Trudno jest mi o Nich pisać starając się przekazać ich zupełny i skończony obraz, bo nie przywykłam do tego, że od roku muszę mówić o Mamie i Tacie wyłącznie w czasie przeszłym. Rodzice byli ludźmi tak pełnymi życia, że nie mogę uwierzyć, że musieli odejść. Że wszystkie rozmowy, wspólnie spędzone chwile już nigdy się nie powtórzą. Że wszystko co łączy się z moimi Rodzicami jest już tylko wspomnieniem.
Mama - zawsze niepoprawna optymistka. Bezpośrednia, szczera, otwarta do ludzi. Przy tym bardzo wrażliwa. Ciekawa świata, a przede wszystkim ludzi. Kochająca teatr, film, muzykę, malarstwo. Przejmująca się problemami nie tylko swoich najbliższych, ale i każdego kto stanął na jej drodze. Kochająca zwierzęta, które odwzajemniając darowane im serce darzyły ją respektem. Zawsze wierzyła w dobre zakończenie. Jej pozytywne myślenie było zaraźliwe i mobilizujące. Nigdy się nie poddawała. Zawsze miała swoje zdanie. Nigdy nie traciła nadziei. Miała ogromną, życiową mądrość. Zawsze była podporą mojego Taty. Poświęciła własne ambicje dla mnie i dla ułatwienia działalności politycznej męża. Nigdy nie wątpiła w sens zaangażowania w sprawy publiczne. Była odważna. W ciężkich czasach Stanu Wojennego nigdy nie kwestionowała postawy mojego Taty. Dla niej najważniejsza była Rodzina, ale doskonale rozumiała że w trudnym czasie oczywistą jest konieczność podjęcia ryzyka dla dobra wolnej Polski. Bała się o męża, ale strach nigdy nie przezwyciężył jej przeświadczenia o potrzebie działania dla walki o podstawowe wartości. Była bardzo utalentowana. Władała kilkoma językami dzięki czemu niezależnie od miejsca w którym się znajdowała zawsze potrafiła rozmawiać szybko przełamując naturalnie istniejące bariery. Nigdy nie była sztuczna. Była sobą. Nie zmieniła się od kiedy ją pamiętam. Udzielając lekcji języka angielskiego, robiąc ze mną cotygodniowe zakupy na sopockim „ryneczku”, udając się do teatru czy znajdując się w trakcie oficjalnego spotkania jako Pierwsza Dama RP zawsze pozostawała tą samą, pogodną, ciepłą i miłą osobą. Z poczuciem humoru i autoironią. Była skromna. Nie potrzebowała wiele i nie rozumiała ludzi, którym szczęście kojarzy się wyłącznie z dobrami materialnymi. Starała się być elegancka i zadbana, ale wszelki przepych był jej absolutnie obcy. Podchodziła do rzeczy bardzo sentymentalnie. Szanowała darowane jej przedmioty. Nie lekceważyła najmniejszej laurki. Wynikało to z empatii. Umiała postawić się na miejscu drugiego człowieka i doceniała każdy przejaw dobrej woli. Potrafiła rozmawiać z dziećmi. Umiała ich słuchać i nie lekceważyć. Nigdy nie traktowała nikogo z góry. W trakcie rozmowy każdy - niezależnie od wieku, stawał się jej równoprawnym partnerem. Pozostała do końca młoda duchem. Często miała prawo czuć się zmęczona tempem w jakim żyła, a przede wszystkim atmosferą w jakiej przyszło jej wypełniać obowiązki Pierwszej Damy. Czytając dziś jej zapisywane co kilka dni słowa widać świeżość spojrzenia i delikatność - nie zawsze właściwe dla osób tak bardzo doświadczonych przez życie. Myśląc o innych i przejmując się nie swoimi sprawami pozostawała bardzo skryta i oszczędna w mówieniu o sobie. Nawet w najtrudniejszych chwilach nie narzekała. Szła dalej nie zważając na własne samopoczucie. Zawsze można było na Mamę liczyć. Nigdy nikomu nie odmawiała pomocy. Przy tym wszystkim była całkowicie bezinteresowna. Jej szczęściem była możliwość sprawiania radości innym. Nie potrafiła z miejsca krytykować. Starała się rozumieć ludzi, a w ich postępowaniu zawsze w pierwszej kolejności starała się doszukać dobrej woli. Za życia pomimo nie zawsze sprzyjających mediów czuła się lubiana i szanowna. Po swojej tragicznej śmierci wielu ludzi dało temu wyraz. Nigdy nie zapomnę tych tysięcy zniczy i kwiatów rzucanych pod koła karawanu, którym ostatni raz jechała do Pałacu. Myślę, że widząc te tłumy i kwiaty byłaby bardzo wzruszona. W imieniu Mamy dziękuję.
