W białowieskiej puszczy szaleje kornik drukarz. Minister Szyszko próbuje z kornikiem walczyć, żeby uratować puszczę przed zagładą. Jednak opinie w tej sprawie są sprzeczne. Jedni twierdzą, że wycinka chorych drzew pomoże powstrzymać kornika drukarza. Inni uważają, że natura sama sobie poradzi. Kto ma rację, trudno powiedzieć. Przykład Lasu Bawarskiego, gdzie nie podjęto żadnych działań, aby walczyć z kornikiem i który został zniszczony przez tegoż kornika, zdaje się wskazywać na to, że racja jest po stronie ministra Szyszki. Z kolei trudno przyjąć, że plaga kornika drukarza zdarza się w Puszczy po raz pierwszy. W przeszłości pewnie też były. I puszcza z kornikiem sobie poradziła. Pozostaje jednak pytanie, ile drzew uschnie. I jak długo to zajmie aż puszcza odżyje.
Co jest lepsze, pomagać puszczy czy zostawić ją samej sobie, tego nie wiadomo. Natomiast nie ulega wątpliwości, że minister Szyszko działa w dobrej wierze. Chce puszczę ratować a nie zniszczyć. I to nasza sprawa, jak ją będziemy ratować, bo to nasza puszcza. Unia jednak nie słucha polskiego rządu. Unia słucha zielonych. Którzy wartość upatrują w tym, że nieważne czy puszcza przetrwa czy też nie. Ważne jest to, żeby puszcza była naturalna. Nawet jak jej już nie będzie. I kilka dni temu, Trybunał Sprawiedliwości UE, który zajmuje się sprawą Puszczy Białowieskiej, nakazał wstrzymanie wycinki drzew. Minister Szyszko zignorował tę decyzję. I dalej usiłuje ratować puszczę. Tak jak uważa, że jest to dla puszczy najlepsze i najbardziej skuteczne. I wycina chore drzewa.
Rzadko oglądam tvn, ale akurat tę wiadomość usłyszałem w Faktach. I komentarz pani redaktor Pochanke do tej informacji: to pierwszy taki przypadek w historii Unii, kiedy państwo nie wykonuje jej postanowienia. Komentarz jak komentarz i nie wiem czy do końca zgodny z prawdą. Unia istnieje już wiele lat i pewnie zdarzały się różne przypadki. I myślę, że odmowa wykonania zaleceń, przez jakieś państwo członkowskie, zdarzała się również. Ale gdy człowiek mówi, to mówią nie tylko słowa. Często jest tak, że głos mówi więcej niż to co słowami zostało powiedziane. I tak było przy podawaniu tego komunikatu. Ton głosu pani redaktor był hiobowy. Słowa przekazały informację, że coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy. Natomiast ton głosu mówił. To niesłychane, to świętokradztwo, to obrazoburstwo sprzeciwiać się Unii.
Skąd to się bierze? Taki bałwochwalczy stosunek do Unii? Że Unia wszystko wie najlepiej. Że nie wolno się sprzeciwić Unii. Takie podejście u ludzi, którzy uważają, że są europejscy, światowi, że są Europejczykami pełną gębą? Czy bycie Europejczykiem oznacza bezkrytyczne akceptowanie wszystkiego co pochodzi z Brukseli. Czy bycie Europejczykiem, oznacza, że nie można sobie wyobrazić, że my tutaj w naszych sprawach, możemy wiedzieć lepiej niż oni tam w Unii? I że rząd może mieć inne zdanie niż biurokraci z Brukseli?
