Kod kulturowy definiowany jest jako postrzeganie (w danej kulturze makrospołecznej) dowolnych zjawisk lub obiektów – np. jedzenie: w Ameryce kojarzy się z Energią - podczas gdy we Francji z Przyjemnością; w kwestiach bardziej fundamentalnych (system wartości czy organizacja społeczna) kod kulturowy kształtowany jest przez narodową historią i tradycję moralną, jest zatem dystynkcją utrwaloną w ciągu międzypokoleniowym.
Zmiany w kodzie kulturowym dokonują się też na bieżąco, pod wpływem presji wywieranej albo na całą populację narodową (w wyniku obcej dominacji, rewolucji, zmian w prawie) albo na jednostki zmieniające swe otoczenie: ich kod kulturowy zostaje przewartościowany dla polepszenia sobie bytu, czy to ekonomicznego (np. ktoś decyduje się donosić przełożonym, służbom miejscowym bądź nawet zewnętrznym), czy środowiskowego (jeśli wejdziesz między wrony), czy wreszcie ideowego (np. dla kariery politycznej) – ale też w związku z presją innego rodzaju: propagandą, reklamą, trendami „wolnościowymi” (mój brzuch należy do mnie).
Po tym pobieżnym oglądzie trudno się dziwić, że obecni mieszkańcy miast to w istotnej części osoby, u których doszło do zerwania kodu kulturowego; że np. dawne cnoty rycerskie – zastąpiło cwaniactwo, honor – obłuda i cynizm, poświęcenie dla ojczyzny – prywata, wiarę Ojców – „róbta co chceta”.
Ponieważ jednak obrażanie się na rzeczywistość nie jest właściwym narzędziem do jej zmieniania, a argumenty dla tej zmiany winny być zrozumiałe w każdym kodzie kulturowym, należałoby z oczywistych względów inaczej je – wobec potencjalnych wyborców formułować. Jak by to powinno wyglądać w praktyce wyborczej?
Np. władze ogłaszają projekt ustawy omówiony tak:
Nie ma innego sposobu, by utrzymywać państwo i jego niezbędne instytucje bez podatków; zapewnimy jednak 2-procentowy odpis od podatku dochodowego i przeznaczymy go na „pulę obywatelską” nie związaną z władzą samorządową; odpis ten będzie dzielony centralnie (per capita) i przekazywany każdej gminie w ilości odpowiadającej jej liczbie mieszkańców (zasada solidarności).
Władze wyjaśniają, że za rok podatkowy 2016 wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych wyniosły 48,2 mld zł; proponowany zapis (2%) stanowi uszczuplenie budżetu państwa z tego tytułu o ok. 1 mld zł, co stanowi 26,3 zł na mieszkańca Polski. Gmina licząca 10 tys. mieszkańców posiadła by zatem roczną „pulę obywatelską” w wysokości 263 tys. zł a np. gmina Kraków – 19,7 mln (dla porównania: tzw. budżet obywatelski - za rok 2017 - Krakowa wyniósł 12 mln zł). Dalej władze informują, że do zarządzania tym budżetem wojewoda (bo to pieniądze skarbu państwa) wyznaczy osoby powołane do utworzenia Komitetów Obywatelskich (po 1 osobie na każdy obwód wyborczy), które przedstawią plan wydatków z „puli obywatelskiej”.
Nie muszę dodawać, jak ta akcja mogłaby się przyczynić do zrozumienia intencji władzy (przy okazji poszerzając liczbę aktywnych obywateli)…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4345
Skoro ludzie głosują niesłusznie, proponuje Pan częściowo ominąć samorządy, powołując komitety obywatelskie, które miałyby rozdzielać pieniądze. Tzn. byłoby bardziej obywatelsko, gdyby obywatelska władza te komitety powołała. Czemu nie „rady narodowe”? Toż to kod kulturowy rodem z PRL.
Pozdrawiam Pana