Morawiecki ma plan „A”, a ja mam plan „B”

Wyczytałam już w kilku miejscach, że plan Morawieckiego to podstawa reform PiS i musi się udać, bo innego planu PiS nie ma. A jak się nie uda?
Na takie pytanie słyszę odpowiedź, że trzeba zaufać, a ja jestem w najlepszym razie obwoływana wstrętnym malkontentem, a w ogóle to chyba zdrajczynią nasłaną przez GW.
Sorry, koteczki, ale ja w całym swoim życiu naprawdę i bezgranicznie ufałam tylko dwóm osobom – mojej babci i Janowi Pawłowi II, a ufałam, bo całe ich życie, pełne tragicznych doświadczeń,  a także  każdy ich uczynek był absolutnie zgodny z tym, czego mnie uczyli.

A teraz przejdźmy do treści pozytywnych – otóż nie martwcie się, moi PT Czytelnicy, jakby co, to ja mam plan „B”. I piszę to całkiem poważnie! A teraz będzie krótki rys historyczny:
W roku 1990-tym zaczęły w Polsce działać prawdziwe samorządy gminne. Jeśli mówimy dzisiaj, że jednak mamy w Polsce demokrację, to zawdzięczamy to właśnie tamtej ustawie o samorządzie, którą nota bene stworzył sejm „kontaktowy”. W czasie, gdy Balcerowicz realizował plan Sachsa/Sorosa, na samorządy zwalono cały temat przewłaszczenia wszystkiego z własności socjalistycznej na normalną, czyli państwową, komunalną, prywatną itp. To była gigantyczna operacja i daliśmy w większości radę, mimo że zarządzały tym osoby zupełnie nowe i teoretycznie niedoświadczone. Oprócz tego musieliśmy uporządkować całą gospodarkę gminną we wszystkich aspektach, dostosować ją do nowego prawa, a poza tym normalnie dbać o codzienny byt mieszkańców wsi i miast, czyli stan dróg, zaopatrzenie w wodę, komunikację itp., do tego w oparciu o państwowe firmy, które były w trakcie komunalizacji.
Ponieważ brałam w tym udział od samego początku, to wiem, jaka to była harówa. I wiem, dlaczego się udało > Otóż ówczesny ustrój państwa opierał się na dwóch fundamentach – państwo centralne i gminy samorządowe. Do tego dostosowano ustawowo podział zadań, ale oczywiście ustawy to jedno, a naturalna chęć ręcznego sterowania to drugie, więc do tych ustaw natychmiast powstawały różne rozporządzenia wykonawcze tudzież centralne projekty. I tu zadziałały dwa podstawowe elementy:

1. Co do uzgadniania projektów centralnych > służyły do tego tzw. sejmiki wojewódzkie, wybierane zupełnie inaczej niż dziś. Gminy delegowały swoich przedstawicieli, a ci użerali się z wojewodami tak długo, aż wypracowano kompromisy do przyjęcia dla obu stron. Żebyście wiedzieli, jakie były sytuacje! Pamiętam, jak  w Urzędzie Wojewódzkim ówczesny wojewoda śląski, jak najbardziej „nasz”, uciekał przed moją skromną osobą (mam świadków!). Ja wtedy reprezentowałam moje miasto i walczyłam ostro o komunalizację państwowego molocha transportowego. I wygrałam!
Tak więc to był jeden szczebel porozumień – ale był i drugi.

2. Gminy po prostu walczyły z rządem o swoje uprawnienia w sądach, w SN lub NSA – i wygrywały! Pamiętam, że tzw. żółte strony Rzeczpospolitej były najbardziej czytanym dodatkiem, bo tam publikowano te wyroki, a sprawy rozstrzygano błyskawicznie (naprawdę tak było, choć to dziś brzmi jak bajka). Do tego traktowaliśmy te wyroki jako precedensowe, tzn. jeśli gmina X wywalczyła prawo do własnego poboru wody czy opłaty za śmieci, to wszystkie gminy natychmiast wprowadzały  to samo – ale uwaga! – tylko te, które uważały to za korzystne dla siebie. Pamiętam, jak gmina Chorzów wywalczyła prawo do zarządzania szpitalami na swoim terenie.  Inne tego nie brały, bo nie były przygotowane, ale Chorzów wziął i dobrze sobie radził – bo gminy naprawdę kalkulowały znakomicie. Itd., itp.
Gminy nie pozwalały również na wprowadzenie dodatkowych obciążeń przez rząd bez ich zgody i znowu walczyły twardo w sądach. Był to także czas, kiedy radni mieli o wiele większe uprawnienia decyzyjne i takie numery, jak dziś w Warszawie czy Gdańsku były nie do pomyślenia.

