Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Czy przedawkowanie trygonometrii szkodzi zdrowiu?

Imć Waszeć, 20.12.2017

Dziś trygonometria jest tym przedmiotem w szkole średniej, który służy generalnie do przestraszania, zmuszania do nauki pamięciowej, najczęściej kucia do testów, a następnie odstrzału osobników nieprzystosowanych do cudownego systemu polskiej edukacji. Gdy słucha się wynurzeń typowych nauczycieli matematyki na ten temat, często odnosi się wrażenie, że albo nie ma już żadnych innych zastosowań trygonometrii i ogólniej geometrii, albo po prostu sami nie wiedzą co mówią. Tymczasem trygonometria jest niezwykle prosta do wyłożenia, łatwo się uogólnia, jeszcze w latach 80-tych była kluczowym elementem wszelkich egzaminów wstępnych na wyższe uczelnie w formie zadań o stożkach, ostrosłupach i graniastosłupach. Jako zwarta część geometrii jest wdzięcznym narzędziem uczącym umiejętności dowodzenia twierdzeń i ich poprawnego stosowania w zadaniach. Ale przede wszystkim stanowi stały punkt odniesienia, do którego zawsze można się odwoływać przy znacznie trudniejszych zagadnieniach. Jest jak latarnia morska. Nie musi być skomplikowana, żeby była niezwykle użyteczna.

Pierwszym z brzegu przykładem złej praktyki w nauczaniu matematyki, a trygonometrii w szczególności, może być umiejscowienie przedmiotu fizyka na tle programu matematyki. Zwykle z fizyką kojarzą się nam zadania, w których "badamy" zachowanie się różnych ciał spychanych brutalnie z równi pochyłej, wystrzeliwanych z armaty w rzutach poziomym i ukośnym, a w najlepszym razie dyndających na sznurku (w wersji humorystycznej na sprężynie). O ile ciała zachowają jeszcze jakąś formę, można je tak odwirować, aż im moment obrotowy wyjdzie bokiem. Żeby jednak urzeczywistnić te wszystkie horrory, uczeń musi już znać jakieś pojęcia dotyczące trójkąta, a przynajmniej liczyć biegle wszystkie te sinusy i cosinusy. Dlaczego tak nie jest opiszę dalej. Najczęściej fizykę umieszcza się w formie okrojonej bezpiecznie na rok przed maturą, pozostawiając na ostatni moment tylko te najtwardsze orzeszki, które się jedynie "dyskutuje". Nadal daleko poza zasięgiem rozumienia ucznia szarej szkoły średniej pozostają optyka, obwody elektryczne, a nawet umiejętność sprytnego rozkładu sił na wektory. Zachodzi nawet obawa, że i te prostsze zagadnienia robi się gdzieniegdzie tylko pro forma i z musu, a nie na poważnie. Nie mówię tu rzecz jasna o dobrych szkołach, których program jest specjalnie stworzony dla kształcenia ukochanych Sykstusków ludzi bogatych lub wpływowych, bo to jest zupełnie inny świat, ale o zwykłej szarej polskiej szkole na prowincji, w której prekariat zajmuje się klonowaniem prekariatu. Mówię o tej szarej masie uczniowskiej, która w wyniku "kształcenia" błąka się potem po świecie w poszukiwaniu korepetycji z oczywistości, zupełnie jak słynny Koziołek Matołek w poszukiwaniu Pacanowa.

Aby nie być gołosłowny, podam tu linki do tej radosnej futurologii, zwanej dla niepoznaki i trochę pewnie dla jaj podstawą programową:

1) Fizyka z jakiejś szkoły: http://www.zs-korzkiew.z… - Miażdżąca ocena programu znalazła się na stronie 211. Jest tam m.in. zawarta taka opinia Centralnej Komisji Egzaminacyjnej (CKE): "Analiza rozwiązań zadań w arkuszu dla poziomu podstawowego wskazuje na spore braki zdających w prostych umiejętnościach matematycznych. Zdający słabo radzili sobie z działaniami na potęgach, przekształcaniem ułamków czy sprowadzaniem do wspólnego mianownika." Nic dodać nic ująć - po prostu druzgocąca ocena pracy nauczycieli matematyki nie tylko z ogólniaka, ale przede wszystkim ze szkoły podstawowej oraz gimnazjum. Gdzie jest w tym nasza trygonometria? No cóż, sinusy to właśnie działanie na ułamkach i to nie byle jakich, potędze 2 oraz 1/2 i te rzeczy. Tłumaczyć chyba nie trzeba.

2) Matematyka - ograniczę się do etapu czwartego, bo już widzę po uczniach, że gimnazjum to był czas stracony (dwa lata w plecy): większość użytecznych zagadnień jest przeniesiona do programu rozszerzonego, czyli na zawsze już pozostanie poza zasięgiem zwykłego zjadacza chleba. Jeśli teraz wykopiemy gdzieś cudem opinię CKE lub innych gremiów o kompetencjach matematycznych maturzystów, to będzie ona przypominać jako żywo propagandę sukcesu z czasów Gierka: "Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich z wielką satysfakcją odnotowuje konsekwentne dążenie systemu oświaty do poprawy jakości wykształcenia absolwentów szkół średnich. Konferencja z uwagą obserwuje kolejne działania MEN w tym zakresie, zdając sobie sprawę, że od skuteczności tych działań w dużym stopniu zależą także efekty kształcenia osiągane w systemie szkolnictwa wyższego. W szczególności dotyczy to kwestii właściwego przygotowania młodzieży do studiów realizowanych z uwzględnieniem nowych form prowadzenia procesu kształcenia. Konferencja konsekwentnie wspiera wszystkie działania zmierzające do tego, by na uczelnie trafiali coraz lepiej przygotowani kandydaci na studia." Bla bla bla...

Porównując te dwie wypowiedzi - dotyczącą nauczania fizyki, z tą mówiącą o sukcesach matematyki - można wyciągnąć tylko jeden logiczny wniosek. Szkołę średnią kończą masowo ludzie, którzy nie radzą sobie z "działaniami na potęgach, przekształcaniem ułamków czy sprowadzaniem do wspólnego mianownika", a następnie fuksem prześlizgują się na studia wyższe. Tam dokonuje się kolejny etap obróbki prekariatu, czyli nadawanie "specjalistom" dyplomów magistra. Do czego to w efekcie prowadzi, wyjaśniał już na palcach w swoim wykładzie pan Krzysztof Karoń. Roszczeniowa wrzeszcząca tłuszcza alogicznych przygłupów z uprawnieniami nadanymi na kredyt jest w stanie rozsadzić od środka każdy racjonalny system. I nie oszukujmy się, jeśli komuś uda się z takimi podstawami prześliznąć przez wydział matematyki, to jako wewnętrzny gorszy sort, na bank zechce "dorobić sobie" pedagogikę, a następnie ma wszelkie szanse zostania nauczycielem podstawówki lub ogólniaka w swojej gminie. Wtedy kółko się zamyka.

