Wiele już napisano o aferze związanej z prostackim przyjęciem prezydenta Dudy w krakowskim hotelu Wentzl sprowokowanej przez nader zapalczywą bojowniczkę walecznych szwadronów „Komitetu Obrony Demokracji” niejaką K. Kukieła, więc się ograniczę tylko do krótkiej charakterystyki gatunku reprezentowanego przez rzeczoną, który na prywatny użytek nazywam przemiennie „wiecznie rozgadanym towarzystwem wzajemnego zachwytu nad samymi sobą”, bądź „nowofalowym salonem podwawelskiego Krakówka”, - mam na myśli te wszystkie turbo-babcie i towarzyszących im dziarskich leśnych dziadków pokracznie podskakujących na protestach KOD-u, ku uciesze młodych Polek i Polaków, którzy sobie z nich jaja robią.
Sorry, ale rzucająca się w oczy cofka umysłowa tej postępowej „elity” stoi w ewidentnej sprzeczności z teorią rozwoju osobniczego gatunków Karola Darwina, która zakładała, że ewolucja postępuje zawsze w trendzie rozwojowym, a nieznane dotąd nauce odwrócenie tego trendu wynika w tym przypadku z ślepej uległości wobec ciśnienia mutacyjnego zwanego "salonową poprawnością polityczną". Ów egzotyczny gatunek odnalazł w niegdyś Królewskim Mieście Krakowie nad wyraz mu przyjazne środowisko by w tej ekologicznej niszy totalnego zidiocenia lokalnych „elit” poczuć się na tyle swojsko, iż zaczął z niepojętym dla nauki powodzeniem ewoluować do tyłu, mówiąc jaśniej od form mózgu resztkowego do bliskiej debilnego absolutu postaci całkowicie odmóżdżonej.
Ta tragikomiczna inwolucja w pierwszym rzucie ogarnęła egzotyczną menażerię pań profesorowych, ministrowych, mecenasowych, doktorowych... et consortes, zaś w okresie transformacji objęła również nad wyraz pod Wawelem liczną populację kurzomózgich flam nadwiślańskich biznesmenów.
To prze-pocieszne i bynajmniej nie różańcowe bractwo żywi się przeświadczeniem o własnej doskonałości, bezgranicznym uwielbieniem „demokracji w wydaniu brukselsko-weneckim”, polityką miłości, tańcami na lodzie i „Szkłem Kontaktowym” nazywanym pieszczotliwie „szkiełkiem” oraz wynaturzoną nienawiścią do PIS-u i Jarosława Kaczyńskiego, gdyż członkowie tej załganej sekty doskonale wiedzą, że ten kurdupel z wiecznie rozwiązaną sznurówką jest w stanie zdemaskować ich rzeczywiste rodowody.
Modelowa dziunia salonu podwawelskiego Krakówka ubiera się wyłącznie w najdroższych butikach, co zwykle skutkuje wrażeniem jakby nie miała lustra w domu - vide modelowe egzemplum fotograficzne pod notką.
Od czasu do czasu podwawelscy salonowcy ze swymi dziuniami zbierają się na tarle w miejscach „elitarnych”, najchętniej w Centrum Biznesowym w Pałacu Pugetów i hotelu Wenzla na krakowskim Rynku, gdzie się chełpią ilością hotelowych gwiazdek na wyspach skąd właśnie wrócili, obfitością kafelków Versace w domowej łazience i mocą silników świeżo zakupionych audic i beemek. W modzie są również ekskluzywne „babskie party”, czyli spędy, co znaczniejszych snobek w mieście, gdzie w straszliwym harmidrze i aurze spowitej gęstym dymem z drogich papierosów, wszystkie dziunie od Petru i Schetyny mówią na raz wzajemnie się przekrzykując ilością zer na kontach bankowych.