A co stało się potem?
Potem, pod pretekstem nowego podziału administracyjnego, pod okiem pana Balcerowicza, zmieniono zupełnie ustrój państwa. Wprowadzono sejmiki wojewódzkie wybierane w systemie partyjnym, kompletnie oderwane od gmin, natomiast uzależnione od central partyjnych, oraz wprowadzono bezpośrednie wybory wójtów/burmistrzów/prezydentów, odbierając jednocześnie wiele uprawnień radom gmin.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co tak naprawdę mamy dzisiaj? Otóż dzięki ciężkiej, wieloletniej pracy komunistów i liberałów wróciliśmy do systemu PRL, czyli rząd rządzi, partia kieruje, a partią rządzi I Sekretarz, ups – Naczelnik. Akurat obecnie mamy szczęście, bo chwilowo Naczelnik jest mądrym patriotą, ale przez poprzednie osiem lat ówczesny „naczelnik”, czyli Tusk działał dokładnie jak pierwsi sekretarze KC PZPR za komuny, czyli wypełniał polecenia centrali, tyle że centrala była w Brukseli, a nie w Moskwie. Obecny Naczelnik nieco się buntuje przeciw centrali, ale to nie ma żadnego znaczenia, bo jeśli PiS następne wybory przegra, to wróci poprzednia sytuacja.
Do tego dochodzi następny, cudowny wprost zestaw z PRL, czyli centralne plany gospodarcze, pamiętacie jeszcze te plany pięcioletnie? Właśnie znowu mamy plan, tym razem czteroletni, każdy może sprawdzić na stronie ministerstwa rozwoju.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i tak w końcu dochodzimy do planu „B” mojego autorstwa.
Z grubsza już wiadomo, o co chodzi – partyjności i uzależnienia od naczelnika na szczeblu centralnym póki co zmienić się nie da, bo konstytucja - ale zniesienie tego uzależnienia w samorządach jest możliwe przy pomocy jednej ustawy! Wystarczy wrócić do starego modelu samorządu i mamy dwóch równorzędnych partnerów w systemie państwa, a społeczności lokalne odzyskują podmiotowość (co zresztą im obiecało PiS podczas kampanii). Przy okazji można by zastanowić się, czy aby obecny podział administracyjny jest najlepszy, może warto zmniejszyć województwa, a zlikwidować nikomu niepotrzebne powiaty? Może tak podzielić kraj, żeby obszary województw pokrywały się z ilością sędziów wybieralnych w Krajowej Radzie Sadownictwa i wtedy ci sędziowie byliby wybierani w wyborach powszechnych? To też można zrobić jedną ustawą, bez potrzeby naruszania konstytucji.
Oczywiście cały ten manewr miałby służyć tylko jednemu – odejściu od PRL-bis w kierunku normalnej demokracji. Przy okazji należałoby przeanalizować prawo i wywalić zeń wszystko, co wprowadzono pod pretekstem dostosowywania się do UE, a co wcale nie wynika z dyrektyw unijnych, tylko z nacisku różnych lobby. No i należałoby zmienić kilka zapisów w ustawie o izbach zawodowych > to nie izby nadają uprawnienia, a przynależność nie jest obowiązkowa. I wtedy, drodzy państwo, obudzilibyśmy się w całkiem innym ustroju.
Taki program polityczny to po pierwsze zastosowana realnie zasada pomocniczości, po drugie uruchomienie inicjatyw szczegółowych, bez których nie da się pobudzić gospodarki, a których centralnie też nie da się  narzucić. To jest podzielenie się odpowiedzialnością z obywatelami, czyli upodmiotowienie rodaków! Nareszcie fundusze unijne, dzielone na poziomie województwa, byłyby wydawane wg rzeczywistych potrzeb gmin uzgodnionych z planami centralnymi, a nie „widzi mi się” marszałków po linii partyjnej. Itd., itp....
Jak Państwo widzą, mój plan nie zawiera pobożnych życzeń ani wskaźników ekonomicznych (to już wszystko było za PRL), mój plan dotyczy zmiany ustroju na bardziej wydajny i sprawiedliwy. Mój plan zakłada, że gminy wyręczą centralę w realizowaniu wielu z pozoru niemożliwych działań, bo - Bogu dziękować - KE gminom rozkazywać nie może, a doprawdy możliwości sterowania chociażby miejscowymi podatkami i planami zagospodarowania są całkiem spore.....