Niedawno przyszedł do mnie z matką, przybity uczeń drugiej klasy ogólniaka (w dawnym programie trzeciej) z klasówką pełną czerwonych zer i z prośbą o natychmiastowy ratunek. Na co dzień uczy się on w szkole średniej, która dumnie mieni się szkołą o profilu informatycznym, do której uczęszcza też więcej pociech z okolicy. Taka moda. Zawalona klasówka dotyczyła miejsc zerowych funkcji takich jak f(x)=ax+b, a w najgorszym przypadku z parametrem jak np.: "Dla jakich m funkcja f(x)=(2m+1)x-m+2 ma rozwiązanie". Dosłownie i proszę się nie śmiać, bo taka jest rzeczywistość, proszę Państwa. Gdy wstępnie spytałem o podstawowe umiejętności ucznia, czyli szkicowanie wykresów, tangens, od biedy sinus z cosinusem, musiałem zahaczyć o trójkąt prostokątny, czyli stosunek różnicy igreków do różnicy iksów, gdyż chciałem znaleźć jakiś wspólny język, w którym moglibyśmy się porozumieć, to spotkała mnie początkowo cisza, a następnie świetnie zagrane oburzenie, że takich rzeczy nie było jeszcze na lekcji. Pomyślałem, że w tym tempie to pewnie nigdy nie będzie. Dostrzegłem tu całą miałkość owego systemu propagandy sukcesu w edukacji, która uczy ataku, w odpowiedzi na praktyczną próbę rozwiązania problemu. Uczeń ten miał jednakowoż wszelkie prawo się wzburzyć i poczuć urażony, gdyż dostając ciurkiem oceny 4, a nawet 5 ze "znajomości bieżącego materiału", mógł sobie wyrobić odmienne od mojego zdanie o swej wybitnej wiedzy, wyjątkowości, a rodzice mogli być wbijani w dumę dobrymi ocenami swej pociechy. Kłopot w tym, że rzeczywistość skrzeczała niemiłosiernie, a pacjent okazał się być kompletnym matematycznym głąbem, burakiem sięgającym korzeniem szkoły podstawowej, którego najpierw należałoby nauczyć liczyć do pięciu na palcach, a potem modlić się o jakiś cud. Tylko przypadek oraz chwilowe zaniechanie uczenia na testach spowodowały, że nastąpił ten "niespodziewany" coming out. Najgorsze jednak było to, że z relacji delikwenta wynikało, iż na takim samym poziomie była niemal cała klasa. Przypomnę dla porządku - mówimy o trzeciej klasie ogólniaka w starym czteroklasowym systemie, choć niektóre technika zawodowe były kiedyś pięcioletnie.

Dziś już wiem, że w przerwie świątecznej będę zmuszony zasiąść z pociechą do serii bolesnych tortur. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że pani od matematyki bez ogródek, podobno naopowiadała uczniom głupot, że "informatykowi w zasadzie nie jest potem potrzebna matematyka". Wiem to z relacji rzeczonego ucznia, ale jego poziom wiedzy powoduje, że nijak nie mogę znaleźć argumentów na potwierdzenie tezy przeciwnej. Któż nie skusi się bowiem na takie gładkie wytłumaczenie swojego nieróbstwa? Zupełnie, jakby większość programu matematyki była tylko i wyłącznie po to, żeby można było zrobić na bieżąco jakieś testy. A w ogóle to można zapomnieć. Słyszycie to drodzy Państwo!? Czy to słyszycie!? W efekcie pociecha z rozbrajającą szczerością oświadczyła mi, że po szkole i tak zostanie dyplomowanym technikiem informatykiem, który obecnie uczy się operowania w języku SQL na bazach danych, choć kompletnie nie rozumie na czym polega suma oraz przecięcie zwykłych zbiorów, a nawet programowania, choć nie rozumie nawet starożytnego algorytmu Euklidesa. Każdy z nas pragnie mieć takiego informatyka w urzędzie i technika w szpitalu, odpowiedzialnego za bezawaryjne działanie sprzętu monitorującego funkcje życiowe, nieprawdaż? Nie umie liczyć na ułamkach, nie umie rozkładać liczb naturalnych na czynniki, nie wie co to wielomian, szuka miejsc zerowych równania, rozwiązuje funkcję kwadratową, trygonometrię traktuje jak kosmos i nie umie naszkicować prostej na płaszczyźnie. Ale ma aspiracje. Słysząc "tangens kąta nachylenia", choć "współczynnik kierunkowy prostej" jest w skąpym programie i w jego śmiesznym podręczniku, zaczyna się kłócić o niezgodność z "materiałem". Bo przecież to jest niepotrzebne informatykowi, jak mówiła pani. Słowem prawdziwy horror.

Zresztą, nieważne jakimi słowami się ten patologiczny stan opisze. Parlamentarnymi czy nie. Podejrzewam, że spustoszenia w świadomości społeczeństwa w Polsce, dokonane metodą "postępowych europejskich reform programów nauczania", są już tak poważne, że większość nastolatków i ludzi dwudziestoparoletnich nawet nie wie o czym tu piszę i skutkiem tego nie dostrzega żadnego zagrożenia. Nawet gdybym zacytował tu program "nauczania" z Generalnej Guberni, a następnie przetłumaczył w punktach na program "kształcenia" zbieraczy szpinaku u Bauera w Niemczech, będzie to tylko rzucanie grochem o ścianę. Zgnilizna jest już zbyt powszechna i dotyka przede wszystkim polską "samorządową" prowincję. Pilnie potrzeba tu radykalnych zmian, a nie kosmetyki i paplania profesorskich autorytetów o gruszkach na wierzbie. Potrzeba głębokiej orki, a tymczasem w programie PIS-u rozwiązań jest jak na lekarstwo. Jak dotąd, jedyną realną propozycją MEN, jest sypnięcie więcej kasy obecnym nauczycielom i wspierającym ich autorytetom uczelnianym. Świetnie, będzie więcej testów. Kolejny rocznik skończy w ciemnej... Zresztą nie ważne gdzie, bo nie mam najmniejszego zamiaru sondować.

