Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Koszerny szklany sufit
Wysłane przez Teutonick w 23-05-2018 [14:31]
W dniu wczorajszym, po wielogodzinnym katowaniu opinii publicznej szczegółami książeco-aktorskiego spędu, naprzemiennie z epatowaniem iście jarmarcznym przepychem i pstrokacizną godną cygańskiego taboru, na odbiorców papki medialnej, znużonych już nieco wielokrotnie powtarzającymi się obrazkami nawróconego birbanta z królewskiego rodu i mocno przechodzonej panny młodej z odzysku, mającej odtąd - najpewniej ku niekłamanej satysfakcji królowej matki - stanowić jego połowicę, gruchnęła pod wieczór wieść o uhonorowaniu „naszego” ponoć „pana rezysera” przez czcigodne jury jeszcze bardziej czcigodnego festiwalu, stanowiącego dla wielu kolejną okazję do „pokazania się” w ramach owego targowiska próżności, odbywającego się w samym sercu zachodniego świata, więc już niejako z definicji mającego stanowić dla nas, jako nieokrzesanych przedstawicieli tutejszego nieokrzesanego chamstwa prosto z czworaków, we wszystkich możliwych – w tym także, a może przede wszystkim, kulturalnych – dziedzinach, niedościgniony wzorzec. Media zarówno głównego ścieku jak i te wypływające z pomniejszych motławsko-adamowiczowych ściekowisk zapiały wręcz z zachwytu, po krótkim okresie oddechu i uspokojenia nastrojów, wynikających z zakończenia iście odpustowych uroczystości „zaślubin”, wznosząc się na kolejne diapazony euforycznych wzmożeń. Podbudowa medialna tego wielce kulturalnego „wydarzenia” trwała już zresztą od kilu dni, umiejętnie podsycano emocje i nakręcano kogo trzeba, a to cytując jakiś wywiadzik sprzed lat, a to tworząc medialny portret arcypięknej i równie uzdolnionej „towarzyszki życia” mości twórcy, oczywiście z gatunku tych, które (podobnie jak sam „pan rezyser” rzecz jasna) do wszystkiego doszły jedynie wrodzonymi „zdolnościami” oraz pracą własnych rąk tudzież innych części ciała.
Jednak przy tejże okazji śmiało można podsumować „nasze światowe osiągnięcia” z dziedziny filmowej, wymienić wszystkich rodzimych artystów robiących jakże błyskotliwe kariery na okołohollywoodzkich salonach oraz zestawić je ze sporządzoną naprędce listą nazwisk prawdziwych „sukcesorów” o jedynie „polsko brzmiących” nazwiskach. Nie będzie szczególnie odkrywczym stwierdzenie, że tym sposobem możemy skonstatować ze wzrastającym w miarę przeglądania owej listy zdumieniem, iż jakimś dziwnym trafem znajdujący się na niej osobnicy i osobniczki jak jeden mąż są w stanie wylegitymować się pierwszorzędnymi – bynajmniej niesłowiańskimi – korzeniami. Od mistrzów, wicemistrzów i drugich wicemistrzyń w postaci Polańskiego, Skolimowskiego i Hollandówny aż po ogony w postaci „Yurka” Bogayewicza i „Dżoany” Pacuły nie znajdziecie drodzy Państwo na tej liście żadnego wyjątku. I wszystkie te radosne pienia o jednym Kocie czy innym Kuligu w kontekście tego jak to „chwalą nas” (wy mnie, a ja was) tak naprawdę zdają się psu na budę, nie mając się nijak do realnych rezultatów rzekomych peanów na cześć owej pary aktorskiej. I w tej kwestii nie przewiduję jakoś żadnej odmiany. No chyba, że któremuś z przechwalonych przydarzy się odkrycie jakiejś do tej pory nieznanej linii własnych antenatów. Nie ma tutaj sentymentów, do tej pory była to jedyna dostępna dla zwykłych, ordynarnych polaczków droga do międzynarodowych karier. I żadne smętne opowieści tropicieli antysemityzmu o rzekomych kompleksach występujących nagminnie u posiadaczy napletków bynajmniej tego nie zmienią. Z faktami trudno jest dyskutować. A wyglądają one właśnie tak, nie inaczej. Tak jak przy przyjęciu na studia w okresie PRL-u liczy się pochodzenie (z tą różnicą, że tym razem nie rozchodzi się bynajmniej o pochodzenie klasowe), nie żadne mityczne „zdolności”.