Gdzie tkwi pułapka?
Otóż tkwi ona w mentalności naszych elit politycznych, wszystkich! Całe lata uzależnienia od centrali, różnych podchodów i zasług w zamian za miejsca na listach i w „zasobach kadrowych” – i wszystko won? Negocjować z gminami? Przylezą jakieś wąsate Janusze i będą stawiać warunki? O nie....
Tkwi on, niestety, także w mentalności zwykłych ludzi, został tam pracowicie wpakowany przez lata propagandy, a objawia się kultem wodza, nawoływaniem do zaufania i bez-myślenia, a w efekcie daje podział na dwie nienawidzące się grupy zwolenników działających na rozkaz.
My, ludzie starej „S”, widząc w latach 90-tych efekty „okrągłego stołu” na górze, walczyliśmy jak wściekli o ten zakres podmiotowości, który był w naszym zasięgu. Dzisiaj nie ma o co walczyć, bo gminy są kwiatkiem do kożucha i chłopcem do bicia. Poza możliwością załatwienia pracy dla rodziny wielkich możliwości działania radnym nie dają, to i nikt nawet nie myśli o tym – każdy chce do centrali, bo tam są wszystkie frukta.
Mój program wywróciłby do góry nogami setki utrwalonych układów. To byłaby prawdziwa „dobra zmiana”. Czy PiS zaryzykuje? Obawiam się,  że wątpię....

PS 1.Co do czteroletniego planu Morawieckiego to donoszę uprzejmie, że śp. minister Gęsicka, pozostając w twardym sporze o kasę ze śp. minister Gilowską, potrafiła stworzyć nowe ministerstwo, opracować plan rozwoju kraju, uzgodnić go wewnętrznie, rozpisać na program finansowy i przestrzenny i jeszcze uzgodnić w UE, a wszystko w ciągu niecałych dwóch lat. I był to znakomity plan.
Tak tylko przypominam dla porządku...
http://mazowia.eu/aktualnosci/grazyna-gesicka-o-funduszach-unijnych.html
PS 2. Plan Gęsickiej runął, bo przyszedł nowy „naczelnik” i nakazał wywalenie wszystkiego. Trzeba tak zmienić ustrój, żeby żaden „naczelnik” w przyszłości nie mógł tego zrobić. CBDO.

Poprzednia notka tutaj >
http://eska.salon24.pl/729548,rekonstrukcja-dobra-zmiana-brawo-kaczynski

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Tarantoga

29-09-2016 [16:44] - Tarantoga (niezweryfikowany) | Link:

Pewnego razu cesarz Napoleon przejeżdżał przez niewielkie miasteczko francuskie. Zdziwiony tym, że nie powitały go salwy, pyta burmistrza:
- Dlaczego nie strzelacie z armat na moją cześć?
- Powodów jest dwadzieścia - odpowiedział burmistrz. - Po pierwsze nie mamy armat. Po drugie... -
- Dziękuje, to pierwsze wystarczy - odrzekł cesarz.

Rączki całuję...sapienti sat--P.

Obrazek użytkownika eska

29-09-2016 [17:21] - eska | Link:

Po drugie - nie umiemy się obchodzić z armatami.... :)))

Obrazek użytkownika Jabe

29-09-2016 [17:46] - Jabe | Link:

Samorząd jest po to, żeby realizować zadania zlecone. Wszystko co istotne jest narzucane centralnie – przynajmniej jest taka tendencja – nie koniecznie w Warszawie, bo jak się podatek sklepowy nie podobał, to komisarz brukselski tupnął i temat wyparował. 500+ nie realizują urzędy centralne (np. skarbowe), bo by sobie niezguły nie poradziły, tylko gminy. Przebąkuje się o zakazie handlu w niedziele i oczywiście to ma być ustalone dla całego państwa, nie w poszczególnych gminach. Takie myślenie – zgoda.

