnie postulowanego przez niego obrazu transcendencji dylematu prawdziwości danego systemu rozstrzygnąć się nie da, te zaś są przyjmowane bez dowodu, jako dogmaty.
Niestety, wskazane wyżej ograniczenia ludzkiego rozumu w obszarze poznania nie pozwalają na samodzielne rozstrzygnięcie tych kwestii. Problematyka tworzy bowiem system zamknięty, w którym bez ingerencji z zewnątrz wszystkie możliwe zdania będą w tym samym stopniu prawdopodobne, a dopiero analiza skutków przyjęcia ich prawdziwości wobec zakładanych oczekiwań, może pełnić tzw. „rolę falsyfikującą”, czyli wykazania błędu. Co gorsza, przejście testu falsyfikacji nie przesądza o prawdziwości, w najlepszym wypadku jedynie zwiększa jej prawdopodobieństwo. Tak więc metoda prób i błędów (pominąwszy nawet aspekt etyczny) nie doprowadzi do uzyskania pewności prawdziwości danej metafizyki.
Typowy przykład "błędnego koła": jedynym sposobem udowodniania prawdziwości zdań metafizycznych jest oparcie się na założeniu prawdziwości zdań dotyczących transcendencji, to zaś można uczynić jedynie w ramach jakiejś konkretnej teologii, ale i to też jedynie o tyle, o ile jej zdania są prawdziwe, a tego się - co do zasady - udowodnić w sensie naukowym nie da.
Dla chrześcijan rolę źródła teologii pełni Objawienie, tak więc prawdziwość wszelkich budowanych przez nią zdań jest wprost uzależniona od prawdziwości Objawienia. Powstaje zatem pytanie, czy istnieje jakiś kluczowy fragment spisanego Objawienia, którego wymyślenie przez człowieka w czasie jego sporządzania było po prostu niemożliwe. Taki, który z jednej strony wymagałby dla jego wytworzenia przyjęcia perspektywy zupełnie zewnętrznej wobec świata, a z drugiej strony byłby wystarczający dla jego uzasadnienia, dla wskazania jego przyczyny sprawczej niezależnej od niego w stopniu absolutnym.
Tym kluczowym zdaniem teologii chrześcijańskiej jest zdanie: „Jestem, który jestem”.
A o tym, co z tego wynika - w następnym odcinku...
P.S.: poprzednie części (kolejność nie jest obojętna...):
a) http://naszeblogi.pl/61171-coz-jest-prawda-czyli-czemu-cywilizacja-lacinska
b) http://naszeblogi.pl/61182-coz-jest-prawda-czyli-cywilizacja-lacinska-cz-2
c) http://naszeblogi.pl/61192-coz-jest-prawda-czyli-cywilizacja-lacinska-cz-3
d) http://naszeblogi.pl/61019-czy-prezydent-duda-odpowie-na-wezwanie-premiera-orbana
e) http://naszeblogi.pl/61100-projekt-konstytucji-narodu-polskiego-cywilizacji-lacinskiej
Komentarze
14-04-2019 [15:33] - Wojtek_P | Link: Witam,
Witam,
Pod jakim tytułem można znaleźć następną część?
14-04-2019 [19:44] - Obserwator_3 | Link: Dzień dobry
Dzień dobry
Ponieważ sprawa przestała budzić zainteresowanie (niespełna 1,5 tys. wejść przez trzy lata to nie jest jakoś specjalnie dużo, w dodatku co odcinek to mniejsza ilość czytelników), przestałem to umieszczać, bo po co zanudzać.
Materiał w miarę kompletny znajduje się pod tym linkiem, ewentualnie na stronie www.obserwator.info w prawym górnym rogu (ikonka "Unia 2.0 - Reaktywacja").
Widzę że konto jest świeżo założone, życzę (mam nadzieję) owocnej lektury i oczywiście zapraszam do merytorycznej dyskusji.
Pozdrawiam
/-/ Obserwator
26-10-2019 [15:43] - Wojtek_P | Link: Przeczytałem pański esej.
Przeczytałem pański esej. Chęć stworzenia cywilizacji łacińskiej w wersji 2.0 jest jak najbardziej słuszna, tylko że metoda polecana przez pana jest niczym innym jak sposobem na zakonserwowanie cywilizacji łacińskiej w wersji 1.0 i to w dodatku bez szans na realizację, bo Europejczycy na wszystkich kontynentach nie powrócą już do wiary chrześcijańskiej. Cywilizacja łacińska 1.0 niemal już padła i znajduje się w stanie śmierci klinicznej.
Ciekawe jest też, że pan w swych rozważaniach pominął najprymitywniejszy, zwierzęcy wręcz typ cywilizacyjny czyli typ żydowski, który jest zresztą jedną z przyczyn upadku cywilizacji łacińskiej.
Ale do rzeczy, pan proponuje aby cywilizacja w dalszym ciągu opierała się na wierze w Boga, a przecież gdy przyjrzeć się mechanizmowi jej upadku, to widać wyraźnie, iż to właśnie upadek(a właściwie to celowe zniszczenie) wiary katolickiej i chrześcijańskiej w ogóle przyczyniło się do tego upadku. Rozkład chrześcijaństwa pociągnął za sobą upadek etyki, na której ta cywilizacja stała.
Sposobem na ustanowienie cywilizacji łacińskiej 2.0 jest postawienie Prawdy jako najwyższej wartości etycznej, a także jako drogowskazu przy podejmowaniu wszelakich decyzji.
Odpowiedź na pytanie Piłata: "Cóż to jest Prawda" jest taka: Cała Prawda to wszystkie zdarzenia we wszechświecie od początku jego istnienia.
Człowiek ze względu na swoje ograniczenia nie jest w stanie poznać całej prawdy, ale jest za to w stanie poznać jakiś niewielki wycinek prawdy.
Prawda z punktu widzenia istoty takiej jak człowiek jest zatem opisem rzeczywistości, który dostarcza rozumowi człowieka sens badanego lub omawianego wycinka rzeczywistości.
I to sens jest kluczowy w prawdzie. Gdy chcemy n.p. dociec prawdy n.t. tego jaką wartość ma przyciąganie ziemskie, to wykonujemy eksperyment polegający na upuszczeniu jakiegoś obiektu w pojemniku próżniowym, mierzymy czas opadania i na podstawie wysokości z jakiej spadł obiekt oraz czasu wyliczamy g. Gdy chcemy podzielić się prawdą n.t. eksperymentu, to nie musimy informować innych w jakim kolorze był obiekt, który upuściliśmy, albo jakiej firmy był pojemnik, bo prawda jest istotą badanej rzeczy. I nie wydaje mi się, żeby należało wychodzić poza nasz system pojęciowy aby to zrozumieć
Mówić prawdę to znaczy tyle co dostarczać świadomości odbiorcy istotę omawianej rzeczy, zdarzenia czy innego wycinka rzeczywistości, o której z kimś rozmawiamy.
Bez tego wprowadzamy do komunikacji fałsz tudzież kłamstwo.
I niestety ale "Bóg" przedstawiający siebie jako "Jestem Który Jestem", na którego powołuje się pan w swoim felietonie, na pewno nie jest Bogiem wszechwiedzącym, bo wszechwiedzący Bóg nie zmieściłby się w humanoidalną formę. Proszę zrobić eksperyment myślowy i porównać ogrom wszechświata do istoty humanoidalnej, którą rzekomo był Jahwe. Jak on się ma do tego? Poza tym nie wiemy nawet czy ten cały Jahwe w ogóle istniał.