Powodów podobnej sytuacji można szukać sięgając do przeszłości. W końcu nie od dziś wiadomo, że środowisko filmowe nie tylko w Hollywood, ale także i na naszym krajowym podwórku już u samego zarania zostało zdominowane przez przedstawicieli określonego, dość egzotycznego w swej naturze plemienia i miast snuć kolejne ponure legendy o tradycyjnych polskich nazistach tropiących wszędobylskie spiski, należałoby może pochylić się nad pragenezą tego zjawiska. Mianowicie prócz cechy wyróżniającej, określanej jako „kiepełe do interesów”, rzeczona grupa etniczna posiadła już na samym starcie niewątpliwą przewagę w postaci nagromadzonego przez wieki – w wyniku nadanego jej w wielu krajach przywileju, stanowiącego o możliwości uprawiania zakazanej dla wyznających inne religie lichwy – kapitału. Nie będzie niczym odkrywczym stwierdzenie, że pieniądz rządzi światem. Ale owe rządzenie w sposób znaczący ułatwia umiejętna propaganda, której wręcz idealnym narzędziem okazał się być cały przemysł filmowy. Narzędziem propagandy, a do tego całkiem niezłym biznesem. A więc przyjemne z pożytecznym – czegóż chcieć więcej? Teraz wystarczy jedynie pilnować stanu posiadania i nie dopuszczać do zamkniętego, grupującego specjalną kastę kręgu, jednostek do tego niepowołanych. Tzn. dokooptowywać tylu ilu trzeba. Najlepiej ograniczając się do Anglosasów. Niech im się wydaje, że nadal są u siebie. Ale nic ponad miarę - tak aby system pozostał domknięty. Nielicznych odstępców (w postaci chociażby znarowionego Gibsona) temperować i eliminować. Takie to proste, a jednocześnie nadal tak niepojęte dla tak wielu.
Oczywiście funkcjonariusze tego aparatu propagandy nie mogą zapominać o tym, że mają określoną rolę do wypełnienia. I nie mam tu na myśli jedynie zawodowych aktorów. W kontekście przygotowywania gruntu pod przyszły (który to już z kolei?) skok na kasę zawczasu już strzyknął jadem niejaki Roth, nie tak dawno swoje dorzucił mister Szpilberg. Z wzbierającą niecierpliwością czekamy na następnych bo nikt w miarę trzeźwo tudzież racjonalnie myślący nie może mieć przecież chyba wątpliwości, że się pojawią. O jakże licznych muchach plujkach rozpaczliwie rozpiętych między „karierą międzynarodową” a naszym krajowym podwórkiem nie ma nawet co wspominać. Tutaj w blokach czekają już całe tabuny wyżartych „aspirantów” do pokazywania się na ściankach i czerwonych dywanach. Po podpisaniu przez „pana teścia” ustawy 447 znaleźliśmy się w momencie dziejowym, w którym na spodziewanym rozdrapywaniu polskiego trupa niejeden spodziewa się uszczknąć kęs i dla siebie. Padlinożerców nie brak. Niektórzy, usiłując chyba zawczasu zabezpieczyć na spodziewaną przyszłość siebie wraz z rodzinami, pasą już na zapas owo towarzystwo państwowymi dotacjami. Dajemy melonik tu, melonik tam, później jakoweś szacowne gremium przyzna jakiś dodatkowy grancik, albo dorzuci taką czy inną nagrodę. Maszyneria się kręci i bagienko wzajemnej adoracji wydaje się być bardzo z siebie zadowolone. A jedyną - skrajnie niszową zresztą - branżą, w której nasi rodacy mieli okazję do tej pory odnieść międzynarodowy sukces na niwie „kulturalnej”, pozostaje scena death/black metal, którą trudno zresztą jak dotąd posądzić o to, by mogła ona komuś kiedykolwiek posłużyć jako trampolina do osiągnięcia jakichś szczególnych profitów. Wyjątek stożkogłowego celebryty pajacującego ze sztucznym palikotem, wylansowanego swego czasu przez niejaką Dodę-Elektrodę, może jedynie potwierdzać powyższą regułę.
