Sąd nad Narodowym Funduszem Zdrowia

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów podał informację, że sąd antymonopolowy podtrzymał decyzję UOKiKu o nałożeniu kary na Narodowy Fundusz Zdrowia, za niezgodne z zasadami konkurencji traktowanie kontrahentów. Za stosowanie w latach 2011 i 2012 kryteriów, które mogą dyskryminować część potencjalnych kontrahentów na NFZ została nałożona kara finansowa w wysokości 181 318 zł. Prezes UOKiK nakazała również zaniechanie antykonkurencyjnych praktyk. Chodziło o postępowania konkursowe dotyczące kontraktów na badania tomograficzne i rezonansu magnetycznego.
Nie są to pierwsze rozstrzygnięcia, w których Urząd stwierdził nadużycie pozycji rynkowej przez NFZ. Przykładowo w 2009 r. Prezes Urzędu uznała, że Fundusz ustalając kryteria oceny ofert przedsiębiorców przystępujących do konkursu na świadczenia zdrowotne, faworyzuje dotychczasowych kontrahentów. Na NFZ została nałożona kara w wysokości ponad 1,14 mln zł. Decyzja została podtrzymana przez sądy kolejnych instancji. 
 
Widać tu wyraźnie do czego prowadzi sytuacja, w której państwo próbuje podejmować się wykonywania zadań, do których nie jest powołane. Skutek tego jest taki, że jedna państwowa instytucja (UOKiK), ukarała drugą państwową instytucję (NFZ) milionowymi karami, pokrywanymi z pieniędzy, które mogły by być wydane na leczenie ludzi. Te kary to niestety nie jest jedyny koszt tego skandalu. Oprócz zmarnowania pieniędzy, które NFZ powinien przeznaczyć na leczenie chorych, a które zostają wydane na pokrycie kosztów kar, do strat związanych z patologicznym systemem należy również zaliczyć koszty postępowań odwoławczych przed sądami, a także te koszty które ponosi UOKiK na badanie takich protestów, a których można by zdecydowanie uniknąć, gdyby to wszystko nie stało na głowie.
 
Co więc należy zrobić? Jak zaradzić tej sytuacji?
 
Zobaczmy najpierw, jakie są przyczyny tego stanu. 
Narodowy Fundusz Zdrowia dysponuje pewną ograniczoną ilością pieniędzy, którą może przeznaczyć na pokrycie kosztów badań tomograficznych i rezonansu magnetycznego. Ta ilość jest pochodną wysokości składki na Narodowy Fundusz Zdrowia. Na rynku funkcjonuje wiele podmiotów, które dysponują odpowiednimi środkami technicznymi, pozwalającymi wykonać badanie. Ale ktoś im za te badania musi zapłacić.
Istotne jest również to, że zapotrzebowanie na badania wyraźnie przewyższa możliwości finansowe Funduszu. Stąd biorą się limity na ilość wykonywanych badań, prowadzące do sytuacji, w której z jednej strony istnieją wielotygodniowe kolejki do badań, a z drugiej sprzęt i specjaliści pozostają niewykorzystani.
Wobec tego zachodzi sytuacja, w której urzędnicy Funduszu muszą zdecydować komu i w jakiej wysokości przyznać kontrakt na badania.
I tu mamy pierwszy kłopot. Taka "uznaniowość" w działaniach urzędników dowolnego szczebla zawsze rodzi możliwość korupcji, ale nawet gdybyśmy dysponowali w NFZ-cie wyłącznie kryształowo uczciwymi urzędnikami, dalej istniałby problem sprawiedliwego podziału tego tortu.
Próbuje się go rozdzielić na drodze konkursów. Ale tu rodzi się kolejny kłopot. Jeżeli konkursy będą ogłaszane często - powiedzmy - co rok, to firma planując zakup sprzętu nie mając gwarancji przedłużenia kontraktu, nie może rozsądnie inwestować. Jeżeli konkursy będą za rzadko, lub będą faworyzować podmioty już mające kontrakty - pojawią się słuszne protesty ze strony nowych graczy, naruszona będzie zasada gry rynkowej pomiędzy starymi i nowymi uczestnikami konkursów.
Kolejny problem, to kryteria oceny ofert. Jeżeli   zasadnicze znaczenie będzie miało kryterium ceny - a wiemy, że często tak było w kontraktach podpisywanych przez NFZ - to skazujemy pacjentów na usługi niskiej jakości.
Oprócz prób kontraktowania usług po jak najniższych cenach, po to by zakontraktować ich jak najwięcej, Narodowy Fundusz Zdrowia próbuje również - i to od wielu lat-  administracyjnie zmniejszać ilość zlecanych badań ( i innych procedur też!). Służy temu system skierowań i restrykcyjny wobec niektórych specjalności system uprawnień.
Zgodnie z zarządzeniem wydanym przez NFZ, skierowania na badania tomograficzne i rezonans mogą wystawiać wyłącznie specjaliści działający w ramach systemu ubezpieczeń. Możliwości tej pozbawieni są lekarze pierwszego kontaktu, pomimo tego, że mają umowę z NFZ-em, a także prywatne gabinety, ponieważ takiej umowy nie mają.
To prowadzi do absurdalnych sytuacji, w których internista kieruje pacjenta do chirurga wyłącznie po to, by ten wystawił skierowanie na badanie. Albo specjalista z prywatnego gabinetu, poleca pacjentowi pójść do lekarza rodzinnego, by ten skierował go do ortopedy wyłącznie po to, by ten wystawił skierowanie. Pomimo, że wskazania do wykonania badania są dla wszystkich zainteresowanych oczywiste.
Interniści i lekarze rodzinni mają rozległą wiedzę, która zdecydowanie daje im prawo decydowania o konieczności badań.
Uprawnienie do refundowanego badania jest prawem ubezpieczonego pacjenta, a nie kierującego lekarza,  a wobec tego, niehonorowanie skierowań z prywatnych gabinetów jest bezzasadne.
Za wizytę u specjalisty - której jedynym sensem jest przepisanie rozpoznania na skierowaniu - Fundusz musi zresztą zapłacić, ale widocznie globalnie się to opłaca... Widocznie ta wydłużona droga sprawia, że niektórzy pacjenci nie docierają na badanie...
 