Tata - nigdy nie myślał o sobie. Zawsze oddany najbliższym i słusznej sprawie. Człowiek budzący we mnie najwyższy szacunek, respekt i uznanie. Przy tym najukochańszy Tata. Ciepły, wesoły, wrażliwy. Zaangażowany w sprawy najwyższej wagi państwowej, a jednocześnie pamiętający o sprawach błahych i wydawałoby się, że mu odległych. Wykonujący całe kilometry spacerów po mieszkaniu. Bo kiedy myślał, układał strategię zawsze najlepiej czuł się chodząc. Nieustannie poszerzający swoją ogromną wiedzę dzięki książkom, które wszędzie mu towarzyszyły i zawsze sprawiały radość. Uwielbiający dobrą muzykę, która pozwalała mu odetchnąć. Okudżawa, Kaczmarski, Geppert, piosenki Agnieszki Osieckiej i wiele innych różnorodnych artystów. Posiadający fenomenalną pamięć i niebywałą znajomość historii. Bez potrzeby zapisywania numerów telefonów czy dat urodzin. Raz usłyszawszy pamiętał je na zawsze. Bardzo skromny. Zupełnie obojętny na dobra materialne. Ze zdrowym dystansem do dominującego dziś konsumpcjonizmu. Dzięki temu wolny. Bez chwili słabości w życiorysie. Zawsze tak samo uczciwy i wierny ideałom. Otwarty do ludzi i tolerujący ich odmienność. Spontaniczny. Z ciekawości drugiego człowieka i sympatii skłonny do wykraczania poza protokół. Pełen ogromnego poczucia humoru i autoironii. Bez dystansu. Ufny i szczery. Wierzący w ludzi. Umiejący wybaczać i wyrozumiały. Dojrzale religijny. Wierny Kościołowi, ale otwarty na dialog z przedstawicielami innych wyznań. Rozumiejący niekwestionowaną rolę Kościoła w życiu społeczeństwa – zwłaszcza w Polsce. Bezinteresowny. Wrażliwy na krzywdę ludzką. Niezwykle kochający zwierzęta. Z ogromną wyobraźnią. Kochający swoją rodzinę. Gentelmen wobec kobiet. Bez obaw o zarzut niedzisiejszej etykiety. Empatyczny, umiejący sprawić radość innym. Bardzo odważny. Prawdziwy mężczyzna. Niejednokrotnie stający w obronie nieznanych mu osób. Rozumiejący zawiłość międzyludzkich relacji i ich mechanizmy. Dobry człowiek uczciwie realizujący powierzone mu obowiązki. Zarówno w pracy naukowej, jak i na najwyższym urzędzie. Zawsze z uwagą czytający prace swoich wszystkich studentów. Z wolą solidnego przekazania wiedzy. Bardzo zapracowany, ale nigdy nie dający sobie taryfy ulgowej. Zawsze taki sam. Często zamyślony, ale zawsze obecny. Słuchający. Tata.