Komentarze
23-05-2018 [15:15] - paparazzi | Link: Toż tak działa mafia. Dobry
Toż tak działa mafia. Dobry tekst.
23-05-2018 [23:30] - Teutonick | Link: Jeśli to mafia, to raczej z
Jeśli to ma być mafia, to raczej z tych skrajnie rasistowskich. Serdeczne dzięki, pozdrawiam
23-05-2018 [23:46] - paparazzi | Link: Rożne są mafie ale naczelna
Rożne są mafie ale naczelna zasada to omerta. W tym wypadku złamiesz to antysemityzm, ostracyzm, brak finansowych kontraktów itd.
24-05-2018 [01:15] - Imć Waszeć | Link: O i tu się szanowny Autor
O i tu się szanowny Autor myli, wyobrażając sobie niechybnie ryki przypalanej w stopy ohydy. Albowiem death metal nie jest tym czymś ohydnym, czym się być wydaje. To jest bardzo dobra trampolina do sukcesu. Jest na ten przykład taka łagodniejsza odmiana death metalu zwana prześmiewczo "melodic". Proszę zresztą posłuchać. Wokale mają trochę zdarte struny głosowe, ale to typowe dla tych północnych nacji. Mały fragment nurtu dark wave - rozmawiałem o tym ze dwa dni temu z panem Surmaczem:
Death metal w pełnej krasie: https://www.youtube.com/watch?...
Szwedzka grupa "Violent Work of Art"... : https://www.youtube.com/watch?...
... której sam lubię słuchać (od 1:28): https://www.youtube.com/watch?...
https://www.youtube.com/watch?...
https://www.youtube.com/watch?...
Wbrew pozorom black metal bywa znacznie milszy w odbiorze: https://www.youtube.com/watch?...
Oto świetny zespół Evanescence: https://www.youtube.com/watch?...
Jak mawiał pewien prezenter ze słynnej niegdyś Trójki - miłe dla ucha łojenie. Pozdrawiam
24-05-2018 [13:11] - Teutonick | Link: M. in. na owych "rykach
M. in. na owych "rykach przypalanej ohydy" się wychowałem. Choć może nie na Behemocie, ani tym bardziej Evanescence, a raczej na Death, Morbid Angel, Carcass'ie, a ze szwedzkiej sceny Bathory, Entombed, Dismember, Unleashed, Grave... Długo by wymieniać.
Doceniam zatem próby działalności edukacyjnej, aczkolwiek w moim przypadku wydają się one być mocno spóźnione:)
BTW polecana kapelka dość interesująca, ciekawe industrialne wstawki, jedynie wokal jakoś mi nie podszedł - ten chryp ma się nijak do prawdziwego, głębokiego growla...;) Pozdrawiam
24-05-2018 [14:46] - Imć Waszeć | Link: U mnie akurat było odwrotnie,
U mnie akurat było odwrotnie, bo ja się nie wychowywałem na żadnych "rykach ohydy", a na radiowej Trójce, Niedźwiedzkim, Beksińskim i paru innych. Stąd zamiast Behemotów inspirował mnie Marillion, Sting, The Doors, Pink Floyd, Procol Harum albo Oldfield. Ale nie tylko, bo też China Crisis, Talking Heads, a nawet później The Prodigy. Dość wcześnie, dzięki płytom kuzyna, poznałem Perfect, The Kiss potem polskiego bluesa i takie tam "cienkie growle" :) Co zaś do samego powyższego szwedzkiego "growla", to jak można zauważyć z kontekstu, ja nigdy nie szukałem uparcie konkretnego stylu, choć w tym przypadku niechybnie szukałem industrialu i przy okazji znalazłem jeszcze progressive (tam są wstawki elektroniczne i elementy innych nurtów). Progressive rock to nie tylko Pink Floyd, ale także coś w ten deseń, co niektórzy tytułują z dumą progresywnym heavy metalem :))):
Porcupine Tree, płyta "Deadwing": https://www.youtube.com/watch?...