Tylko proszę łaskawie uszanować tradycję i przestać tęsknić za gierkowskimi województwami, ani nawet za eksperymentami z czasów II RP, gdy Warszawa była województwem (grodzkim). Województwa są duże, kropka. Jeśli chce Pani zlikwidować dodatkowy szczebel w postaci powiatów, to proszę przywrócić ziemie, a województwa zostawić wojsku. Niby to tylko inna nazwa, ale jak najbardziej zgodna z tradycją. (No chyba że PRL jest komuś tradycją.) Ja z przywiązania do tradycji chciałbym, żeby powiaty pozostały przynajmniej formalnie, jako obszary. Czy miałyby jakiś samorząd, czy nie, powinno zależeć od decyzji rad ziemskich.

Obrazek użytkownika Mikołaj Kwibuzda

30-09-2016 [08:15] - Mikołaj Kwibuzda | Link:

Model dużych województw to model międzywojenny. W I RP były zarówno województwa ogromne, jak choćby ruskie (od Kołomyi po Chełm, wszystko dobrze zaludnione, nie żadne Dzikie Pola), i maleńkie, jak brzeskokujawskie czy malborskie. Bo w I RP rozstrzygały o tym tradycje obyczajowe (ważne we wspólnym działaniu na wojnie) i prawne, a w II RP kierowano się przede wszystkim racjonalnością komunikacyjną i administracyjną (acz nie bez prób majstrowania przy tradycji, jak zmiany granic województw 1937-1938, kierowane tym, by wymazać z mapy Polski ślady granic zaborczych - całkiem słusznie zresztą, bo granice zaborcze nie liczyły się z żadną tradycją ani wspólnotami lokalnymi). Co by nie powiedzieć o II RP, to istniała tam grupa osób o różnych przekonaniach politycznych, która myślała w sposób państwotwórczy: tworzono strukturę, która miała zapewnić trwały, bezpieczny byt narodowi. Czy było to w ogóle zadanie realne i jakie były przyczyny monstrualnej katastrofy - dopiero zaczęliśmy poważnie dyskutować i jakiś czas to jeszcze potrwa. Ale nie wydaje się, by do przyczyn mogła należeć struktura administracyjna.

Jeśli struktura administracyjna ma odpowiadać dzisiejszym (i przyszłym) potrzebom narodu zorganizowanego w państwo, musi uwzględnić zarówno dzisiejsze możliwości transportowe (w tym sensie przedwojenne województwo wystarczyłoby dziś jedno, bo z każdego zakątka kraju można dojechać jednego dnia do urzędu w centrum, a drugiego wrócić, jak przed wojną do województwa) jak i techniki przepływu informacji. Powstaje jednak pytanie, na ile społeczność internetowa może zastąpić społeczność realną, osobiste spotkanie ludzi, którzy potrzebują podjąć wspólne działanie. Wydaje się, że w większości spraw publicznych do tego ostatniego celu wystarcza gmina, może nieco mniejsza, niż dziś przeciętnie.

Ale jednostka ponadgminna jest potrzebna w wielu sprawach, poczynając od okręgu sądowego (kiedyś był "powiat sądowy", który nie musiał się pokrywać z "powiatem politycznym") przez zarządzanie drogami po utrzymanie szpitala. Ale może to powinny być takie "powiaty zadaniowe", powoływane dobrowolnie przez gminy? Poza tym mądrzy ludzie ostrzegają przed przesadnym zaufaniem do Internetu: to kiedyś może paść.

Obrazek użytkownika Jabe

30-09-2016 [14:24] - Jabe | Link:

Prowincja, województwo, ziemia, powiat, gmina – taką mamy tradycyjną hierarchię, zgodzi się Pan? Trzeba nazwę dobrać do rozmiaru.

