"...Cóż to jest prawda?..." czyli Cywilizacja Łacińska cz. 3

Tak więc, jak pisałem w poprzedniej części, w osobie ludzkiej mamy do czynienia z trzema władzami: w sferze emocjonalnej z władzą zmysłową, zaś w sferze intelektualnej z wolą oraz intelektem. Każda z nich odpowiada za co innego, więc powinny funkcjonować w sposób im właściwy, to zaś wymaga zachowania pewnej hierarchii między nimi. Niestety, samo z siebie nic się nie dzieje, a sprawy pozostawione samopas raczej nie dążą do samonaprawy.

Jeżeli zaś mamy trzy elementy, to trzeba rozważyć możliwe relacje pomiędzy nimi oraz wynikające z nich skutki.

Możliwymi relacjami od najprostszej do najbardziej rozwiniętej są:

  1. Dominacja władz zmysłowych nad intelektualnymi (poziom 1);
  2. Dominacja woli nad władzami zmysłowymi i intelektem (poziom 2);
  3. Dominacja władz intelektualnych nad zmysłowymi (poziom 3);
  4. Współpraca intelektu z wolą i władzami zmysłowymi (poziom 4).

Poziomy te związane są wyłącznie z ukształtowaniem osobowości (co można określić mianem poziomu rozwoju), natomiast nie mają związku z tzw. „inteligencją”, mierzoną wskaźnikiem IQ, jak również poziomem wykształcenia, mierzonym w dyplomach.
 
Kształtowanie osobowości, tradycyjne zwane „wychowaniem” powinno polegać na rozwoju od poziomu 1 do 4, a więc relacji od zdominowanych przez jakąś władzę do harmonijnej współpracy trzech władz funkcjonujących w sposób dla siebie właściwy.
 
 I poziom rozwoju osobowości (u prof. Dąbrowskiego I i w jakimś stopniu II - zachowanie zdominowane przez władze zmysłowe, a więc przez emocje):
Tacy ludzie mają wizję świata prostą jak zestaw stosowanych zasad: "kasa, misiu, kasa", a najważniejsze jest to, co mu odpowiada, a konkretnie na co ma w danym momencie ochotę. Zarówno żula kradnącego styczniki z urządzeń sterowania ruchem kolejowym w celu zbycia na złomie i zakupu flaszki, jak i prezesa spółki giełdowej Skarbu Państwa, dającego aktualnej kochance dobrze płatną synekurę łączy jedno: brak refleksji co do skutków własnych działań lub mylenie refleksji z tzw. "myśleniem życzeniowym" (nadmienię że klasyczna definicja określa zdolność widzenia skutków z perspektywy przyczyn i przyczyn z perspektywy skutków mianem "mądrości").

Dla osobowości ukształtowanych na poziomie 1 trudno jest mówić o możliwości właściwej refleksji intelektualnej, gdyż rozstrzygnięcia etyczne dokonują się w oparciu o synderezę (taka wrodzona zdolność pozwalająca człowiekowi na rozróżnianie pomiędzy "dobre dla mnie" oraz "złe dla mnie", ale w sensie czysto subiektywnym) a nie intelekt (który powinien pozwalać na rozróżnianie pomiędzy "dobrem" a "złem", w tym w sensie moralnym).

Dominacja władz zmysłowych powoduje, że cała sfera intelektualna jest w swoich działaniach podporządkowana emocjom, co jest spowodowane przede wszystkim niewłaściwym wychowaniem i wskutek tego wadliwym ukształtowaniem takiej cnoty woli (jednej ze sprawności tej władzy intelektualnej) która uczenie nazywa się "roztropnością w aspekcie wolitywnym", a której prawidłowe działanie powinno się przejawiać skłonnością podporządkowania decyzji bardziej intelektowi niż uczuciom. W efekcie to zmysły, emocje, zachcianki etc. wyznaczają człowiekowi cele działania, zaś inteligencja, wiedza czy nabyta erudycja są traktowane jako narzędzia do ich realizacji, przejawiając się jako "spryt w działaniu".