Artykuł ten traktuję więc jako wstęp do serii tekstów o tym, jak z mojego punktu widzenia powinno się realizować nauczanie matematyki w Polsce, aby przyniosło to jakiś wymierny trwały skutek. Żeby podstawy zwykłych rachunków, a nie wyimaginowanej górnolotnie tytułowanej "matematyki", a także zdolność logicznego rozumowania na poziomie zero plus, zostały w pamięci i świadomości ucznia na całe życie i to "bez napinki". Gdy skończę już z tą patologią szkół średnich, obiecuję, że przejdę do ciekawszych tematów ;)

Zacząłem od trygonometrii nie bez powodu. Jej właśnie będzie dotyczył mój następny tekst. Udowodnię Państwu na palcach, że jest możliwe nauczyć się kompletnie całej licealnej trygonometrii w jeden weekend i to bez konieczności uczenia się na pamięć twierdzeń oraz wzorów. Jedyne rzeczy, których należy się nauczyć, to głównie nazwiska, nazwy twierdzeń i rozmaitych wzorów, żeby zachować jakiś związek z literaturą. Całą resztę można w każdym momencie wyprowadzić, posługując się odpowiednimi rysunkami na serwetce lub blacie stołu w kawiarni "Szkocka", jak zwykł był to czynić genialny Stefan Banach i jak powstała słynna notacja polska. Pokażę na tym przykładzie, jak należy prawidłowo ćwiczyć poszerzanie wyobraźni, jak efektywnie wykorzystywać pamięć, na co zwrócić szczególną uwagę, a także jak wykorzystać typową dla dziecka ciekawość oraz spostrzegawczość, żeby już nigdy "tępe kucie matmy" nie spędzało mu snu z powiek. Ci Państwo, którzy obserwują moje partyzanckie teksty "podziemne" na Naszych Blogach, pewnie już przeczuwają, że zachodzi poważna obawa, iż rzeczywiście mogę to zrobić. Postaram się więc urzeczywistnić te obawy. Będzie to mój prezent na gwiazdkę. :)

*****

PS: Mam właśnie przed sobą zestaw zadań z pracy kontrolnej numer 6, korespondencyjnego kursu przygotowawczego z matematyki na wyższe uczelnie. Organizowała to m.in. Politechnika Warszawska. Ja wysłałem w sumie kilkanaście takich prac, a pierwsze będąc w klasie trzeciej, czyli peowskiej drugiej. Do tego zachęcał nas nauczyciel. To nawet nie jest poziom dawnych wojewódzkich konkurów matematycznych czy olimpiady, w których też uczestniczyłem. Proszę zauważyć na tych przykładach, jak w ciągu zaledwie ćwierćwiecza poziom nauczania matematyki w Polsce (głównie prowincjonalnej) sięgnął dna:

Zad: Rozwiązać 2ˣ + log(1 + 4 ˣ) ≥ x·log25 + log6
Zad: Rozwiązać cos3x + cos5x + cos7x = 0
Zad: Udowodnić 1 ³ + 2 ³ + 3 ³ + ... + n ³ = (1 + 2 + 3 + ... + n) ²
Zad: Czworościan regularny o boku a. Oblicz promień kuli stycznej do wszystkich krawędzi.
Zad: Zbadaj przebieg zmienności funkcji f(m)=x₁(m)·x₂(m), gdzie x₁(m) i x₂(m) są pierwiastkami równania (m + 2) ² x² + 6(m + 2) x + m ² = 0.
Zad: Mamy zbiór liczb trzycyfrowych utworzonych z cyfr 1,2,...,9. Jakie jest prawdopodobieństwo wylosowania: a) liczby parzystej; b) liczby podzielnej przez 3.
Zad: Mamy elipsę o równaniu x ² + 4y ² − 4 = 0 i prostą x + y − 1 = 0. Obliczyć pole prostokąta, który powstaje ze stycznych do elipsy o współczynniku kierunkowym identycznym z daną prostą.

Dla porównania podam jeszcze przykład zadań przygotowawczych na olimpiadę i to złośliwie z czasów tak zamierzchłych jak 1968 rok. Gdy w końcówce lat 80-tych dostałem się na studia, to pewien doktor matematyki oświadczył z rozbrajającą szczerością, że właśnie m.in. on układa te wszystkie zabawne zadania olimpijskie i są one głupiutką zabawą w porównaniu z rzeczywistym materiałem studiów. Jednym słowem, spuścił całe powietrze z nadętych gottwaldowców i dziś wiem, że miał całkowitą rację. Kłopot w tym, że on nie był jeszcze wtedy w stanie przewidzieć tych hord historyków dorywających się do władzy w Polsce, którzy z rozkoszą zrealizują stary niemiecki ideał wykształconego Polaka.

Zad: Rozwiązać w liczbach całkowitych równanie x + y = (x − y) ².
Zad: Dowieść, że żadna figura nie może mieć dwóch środków symetrii.
Zad: Dane są punkty A,B,C,D nie leżące na jednej płaszczyźnie. Wyznaczyć płaszczyznę, której odległości od tych punktów są równe.
Zad: Obliczyć a ⁴ + b ⁴ + c ⁴ wiedząc, że a + b + c = 0, a ² + b ² + c ² = 1.
Zad: Znaleźć takie liczby naturalne a i b (a < b), żeby suma wszystkich liczb naturalnych niemniejszych od a i niewiększych od b była równa 2000.
Zad: Danych jest na płaszczyźnie n punktów, z których p należy do jednej prostej (3 ≤ p < n), a oprócz nich żadne 3 nie są współliniowe. Ile jest trójkątów, których wierzchołkami są dane punkty?