Przynajmniej raz w roku podwawelskie dziunie salonowe ze swymi dobroczyńcami bywają na wystawnych balach nazywanych dla zmyły charytatywnymi, gdzie z bombastycznym rozmachem rzucają na tacę stówę przeświadczeni, że się raz na zawsze wyzbyli wyrzutów sumienia. Są zawsze obecni na organizowanych dla podobnych im bufonów galach i festiwalach, gdzie wciśniętci w niechcące na nich za cholerę leżeć stroje wieczorowe skrycie marzą, że może ich złapie kamera, bądź przynajmniej o nich wspomni w VIVIE na ostatniej stronie świeżo zwerbowany jawny współpracownik „Szkła Kontaktowego”, nieco wypłowiały salonowiec nad salonowcami, niejaki Jerzy Iwaszkiewicz.
Logo gatunkowe tej pociesznej menażerii to dziunia w futrze tym lepszym im droższym i towarzyszący jej przebrany w gang od Armatniego butny kretyn z markowym cygarem w zębach i drogim zegarkiem na ręku, nieodróżniający aromatu Cohiby od swądu skisłego ogórka. Nie mniej charakterystyczny jest zakodowany w genach tej „elity” deficyt wszelakiej wrażliwości, poczucia estetyki oraz słuchu muzycznego, co im jednak wcale nie przeszkadza bywać na wszystkich bez wyjątku koncertach galowych i premierach w filharmonii i operze. Symptomatyczne jest również obwieszanie się podwawelskich dziuń salonowych brylantami i złotem w najtęższe upały.
Co ciekawsze okazy można sobie obejrzeć wczesnym popołudniem u Wentzla, gdzie w trosce o fryzurę i kosztowne efekty chirurgii plastycznej salonowe dziunie tkwią w żółwim bezruchu, co turyści często biorą za lokalną ekspozycję gabinetu figur woskowych.
Najzabawniejsze i najsmutniejsze zarazem jest jednak, że te wszystkie dziunie ze swoimi fagasami tkwią w najświętszym przekonaniu, iż rzeczywiście tworzą podwawelski salon, na co nabrała się niestety Kancelaria Prezydenta Dudy, a także reprezentujący prezydenta Obamę Konsulat Generalny USA w Krakowie.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki spod Wawelu)
Post Scriptum
Chyba mnie zaraz szlag trafi.
Wiecie Państwo, kto właśnie w TVN24 użala się nad losem ludzi, którzy dziś zginęli w Brukseli. Nie? No to Wam powiem. Niejaki Ryszard Petru. Tak. Tak. Ten sam, który razem z niejakim Kijowskim i Grzegorzem Schetyną namawia Polaków do obalenia nowej władzy na ulicy, co się przecież rozlewem krwi może skończyć.
W tym miejscu kończę, bo jest Wielki Tydzień, a jeszcze trochę i będę musiał złamać kurtuazyjną formułę mojego blogu.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 11817
Dziunie z królewskiego miasta Krakowa potrafią obalić nawet teorię Darwina dotyczącą rozwoju osobniczego.Nobla im dać! Dziunia na zdjęciu cudnie prezentuje się w czapie uszatce podwędzonej chyba synowi.Onufry Zagłoba pewno by skomentował,że wtedy oleum z głowy nakrytej łatwo nie wyparuje.No ale to oleum trzeba w ogóle mieć.
Witam.Oj nie, ta pani nic z restauracją nie ma wspólnego.Teraz ma być pozew o podszywanie i stratę klientów.Wygląd dziuni 100/100 -jaki kod każdy widzi.Pozdrawiam.
A któż zacz ona dziunia,pytam się bo solidnie powiększone zdjęcie onej może rolnikom posłużyć jako strach na polu...
Drogi Panie Krzysztofie!
Aby Pana jeszcze bardziej zdołować (bo nie pocieszyć bynajmniej) informuję, że siedlisko tego platfusiego trupiego jadu, jakim jest Uniwersytet Gdański jest jeszcze gorsze. Wystarczy zresztą sobie poptarzyć na czołową reprezentantkę, tej dziwnej zgrai, jaką jest europosłanka (???) Senyszyn.
Zwolennicy PISu na UG autentycznie zeszli do podziemia, bo platfusim profesorom i profesorkom puściły ostatecznie zwieracze i jak w tym starym dowcipie: - "Panie hrabio, pan puścił bąka! - Myli się pani, markizo - to z ust", wylewają jad i smród ustny na każde wspomnienie Kaczyńskiego i Dudy (kurdupel i Maliniak).