Nie wnikając głębiej w zagadnienie, warto zauważyć, że dla takich osób zagadnienie "prawdy" jest w ogóle czystą abstrakcją, bo "prawdziwe" jest to co namacalne, konkretne, dostępne drogą zmysłową albo - i to jest bardzo istotne z punktu widzenia kształtowania się sposobów życia zbiorowego, a więc "cywilizacyjnego" - wskazane przez kogoś, komu jest się gotowym podporządkować ze względu na własną korzyść (strach przed represją lub nadzieję na coś).

Cywilizacja Turańska ukształtowała się w środowisku zdominowanym przez osoby na tym poziomie rozwoju i funkcjonuje mniej więcej w taki właśnie sposób, tam o "dobru" i "złu" rozstrzyga doraźnie władca i wymaga stosowania tych rozstrzygnięć - ponieważ sam im nie podlega, należy być czujnym i zaczynać dzień od lektury "właściwej" gazety, słuchania "właściwego" radia lub obejrzenia wiadomości we "właściwej" telewizji, bo zawarty tam "przekaz dnia" wyznacza aktualny sposób postępowania.

Generalnie ten etap rozwoju osobowości powinien się kończyć gdzieś tak w wieku góra czterech lat, kiedy młodemu człowieczkowi wpoi się wreszcie, że nie wszystko co w zasięgu ręki jest do brania, a to że ma na coś ochotę w żaden sposób nie implikuje konieczności natychmiastowego zaspokojenia tej chęci. Niestety, metody wychowawcze Spocka (co do których sam twórca baaardzo negatywnie odniósł się pod koniec kariery), zbierają stukrotne żniwo - niestety, na wczesnym etapie rozwoju poskromienie niektórych uczuć pragnienia czegoś i chęci ich zaspokojenia (dążenia do czegoś, co człowieczek wyobraża sobie jako przyjemność) wymaga adekwatnego równoważenia uczuciem lęku przed konsekwencjami - nie da się ukryć że strach przed karą za zniszczenie innemu dziecku zabawki ze złości że sami takiej nie mamy, jest pewnym stresem. Ale przy wychowaniu bezstresowym taki brak umiejętności zarządzania chęciami swobodnie przeradza się w późniejszym wieku np. w urzędniczą decyzję "zaorania" komuś firmy, bo nie chciał dać "w łapę". Mechanizm jest ten sam, tylko skutki poważniejsze. No i straszne zdziwienie jak się CBA napatoczy - przecież dla niego nie jest naganny sam fakt zrobienia czegoś niemoralnego (bo jak może uznać za niemoralne coś, co przyniosło mu korzyść), ale dopiero złapanie na tym. Jak nie złapali za rękę i nie ma dowodów, to jesteśmy w porządku, nieprawdaż?  

II poziom rozwoju osobowości (u prof. Dąbrowskiego III - zachowanie zdominowane przez wolę): 
Kojarzycie stereotyp tępego biurokraty? Pruskiego feldfebla? Pojęcie "zabić się zgodnie z przepisami"? Marzenia o kształtowaniu rzeczywistości dyrektywami? Oburzenie, że przy stole weselnym pani młoda do przystawki wzięła nie ten widelec? Albo że Pan Jezus uzdrowił niewidomego w szabat? No to już wiecie o czym będzie teraz.

Dla ludzi na tym poziomie rozwoju nie istota zagadnienia ale przepis, norma, zwyczaj, regulacja, czyli coś zewnętrznego, wyznacza w sposób bezwzględny norny postępowania. Nie ma znaczenia czy norma jest obiektywnie sensowna czy nie, bo to norma wyznacza i definiuje sens. 

Na przykład norma ograniczenia prędkości. Przecież to nie ta norma wyznacza realny próg bezpiecznej prędkości, bo można zabić siebie i innych przy znacznie mniejszej, w zależności od tego czym, w co i w jaki sposób się walnie. Może być ona traktowana jako pewien sposób odniesienia (tak zresztą było "za komuny", kiedy prędkość poza terenem zabudowanym była "prędkością zalecaną"), ale może być też traktowana jako norma bezwzględna, której przekroczenie o 1 km/h w słoneczny, suchy dzień na pustej, prostej drodze, jest penalizowane z całą bezwzględnością.