Gdy zasypiam przesuwają mi się przed oczami obrazy z przeszłości. Tata w sopockim mieszkaniu pracujący nad kolejnym artykułem, Mama jak zwykle zajęta mnóstwem spraw. Zwierzęta, których wszędzie pełno, popołudniowe słońce i zieleń drzew za oknem. Mnóstwo wieloletnich roślin w domu. Wracam ze szkoły, idę na spacer z Tytusem. Obiad. Wieczór – najlepszy czas na rozmowy z Tatą. Mama przypomina, ze już późno a następnego dnia mam przecież iść wcześnie do szkoły. Więc kończymy – Mama ma rację, ale jak zwykle mam jeszcze wiele pytań. Zawsze brakuje czasu, a ja naiwnie myślę że jeszcze zdążymy o wszystkim porozmawiać. Tak będzie już zawsze. Rozmów z Tatą nigdy nie chce mi się kończyć.
Ostatnia rozmowa z Mamą – krótka, późnym wieczorem. Wydaje mi się, że tym razem nie poleci z Tatą, a jednak mylę się. Nie przedłużam. Wiem, że następnego dnia po powrocie ze Smoleńska wieczorem spokojnie porozmawiamy. O wszystkim, jak zwykle. Mama jest moją najbliższą przyjaciółką. Rozumie mnie.
Zawsze martwię się o Rodziców, gdy mają gdzieś lecieć samolotem, ale staram się myśleć racjonalnie: samolot z Prezydentem RP na pokładzie nie może spaść. Rano czekam na telewizyjną relację z Katynia. Zawsze słucham przemówień Taty, ale nigdy w całości. Bardzo przejmuję się żeby wystąpienia się udały i z nerwów często wychodzę do innego pokoju. I tym razem pewnie postępowałabym tak samo. Na ekranie nie zobaczyłam jednak Rodziców i towarzyszącej im delegacji. Najwyższych przedstawicieli naszego kraju. Oficerów BOR-u, najbliższych współpracowników. Pani Izy Tomaszewskiej, dr Lubińskiego, Janosika, Ulka. Niezwykle szanowanej przeze mnie pani Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Joanny Agackiej-Indeckiej. Ministra Aleksandra Szczygło. Ministra Zbigniewa Wassermana. I wielu innych. Pokazano oczekujące na delegację puste krzesła i wyświetlono informację o kłopotach z lądowaniem. W tamtej chwili nie zdawałam sobie sprawy, że mogło wydarzyć się coś tak potwornie strasznego. Problemy z rządowym samolotem TU-154 były przecież już wcześniej. Tak zwana „tutka” była samolotem wysłużonym i czasem zawodnym. Moi Rodzice nigdy się jednak nie bali, więc i ja starałam się wierzyć, że nic złego nie może się wydarzyć. Chaos informacyjny, który chwilę później pojawił się w medialnych doniesieniach na temat losów rządowego samolotu wzbudził we mnie jednak najgorsze obawy. Starałam się nie tracić nadziei, że moi Rodzice i pozostali obecni na pokładzie żyją i nic poważnego się nie stało. Samolot znajdował się przecież niedaleko lotniska. Nie mógł być zatem na dużej wysokości. Wierzyłam, że to może tzw. twarde lądowanie. Później powiedziano, że strażacy dogaszają pożar. Wyobrażałam sobie samolot, który co prawda stanął w płomieniach, ale znajdujący się w nim pasażerowie zostaną ewakuowani. Na pewno ranni, ale żywi. Chwilę później podano informację, że tylko kilka osób przeżyło katastrofę, a potem pokazał się komunikat: „Wszyscy zginęli”.
Dziś za każdym razem gdy przekraczam próg mieszkania rodziców uderza mnie cisza. Podlewam kwiaty, porządkuję. Widzę tętniący życiem dom. Pełen szczerych i dobrych uczuć.
Dom szczęśliwy…
Nie tak miało być.
Dziś wiemy jak mnóstwo wątpliwości wiąże się z katastrofą w Smoleńsku. Rozpowszechnianie w mediach fałszywe informacje, kompromitująca rząd Tuska współpraca z Rosją, widoczny brak determinacji w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy rzucają coraz większy cień na okoliczności tej narodowej tragedii i decyzje podejmowane po 10 kwietnia. Skutki Katastrofy Smoleńskiej są odczuwalne nie tylko przez najbliższych ofiar, ale przez wszystkich tych, którzy racjonalnie analizują obecną sytuację polityczną i gospodarczą Polski. Pamiętajmy o tym i nie pozwólmy by następne pokolenia były zmuszone odpowiadać za błędy popełnione w ostatnim czasie.