Ja bym tak profilaktycznie wszystkie uniwersytety pozamykał na dwa lata, a kadrę zatrudnił przy jakichś pożytecznych zajęciach.
A damessa od Wentzla? Biedaczka... chociaż ona tego nie wie.
Serdeczności
Uniwersytet Gdański?
Panie kochany, toż to ten, gdzie rektorem wybrano na drugą kadencję prof. Andrzeja Ceynowę w powszechnie znanych okolicznościach. I wystarczy.
To nie jest uniwersytet w potocznie przyjętym znaczeniu tego słowa. A paru przyzwoitych uczonych naprawdę nie wiem, co tam jeszcze robi.
"...nabrała się niestety także Kancelaria Prezydenta Dudy" - to może świadczyć o wyższości pracowników kancelarii nad prymitywnymi pseudoelitami lub co najmniej o absencji otoczenia Prezydenta w tego typu przybytkach , czego po ostatnich wydarzeniach nie powinni żałować .
Ta prowokacja ze strony kodowej kukiełki jest bardzo przydatna dla normalnych ludzi , unaoczniła ona prymitywność wrogów Polski .
Od zawsze drażniła mnie małostkowość ludzi których znałem , dowiedziałem się tylko o nich tego , że niczego z nimi nie można dokonać dobrego ale można ich wykorzystać jako "mięso armatnie" ze względu na ich nienawiść .
Tych wszystkich ludzi , których opisuje pan jako tzw. "elity" łączy małostkowość której konsekwencją jest nienawiść .
Pozdrawiam.
Buraczana arystokracja która pomyliła Pcim (przepraszam wszystkich mieszkańców )
z Królewskim Miastem Kraków.Ale proszę mi odpowiedzieć co one maja z tymi
futrami na głowie by nie powiedzieć na łbie(przypomina mi się Kiszczakowa).
Co one mają na głowie?
To łatwiutka jest zagadka: to się kołtun zowie.
Panie Krzysztofie, opisy dziuń i salonu w Krakówku pyszne. Uśmiałem się serdecznie i w takim nastroju pozdrawiam.
P.S.
Zapomniał Pan o butach i torebkach, także jakże dziwacznych, bo dziunie, które znam, noszą je tylko na pokaz ze względu na metki, choć wiem, że zawsze jest ktoś cwańszy, co potrafi wcisnąć kit za duże pieniądze, że są to jakoby rzeczy markowe. Zresztą dziunie w całości są odstręczającą podróbką normalnych kobiet, zwyczajnych pań, a zwłaszcza dam, więc reszta nie ma tu już większego znaczenia.
Szanowny Panie Krzysztofie,
Widze ze jak na pana TECHNICZNE i inzynierskie wyksztalcenie to literacko ma pan bardzo finezyjne pioro i zaczynam juz czytac WSZYSTKIE pana wpisy, bo nawet posluguje sie pan znakomicie "jezykiem mlodziezowym" co nie kazdy potrafi. I dla porownania przypominam sobie swoja mlodosc kiedy w liceum zmuszano mnie do czytania na jezyku polskim ( czego nie znosilem) towarzysza Wladyslawa Machejka z panskiego chyba grodu. To byl koszmar. W panskich wpisach dostrzegam jakas nie-szufladkowosc, jakas oryginalnosc, i juz niech tak zostanie.
Pozdrawiam z New Jersey
ExWroclawianin
PS.
Smacznego Jajka i Mokrego Dyngusa zycze panu na najblizsze Wielkanocne Swieta
@ALL
W Brukseli giną ludzie, więc dodałem właśnie do notki stosowne Post Scriptum
Krzysztof Pasierbiewicz
To jeszcze raz ja:
http://blogpublika.com/2…
Pozdrawiam
Szanowny Panie Krzysztofie,
zupełnie przypadkowo otrzymałam link do Pana wspaniałego opisu "krakowskiej dziuni". Uśmiałam się szczerze. Wspaniały artykuł, bardzo trafny. Krakowskie dziunie od lat wcale się nie zmieniają. Przynajmniej tak mi się wydaje po mojej 20-letniej nieobecności w Polsce i Krakowie. Pozdrawiam i życzę miłych wesołych Świąt Wielkanocnych.