Ale to nie tylko ruch drogowy. Czy muzułmanin może spać na boku? Koran ma podobno na ten temat swoje zdanie, a jeżeli ci niewygodnie leżeć na wznak bo chrapiesz jak generator prądotwórczy, to twoja sprawa. A czy chrześcijanin (np. katolik), może zjeść mięso w Wielki Piątek? A jeżeli właśnie w Wielki Piątek wyłowili go z morza po tygodniu poszukiwań i mięsny bulion jest jedynym co jest pod ręką? Czy jak ksiądz przejęzyczy się w trakcie Mszy Św., to eucharystia jest ważna czy nieważna?

Ponieważ dla osób na tym poziomie rozwoju osobowości to ta norma wyznacza granice pomiędzy dobrem i złem, gdyż jest traktowana jako jedyne źródło prawdy, takie dylematy budzą zdziwienie: jest napisane w art. 14 par. 3 pkt 2 ust. 5 Rozporządzenia Ministra właściwego d/s (wpisz potrzebne) że wysokość pomieszczenia mieszkalnego nie może być niższa niż np. 2,40 m i jak ci centymetra zabraknie bo wylewkę na podłodze zrobili o ten właśnie centymetr za grubą, to drap pazurami albo się powieś, kwitka nie będzie i mieszkaj sobie pod mostem.

Trudno mówić o refleksji intelektualnej dla osobowości ukształtowanych na poziomie 2, gdyż dominująca pozycja woli powoduje, że w intelekcie jest poszukiwane jedynie uzasadnienie rozstrzygnięć już dokonanych przez człowieka, a konkretnie przez jego władzę wolitywną ("wolę") w oparciu o cnotę "sprawiedliwości" bazującą na zewnętrznym systemie wartości.
Przyczyną takiego sposobu podejmowania decyzji jest również niewłaściwy sposób funkcjonowania cnoty "roztropności w aspekcie wolitywnym", gdyż zamiast podporządkowania sposobu działania woli wskazaniom intelektu, mamy do czynienia z jej podporządkowaniem zewnętrznemu systemowi wartości, którego poprawności nie poddaje się intelektowi do weryfikacji.

Choć więc wskazania sfery emocjonalnej są poddawane przez wolę selekcji pod względem ich zgodności z zewnętrznym systemem wartości, zaś po wyselekcjonowaniu – uwzględniane przez wolę w działaniu, to jednak dzieje się to bez uprzedniego przedstawiania ich intelektowi, który pełni wyłącznie rolę służebną, dostarczając uzasadnień dokonanych wyborów.
 
Nie wnikając głębiej w zagadnienie, warto zauważyć, że dla takich osób "prawdziwe" jest to co przepis wskaże. Jest to bardzo istotne z punktu widzenia kształtowania się sposobów życia zbiorowego, a więc "cywilizacyjnego", gdyż  tak właśnie ukształtowała się Cywilizacja Bizantyńska - w środowisku zdominowanym przez osoby przekonane że kryterium prawdy jest zawarte w ich osądzie, pojawiały się konflikty w wypadku sformułowania różnych sądów na ten sam temat, co skutkowało koniecznością znalezienia rozwiązań innych niż czysto siłowe. Rolę tę w Cywilizacji Bizantyńskiej pełni Państwo, gdyż zgodnie z duchem filozofii Platona jest bytem wyższego rzędu, więc z definicji mądrzejszym. Co prawda Platon nie mówił czym to "Państwo" myśli, natomiast praktyka pokazała czym bije - a to w zasadzie wystarczy żeby takich poddanych skłonić do wiary w przepis, że ślimak jest rybą. 

Generalnie ten etap rozwoju osobowości powinien się kończyć gdzieś tak w wieku dziesięciu - piętnastu lat, kiedy młodemu człowieczkowi została już wpojona pewna karność (czyli cnota poddania się prawu stanowionemu) i przychodzi pora do samodzielnej refleksji nad istotą przepisu, czyli celem dla którego został stworzony, a konkretnie - dla ochrony jakiego dobra go wymyślono (co jest przydatne w celu oceny, czy w danej sytuacji trzymając się przepisu stworzonego dla ochrony jakiegoś dobra, nie narażamy na szwank większego).