Dziękuję Wszystkim Państwu, którzy przez ostatni rok i dziś w Pierwszą Rocznicę Katastrofy Smoleńskiej dają wyraz pamięci o moich śp. Rodzicach i pozostałych Ofiarach z 10 kwietnia 2010 roku. To dzięki Wam Prawda ma szanse na przetrwanie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 62044
Mam dopiero 15 lat, ale jestem strasznie wrażliwa na czyjś ból. Mimo, że nie znałam Pani Rodziców jak i reszty ofiar to bardzo zabolała mnie ta tragedia. Gdy podczas jakiejkolwiek transmisji są wyświetlane zdjęcia ofiar nie mogę uwierzyć, że wyświetlają je aby uświadomić narodowi, że Ich nie ma ! ;/ Z wielką uwagą śledze Pani wywiady, ponieważ bardzo lubię czytać jak Pani ciepło wspomina Rodziców. Co prawda jest to wirtualny przekaz słów i z pewnością odczytała Pani setki takich wiadomości, ale chciałabym Pani powiedzieć, że cokolwiek się dzieje nie jest Pani sama. Jestem pewna, że Pani priorytetem są dzieci i to dla nich trzeba żyć. Trzeba im pokazać, że Pani jako Ich matka jest twardą i pewną siebie kobietą. Mówi sie że "czas leczy rany", myślę, że to nieprawda czas przyzwyczaja do bólu ! Trzeba żyć z całych sił i uśmiechać się do ludzi, bo nikt nie jest sam. Życzę Pani z całego serducha, żeby czas pozwolił Pani przyzwyczaić się do straty jaką Pani doświadczyła (choć wiem że łatwe to nie jest).
Pozdrawiam gorąco ;*
Tragedia, jaką przeżywa Pani, wydaje się niewyobrażalna, a jednak jakoś udaje mi się ją poczuć. Bardzo Pani współczuję, strata rodziców jest czymś okropnym, ale rodziców takich, jakich miała Pani. To, jak Pani opowiada o mamie, jako najlepszej przyjaciółce, o tacie, jako o człowieku, dobrym, ciepłym, z którym ciągle mogłaby Pani rozmawiać. Coś pięknego i godnego naśladowania. Wierzę, że ma Pani wokół siebie ludzi, którzy są serdeczni, którzy Panią wspierają, bo pomimo tego, że minął już ponad rok od śmierci Pani rodziców, pewnie zawsze będzie Pani czuła pustkę, tą pustkę po rodzicach, której chyba nie da się wypełnić czymś innym. Szczerze Pani współczuję, ale jestem również pod ogromnym wrażeniem Pani postawy, ciągłej chęci do życia, siły i mobilizacji. Życzę Pani wszystkiego co najlepsze. Bóg zawsze ma nas w swojej opiece.
Droga Pani Marto!
Mam nadzieję, że ten wpis będzie przez Panią przeczytany. Chciałabym podzielić się z Panią moją wizją pomnika Pani Rodziców i pozostałych ofiar, ale najpierw w ten sposób(z konieczności) pragnę złożyć Pani wyrazy współczucia z powodu straty, jaką Pani przeżywa. Ojciec Pani, był moim Prezydentem, prezydentem całej naszej rodziny, wybranym świadomie. Katastrofa smoleńska zabrała nam w jego Osobie kogoś, z kim wiązaliśmy nadzieje na zbudowanie Polski silnej, uczciwej i bogatej. Ta śmierć i odejście tylu dobrych ludzi zwłaszcza z Polskiej Prawicy jest dotkliwa, bo może na długo utrudnić budowanie takiej Ojczyzny, jaką chciał widzieć Pani Ojciec.