Obrazek użytkownika Obywatel

04-10-2016 [22:54] - Obywatel | Link:

Uważam, że pierwszeństwo powinny mieć względy historyczne, nawet przed wąsko pojmowaną "racjonalnością administracyjną". Dobrze, że wspomniał Pan o województwach w Rzeczpospolitej przedrozbiorowej, to dla mnie ważny punkt odniesienia. Zauważmy, że wówczas nazwy województw brano zazwyczaj od nazw stolic, dziś jest inaczej. Jednak kiedy porównamy np. granice województwa wielkopolskiego i historycznej Wielkopolski możemy mocno się zdziwić. Podobnie jest z innymi krainami historycznymi. Może jestem przewrażliwiony, ale przeszkadza mi to bardzo. Państwo "wytwarza" sztuczne więzi i identyfikacje (spora część Małopolski w województwie śląskim itd.). Oczywiście dziś trudno postulować, by Brześć Kujawski stał się stolicą województwa, ale rząd powinien bardziej zatroszczyć się o te ośrodki, które odgrywały niegdyś ważną dziejową rolę. Dziś dba się o głównie miasta aspirujące (nieco na wyrost) do miana metropolii (Wrocław, Warszawa, Gdańsk, Katowice, Kraków, Poznań) i - na innym poziomie - o niektóre "gierkowskie stolice" (niektóre, bo np. Kalisz czy Elbląg nie mają szczęścia). Takie ośrodki jak Inowrocław, Grudziądz, Gniezno skazane są na los "bardzo głębokiej prowincji".

Obrazek użytkownika Robert

29-09-2016 [19:36] - Robert | Link:

Zgadzam się co do diagnozy odnośnie Planu Morawieckiego. Głównie dlatego, że sam jego autor robi prawie wszystko żeby się nie powiódł. Żeby ten program miał szanse realizacji w jakiejkolwiek formie szerszej niż budowa dróg Rząd musi pokazać Polakom, że mogą zaufać Państwu Polskiemu. Niestety pomysły Morawieckiego odnośnie zmian w 3 filarze emerytalnym jak również stanowisko w sprawie CETA i kredytów frankowych pokazują Polakom, że na żadne sprawiedliwe Państwo nie mają co liczyć i że lepiej od wspólnych interesów trzymać się z daleka. Jak ktoś ma wątpliwości niech obejrzy sobie spotkanie z Morawieckim w Klubie Ronina.

Obrazek użytkownika Lektor

30-09-2016 [00:08] - Lektor | Link:

Ty Robert, nie kopnęła cię przypadkiem kobyła w potylicę ?! Jeśli nie to katastrofa, bo homo sapiens jest istotą myślącą, a u ciebie myślenia - zero ?!

Obrazek użytkownika Robert

02-10-2016 [22:08] - Robert | Link:

Przeczytaj to http://biznes.gazetaprawna.pl/.... A jak już dotrze do ciebie na jakim świecie żyjesz to wtedy się odzywaj. Jak PIS klepnie CETA to za pół roku Morawiecki będzie dyrektorem w Goldman Sachs jak Kaziu Marcinkiewicz a Kaczyński i PIS lizał rany. Wtedy nawet plan B nie pomoże.

Obrazek użytkownika zbieracz śmieci

30-09-2016 [09:50] - zbieracz śmieci | Link:

Ach te wspomnienia im dalej od roku 1990 tym ówczesny real ulega zatarciu ale swoja rola jakby nie patrząc ulega nadęciu.Prawda jest taka ,że gminy działały wcześniej na podstawie przyznanego budżetu i generalnie zajmowały się tylko gospodarka mieszkaniami ,ich remontami,handlem i kilkoma jeszcze drobnymi raczej sprawami.Wodociągi to przedsiębiorstwa państwowe,drogi podobnie ,remonty mieszkań czy budynków służby miejskie też przy małym wsparciu rzemieślników zrzeszonych w cechach.
Gminy dawały miejsca pracy ale szli tam ci którym zabrakło pracy w przemyśle bo płace tam były znacznie wyższe.
Naczelnik niby rządził ale prawdziwą władzę miał sekretarz PZPR.Przejąc takiej gminy przez jakąś grupę było nie sposób.
Po 90 roku gdy nastał rynek ,gdy likwidowano wszystko co państwowe a przedsiębiorcy prywatni rośli szybciej niż grzyby a na barki gmin zrzucono drogi ,szkoły wodociągi to okazało się ,że gminy to żyła złota i warto o władzę w gminie walczyć ,walczyć i wygrać bo to zapewniało dostęp do kredensu z konfiturami
Partie polityczne tez weszły do gry bo usadzenie swojego na stolcu wójta czy prezydenta i większość w radzie to miejsca pracy dla swoich w samym urzędzie jak i spółkach.
To jest proces NIEODWRACALNY i żadne pobożne życzenia czy majaki o wsi spokojnej ,podobnie z miastami tego nie zmienią.
Jedynie co można ukrócić to korupcję co tam szaleje.
Droga Esko ,przestań zajmować się jakimś planem BCD czy innymi dyrdyłamami ,zalewać nas coraz to nowymi pomysłami które tylko świadczą o tym ,że istniejesz,nie lepiej to czas w inny sposób spożytkować...!?