 
III poziom rozwoju osobowości (u prof. Dąbrowskiego IV - dominacja władz intelektualnych nad zmysłowymi): 
Na tym poziomie rozwoju osobowości, jakiś system wartości został już zaakceptowany do tego stopnia, że jest przyjęty za swój, to znaczy że to już intelekt dokonuje rozstrzygnięć w oparciu o normy tego systemu wartości, z uwzględnieniem ich istoty. Tak więc refleksja intelektualna ma specyficzny charakter – wskazania sfery emocjonalnej są poddawane przez wolę selekcji pod względem ich zgodności z zaakceptowaną aksjologią i po wyselekcjonowaniu są przedstawiane intelektowi do oceny.

Pojawia się jednak problem z tymi uczuciami, które się owszem, pojawiły, ale z zaakceptowaną aksjologią nie są zgodne. Źródłem tego problemu jest dopuszczenie do pojawienia się podziału na uczucia "moralne" oraz "niemoralne" - podczas gdy uczucie jest po prostu zareagowaniem na poziomie zmysłowym na taki element rzeczywistości, który nasza syndereza (już było - elementarna, wrodzona zdolność odróżniania pomiędzy subiektywnym "złe dla mnie" i "dobre dla mnie") uważa za jakieś "dobro" dla nas, natomiast ocenie moralnej podlegają wyłącznie działania (w tym oczywiście "pójście za uczuciem" choćby w wyobraźni w celu innym, niż przeanalizowanie, nawet wielokrotne, możliwych skutków takiego a nie innego wyboru)

Wskutek niedopuszczania przez wolę niektórych uczuć do oceny przez intelekt, człowiek jest pozbawiony dostępu do istotnego elementu prawdy o sobie jakim jest pełnia właściwych mu zareagowań zmysłowych, a więc z racji ich selekcji sąd intelektualny jest w jakiejś części ułomny. Stąd też dokonywane rozstrzygnięcia dylematów prawdziwości przesłanek ontologicznych i epistemologicznych obarczone są od początku wadą niekompletności.

Oczywiście można próbować "oszukać" rzeczywistość, kształtując osobowość w środowisku uniemożliwiającym pojawianie się pewnych uczuć. Pewnie że do jakiegoś stopnia to działa, zresztą na tej bazie powstała cała protestancka koncepcja "świętych" na podstawie opacznie rozumianej augustiańskiej teorii predestynacji (jak ktoś jest przeznaczony do zbawienia, to należy do "świętych", a święci są bezgrzeszni, przy czym zgrzeszyć można również myślą, więc jeżeli w kimś się pojawia uczucie określane jako "grzeszna myśl", to znaczy że nie jest święty, czyli ma już pozamiatane in saecula saeculorum, więc unikajmy "grzesznych myśli"). Tyle że w wypadku pojawienia się uczuć do tej pory nieznanych, człowiek jest w zasadzie bezradny. Ogromna część literatury poświęcona jest właśnie takim przypadkom, ale zamiast poprzez prawidłowy sposób wychowania starać się uodparniać na tego typu naturalne reakcje poprzez skłanianie do refleksji i wskazywanie sposobu jej prowadzenia, młody człowiek jest praktycznie pozostawiony sam sobie. No i potem nie umie się sam przed sobą przyznać, że największe zainteresowanie w poznanej dziewczynie wzbudzają jej nogi i okolice, więc próbuje dorabiać do tego górnolotne teorie, braterstwo dusz itd., a wtedy - jeżeli dziewczyna mając w nosie westchnienia zaciągnie go na płaszczyznę konkretów - odrzuci górnolotne teorie, no a potem to różnie może być, albo zostanie wyśmiany (jeszcze gorzej), albo obydwoje będą chodzić dookoła siebie wzdychając smętnie, aż w końcu dziewczynę wyrwie jakiś mniej uduchowiony facet i będzie po balu.        

Zarzuca się literaturze staropolskiej "rubaszność", w ogóle I Rzeczpospolitej demoralizację (postrzegając ją zresztą głównie przez pryzmat czasów saskich), co oczywiście dla ludzi ukształtowanych w wizjach dziewiętnastowiecznego romantyzmu jest zasadne. Ale ta "rubaszność" poprzez wykpiwanie miała na celu m.in. ukazywanie właściwych proporcji i różnicy pomiędzy tym "co chcę" a tym "co mi się chce".