Ideałem byłoby znalezienie środków na badania dla wszystkich pacjentów, którzy tych badań wymagają. Można oczywiście zrobić to zwiększając zasadniczo nakłady na ochronę zdrowia. Nie da się zwyczajnie przesunąć środków w Narodowym Funduszu, bo - poprzez mechanizm "krótkiej kołderki" spowodowało by to dalsze pogłębienie niedofinansowania innych procedur. Nie da się - z oczywistych powodów - zasadniczo ograniczyć zapotrzebowania na badania. To co można zrobić oprócz zasadniczego powiększenia składki na ubezpieczenie zdrowotne, to wyrównać niedobory finansowe poprzez współpłacenie. Tym samym da się zlikwidować konieczność postępowań konkursowych i zapewnić pacjentom dostęp do badań w realnym czasie i dostęp do kontraktów wszystkim podmiotom, spełniającym jasno określone wymogi dotyczące jakości i bezpieczeństwa wykonywanych badań. Jest kwestią umowy społecznej, o ile należy powiększyć składkę na Fundusz i co za tym idzie ilość pieniędzy z budżecie NFZ przeznaczanych na badania. Pozostałą część musieli by dopłacać pacjenci. Przy czym, w poszczególnych pracowniach, ta dopłata wcale nie musiała by być taka sama. Stałe byłoby tylko dofinansowanie z NFZ-tu. Wysokość dopłat zależała by od decyzji kierownictwa poszczególnych pracowni. Tu właśnie było by miejsce dla gry rynkowej gwarantującej, że dopłaty nie będą wyższe niż to jest konieczne. Jednocześnie to właśnie do decyzji kupującego usługę pacjenta należała by decyzja, czy kupić tańszą, czy lepszą, ale droższą usługę.
 
Takie rozwiązanie zapewni stałość zasad na rynku, ponieważ nie będzie konieczności ponawiania szkodliwych konkursów. Z tego samego powodu pozwoli podmiotom działającym na rynku na racjonalne inwestowanie. Zapewni lepsze wykorzystanie sprzętu, co przyczyni się do spadku cen. Wyeliminuje uznaniowość urzędniczą, ograniczając ryzyko korupcji. Zmniejszy ryzyko zakupu przez NFZ najtańszych, a przez to nienajlepszych jakościowo usług. Pozwoli na zaoszczędzenie środków przeznaczanych na organizację postępowań konkursowych.
 
Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że da się również, poprzez celowaną pomoc rozwiązać problem tej części pacjentów, których na dokonanie dopłat nie będzie stać. Można będzie przeznaczyć na to między innymi pieniądze zaoszczędzone na nonsensownych karach i niepotrzebnych procesach sądowych toczących się pomiędzy  instytucjami tego samego państwa...
 
 
Lech Mucha



Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

15-12-2015 [08:29] - Marek1taki | Link:

@autor
Problem w tym, że urzędnicy mają cokolwiek do decydowania za pacjenta i lekarza. Przyczyną jest przymus ubezpieczeń w tym wypadku zdrowotnych. Utrzymanie tego przymusu, wprowadzonego pod sowiecką okupacją, jest przyczyną wielu groźnych chorób. I tyle. Przynajmniej młodych można byłoby od tego uwolnić to nie musieliby uciekać z kraju.

Obrazek użytkownika Losek

15-12-2015 [12:46] - Losek | Link:

Nic dodać, nic ująć!
Oddać odpowiedzialność za siebie ludziom!
Nie pozwolić mieszać się państwu do niczego, do czego nie musi się mieszać.
I przede wszystkich - od tego trzeba zacząć - przestać pozwalać lewactwu mieszać ludziom w głowach szkodliwymi ideami w rodzaju "darmowej opieki zdrowotnej"!

Obrazek użytkownika Marek1taki

15-12-2015 [21:14] - Marek1taki | Link:

@Losek
Nie wymagam jednak od PiS żeby wykonał kontrrewolucyjny ruch nie mając władzy w ręku bo agentura wyprowadziłaby ludzi na ulicę. Jakieś kroki trzeba jednak czynić i oprzeć je o dobrowolność, a pozostawiając "stary portfel".
Wielkie znaczenie propagandowe miałoby samo wyszczególnienie wydatków na lecznictwo ambulatoryjne, interwencyjne i inne działy. Zarówno w skali kraju jak i w składce obywatela.
Tymczasem obawiam się kolejnej reformy, która będzie umacniać wśród lekarzy zamiłowanie do etatyzmu zamiast do pracy. Takie podejście lekarzy sprzyja utrzymywaniu piętrowej hierarchii opartej na starych, sprawdzonych, niezatapialnych i niezastępowalnych, i ich potomkach. Sprzyja też dotychczasowemu modelowi dotowania wybrańców z budżetu.
Poza tym mamy ministra zdrowia, który nas reprezentował, a który tyle dla nas zrobił, że podniósł nam składki. Nie przeprowadził, mimo władzy w Izbie Lekarskiej, żadnej akcji antyrządowej w interesie pacjentów i lekarzy innej niż pozorowana - jak w sprawie recept. Nie podjął działań zmierzających do wypracowania stanowisk w sprawie reformy lecznictwa. Stanowisk, bo nie ma jedynie słusznej metody organizacji lecznictwa, nie ma też zgody wśród lekarzy, i dlatego należałoby dać wolność wykonywania zawodu lekarza a nie jego ograniczanie.

Obrazek użytkownika Losek

15-12-2015 [22:27] - Losek | Link:

Jak nas uczy historia III RP - wszystkie - literalnie wszystkie rządy po kolei, od 89-ego, kopały nas w d... i naiwnością byłoby sądzić, że to się nagle zmieni. Jedyne co daje jakąkolwiek nadzieję, to to, że tak dalej się nie da, coś z tym trzeba zrobić.
Działania Izb Lekarskich istotnie są - łagodnie mówiąc - mało spektakularne. Czemu na przykład Izby nie wspomogą nas w sprzeciwie przeciw używaniu naszych wizerunków do reklamowania portalu ZnanyLekarz? Zasłaniają się tym, że nie mogą działać w imieniu wszystkich... Na ich usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że kolega działający w Izbach pokazał mi kiedyś mail, który dostała Izba, z jakiegoś ministerstwa, z prośbą o zopiniowanie czegoś. Termin dla wydania opinii minął nim list dotarł...

Władza ma nas lekarzy tak głęboko w czterech literach, że kolonoskopem nie sięgniesz i jakoś dziwnie spokojny jestem, że to się dramatycznie nie zmieni.