16 kwietnia 2010r przyjechałam z synem i córkami z Poznania pod Pałac Prezydencki, żeby uczcić w ten sposób Pani Rodziców i pozostałych poległych. Mieliśmy to szczęście, że ok. 2:00 nad ranem dostaliśmy się do pałacu. Identyfikuję się z tą Polską, która z Panią cierpi po tej stracie i czeka na uczciwe śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy.
Co do samego pomnika: pomysł ze światłami jest piękny, niezwykły. Pomyślałam sobie jednak, że bardzo szkoda,że będzie mógł istnieć właściwie tylko po zmroku. Brakowałoby mi czegoś, co pozwoli go widzieć również w dzień. I tu właśnie przyszedł mi do głowy pomysł, żeby w miejscu reflektorów, które utworzą pomnik w nocy dodać fontanny wytryskujące w tych samych miejscach, gdzie byłyby światła. W dzień strumienie wody - łzy; w nocy światła- jak znicze.
Nie jest Pani sama w przeżywaniu tej straty. Jesteśmy z Panią i Jej Stryjem.
Łączę wyrazy szacunku.
Anna Janicka z Poznania
Dobra z Pani osoba
Tak, miała pani wspaniałych rodziców. Ich śmierć była wielką stratą dla całego narodu. Szczerze pani współczuję.
Aneta
Tak, miała pani wspaniałych rodziców. Ich śmierć była wielką stratą dla całego narodu. Szczerze pani współczuję.
Aneta
Nie potrafie wyjasnic dlaczego,ale Pani Rodzice bardzo przypominaja moich Rodzicow-pogladami,cieplem, stawianiem Rpodziny na pierwszym miejscu;) Moj Tata jest nawet podobny do pana Lecha Kaczynskiego- nie wysoki, siwiejacy, z "brzuszkiem", patriota,znajacy historie;) i Mama-kochajaca swoje dzieci ponad wszystko i poswiecajaca im swoj czas, zawsze go dla nas znajdowala;) jakos sercem jestem z Pania, i wierze ze Pani Rodzice sa "obok" Pani,czuwaja, opiekuja sie Pani Rodzina i pomagaja podejmowac wlasciwe w zyciu decyzje. jak mysle jakim wspanialym malzenstwem byli Pani rodzice, te gesty ich wzajemne pelne milosci i szacunku...lzy mam w oczach...nie potrafie wyrazic mojego smutku zalu,nawet mimo iz minal rok...rok temu plakalam baaardzo...w tym roku rowniez... wierze ze wszystko sie ulozy a wszystkie wydarzenia maja swoj sens ...wszystkiego dobrego:*
Pani Marto! Gen.Błasik mógł zapobiec pani sieroctwu.Od pewnego czasu był w kabinie pilotów.Słyszał na pewno rozmowy pilotów z wieżą,dyrektorem M.Kazaną i widział za oknami kokpitu tę parszywą mgłę całkowicie przykrywającą lotnisko.Jako pilot wojskowy znał na pewno Regulamin lotów lotnictwa Sił Zbrojnych,który zakazuje latania w strefie niekorzystnych zjawisk pogodowych zmniejszających widoczność poniżej warunków minimalnych np. we mgle.Takie warunki pogodowe były 10 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku.Informował o tym prezydenta kapitan tupolewa mówiąc do M.Kazna:"w tej chwili w tych warunkach,jakie są obecnie,nie damy rady usiąść,także proszę pomyśleć nad decyzją,co będziemy robili"M.Kazana wrócił po kilku minutach od pana prezydenta i powiedział,że "na razie nie ma decyzji prezydenta,co dalej robimy".Samolot krążył nad lotniskiem, załoga czekała na decyzję prezydenta,gen.Błasik objaśniał komuś mechanizację skrzydła.
Gdyby generał,zamiast stać za plecami pilotów i ględzić,poszedł do prezydenta i spróbował go przekonać,że lądowanie w tych warunkach jest bardzo niebezpieczne i lepiej jest odejść na zapasowe,albo gdyby powiedział do pilotów :"Chłopaki nie lądujemy,odlatujemy na zapasowe - natychmiast,to rozkaz!