Co prawda, Anglicy są w trakcie brexitu i wkrótce ich w Unii już nie będzie. Ale przez długi czas w Unii byli. I załóżmy sytuację hipotetyczną, że Bruksela coś tam Wielkiej Brytanii nakazała (co już wydaje się mało prawdopodobne, bo nakazuje się tylko małym a dużym to już nie bardzo) a rząd brytyjski tego nie wykonał. I BBC podała tę informację. Czy jest do wyobrażenia intonacja głosu u spikera BBC taka, jaką zaprezentowała pani redaktor Pochanke? Intonacja, która wręcz wibruje. Że to niewyobrażalne, że to profanacja sprzeciwiać się temu co postanowiła Bruksela. Myślę, że każdy przyzna, że taką sytuację wręcz trudno sobie wyobrazić. Spiker w BBC podałby informację neutralnym tonem. A jeżeli tonem głosu coś by zaznaczył, to wyłącznie dezaprobatę dla Unii. Że się wsadza w nie swoje sprawy.
A wracając do pytania, skąd się u nas (u naszych Europejczyków) to bierze? Taki bałwochwalczy stosunek do Unii. Że wszystko co stamtąd pochodzi jest czymś w rodzaju objawienia. I że niczego co jest stamtąd nie wolno krytykować. A sprzeciwić się, to niemalże zbrodnia.
Muszę przyznać, że nie wiem. I takiego myślenia nie rozumiem. W trakcie rozmów i dyskusji na ten temat, często słychać argument. Bo Unia daje nam pieniądze. Faktycznie, fundusze unijne pomogły przyspieszyć rozwój wielu dziedzin. I posunąć wiele spraw do przodu szybciej, niż gdyby tych funduszy nie było.
Ale czy to znaczy, że jak dostaliśmy od Unii jakieś pieniądze, to mamy przestać myśleć? I ubezwłasnowolnić się zupełnie? A Unia ma decydować za nas o wszystkim? Myślę, że to pytania retoryczne. Choć jak wynika z ekspresji wypowiedzi pani redaktor z tvn, o której tu wspomniałem, to chyba nie dla wszystkich.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5512
Z tego co czytam wynika że korniki atakują monokultury (ciekawe że w Puszczy jest takowa) oraz są chyba znakiem zmieniającego się klimatu. Tak, tak to ocieplenie, w które tak niemodnie jest wierzyć, sprzyja kornikom. Nasze lasy muszą chyba stać się bardziej liściaste.
Mam więc tylko słabą nadzieję że ograniczą się do wyrębu świerków, nie jest to jedynie pretekst do szerszej wycinki, podobnie zresztą jak regulacje zawarte w ustawie mieszkanie plus.
Natomiast co do Unii to trudno nie oprzeć się wrażeniu że to jest rodzaj tematu tabu. W tym sensie że w Polsce jest praktycznie zakaz krytykowania Uni, niezależnie od opcji politycznej. Tzn. można krytykować działania Uni, można krytykować osoby. Ale nie wolno krytykować idei.
Uni nadającej wszystkim prawo, kontrolującej prawo. I pieniądze.
Weźmy np. takie jezioro Aralskie. Jak wiemy wykończone przez rosyjskie plany nawadaniania pól. Ostatnio jednak Kazachowie poczynili pewne kroki by choć małą część jeziora reaktywować. Osiągnęli całkiem pozytywne efekty. Przy czym np. okazało się że zmienił się tam też mikroklimat. Odtworzenie nawet części jeziora przyciągnęło opady deszczu.
Zmierzam więc do tego że klimat jest delikatną sprawą. I nie musi chodzić jedynie o emisję gazów ale równie dobrze mogą to być betonowe miasta czy smugi kondensacyjne samolotów. Podobno po uziemieniu wszystkich samolotów w USA po atakach na WTC zaobserwowano chwilowy skok temperatury w kraju. Ochłodziło się na te parę dni o stopień, dwa.
Z drugiej strony jeśli spojrzymy na Słońce to nie przejawia ono jakiejś większej aktywności. Przynajmniej tak się wydaje. Więc ciężko nam znaleść zewnętrzne źródło ocieplenia klimatu.