Na spotkaniu u prezydenta, o czym pisałem, wszyscy byli jednomyślni i stwierdzili, że prawa rynku nie powinny w ochronie zdrowia być decydujące...
Jak mówi bohater "Mszy za miasto Arras" Szczypiorskiego:
„Nie ma w świecie bardziej tyrańskiej tyranii, jak jednomyślność, nie ma głupszej głupoty jak jednomyślność, nie ma ciemniejszej ciemności jak jednomyślność”
I tak właśnie będzie w ochronie zdrowia. Głupota i ciemność...
Zamiast stwarzać warunki wolnej konkurencji i rozwoju, oni chcą zrobić listy podmiotów, promować podmioty publiczne, stawiać na działanie non-profit...
Głupota i ciemność...
A zwykli ludzie tego nie ogarniają. Wystarczy popatrzeć, jakim zainteresowaniem cieszą się tu teksty o ochronie zdrowia, w porównaniu z biciem piany o KOD-zie...
Kiedyś chciałem coś napisać do Obserwatora Finansowego, to mi red. naczelny odpisał, że nie może mnie puścić, bo stawiam się w roli sędziego. A potem - ekonomista z wykształcenia - spytał z przekąsem: "gdzie są moje pieniądze, które tak długo płacę na NFZ?"
I ja, zwykły lek.med. próbowałem facetowi, który wykładał ekonomię, wytłumaczyć na czym polega system ubezpieczeniowy...
Nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać.

Obrazek użytkownika Marek1taki

15-12-2015 [23:25] - Marek1taki | Link:

@Losek
Moim zdaniem system ma duże rezerwy. Jesteśmy nimi my w połączeniu z systemem nakazowo-rozdzielczym oraz propagandą. Paradoksalnie wentylem bezpieczeństwa są młodzi lekarze, którzy zaraz po studiach biorą nogi za pas. Równie paradoksalnie nigdy nie spotkałem się ze złorzeczeniem pacjentów, że kolaborujemy z systemem umacniając go - a byłyby to słowa zasłużone. Przykład recept: podporządkowanie się lekarzy systemowi refundacji leków i pieniądz trafia tam gdzie trzeba - czysta, prosta makroekonomia. Po co komu prawa rynku, na którym się trzeba napracować, skoro można działać non-profit generując koszty a zyski wyprowadzać poza lecznictwo. Dlatego izba musi nas pilnować za nasze własne pieniądze, żebyśmy nie występowali jako monopolista w tej grze, czego oczywiście nie życzymy pacjentom tak samo jak stawek u notariusza. Nawiasem mówiąc swego czasu proponowałem kolegom: leczymy za darmo (non profit znaczy się) - dokumentację prowadzimy za pieniądze. Ciekawe czy wówczas byłyby spisy treści w historii choroby...

Obrazek użytkownika Losek

15-12-2015 [23:45] - Losek | Link:

Czy ja wiem, czy my jesteśmy rezerwą? W sensie ilości i nadchodzącej nieuchronnie zmiany pokoleń, a także w świetle wyjazdów młodych - raczej nie. W nas samych też chyba rezerwy na wyczerpaniu. Każdy tyra w kilku miejscach. Problem też w kształceniu kadr. Wczoraj asystowałem młodemu koledze do zabiegu. Jak zobaczył rozpis, strasznie się ucieszył chłopak, bo od miesiąca nic nie operował... Pierwszy rok rezydentury...
Ja się osobiście nie poddałem dyktatowi receptowemu. Nie miałem i nie mam umowy na refundację. Wypisuję tylko na 100%.
W ogóle mam to szczęście, że pracuję już głównie poza NFZtem...
I to też o czymś świadczy. System pozwala sobie na stopniową utratę specjalistów.

Obrazek użytkownika Marek1taki

16-12-2015 [19:03] - Marek1taki | Link:

@Losek
Zobaczymy co nowy minister zaordynuje. Może kamasze dla rezerwy?
Pozdrawiam serdecznie

Obrazek użytkownika Losek

16-12-2015 [21:49] - Losek | Link:

W piłce nożnej gra się tak, jak pozwala przeciwnik. W ministerstwie gra się tak, jak pozwala prezes...