To - pani Marto,nie zostałaby pani sierotą,nie było by pochówku na Wawelu,awantur na Krakowskim Przedmieściu,kłopotów z pani mężem.Byłaby pani po prostu szczęśliwym człowiekiem.
Pan Tadeusz był w tym samolocie i przeżył....
http://wiadomosci.wp.pl/…
wszystkowiedzący do tnvu spadaj
Ten portal jest dla ludzi mądrych,uczciwych i inteligentnych , a nie dla pomiotów wszelkiego rodzaju
kutze,niesioły ,tuski,komoruskie precz z wami
czy ty masz choć odrobinę emaptii i ludzkich uczuć, że wypisujesz swoje polityczne frustracje i jakieś swoje wymysły podczas gdy Pani MArta Kaczyńska potrzebuje ludziej obecności i zrozumienia.
A ty tymczasem zachowujesz się jak słoń w składzie porcelany czyli tak jak "polskie" media: dyskutować na grobach Zmarłych - to jest odbieranie Pani Marcie i innym Żałobnikom ich czasu żałoby i miłości do Zmarłych.
Człowieku opamiętaj się i stań się CZŁOWIEKIEM, wspołczującym drugiemu człowiekowi a nie wypisuj więcej tych brutalnych i bezlitosnych bzdur.
Wiem, jak wielkim wstrząsem była dla mnie wiadomość o katastrofie, dlatego tym bardziej rozumiem, że nikt nie może pojąć żalu i pustki jakie Panią ogarnęły. Miała Pani wspaniałych rodziców, którzy Panią kochali. Wierzę, że Oni nad Panią czuwają i nad nami wszystkimi. Są obecni. Na zawsze pozostaną w naszej pamięci i sercach... Mam nadzieję, że wielu Polaków będzie się starało codziennie kierować ideałami WIELKICH LUDZI, którymi byli Pani rodzice. Może być Pani dumna z tego, że miała takich rodziców - ciepłych, wyrozumiałych, kochanych...
Muszę szczerze przyznać że nie byłam zwolenniczką polityki Pani Taty, jednak nie o tym bym chciała napisać... Naprawdę podziwiam Panią za wytrzymałość!! Nie wiem jak na Pani miejscu zniosłabym nagonkę mediów. Ból, cierpienie jakie Pani przeżywa jest ogromne. Przykro mi za te wszystkie "hieny" wyszukujące w Pani wypowiedziach podtekstów bądź drugiego dnia. Proszę nie brać do siebie tej całej nagonki, tylko żyć własnym życiem. Proszę dbać o dzieci i wciąż im przypominać jak kochających mieli dziadków. Ludzie w końcu przestaną "gadać", a to co nosi Pani w sercu już na zawsze tam zostanie. Życzę wytrzymałości i zdrowia, by to wszystko przetrzymać.
Marto całym sercem uśmiecham się do Ciebie i jestem razem z Tobą!
http://wiadomosci.wp.pl/…
Ktos powiedzial, ze czlowiek, ktory nie potafi skwrzywdzic zwierzecia, nie skrzywdzi rowniez czlowieka. Ogladajac ostatnio niepublikowany dotad wywiad A.Gargas z p.Maria Kaczynska, wzruszylem sie bardzo, kiedy uslyszalem z ust p.Marii wypowiedz, ze domowe zwierzeta panstwa Kaczynskich sa czlonkami ich rodziny. Czlowiek, ktory jak dodala p.Maria, nie potrafilby muchy zabic, kochajacy i tak ufny drugiej istocie zyjacej, w dniu 10 kwietnia 2010r. natrafil nie na ludzi, lecz kreatury piekielne i tylko z wygladu czleko-podobne.Zwierze, zabija tylko w obronie wlasnej lub w celu przetrwania(pokarm). Podobnie(w wiekszosci) jest z CZLOWIEKIEM. Kreatury, takich wlasciwosci nie posiadaja, dlatego tez nigdy, przenigdy nie powinno sie porownywac nawet zwyklej swini domowej, do tego gnoju, smiecia bezwartosciowego, pokroju tusko-putinowskiego i dluuuuuugiej listy im pochodnych.