Niemniej na tym poziomie rozwoju osobowości pojawia się już tendencja do lokowania źródła kryterium prawdy poza własnym sądem, pojawia się w ogóle taka możliwość. Generalnie dopiero wtedy można mówić o dojrzałej, choć jeszcze nie do końca ukształtowanej osobowości. Etap ten powinien być osiągany pomiędzy piętnastym a siedemnastym rokiem życia, aby można było wzmacniać refleksję intelektualną nad falą uczuć związanych z wiekiem dorastania. 

Można powiedzieć że dopiero dla ludzi na tym poziomie rozwoju w ogóle jest zrozumiała koncepcja funkcjonowania wspólnoty w sposób określony przez prof. Konecznego mianem "Cywilizacji Łacińskiej". 

IV poziom rozwoju osobowości (u prof. Dąbrowskiego V - harmonijna współpraca władz intelektualnych ze zmysłowymi):
Na tym poziomie, czyli dla osobowości charakteryzujących się harmonijną i właściwą współpracą władz, można mówić o zdolności do właściwej refleksji intelektualnej i do rozważań o prawdziwości przesłanek ontologicznych i epistemologicznych danej aksjologii. Poziom ten wymaga głębokiego dystansu do własnych zdolności poznawczych (mówiąc krótko: pokory) oraz do własnych opinii, traktowanych nie jako źródło prawdy, lecz tymczasowe ujęcie jakiegoś fragmentu rzeczywistości.

No i co z tego wynika...

Niestety, badania prof. Dąbrowskiego, prowadzone w Polsce jeszcze w latach 70-tych, były co najmniej niepokojące: na pierwszym z wymienionych wyżej czterech poziomów znajdowało się wtedy >75 % populacji, na drugim >20%, na trzecim ok. 5%. Na czwartym jedynie jednostki, niemierzalne statystycznie. Od tamtej pory rozwój tzw. "kultury obrazu" jak i pojawienie się "wirtualnej rzeczywistości" (choćby w formie gier komputerowych) w niczym sytuacji nie polepszył, wręcz przeciwnie.

Obrazu klęski dopełnia fakt, że nie ma stwierdzonych korelacji pomiędzy poziomem wykształcenia oraz współczynnikiem IQ a poziomem rozwoju osobowości. Poziom ten nie zależy więc ani od erudycji ani od ogólnej sprawności intelektualnej danej osoby, natomiast zależy wprost od stopnia ukształtowania sprawności intelektu i woli, czyli wychowania. Dodatkowej trudności należy upatrywać w tym, że w obszarach różnych relacji osoby mogą znajdować się jednocześnie na odmiennych poziomach rozwoju osobowości, choć zakres tej odmienności jest wyznaczany przez najwyższy. 

Konsekwencje powyższego dla rozważań odnośnie kryterium prawdy są bardzo doniosłe, gdyż:

  1. dla osobowości na poziomie 1 – dominacja władz zmysłowych powoduje przekonanie o absolutnej pewności poznania zmysłowego, a w konsekwencji sąd intelektu jest oparty w całości o to przekonanie, sytuując źródło prawdy o przedmiocie w poznaniu zmysłowym, ergo w sądzie opartym o to poznanie, co nawet w wypadku deklarowania wyboru filozofii esse jest właściwe dla filozofii cogito;
  2. dla osobowości na poziomie 2 – wskutek selekcji zareagowań zmysłowych pod względem zgodności z zewnętrznym systemem wartości, źródło prawdy o przedmiocie jest sytuowane w tymże systemie, a więc również poza przedmiotem poznawanym, co w tym wypadku tworzy zdecydowaną dyspozycję do przyjmowania filozofii cogito
  3. dla osobowości na poziomie 3 – wskutek selekcji zareagowań zmysłowych pod względem zgodności z zaaprobowanym przez intelekt systemem wartości, w tym wypadku źródło prawdy o przedmiocie sytuowane jest w zależności od stopnia selekcji albo w przedmiocie albo w sądzie intelektu, co w sytuacji dominacji władz intelektualnych nad zmysłowymi skłania do przyjmowania rozwiązań właściwych dla filozofii cogito, z racji trudności z zaakceptowaniem stwierdzenia błędności sądu władzy ocenianej jako wyższa wskutek działania władzy postrzeganej jako niższa - niemniej pojawia się już możliwość przenoszenia kryterium prawdy z własnego sądu na jego przedmiot, dopiero od tego poziomu istnieje w ogóle szansa na akceptację realizmu filozoficznego;  
  4. dla osobowości na poziomie 4 – harmonijna współpraca władz tworzy warunki do tego, że poznanie zmysłowe, pomimo świadomości jego ograniczoności, staje się dla władz intelektualnych źródłem jakiejś wiedzy o przedmiocie, zaś sąd intelektu, choć oparty o zawodne poznanie, może być traktowany jako pewny w takim stopniu i tak długo, na ile poznanie mu nie przeczy. Sytuuje to prawdę o przedmiocie w nim samym, tak więc sąd intelektu może być jej podporządkowany. Dopiero na tym poziomie rozwoju osobowości można mówić o dyspozycji do filozofii esse, choć w dalszym ciągu jest to uzależnione od postawy danej osoby, a przede wszystkim nieustannego rozwijania cnoty pokory (otwarcia się na prawdę o bycie w nim zawartą), której niedostatki dalej skłaniają do przyjmowania filozofii cogito. 

