DYLAN - NOBEL & PISMAKI...

(JEDENASTY ODCINEK NIEPUBLIKOWANEJ POWIEŚCI „POLINO”)
W pubie „Pod Pipą” mimo siesty, szedł spór istotny. Szynkwasowy Jan Kiel twierdził, iż pisarz  Chałweł Puellae, zapatrzony w wartki nurt Strzyży  i leniwy ciek żołądkowej gorzkiej, nie pojął sensu pastiszu Jacka Kaczmarskiego, zafascynowanego przesłaniem naćpanego Dylana, śpiewającego w Paryżu sławetną frazę „będziesz płynął śród fal, aż sam w końcu staniesz się falą”. – To nie był hołd, to była kpina upierał się bezrobol Nakac. – Jacek wysłał ten swój nawiązujący „wypiek” do Boba, ten mu odpisał i choć nie dziękował, był pod wrażeniem…przekonywał Kiel. – Kiedyś to panie były wiersze – A kiedy przyjdą podpalić dom – włączył się w nurt krytyczny stary Męczymóżdżek. – Masz PZU – polisę – spointował z drugiego stolika art Janko Ryzykant. On po prawdzie żył z pióra, pisał teksty do swoich hołubców i przyśpiewek, acz na pracy „z pióra” lepiej wychodziła córka Szlemichy, co to gęsie pierze darła. Kasta literacka w kraju wymierała. Grafomania buzowała na pejsbukach jak zacier, każdy chciał być Capote`m, a czytać nie było komu. Nawet jak do biblioteki przyjechał literat Chwij Stefaneman, to spotkanie z nim miało coś z uroku nieśmiałości i frekwencji pierwszych chrześcijan w katakumbach. A tu noblista Dylan ożywił apetyt na dysputę literacką. – Jako się słyszy – jeden wredny szturwysyn – pluje na swój kraj – aj waj – wyczytałam gdzieś to – pochwaliła się smukłonoga kelnerka Cykrysia, znana z katedralnego biustu i atencji do poezji. Bywała na balangach w sąsiednim Tykocinie, w klubie wielbicieli Dylana zwanym „zakonem dylanitów”. Taćka Burdon był tam z-cą przeora Dylana ds. kadrowych.
Milczący do tej pory wójt Buć Sabelbon, pociągnął solidny łyk pilsa i ozwał się: po Filmowisku i Kongresie Kultury, jakieś feminazistki chciały zrobić w naszej Chlewni Kultury  jakiś sabat. Nie zgodziły się, by proboszcz Trybularz je okadził i pokropił wodą święconą, więc imprezy nie będzie. Termin wolny – co proponujecie? – Spotkanie z poetą Dylanem – zapędził się bezrobol Nakac. – A może z Cohenem – też poeta i dziadek był krawcem w Grodnie – z przekąsem rezonował wilniuk Męczymóżdżek. – Musi być z jajem – włączył się Janko Ryzykant – może turniej na fraszkę. Sam oferuję nagrodę – „fraszka za flaszkę”. I to najprzedniejszej ćmagi zali samogonu o sile napalmu. O! I to spodobało się wszystkim. Ogłoszenie (płatne) w „Baltischer Zeitung” krzyczało nonparelem – Turniej „Fraszki prosto z czaszki” – z nagrodami, bufet obficie zaopatrzony. Utwory można było przysłać też mailem. I jak onegdaj chciał król Staś – na czwartkowy obiad (połączony z założenia z kolacją i śniadaniem na kaca) poczęli się zjeżdżać poetnicy, pismaki, fraszkoroby i limerycznicy, no wszelkiej maści brać rymownicza. Z kościerskiej kniei przybył znany fraszkopis Zbig Szymański, pomny słów niejakiej Wisławy, kiedy padło nań nieszczęście Noblowskie. On wiedząc, że Akademia zawiadamia obdarzonych Noblem  osobiście, na wszelki wypadek kupił dwa telefony (jeden przecież może się rozładować). I zaprezentował swoje co nieco:
Odnieść sukces? Odniósłbym,
lecz jest jeden minus:
Jak odnieść coś czego nikt mi
jak dotąd nie przyniósł?
W skromnej, zbudowanej z płyty paździerzowej budce, krytej gontem z eternitu w nieodległych Babich Dołach, tworzył inny wieszcz osobny zwany w środowisku „200 Gram”, on fantasmagorzył niczym sam Adam:
Marzył wieszcz, żeby dożyć kiedyś tej pociechy,
by jego księgi zbłądziły pod strzechy.
A ja tam marzę, bom poeta mierny,
żeby zbłądziły chociaż pod eternit.
Ale nie masz satyry bez polityki. Największą stajnię pomiotów & podmiotów  lirycznych paszkwili i epigramatów jak i „pegazów” na ląży pamfletyki stanowił okrąglak z ulicy Wiejskiej w stolicznym Waltzburgu (tak będzie zwać się Warszawa dopóty, dopóki nie zamkną matki chrzestnej reprywatyzacji, smród będzie ten sam, tylko będzie leciał doń inny garnitur much).
Ryba psuje się od głowy jak Wałęsa
I nic się tutaj niestety nie zmieni
Acz nie zawsze od góry – bo poniektóry
Niczym Kwaśniewski – psuje od goleni.
Te fraszkę zaprezentował alchemik Taćka.
Potem wystąpiła poecica, przedstawiona jako Czarna Samica. Wtedy brawa sypnęły się ewidentnie z lewej strony.
Niechaj się nie cieszy Chazan
Macie przerąbane
Bo tylko w Dzień Dziecka
Nie będzie skrobanek!
Rzuciły się na nią po występie pospołu Vandalia Szrotting z Aśką Laxetyszyn reprezentujące grupę chwilowo-marszową o roboczej nazwie „C*pogłowie”. Piwo płynęło strumieniami, Jan Kiel był wniebowzięty, bo nic tak nie rozjaśnia umysłu, jak piwo lekko chrzczone wodą.     
Jury w składzie wójt Buć, proboszcz Trybularz, szynkwasowy Jan Kiel i poe-satyryczka Magnes Kapuścińska - wydało werdykt. Oto fraszka Nr 1:
Kiedy na Żyda powiesz żyd
Wtedy się wyda żeś antysemit!
Laureat (tekst z maila) był nie do ustalenia, acz podpisał się Struś. Dla rozładowania atmosfery jurorka Magnes czytała swoje soczyste formy krótkie, wzbogacając nieco teatrem ciała ponętnych rubensowskich kształtów.
Połówka

Nie miał swej połówki
krakowiaczek jeden,
kupił tę z konikiem,
ale... 0,7 
 
Struś – to symbol prawdy
(a czego to skutkiem?)
wszystko mieści się w nogach
kłamstwo – nogi ma krótkie.
I wszystko jasne, jak piwo z wodą.
 
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Lech Makowiecki

06-11-2016 [16:35] - Lech Makowiecki | Link:

Dzięki za fraszki! Mam nadzieję na szybki cdn ...

Obrazek użytkownika Tadeusz Buraczewski

07-11-2016 [00:02] - Tadeusz Buraczewski | Link:

O Bardzie Lechu! Jestem regularny jak Księżyc wokół padołu kopniaków, jak cesarz Wałęsa dookoła planety Głupoty... odcinki "Polina" suną ku pejsbukom na chwałę narodu wypranego...