Obrazek użytkownika Mikołaj Kwibuzda

30-09-2016 [12:00] - Mikołaj Kwibuzda | Link:

O, i to mi się podoba - jasne stwierdzenie, że nic się nie da zrobić. Bo nie trzeba wielkiej przenikliwości, by zauważyć, że "ukrócenie korupcji" w systemie z wbudowaną korupcją jest tak samo pobożnym życzeniem. Albo i lepiej - kierowaniem niebezpiecznej energii na manowce. Jak dotąd, od czasu do czasu złapać jakiegoś dyrektora, pokazać w telewizji, i nawet czapę mu dać, jak w niezapomnianej aferze mięsnej. Lud poczuje, że nie ma świętych krów, broń Boże nie będzie szukał alternatywy.

Zatem, nic się nie da zrobić. A skoro nic się nie da zrobić, należy zadbać o swoje. Głosujcie na PiS, obywatele!

Obrazek użytkownika Anna Borycka

01-10-2016 [00:29] - Anna Borycka | Link:

Taaa, trzeba więc natychmiast się podać Niemcom i Ruskim, a wszelkie dobra oddać złodziejom !

Nuuu zajc, jest także inne wyjście, a może zaproponujesz głosować na koderastów i swetrów? Oni załatwią w/w od ręki i dopiero wtedy będziemy szczęśliwi!

Obrazek użytkownika zbieracz śmieci

01-10-2016 [16:12] - zbieracz śmieci | Link:

Nie wiem czy to co napisałaś Aniu to do mnie skierowane...!?
Jeśli tak to borykasz się z problemami które cię przerastają.

Obrazek użytkownika Anna Borycka

02-10-2016 [22:38] - Anna Borycka | Link:

No to powiem prościej: nie ma procesów nieodwracalnych w życiu społeczeństw. To tylko kwestia determinacji tegoż społeczeństwa.

Przykład:
Podobno Duda mógłby wygrać wybory tylko wtedy, kiedy Komorowski przejedzie ciężarną zakonnicę na pasach :)

Obrazek użytkownika zbieracz śmieci

30-09-2016 [09:50] - zbieracz śmieci | Link:

Ach te wspomnienia im dalej od roku 1990 tym ówczesny real ulega zatarciu ale swoja rola jakby nie patrząc ulega nadęciu.Prawda jest taka ,że gminy działały wcześniej na podstawie przyznanego budżetu i generalnie zajmowały się tylko gospodarka mieszkaniami ,ich remontami,handlem i kilkoma jeszcze drobnymi raczej sprawami.Wodociągi to przedsiębiorstwa państwowe,drogi podobnie ,remonty mieszkań czy budynków służby miejskie też przy małym wsparciu rzemieślników zrzeszonych w cechach.
Gminy dawały miejsca pracy ale szli tam ci którym zabrakło pracy w przemyśle bo płace tam były znacznie wyższe.
Naczelnik niby rządził ale prawdziwą władzę miał sekretarz PZPR.Przejąc takiej gminy przez jakąś grupę było nie sposób.
Po 90 roku gdy nastał rynek ,gdy likwidowano wszystko co państwowe a przedsiębiorcy prywatni rośli szybciej niż grzyby a na barki gmin zrzucono drogi ,szkoły wodociągi to okazało się ,że gminy to żyła złota i warto o władzę w gminie walczyć ,walczyć i wygrać bo to zapewniało dostęp do kredensu z konfiturami
Partie polityczne tez weszły do gry bo usadzenie swojego na stolcu wójta czy prezydenta i większość w radzie to miejsca pracy dla swoich w samym urzędzie jak i spółkach.
To jest proces NIEODWRACALNY i żadne pobożne życzenia czy majaki o wsi spokojnej ,podobnie z miastami tego nie zmienią.
Jedynie co można ukrócić to korupcję co tam szaleje.
Droga Esko ,przestań zajmować się jakimś planem BCD czy innymi dyrdyłamami ,zalewać nas coraz to nowymi pomysłami które tylko świadczą o tym ,że istniejesz,nie lepiej to czas w inny sposób spożytkować...!?