Jest ktoś chętny? :D
A co by było, gdybym nie umiał nawet dodawać ułamków?
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 29101
Ptr

Ptr

21.12.2017 01:18

Dodane przez Ptr w odpowiedzi na Takie mi wpadło w oko :

Problem poziomu ścisłego myślenia leży w ekonomice. W latach 80. lub 90. wielu było zmuszonych wyjechać na przykład za ocean. Tam obowiazywała taka mądrość ludowa: zapomnij , że masz jakieś wykształcenie, zapomnij jakieś tytuły naukowe, czy zawodowe. Chyba , że to tytuł zawodowy zawodu hydraulika. Zapomnij czego nauczyłeś się w Polsce, bo to będzie dla ciebie tylko zbędnym balastem i szybko doprowadzi do wyrzucenia cię z pracy. 
Otóz ta mądrość wynikała z konieczności dostosowania  mentalności pracownika do wymagań pracy. No, a teraz w rozwiniętej gospodarce polskiej jakie mamy wymagania mentalnościowe i jakie miejsca pracy ?  Weźmy popularne - sprzedaż, wsparcie sprzedaży, marketing. Tu nie ma czasu na takie bzdety jak sinusy, tu trzeba myśleć Panie, sprzedawać, czarować , na uszach stawać, grać , wiedzieć, umieć się znaleźć. 
Nie ma firm technologicznych , projektowania maszyn, badań - nie ma sinusow. 
Gdyby jeszcze przemiany lat 90 promowały technologie ! Ale nie . Promowały budki, butiki itp oraz przekręty.
Ptr

Ptr

21.12.2017 13:21

Dodane przez Ptr w odpowiedzi na Takie mi wpadło w oko :

I na piechotę po kilku minutach mam jeszcze to : Zad: Rozwiązać cos3x+cos5x+cos7x=0
x=18 deg. lub PI/10. Korzystając z symetrii funkcji cos względem zera dla  cos 5x =0
Wielokrotności można ewentualnie zobaczyć na wykresie. Wyplotować sobie tę funkcję. 
Lub profesjonalnie liczyć. Ale to już nie jest rozrywka.
Ptr

Ptr

21.12.2017 16:03

Dodane przez Ptr w odpowiedzi na I na piechotę po kilku

tam , PI razy oko ze znakami , ale tak to mniej wiecej będzie. jeżeli nie 18 , ale wiemy o co chodzi.
Imć Waszeć

Imć Waszeć

21.12.2017 18:19

Dodane przez Ptr w odpowiedzi na I na piechotę po kilku

Rozwiązanie jest trochę bardziej skomplikowane. Ponad trzydzieści lat temu rozwiązałem to tak:
0 = cos3x+cos5x+cos7x = cos(5x−2x)+cos5x+cos(5x+2x) = cos5x·cos2x+sin5x·sin2x + cos5x + cos5x·cos2x−sin5x·sin2x = 2cos5x·cos2x + cos5x.
Czyli cos5x·(2cos2x+1)=0, które zachodzi w dwóch przypadkach (spójnik logiczny "lub"):
1) cos5x=0, stąd 5x=π/2 + kπ, k∈ℤ, x=π(1+2k)/10
2) 2cos2x+1=0, cos2x=−1/2, ale mamy 2 przypadki 2x=4/3π + 2kπ oraz 2x=2/3π + 2kπ. Czyli: x=2/3π+kπ lub x=1/3π+kπ, k∈ℤ.
Są zatem trzy rodziny rozwiązań.
Skorzystałem ze wzoru: cos(α ± β) = cosα·cosβ ± sinα·sinβ.
Dowód: Tworzymy trójkąt, którego jeden z kątów jest równy α+β (ramiona a i b) i którego wysokość h spuszczona z tego wierzchołka na przeciwległy bok c dzieli ten kąt właśnie w tym stosunku na kąt α oraz β. Mamy cosα=h/a, cosβ=h/b, sinα=x/a, sinβ=(c−x)/b, gdzie x i c−x są długościami odcinków na które wysokość dzieli bok c. Z twierdzenia cosinusów dla kąta α+β (uogólnienie tw. Pitagorasa na dowolne trójkąty) mamy c²=a²+b²−2ab·cos(α+β). Potem np. x wraz z h eliminujemy z tw. Pitagorasa dla mniejszych trójkątów: x²+h²=a² oraz (x−c)²+h²=b², a dodatkowo rozkładamy c we wzorze z tw. cosinusów na x i resztę c−x, żeby skorzystać z policzonych sinusów. Potem dokonujemy serii podstawień, by wyeliminować ze wzoru wszystkie długości boków i korzystamy przy tym m.in. z tw. sinusów.....
Dowód jest dość długi i można go wygooglować. Ale warto też zrobić do końca samemu.
Ptr

Ptr

22.12.2017 14:39

Dodane przez Imć Waszeć w odpowiedzi na Rozwiązanie jest trochę

Gdzieś już mogłem się zetknąć z niegdyś z tymi zadaniami w realu , ale nie na google. Kolega robił cos3x+cos5x+cos7x i znależł dwa rodzaje rozwiązań. Ale dla zaawansowanych były trzy jak się okazuje.
Imć Waszeć

Imć Waszeć

22.12.2017 18:20

Dodane przez Ptr w odpowiedzi na Gdzieś już mogłem się zetknąć

W zasadzie można przyjąć, że to są dwa rodzaje rozwiązań, bo w punkcie drugim rozbicie na dwie rodziny mówi tylko tyle, że możemy zjechać po zboczu cosinusa w prawo oraz w lewo tam, gdzie ma on wartość -1/2. jak się narysuje cosinus i linię prostą y=-1/2, to widać, że jednym wzorem trochę trudno jest wszystkie punkty objąć.
Tu mam jeszcze takie dwa zadanka ze starej książki mojego ojca z 1964 roku, "Konkursnye zadachi po matematike" N. S. Zalogin (wtedy jeszcze były po rusku):
868. Uprościć wyrażenie: sin²α + sin²β + 2sinα·sinβ·cos(α + β)
901. Udowodnić: cos(α − β) − sin(α + β) = (cosα − sinα)(cosβ − sinβ)
1009. Wykluczyć α z układu równań: cos(β + α) = m, cos(β − α) = n.
Kiedyś to się właśnie tak robiło - trzaskało się trzysta takich zadanek i człowiek wiedział na czym stoi ;)
Ptr

Ptr

22.12.2017 21:47

Dodane przez Imć Waszeć w odpowiedzi na W zasadzie można przyjąć, że

Wspomnienie takiego zadania , o dziwo,  może wzbudzić nostalgiczne uczucie. We mnie wzbudziło.
Aby nie zapomnieć o żadnym rozwiązaniu muszę też uzupelnić : w zadaniu o płaszczyznach są 4 rozwiązania, 4 płaszczyzny równo odległe od 4. punktów. Podałem ideę jak je konstruować.
Adam66