Szczególnie tu jest taki rodzaj śmiercionośnego "growla", który ja niechybnie nazwę beatlesowskim ;) https://www.youtube.com/watch?...
24-05-2018 [22:20] - Teutonick | Link: To wszystko (może poza China
To wszystko (może poza China Crisis) przerabiał człowiek za młodu za sprawą muzykującego starszego brata, który zajął się odpowiednią edukacją muzyczną młodzieży:) Później toczyło się już samo, weszły też inne osiedlowe klimaty, aczkolwiek brachol do dziś jako bardziej zaangażowany w muzyczne tematy, podrzuca co jakiś czas to i owo.
Co do zaś samej czarownicy (oczywiście tej obecnej w oryginale), to swego czasu jakąś jej przegraną z radia - dość odjechaną zresztą na owe lata - płytkę katowaliśmy jeszcze na magnetofonie szpulowym.
A jak się dziś okazuje także i ona może stanowić jeszcze jedno potwierdzenie zjawiska zawartego w tytule notki:)
25-05-2018 [13:42] - Imć Waszeć | Link: Chylińskiej nigdy nie kąsałem
Chylińskiej nigdy nie kąsałem, choć jej doskonały "występ" w Krasnoludkach pokazuje, że ma niewątpliwe walory w rzeczonej sprawie. Za to ten kawałek grupy "Violent Work of Art" pt. "Wars to Win Wars to Lose", wydaje się oprócz skojarzenia nazwy zespołu z neomarksizmem oraz tytułu z naturalną konsekwencją, ma też drugie dno. Kryje się to pod słowami:
"My failure, my failure, my failure was I killed my saviour.
Nothing left to win, nothing left to die for.
Nothing left but sin, and a wish to die."
W bardzo wolnym tłumaczeniu "mój..." a raczej "Nasz błąd - zabiliśmy naszego zbawcę. Nic nie zostało do wygrania, nic za co warto zginąć, nic prócz grzechu i pragnienia śmierci." Jak ulał pasuje na wprowadzenie do kolejnego tomu Tory, czyli Sześcioksięgu, opisującego losy ludu kochającego jedynie złoto. Mniodzio ;)
25-05-2018 [14:17] - Teutonick | Link: Chylińskiej również broń mnie
Chylińskiej również broń mnie Panie Boże ani audiowizualnie, ani tym bardziej jakkolwiek inaczej, w końcu nawet najhuczniejsze imprezy w studenckich czasach miały swoje estetyczne granice;) Miałem na myśli germańsko-jewrejski oryginał rzeczonej jędzy:) Pozdrawiam
24-05-2018 [21:57] - Teutonick | Link: PS: Bardzo sympatyczne
PS: Bardzo sympatyczne składaneczki;) Choć człowiek z wiekiem coraz mniej przyswaja nowych elementów twórczości wyłonionej spośród częściowo nieznanych dotąd wykonawców:) Jeszcze raz pozdrawiam
24-05-2018 [15:09] - Imć Waszeć | Link: Mam znajomych muzyków ze
Mam znajomych muzyków ze świata coś tam komponujących, więc uczę się bezustannie. Ostatnio znajomy muzyk z Londynu dokształcił mnie we wszystkich stylach miejskiego rapu i nawet wskazał, kto jakim slangiem śpiewa :)
Współcześnie muzycy są tak zakręceni, jak ta nieszczęsna czarownica z filmu "7 Krasnoludków: Las to za mało", więc rozmowa z nimi sprawia dużo więcej frajdy niż sama muzyka :]
Wygląda to mniej więcej tak: https://www.youtube.com/watch?...
Pozdrawiam
24-05-2018 [06:26] - xena2012 | Link: Taki moment dziejowy który
Taki moment dziejowy który nastał w zwiazku z 447 to przyznanie prestiżowych nagród pisarce Oldze Tokarczuk i rezyserowi Pawlikowskiemu.Łączy ich jedno-nienawiśc do Polski i to tak gorąco oklaskuje minister Gliński.
24-05-2018 [09:37] - wielkopolskizdzichu | Link: Nienawieść do Polski? Czym
Nienawieść do Polski? Czym sie ona przejawia? Tym że ich twórczość nie jest ustalana z politbiurem PiS?