Obrazek użytkownika twardek

30-09-2016 [22:12] - twardek | Link:

…”Droga Esko ,przestań zajmować się jakimś planem BCD czy innymi dyrdyłamami”…
--- jest Pan niegrzeczny „zbieraczu śmieci”. Przy tej okazji podwójnie, gdyż zamieścił Pan ten sam wpis 2-krotnie (chyba, że to zabieg socjo-techniczny -> oto ja po raz drugi na górze, dzięki czemu Eska po raz drugi pognębiona).
Jak Panu nie wstyd ?

Obrazek użytkownika zbieracz śmieci

01-10-2016 [16:04] - zbieracz śmieci | Link:

Twardek ,tobie proponuje to samo,prochu nie wymyślisz .
Ja Eski nie muszę gnębić bo ona to robi sama i o wiele lepiej a drugi wpis to złe naciśnięcie klawisza ,ot i całe wyjaśnienie.

Obrazek użytkownika twardek

30-09-2016 [22:49] - twardek | Link:

Zgadzam się z Panią, że – sam to ujmę w ten sposób – upartyjnione państwo, to źródło gangreny społeczeństwa. Zauważę też, że komuniści tego nie wymyślili. Zdaje się więc, że problem jest historyczny przy czym był i jest ogólnoświatowy. Jak z tego wybrnąć nie wiem. Wg mnie, trudność rozwiązania w tym, że w warunkach występowania, czy wręcz dominacji, prywatnych środków produkcji przekazywanie władzy mniejszym wspólnotom powoduje jej nieuchronne przechwytywanie przez lokalnych przedstawicieli klasy posiadaczy. Po prostu dysponują większą „mocą socjologiczną”. Czynią to bezpośrednio lub też poprzez odpowiednio podstawionych „swoich ludzi”. Lokalnie, w sposób „naturalny”. Lokalni posiadacze są na ogół, w trybie uzależnienia, powiązani w interesach z regionalnymi a ci z centralnymi. I w ten sposób na gruncie tak zorientowanego prawa (chodzi mi o decentralizację) zaczynają pączkować struktury oligarchii, która jest zaprzeczeniem społeczeństwa obywatelskiego. Potwierdzenie tego mamy jak Zachód długi i szeroki, w szczególności zaś w krajach, które mówią o sobie, i o których się mówi (!), że są dojrzałymi demokracjami...
Partie jednak jakoś rywalizują. Też mocą socjologiczną, ale tutaj jest ona kształtowana bądź to przez poziom ześwinienia (ostatnio PO) bądź, z innej beczki, atrakcyjności programowej (PiS) w okazjach wyborczych (a nie ze stanu posiadania, czyli uzależnienia pracobiorców-wyborców). Jeżeli poprzedni obóz władzy okazał się być bandą przestępców, nieudaczników, teraz się okazuje, że też i zdrajców, to jednak wybory stały się okazją do pozbawienia ich władzy z błogosławionym skutkiem w skali całego państwa. W „gminnej” Polsce takich okazji nie będzie.
Niemniej w Pani sugestii jednak jest coś mądrego. Być może jakaś mikstura państwa partyjnego i gminnego okazała by się być dobrym rozwiązaniem ?

Obrazek użytkownika Obywatel

04-10-2016 [19:46] - Obywatel | Link:

Bezpośrednie wybory wójta (burmistrza, prezydenta miasta) były błędem i przyczyniły się do ubezwłasnowolnienia radnych - to na pewno. Poza tym, kiedy wreszcie będzie wprowadzony limit dwóch kadencji dla wójtów (burmistrzów, prezydentów miast)? Dwie ważne, nieskomplikowane i chyba oczywiste zmiany.