Adam66

21.12.2017 00:23

Bardzo dobre podsumowanie "osiągnięć" posprlowskiej "reformy" edukacji w Polsce.  Niestety to nie jest przypadek tylko Polski ale ogólnoświatowy trend do produkcji lemingów.  W 1990 roku, po kliku miesiącach pobytu w Kanadzie i intesywnej nauce języka angielskiego zdecydowałem się na tutejszy , 3 letni kurs technologii budownictwa (civil engineering).  Na jednej z pierwszych lekcji matematyki mieliśmy test sprawdzający nasz obecny poziom wiedzy matematycznej.  Po szybkim spojrzeniu na zadania pomyślałem, że nauczyciel uważa mnie za kompletnego głąba ze względu na mój jeszcze słaby angielski i dał mi jakieś bzdety na poziomie 5-6 klasy prlowskiej szkoły podstawowej do rozwiązania (byłem jedynym imigrantem w klasie).  Dyskretnie rozejrzałem się po sąsiadach i ze zdumieniem ale i ulgą zauważyłem, że mają te same zadania.  Po 15 minutach zadania rozwiązałem, odnoszę kartkę do nauczyciela a on mówi: Nie poddawaj się, masz na to 2 godziny!  Po stwierdzeniu, że już skończyłem, w klasie zapanowała kompletna cisza a potem chchoty, że głupek z Polski znowu czegoś nie zrozumiał.  Po komentarzu nauczyciela, że jednak skończyłem i pytaniu co w takim razie tu robię chichoty ucichły a kiedy po oddaniu testów na następnych zajęciach okazało się, że wszstkie odpowiedzi miałem poprawne zostałem okrzyknięty geniuszem i mój twardy akcent przestał przeszkadzać moim kolegom z roku.  Chciałem zaznaczyć, że geniuszem nie jestem, z matmy byłem średniakiem, trochę lepiej z fizyki ale też w okolicach sredniej.  Niestety ten model edukacyjny od lat jest wpychany na siłe do Polski a efekty tego są widoczne - młodzi, wykształceni z dużych miast.  I tacy są potrzebni bo myślący są zbyt groźni dla "elyt".
Mam nadzeiję, że obecne władze to naprawią,,,
Pozdrawiam i życzę zdrowych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia.
Imć Waszeć

Imć Waszeć

21.12.2017 01:15

Dodane przez Adam66 w odpowiedzi na Bardzo dobre podsumowanie

Dziękuję i odwzajemniam życzenia.
Kazimierz Koziorowski

Kazimierz Koziorowski

21.12.2017 03:33

zdaje sie ze czyni pan zalozenie ze wladza moze cos naprawic w temacie. poza tym ilu nauczycieli ostalo sie w systemie, ktorzy mogliby podjac wyzwanie odbudowy pobojowiska.
mleko rozlalo sie jakies 20 lat temu, w czasach gdy dzieci celebrytow i nowobogackich zaczely byc zagrozone zdawaniem matur - zaczeto majstrowac nie tylko z "lub czasopisma"(przychodzi rywin do michnika). wciaz wsrod elyt w dobrym tonie jest bredzic, nawet publicznie "ja to bylem/bylam zawsze noga z matmy/fizy i jezykow" - w sensie a patrz do czego doszlem/doszlam
Imć Waszeć

Imć Waszeć

22.12.2017 18:32

Dodane przez Kazimierz Kozi… w odpowiedzi na zdaje sie ze czyni pan

Pewnie sporo by się jeszcze znalazło dobrych nauczycieli matematyki (nie mylić z zawodowcami matematykami i wykładowcami na uczelniach). Problem w tym, że to pomysły MEN wykrzywiają tych ludzi i sprowadzają na manowce. O ile widzę potrzebę tworzenia programów nauczania dla takich przedmiotów jak historia albo polski, to w przypadku matematyki powinno być raczej od określonego poziomu minimalnego wzwyż. Określanie górnych pułapów nie ma po prostu sensu, bo i tak czas to ogranicza. Niech każdy nauczy uczniów przynajmniej tego minimum,a do tego swojej rybki i będziemy w domu. Ja miałem nauczyciela, który skończył metody numeryczne. U niego właśnie nauczyłem się tworzenia wzorów i rekurencji dla rozwiązania rozmaitych zadań, choć nie było wtedy jeszcze żadnych komputerów w szkole. Liczyliśmy to na suwaku logarytmicznym. Mam do niego masę zastrzeżeń, ale to co udało mu się zrobić przez 4 lata, to dziś nie wyrabia stu belfrów. Między innymi poznałem wyznaczniki dowolnego stopnia, odwracanie macierzy, różniczkowanie, numeryczne metody znajdowania miejsc zerowych, całkę Riemanna, ułamki łańcuchowe, system szesnastkowy i inne, funkcje logiczne za pomocą kart perforowanych na drucie do dziergania, i masę innych ciekawostek, nawet liczyłem pierwiastki w tych innych systemach liczbowych na lekcji. A dziś?
Czesław2

Czesław2

21.12.2017 09:41

Na przykładzie kolegi robiącego parę lat temu studia zaoczne z informatyki moglem stwierdzić, że w połowie pierwszego semestry z trudem brną przez algebrę Boole'a i skracanie wyrażeń. Już było napisane, że komunizm skuteczniej wprowadza się nie pałą tylko w szkole. Chcą ludzie tytuł magistra, proszę bardzo, profesor, ależ oczywiście. To nie ma znaczenia. Ego zostało zaspokojone. A w mediach i tak bryluje max 200 wybrańców twórców NWO.
Imć Waszeć

Imć Waszeć

22.12.2017 18:34

Dodane przez Czesław2 w odpowiedzi na Na przykładzie kolegi

Najgorsze jest to, że po nadaniu tych tysięcy tytułów naukowych na krechę, taki Gowin liczy, że wykształcą oni kogoś mądrzejszego od siebie. Ciekawe skąd ma tyle optymizmu? ;)
Domyślny avatar

krystal

21.12.2017 17:25

Interesujący tekst :)
Mnie, od kiedy przeczytałem wiersz: http://malowane-wierszem…; geometria zawsze kojarzy się z poezją.
Dobrych, spokojnych Świąt dla Pana Waszeci.
Imć Waszeć

Imć Waszeć

22.12.2017 18:42

Dodane przez krystal w odpowiedzi na Interesujący tekst :)