Reasumując, zdolność do dostrzeżenia i dokonania wyboru pomiędzy dwoma koncepcjami prawdy, jest ściśle uwarunkowana poziomem ukształtowania osobowości, rozumianym jako wypracowana relacja pomiędzy władzami intelektualnymi a zmysłowymi.
 
Stąd rola etyki wychowawczej w procesie kształcenia osobowości, stąd trudności w doborze odpowiednich, zindywidualizowanych form jej kształtowania, stąd też waga wpływów pobudzających władze zmysłowe w procesie przekazywania informacji oraz wzorców postaw, gdyż można doprowadzić do pomijania roli władz intelektualnych, rozwijając ogólną sprawność intelektu i erudycję kosztem kształtowania osobowości. Ogromną rolę odgrywa tu ogólnie pojęta kultura obrazu ruchomego, z racji jej silnego oddziaływania na sferę emocjonalną z jednoczesnym brakiem wymogów w obszarze refleksji intelektualnej.

Problemem jest fakt, że już na trzecim (nie mówiąc o czwartym) poziomie rozwoju osobowości tracimy PEWNOŚĆ naszych sądów. Po prostu, tak długo jak długo kryterium prawdy sytuujemy w naszej opinii, tak długo na pewno mamy rację, co najwyżej rzeczywistość się z tym nie chce zgadzać. Natomiast usytuowanie kryterium prawdy w przedmiocie zwiększa możliwość poprawności sądu, ale kosztem jego pewności - przecież ludzkie poznanie jest tylko aspektowe, na miarę naszych zdolności poznawczych.

A człowiek bardzo chciałby mieć jakąś pewność, jakiś stały punkt oparcia, to wewnętrzne przekonanie że na pewno ma rację. No i dopóki mógł się odwoływać do Boga jako Stwórcy i w związku z tym depozytariusza wszelkiej prawdy o wszystkim, to przynajmniej wiedział że PRAWDA istnieje. Ale człowiek chciał sam...

Pamiętacie jak Ewa w Raju pod wpływem dyskusji z wężem o Drzewie Wiadomości Dobrego i Złego: "...spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy...”?

Rozumiecie? Jak można DOSTRZEC że owoce są DOBRE DO JEDZENIA !?! Biblijna Ewa dokonuje w tym momencie aktu przeniesienia kryterium prawdy z przedmiotu do swojego osądu. W tej opowieści jest zawarta niezwykła informacja: dopóki człowiek ufał Panu Bogu, ufał też w kryteria dobra i zła ustanowione w oparciu o obiektywnie istniejącą prawdę o świecie, kiedy natomiast zamiast ufnie polegać na Bogu chciał uzyskać swoją pewność i zdecydował się na przeniesienie kryterium prawdy do swojego osądu, aby móc samemu decydować o tym co jest dobre a co złe, samodzielnie pozbawił się możliwości kontaktu z niewzruszoną prawdą, sam z siebie skazał się na stałą niepewność pod pozorem pewności.

Cóż za paradoks...

Ale o tym w następnym odcinku...