Oczywiście inną jeszcze sprawą są bezdyskusyjne zmiany klimatu na przestrzeni historii człowieka. Zamiany te były zresztą kluczowe w jego historii. Kiedy np. Żydzi wkraczali do Palestyny była to kraina mlekiem i miodem płynąca. Egipscy faraonowie urządzali wielkie polowania na terenach dzisiejszej Syrii zabijając także wiele wodnych zwierząt jak np. hippopotamy. Potem były zmiany klimatyczne, które uczyniły Syrię itp suchą. Do Grecji napłynęneli Dorowie, upadła cywilizacja Mykeńska. W Egipcie zakończyła się epoka Nowego Państwa.
To samo było podczas upadku imperium rzymskiego.
Potem w XIV w były jakieś zmiany klimatyczne i dżuma, zapewne powiązana sprawa.
Historia człowieka to historia zmian klimatu.
Właściwie wszystkie duże zmiany cywilizacyjne byly wywołane zmianami klimatycznymi. Tylko ostatnie 100-200 lat jest wyjątkiem. Wielkie wojny obyły się bez zmian klimatu. No więc może nadszedł i ten moment w historii kiedy nie klimat wpływa na człowieka ale odwrotnie? Ale i tak pewnie skutek będzie podobny. Tzn. kilmat zmieni naszą cywilizację.
Kto wie, może to jakiś wyższy mechanizm regulacji życia na naszej planecie :)
Pamiętam pewną informację medialną, jak to Szwedzi wyłożyli pieniądze na polską oczyszczalnię ścieków, bo te docierają do Szwecji, wyszło im, że lepiej dać pieniądze w Polsce, by mieć czyste wody i plaże u siebie.
Co do prof.Szyszko, jak tu już napisał bloger Jazgdyni, jest to wybitny naukowiec, o światowym autorytetecie, a do Polski przysłali "ekspertów" nie z tych dziedzin, którą mają kontrolować, mechanik samochodowy, kontroluje ortopedę, czy dobrze złamane kości złożył :)))))))))
Bo normalnie to chyba wzrost ilości korników powinien spowodować wzrost populacji różnych dzięciołów i wszystko powinno wrócić do równowagi. Taki cykl zapewne powtarzał się już wielokrotnie jak pana Szyszki jeszcze na świecie nie było.
Z drugiej strony pewnie nie bardzo wiadomo gdzie jest punkt zwrotny tego wszystkiego i czy nie musi najpierw paść np. 90% drzewostanu. No i nie wiadomo czy ten mechanizm jeszcze sprawnie działa bo jakoś nikt nic nie pisze na ten temat, a raportów ornitologicznych też nie widać.
Generalnie rzecz biorąc to trudno sobie wyrobić zdanie, zwłaszcza biorąc w nawias polityczną bieżączkę.
Natomiast co do bałwochwalczego stosunku do UE to sprawa jest już dużo prostsza - im niższa samoocena oraz im więcej w danym osobniku "wstydzika za Polskę" tym bardziej nabożny stosunek do "europy". Taka np. pani Pochanke przekaże to w pakiecie swoim dzieciom, one swoim itd. itd. Tu muszą minąć pokolenia zanim to się zmieni i nie ma drogi na skróty. Jedyne co to należy im ograniczyć możliwości infekowania swoimi kompleksami przez media całej reszty.
Telewizje prywatne kierują się własnymi prawami i administracyjne metody nie wchodzą w rachubę (cenzurę doświadczyliśmy za komuny i nic dobrego z tego nie było). Jedyny sposób to przeciwdziałanie poprzez rozwój mediów (telewizji prywatnych) o innym profilu niż te, które obecnie dominują.
Rynek medialny jest u nas skrzywiony w stopniu maksymalnym, albo ubecja albo Niemcy, i nie ma co tego żałować.
Znacznie lepsze od metod administracyjnych są metody fiskalne - obniżyć limity reklamowe, podnieść kary za ich przekraczanie, ponakładać akcyzę i sprawa sama się rozwiąże. Po takim wyrwaniu duszących chwastów będzie miało szansę urosnąć coś zdrowego i pożytecznego.