Ja akurat lubię poezję. Kiedy tworzyłem pierwszą moją stronę, to zawsze była ona obecna dla stworzenia odpowiedniego nastroju, podkreślenia mojego stosunku do cytowanej treści, no i dla przyjemności. Również życzę szczęśliwych i spokojnych Świąt.
W końcu spotkałem jeszcze dziwnego człowieka,
Który po swych rodzicach nie nosił żałoby,
Nie rozpaczał przy ludziach, nie chodził na groby;
Lecz czasem tylko jego zapadła powieka
Przyjmowała do siebie promyczek wesela,
A ten tak blado, drżąco spod rzęsów wystrzela,
Jakby się od księżyca nauczył mrugania.
Ten człowiek od pierwszego z światem przywitania
Był bardzo nieszczęśliwy, ale się nie zrażał,
Patrzył w niebo i, pełniąc swoje obowiązki,
Na ziemię mało zważał.
On nawet w drobnych rzeczach był prześladowany,
Jakby go los trefnisiem dla siebie uczynił;
On często cierpiał potwarz, choć nic nie zawinił;
On, pragnąc zerwać różę, rwał ostre gałązki...
Ten więc człowiek, sierota, od nieszczęść ścigany,
Patrząc w górę, ze świętym uśmiechem proroctwa
Mówił do mnie, że nie ma bynajmniej sieroctwa!
Ja zaś jakoś niechcący ku niebu spojrzałem,
A niebo było gwiaździste;
W gwiazdach więc tajemnicę tych słów wyczytałem,
Bo one tam wyraźne były, oczywiste;
Potem, gdy dusza swego skosztowała chleba,
Nie mogłem się już więcej oderwać od nieba,
Które mnie wciąż ciągnęło silnym, wonnym tchnieniem.
rolnik z mazur

rolnik z mazur Waldek Bargłowski

31.12.2017 12:34

Dodane przez Imć Waszeć w odpowiedzi na Ja akurat lubię poezję. Kiedy

Przypomina mi to imperatyw moralny Kanta - ten o niebie rozgwieżdżonym nade mną i prawem moralnym we mnie - piękne. Widać matematyka ma wiele wspólnego z poezją i muzyką też. Pozdrawiam ro z m. Ps - nawet sie nie zabieram za rozwiązywanie tych zadań.
Domyślny avatar

Goral Supreme

31.12.2017 13:15

Dodane przez Imć Waszeć w odpowiedzi na Ja akurat lubię poezję. Kiedy

Dziekuje za ta wzruszajaca Poezje..
Pragne sie podzielic moim ulubionym Poeta Rabindranath Tagore z poematu Szept Duszy
Życie religijne jest wyzwoleniem świadomości. Osiągnąwszy je, wszędzie już znajdujemy dostęp do duszy. Aż do tej chwili patrzymy na człowieka tylko przez swój egoizm lub też uprzedzenia, oddzielające nas od wszystkiego, niby zasłona z mgły. Dopiero gdy ta zasłona się podniesie, spostrzegamy nie tylko żywe kształty świata, ale stajemy się bliscy ich wiecznej istocie, którą jest nieopisane piękno. Bywa, że ludzie dowodów na potwierdzenie prawd religijnych szukają w świecie zewnętrznym. Natrafiają tam może na duchy lub też na inne nadzwyczajne zjawiska przyrody, jednakże do poznania prawd religii nie prowadzą one tak samo, jak słówka słownika nie wyrażają poezji.
Życie nasze osiąga swój punkt najwyższy, gdy może gościnnie przyjąć naszego Boga. Żyjemy na bożym świecie lecz zapominamy o Bogu, albowiem kto tylko bierze, sam nie dając, nigdy nie znajdzie prawdy. Podobni jesteśmy pustyni która wchłania w siebie deszcz, ale nie daje w zamian owoców, a przez to jej wchłanianie jest bezcelowe. Bóg daje nam swój świat, lecz dopiero gdy swój własny świat ofiarujemy Bogu, czynimy Jego dar swoją własnością.
Dosiego Roku Bracie Polaku..Dziekuje ,ze jestes..
rolnik z mazur

rolnik z mazur Waldek Bargłowski

31.12.2017 12:23

Uczeń jest zwykle zależny od poziomu wiedzy nauczyciela. Chociaż są i wyjatki. Można się samokształcić. Mnie jednak odpowiada koncepcja prof.Mariana Mazura ( zapomnianego i wypartego z umysłów wiekszości Polaków - ojca cybernetyki ). Już wtedy ( lata sześćdziesiąte i siedemdziesiate ) były problemy z poziomem nauki matematyki - teraz to już totalna tragedia i degrengolada. Wiem co mówię gdyż na bieżąco mam porównanie. Otóż Mazur sądził, że trzeba nauczać wszystkich matematyki na jakimś tam poziomie a tych, którzy chcą iść dalej na studia należy spędzić na rok zerowy na uczelnie i tam dopiero dac im odpowiednich nauczycieli i nauczyć matematycznego rzemiosła niezbednego do studiów. Tak w skrócie. Warto odświeżyc jego myśl. Serdeczne pozdrowienia i życzenia noworoczne ro z m.
SyrenkaW

TalidomID

06.01.2021 16:17

Bardzo ciekawy post pamiętam jak parę lat temu sam rozpocząłem naukę do matury dosłownie 3 dni przed egzaminem. 
 Miałem ponad 50% nieobecności na przedmiotach takich jak polski i matematyka.
(faktycznie jeszcze więcej, ale dużo godzin miałem jednak usprawiedliwionych).
 Nie miałem pojęcia o większości spraw, nie czytałem książek. Pierwszego dnia czytając streszczenia i zapisując niechlujnie rzeczy, które wydały mi się wartościowe
, postanowiłem całkowicie zrezygnowany zobaczyć co z tą matematyką, nigdy nie byłem w to dobry, ale to tylko dlatego, że byłem zbyt leniwy, 
a od nauczycieli nie raz słyszałem, że się do tego nie nadaje, akceptowałem to, był to dla nas wygodny układ :) 
Przejrzałem jedną maturę przejrzałem drugą i zauważyłem, że poziom podstawowy to naprawdę jest poziom podstawowy, 
oprócz tego że matura z matematyki to tak naprawdę
z roku na rok to samo. Bardzo schematyczna! Same najłatwiejsze zadania z każdego z poszczególnych-ogólnych działów, 
nawet te ostatnie zadania podobno trudniejsze, to praktycznie to samo co wcześniej tylko że zamiast sobie policzyć na boku,
 albo strzelić na chybił trafił musimy przedstawić swoją wizję egzaminatorowi do oceny. Popracowałem nad tym z 10h,
 sam w spokoju rozumiejąc, że jest duża szansa na to, że nie zdam, jeśli faktycznie szczerze się w to nie zaangażję.
 Kiedy czegoś nie rozumiałem wpisywałem na youtube matemaks i on krok po kroku pokazywał o co chodzi
(a chodzi tam zawsze o najprostsze działania wykonywane w odpowiedni sposób) z rachowaniem, problemów nigdy nie miałem, moim problemem było to, że nie rozumiałem jak dojść
 do wyniku, mając wtedy tą świadomość uznałem zrezygnowany, że jedyne co mogę to usiąść i zrobic te kilkaset zadań.
 Faktycznie wystarczyło, skończyłem z jednym z najwyższych wyników w klasie (co nic nie znaczy bo z 20 osób 5 zdało mature a reszta nawet klasy nie skończyła)
ale moge zaryzykować stwierdzenie, że człowieka który skończył gimnazjum można do tych kilku przedmiotów przygotować w rok, i to bez 
jakiegos prawdziwego tyrania dzień w dzień, mówimy o podstawie, bo tak naprawdę przedmiotu rozszerzonego nawet nie trzeba zdać, by mieć maturę, co oczywiście jest absurdem, ale w tym szalenstwie
jest metoda. Oczywiście starają się jak mogą, aby nawet największe tumany mogły się legitymować tym papierkiem.
SyrenkaW

