Większość Polaków nie chce Kościoła u władzy; zdjęcie krzyża to walka o świeckie państwo; przed Kościołem wszyscy klękają od prawa do lewa; w Sejmie załatwia się ustawy, to nie jest żadne miejsce kultu. Tych kilka pojęć pomieszanych w głowie niczym groch z kapustą ma być argumentami za usunięciem krzyża z sali sejmowej. Można na ten bełkot z łatwością i od niechcenia odpowiedzieć w równie groteskowej logice.
Przysłowiowy mały Kazio ocenia obecność krzyża w Sejmie, sądząc według siebie: - Gdybym był chrześcijaninem, nie jestem do końca pewien, czy chciałbym krzyża w sali sejmowej. A ja jestem chrześcijaninem i wiem na pewno i aż do końca, że chcę. Kto więc lepiej orientuje się, czego chcę ja, chrześcijanin? Mały Kazio, który gdyby był, to nie jest pewien czy by chciał? Czy ja, który jestem, chcę i żyję wśród chrześcijan?
Ale przechodzę od małego Kazia do spraw poważnych. Zdecydowana większość Polaków deklaruje katolicyzm i śpiewa w niedzielę na Mszy Świętej: My chcemy Boga w książce, w szkole, w godzinach wytchnień, w pracy dniach. To jest pierwsza odpowiedź na obecność krzyża w sali sejmowej – taka jest wola większości. Nawet świecki do szpiku kości Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasbourgu przyznał, że krzyż w szkole publicznej nie narusza niczyjej wolności. Tym bardziej nie może naruszyć wolności dorosłych ludzi w parlamencie. Chyba że ktoś ma ich za bezwolnych pajaców.
Żyję dość długo w Polsce i nigdy nie spotkałem żadnego Polaka, który chciałby Kościoła u władzy. Spotkałem natomiast bardzo wielu moich rodaków wierzących i praktykujących, którzy się od takiej możliwości stanowczo odżegnują. Ba! Spotkałem również takich księży. Teza o krzyżu jako symbolu władzy Kościoła w państwie jest przeraźliwie fałszywa i służy wyłącznie do walki z narodem. Bo nasz naród wbrew stręczycielom świetlanej przyszłości spod znaku nihilisty z Biłgoraja nie zamierza rozstać się z religią i krzyżem.
Neutralność światopoglądową państwa gwarantuje i definiuje w Polsce konstytucja, a nie obecność krzyża w sali sejmowej. Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym - mówi ustawa zasadnicza. W konstytucji nie ma nawet wzmianki o świeckości. Świeckość państwa spraktykowali Rosjanie w Związku Sowieckim i Niemcy w III Rzeszy. Nie daj Boże, żebyśmy powtarzali to ćwiczenie! Także my pod ich butem poznaliśmy morderczą siłę świeckości państwa. Ale jak ktoś koniecznie chce się przekonać na własnej skórze, niech jedzie do Korei Północnej, skansenu świeckiego państwa.
Czy można poważnie potraktować słowa, że skoro w Sejmie „załatwia się ustawy”, to nie ma miejsca na krzyż? Przecież należałoby zlikwidować wszystkie kapliczki przydrożne, bo drogi są do jeżdżenia. A krzyże wysoko w powietrzu na kościelnych wieżach - przecież powietrze jest do oddychania?! Krzyż w przestrzeni publicznej już dawno przestał być symbolem wyłącznie religijnym, tylko zła wola może tego nie dostrzec. Krzyż jest symbolem wartości ogólnoludzkich, odrzucenia przemocy, miłości bliźniego.
A w Polsce krzyż to jest także Polska. Czy to się komuś podoba, czy nie, pozycja Kościoła nie jest rezultatem wyłącznie dużej liczby wyznawców chrześcijaństwa. Jest mianowicie efektem szczególnych zasług w przeszłości, kiedy to Kościół w chwilach próby stawał po stronie narodu. A to nie jest i nie było zjawisko powszechne na świecie.
Stąd wynika szczególna ufność Polaków, która paradoksalnie nie przekłada się na ślepe posłuszeństwo wobec hierarchii kościelnej. Stwierdzenie, iż w naszym państwie „przed Kościołem wszyscy klękają od prawa do lewa”, jest po prostu prymitywne poza granice śmieszności. To lud polski ułożył piosenkę „Teraźniejsze świata żądze”, którą zanotował Kolberg, a w której tenże lud gorzko wypomina księdzu, iż modli się za pieniądze. Nie znam przykładu podobnie ostrego rozróżnienia pomiędzy sacrum a profanum, jakie ma miejsce właśnie w Polsce. Pomiędzy praktykowaniem wiary a nieufnością wobec hierarchii. Chyba żadna nacja nie rozdziela tak wyraźnie Kościoła jako Dzieła Bożego od kościoła jako zgromadzenia ludzi.
Krzyż nie narusza żadnej wolności. W Polsce zaś jest wręcz przeciwnie – usuwanie krzyży z miejsca publicznego narusza fundamenty demokracji. Katolicy stanowią bowiem większość w naszym wspaniałym, demokratycznym państwie prawa. I chcą mieć adekwatny wpływ. To norma w demokracji – przyjęcie woli większości w sprawach, które mniejszości nie szkodzą. A krzyż nie szkodzi nikomu. Demokracja, głupcze!
http://alexdisease.salon…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6179
Witam w klubie.
Pozdrawiam:)
No to dlaczego nie siedzisz cicho? Po co komentujesz?