Marto-przepraszam, że nie ,,Pani" że tak bezpośrednio, jesteśmy w podobnym wieku, dzieci też mamy w podobnym wieku,więc piszę tak po koleżeńsku... też chciałam dodać coś od siebie, że od dnia śmierci Twoich rodziców, od momentu wysypu programów poświęconych Twoim rodzicom - już nie polityczny ich obraz a ten życiowy... no cóż, pokochałam Twoją Matkę tak jak swoją, a od momentu pierwszych tylko tragicznych doniesień byłam myślami przy Tobie i przytulałam Ciebie ... nadal przytulam...sercem....
nic dodać nie mogę bo czy można ukoić taki ból słowem, można go jedynie przeżyć i nauczyć się żyć na nowo...masz dzieci, wiem co znaczy gdy mama jest całym światem, moje dzieciaczki patrzą ufnie na mnie, trzymają za rękę mocno - Twoje córeczki również,dla nich Ty jesteś całym światem...
Pozdrawiam Ciebie serdecznie, trudno pisać, brak słów, jakiś mętlik w głowie, tyle bym chciała a jakoś wszystkie słowa są nie odpowiednie....
Marto- całym sercem cię przytulam i myślami jestem przy Tobie,od pierwszych tragicznych informacji rok temu natychmiast łączyłam się z Tobą w Twoim bólu....
Marto,Jestem w twoim wieku i też mam mame w wieku twojej mamy - która zreszta całym sercem jest za twoim stryjem - i była przez lata za twoim tatą, a twoja mamę uwielbiała. Współczuje Tobie bardzo i chciałam ci napisać jakies słowa które ukoiły by chcoc w części tą ogromna stratę jaką masz w sercu - ale takie słowa nie istnieją - nie ma takich słów - jak mówia czas upływa - zyjemy - wychowujemy dzieci i dla nich żyjemy w tej chwili - I prosze zyj dla swoich dzieci i swojej rodziny i miej siłe taka jaka miał twój tato do walki z wszystkimi przeciwnościami jakie spotykał na swej drodze i ciepło jakie posiadała twoja mama w oczach jak sie na nia patrzyło - tego ci życze i szczęśliwego -pełnago miłosci i radości życia bo na nie niewatpliwie zasługujesz.
Ania
TOMASZ NAŁĘCZ przebił mistrza geobbelsa stalina urbana. thórzka .d. półniemca połruska ruskiego psa namiestnika z budy ruskiej WSI nkwd kgb fsb jamesBŁOND ..ARYK abwsbwsi nadredaktora michnika TW GieWu Jego LisA TOMASZA WIERNEGOjaruzelskiego kiszczaka q....NAD q....mi Z czarną dziurą większą od kosmosu i GALAKTYK
NIKCZEMNOŚCI. ZDRADA o POranku to POrażenie brakumózgu przez Potworny Obłęd Putinowych Obrońców.Pozdrówka 4swoi
szacun ;)
szlachetni,niekonwencjonalni,bezpretensjonalni,nienapuszeni i niebufoniaści - czyli wszystkie przeciwienstwa jakie posiada obecny namiestnik p.o. prezydenta
Bardzo Pani współczuje, niedawno też straciłam kogoś bardzo mi bliskiego, był nim mój tata. Tylko dla pani to większy ból, bo po katastrofie na pewno nie miała Pani spokoju przez media. To bardzo smutne.
Pozdawiam.
Jestem całym sercem z Panią. Czytam te poruszające słowa i sama mam przed oczami przytoczone przez Panią wspomnienia... Pani Rodzice byli wspaniałymi, ciepłymi luźmi i takimi na zawsze pozostaną. Chcę właśnie tak pamiętać swoich rodziców i tak pięknie o nich mówić jak Pani.