TalidomID

06.01.2021 16:22

Dodane przez SyrenkaW w odpowiedzi na Bardzo ciekawy post pamiętam

Problemów dzisiejszej oświaty można wymienić pewnie kilkadziesiąt.
Jeśli chcemy rozmawiać o nauczycielach to mam z nimi spore doświadczenie, chyba 
jestem jedną z nielicznych osób, które podczas 3 letniego okresu liceum szkołe zmieniały 4 razy. 
Wszyscy nauczyciele, albo byli całkowicie obojętni, albo rozhisteryzowani, szczekając wpisywali same jedynki. 
Problemem jest przymus szkoły! Szkoła nie powinna być obowiązkowa trudno wytłumaczyc 10 latkowi po co chodzi do szkoły, ale od tego są rodzice, a banda bezkarnych tumanów przeszkadzająca na lekcjach
w liceum to następna patologia, nie mówiąc już o przypadkach ze szkół zawodowych gdzie rzucali w nauczyciela śmieciami i kręcili filmiki to juz nie takie dzieci blisko 18! 
no co to jest ludzie, nie chcecie sie uczyc droga wolna? to jest poważne? i ciąganie takich
po szkołach, bo i tak i tak on ma prawo i obowiazek nauki. I potem rośnie takie roszczeniowe pokolenie któremu się wydaje, że świat się wkoło nich kręci, wiem bo i ja byłem parę lat ofiarą nieświadomą
tego systemu.
Cały ten system błędnie nazywany systemem oświaty mieli to wszystko od niechcenia, od nauczycieli po uczniów, mówimy tu o ogóle, bo znam co prawda niewiele, ale kilka 
osób, które można powiedzieć wzbijały się, znacznie ponad przeciętną jeśli chodzi o poziom (warto zaznaczyć, nie dzięki szkole i nauczycielom, tylko własnej sumiennej pracy w domu)
to są to wyjątki, którym  faktycznie zależy nie na tym żeby dostać 5 ze sprawdzianu tylko żeby coś wiedzieć, warto nadmienić, że istnieją prawdziwi nauczyciele, którzy widać, że sa zadowoleni ze swojej
pracy, a nie tylko czekają na wakacje. 
Nauka w szkole jest bardzo mało efektywna, coś co szkole zajmuje rok, normalny człowiek przyswoi 4x szybciej.
Szkolnictwo ciągle zaniża poziom, starając się, aby każdy pierwszy lepszy debil, był przynajmniej magistrem.
Każdy nauczyciel dostaje do łapy program co jak i kiedy ma być omawiane, to kolejna z patologii, nie ma żadnej wymiany myśli
więc jak chce się być nauczycielem to trzeba wykonywac odgórne rozkazy ministrów edukacji, którzy mają o edukacji spatologizowane pojęcie.
Szkoła od samego początku stara się zwalczyć myślenie.
O przypomniało mi się na koniec jak nam w podstawówce, nauczycielka mówiła - Pamiętajcie kochani nauczyciel ma zawsze racje, nie warto się z nimi kłócić, bo
zawsze postawi na swoim. Przysięgam tak kiedyś nam powtarzano, że z nauczycielami nie warto dyskutować! Ja wtedy nawet nie rozumiałem za bardzo co tam do mnie mówią
człowiek to poprostu przyswajał, ale takie myśli gdzieś tam powtarzane na długo potrafia zostac w glowie.
No chyba, że pani nauczycielka miała racje i wystarczy miec licencjat z filologii angielskiej, żeby wiedzieć wszystko :D
Imć Waszeć

Imć Waszeć

06.01.2021 20:53

Dodane przez SyrenkaW w odpowiedzi na Problemów dzisiejszej oświaty

Witam Pana serdecznie na moim "blogu". W zasadzie dawno mnie tu nie było i dawno już nic nie napisałem, bo zwyczajnie nie mam do tego odpowiednich narzędzi. Chodzi np. o MatJaxa do zapisywania wzorów, bowiem bez niego bardziej zaawansowany tekst (nawet o liczbach pierwszych ;)))) przeczyta jedynie wytrawny informatyk (rozdz. "Panie jak oni..."). Drugi problem polega na tym, co Pan już wyżej zauważył - nie ma do kogo pisać w Polsce o matematyce, bo dziś na papier wystarczy 30% normy. Czyli powiedzmy tak jakby 1/3 tabliczki mnożenia, i to nawet na studiach matematycznych. Degeneracja jest widoczna gołym okiem, a ja dodatkowo obserwuje scenę w innych krajach, np. azjatyckich, i zwyczajnie mówiąc żal d. ściska. Efekt jest taki, że Chiny, Japonia, a nawet Indie wysyłają satelity badawcze w kosmos, badają Księżyc i Marsa, a my cieszymy się jak dzieci, gdy w sezonie nasz skoczek wygra zawody. Owszem, są tam jakieś pojedyncze ośrodki w Polsce, które od czasu do czasu popełnią geniusza albo uczestniczą w programach badania Kosmosu, stąd są również nasi astronomowie w Arecibo albo fizycy w CERN-ie. Po prostu wszystkich narwańców nie udaje się zablokować mimo wieloletnich wysiłków i obniżania poziomu poniżej warstwy mułu. Jest to jednak maleńka wysepka na oceanie potrzeb. A nauczyciele? Cóż, są tacy jak reszta, nie mogą przecież znacząco odbiegać od przeciętnej, bo by ich tysiącami w szkołach brakowało ;) Gratuluję więc samodzielnego myślenia oraz samozaparcia i pozdrawiam.
jazgdyni

jazgdyni

06.01.2021 21:14

@IW
Nie mów Imci, że na egzaminach wszystko było z trygonometrii takie proste.
Rozwiązywanie przenikających sie brył wymagało niezłej wyobraźni.
Pzdr
Imć Waszeć

Imć Waszeć

06.01.2021 22:06

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na @IW

E tam od razu wyobraźni ;)) Wystarczyło poślęczenie nad wektorami w 3D, czyli stara dobra geometria analityczna. Jak jak to robiłem na olimpiadę matematyczną, to dorwałem z biblioteki zupełnie unikalny podręcznik geometrii, w którym wszystkie twierdzenia i zadania były na wektorach. Na przykład twierdzenie, że wysokości trójkąta, albo środkowe boków trójkąta, albo dwusieczne kątów przecinają się w jednym punkcie. Pisałem o tym raczej z punktu widzenia tw. Cevy, ale podejście wektorowe jest rewelacyjne. Trzeba tylko udowodnić, że suma wybranych wektorów daje zero, czyli zamyka się pewien cykl. Stereometria chodzi podobnie. Na przykład zadanie o kuli wpisanej w stożek o podstawie kwadratowej. Dlatego właśnie mówiłem, że wyrzucenie wektorów z nauczania matematyki w ogólniaku, to zbrodnia przeciwko rozumowi ;) Najbardziej wredne zadania, to były szacowania z góry lub z dołu dla jakichś dziwnych funkcji, bo tu rzeczywiście wyobrażenie sobie środowiska, z którego problem pochodzi upraszcza sprawę dokumentnie. Najczęściej były to jakieś kule w dziwnych przestrzeniach metrycznych, a uczeń zwykłego ogólniaka guzik o nich wiedział. Pojawiały się też zadania z teorii liczb, gdzie należało liczyć modularnie (coś przystaje do 1 modulo liczba p). Bez znajomości pierścieni rzeczywiście plastyczna wyobraźnia jest tu wielce wskazana. A z pierścieniami? No toż to jest zwykły homomorfizm f:Z->Z/pZ, z więc można przechodzić pomiędzy tymi pierścieniami w tę i nazad i liczyć tam, gdzie wygodniej, bo działania i wyniki są przenoszone przez homomorfizm. Jeszcze innym zagadnieniem na poziomie szkoły średniej jest szukanie grup symetrii figur płaskich. Np. grupa symetrii trójkąta równobocznego, równoramiennego, kwadratu, prostokąta itd. Nie chodzi o to, żeby wprowadzać formalną teorię grup, ale żeby wytworzyć pewne intuicje na przyszłość. Np. powiązanie tych symetrii z permutacjami wierzchołków. Potem byłoby łatwiej wchodzić w nowe dziedziny. A tak przy okazji warto intuicyjnie uczyć w LO pochodnych wielomianów, bo idą z automatu (ax^n)'=anx^(n-1), a potem przydają się przy badaniu zmienności funkcji jak korektor. Weźmy wielomian piątego stopnia zapisany po rozłożeniu na (zespolone) pierwiastki f(x)=(x-a)(x-b)(x-c)(x-d)(x-e). Żeby policzyć pochodną tego rowera nie trzeba wymnażać, tylko zastosować kombinatorykę i wzór na pochodną iloczynu: (t*g)'=t'*g+t*g', jak dalej g=h*k, to idzie to rekurencyjnie. Zatem f'(x)= suma pięciu wyrazów utworzonych z f(x) po wykreśleniu każdego nawiasu; f''(x) wykreślamy po dwa nawiasy i wszystkie kombinacje, f'''(x) po trzy itd. Proste. PS: Suma potęg x^n zachowuje się jak całka funkcji x po dx, tylko wynik zapisywać należy w potęgach ubywających. To jest dopiero potęga wyobraźni :D

Stronicowanie

  • Pierwsza strona
  • Poprzednia strona
  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
Imć Waszeć
Nazwa bloga:
炎と雨
Zawód:
Niezależny badacz wszystkiego co warto zbadać.
Miasto:
Internet: [email protected]

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 14
Liczba wyświetleń: 138,635
Liczba komentarzy: 423

Ostatnie wpisy blogera

  • Teatrzyk gnozy
  • Halucynogen dla ciał przestępczych
  • Odwieczny problem ważenia kul

Moje ostatnie komentarze

  • Raczej nie, bowiem przy każdym utworze utworzonym na darmowym Suno stręczy się wersję Pro i możliwość dalszej obróbki tych samych utworów. Chociaż to wszystko może być tam w tych prawach użytkownika…
  • Rzuć okiem na Youtube i tamtejszą twórczość. Zazwyczaj w opisach masz podaną całą listę programów z których można korzystać przy tworzeniu muzyki, grafiki, video, vocalu/dubbingu, morphingu itd.…
  • Udio ma fatalny wokal po polsku. Sprawdzałem. Spróbuj na Suno. Właśnie obrobiłem klasyczną szantę i myślę, że jest całkiem niezła "Atmospheric, Traditional Pirate Sea Shanty, banjo, accordion, male…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Czy przedawkowanie trygonometrii szkodzi zdrowiu?
  • Po przerwie zmiany
  • Odwieczny problem ważenia kul

Ostatnio komentowane

  • jazgdyni, @Imć WaszećTa twoja teza na Quora: - "Sztuczna inteligencja jest świadoma, bowiem potrafi świadomie i poprawnie odpowiadać na pytania jej zadawane, co musi się łączyć ze skutecznym rozpoznawaniem…
  • Imć Waszeć, Ciekawe. Przede wszystkim zastanawia to, że oto nagle wszyscy miliarderzy, którym się poszczęściło "bo umieli sobie afirmować bogate życie" ;), wzięli się za uszczęśliwianie ludzkości. Nie mam tu na…
  • Imć Waszeć, @Zbyszek. Ma pan rację. To jest pofragmentowana i potrzaskana rzeczywistość, której nie można już pojmować linearnie, warstwowo, przyczynowo. Splatają się tu wątki takie jak nasze wyobrażenie…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności