O wyrzekaniu się przemocy

Zagadnienie wymienione w temacie niniejszego posta, poruszałem już na tej blogosferze co najmniej raz. W ramach mojego „cyklu biblijnego” postanowiłem jednak opracować je dokładniej, zwłaszcza, że w obecnej sytuacji trucia na ten temat nigdy zbyt wiele. Czasy są niepewne, za najbliższymi granicami wojna, zagrożenie terroryzmem rośnie a my tymczasem, zamiast po prostu zbroić się po zęby, borykamy się ciągle rozmaitymi ideologicznymi popłuczynami po komunizmie.

Jedną z bardziej ohydnych jego pozostałości jest zbrodnicza, podstępna i niestety dość popularna ideologia pacyfizmu, która – swego czasu sowicie opłacana – zdołała wślizgnąć się głęboko do umysłów Polaków a nawet zainfekować doktrynę Kościoła.

Komunistyczna agentura czasu zimnej wojny nie szczędziła bowiem pod tym względem trudów i zaszczepiła w gnijących od lewactwa umysłach społeczeństw ł-ropy gamę stereotypów na temat przemocy tak szeroką, że niektóre z tych oczywistych kłamstw zinfiltrowały również myśli ludzi normalnych.

Postawiłem więc sobie za cel międlić ten temat tak długo i tak namolnie, aż przekonam i rozwieję niecne wątpliwości, zwłaszcza te które mają czelność powstawać wokół naszych wspaniałych Powstań Narodowych a także męskiej, bojowej i bohaterskiej – czyli jednoznacznie pozytywnej – postawy ich uczestników.

Zacznijmy od tego, że zjawiskiem dla piewców pacyfizmu niezwykle pomocnym było – i niestety ciągle jest – to, że ł-ropejski kurwilizm lewaczy charakteryzują w bardzo wysokim stopniu dwie podstawowe cechy: tchórzostwo oraz cwaniactwo (najczęściej wynoszone z domu). Jednostki zlewaczone były więc – i są nadal – naturalnymi sojusznikami w walce o wprowadzenie totalitaryzmu, zwłaszcza pod pretekstem realizacji „szczytnych” idei. Pacyfizm okazał się tu jedną z idei bardziej chwytliwych.

Dzieje się tak z dwóch powodów:

Po pierwsze dlatego, że w umysłach cwanotchórzliwych gnid lewaczych Bezpieczeństwo nie jest skojarzone z Wolnością a tylko ze sprawowaną nad nimi Opieką. W związku z tym gnidy owe nie marzą wcale o życiu w Społeczeństwie Wolnym a przeciwnie – pragną życia w Złotej Klatce. Zagrożeń, które Złota Klatka ze sobą niesie, gnidy owe nie dostrzegają i dostrzegać nie chcą, głównie z powodu swego immanentnego lewaczego tchórzostwa jak również Głupoty Lewaczej.

Drugim czynnikiem natomiast jest to, że cwanotchórzliwe ł-ropejskie gnidy lewacze znacznie łatwiej radzą sobie ze stosowaniem przemocy emocjonalnej i informacyjnej, która w Społeczeństwie Wolnym jest utrzymywana poniżej pewnego granicznego poziomu przyzwoitości, po przekroczeniu którego jest wypierana przez przemoc fizyczną (w Społeczeństwie Wolnym nie można zrobić komuś Dowolnie Wielkiego Świństwa).

Tutaj docieramy już powoli do sedna sprawy, lecz zanim je osiągniemy, warto wspomnieć, że w związku z tymi dwoma powodami, gnidy lewacze były i są bardzo pożytecznym nośnikiem stereotypów na temat przemocy a ponieważ postrzegają te – wygodne dla siebie – stereotypy, jako Prawdy Oczywiste, są również gnidy lewacze skutecznym narzędziem tychże stereotypów rozpowszechniania.

Zanim więc dojdziemy do sedna, przyjrzyjmy się najpierw trzem najbardziej rozpowszechnionym na temat przemocy kłamstwobzdurom:

1. Przemoc jeszcze nigdy niczego nie rozwiązała. Za jednym z amerykańskich ekspertów od samoobrony skwituję tę kłamstwobzdurę pytaniem „Oh, really?”. Prawda jest bowiem taka, że przemoc – czy to się nam podoba, czy nie – jak Ziemia długa, szeroka i okrągła, codziennie rozwiązuje tysiące spraw. Był dług – nie ma długu... Był wróg – nie ma wroga... Był terrorysta – nie ma terrorysty... Każdy, kto zna się na życiu chociażby tylko tę niezbędną odrobinę, wie doskonale, że na stosowaniu przemocy opiera się w zasadzie cały porządek świata.

Oczywiście wielu jest również – niestety – wśród nas takich, którzy życie swoje spędzają na – że tak pojadę klasykiem – „studiowaniu traktatów moralnych tak sumiennie, że czasu nie mają nawet na to, by chociaż z okna zobaczyć, jak naprawdę urządzony jest świat” i błądzą w oparach wizji absurdalnych, ale – z ich punktu widzenia – bezpiecznych. To są wszyscy ci, na których bandyta w ciemnej ulicy wyskoczy „nie wiadomo skąd”, którzy „się nie spodziewali, że można coś takiego...” i tym podobni zaklinacze deszczu. Niestety nie brak ich również w łonie Kościoła, gdzie osiągają bodaj że najwyższy poziom szkodliwości, wmawiając pacyfizm samemu Chrystusowi (czyli temu samemu Bogu, który wytopił w Morzu Czerwonym całą armię Egiptu i osobiście dowodził w wojnach Izraela). Rzecz jasna muszą w tym celu obłudnie rozdzielić Chrystusa od Ojca, popełniając w ten sposób po prostu herezję. Niebezpieczną ze względu na poziom obłudy: mówi się bowiem, że owszem, Chrystus i Ojciec są jednym Bogiem, ale nie odbiera się ich jako całości, czyli jako Jedności. Odbiera się ich na zasadzie „Ojciec – Bóg Starego Testamentu i Chrystus – Bóg Testamentu Nowego”. W tym przypadku złu wystarczy „tylko tyle”.

2. Przemoc nigdy niczego nie zbudowała – na tę kolejną kłamstwobzdurę można by w zasadzie odpowiedzieć tym samym pytaniem, co na poprzednią... Spójrzmy jednak nieco szerzej i sięgnijmy w otchłań historii: Czasy starożytne, w których w zasadzie wszystkie cywilizacje powstawały w drodze podboju, czy też te trochę nowsze: dzieje naszej Europy, gdzie początki państwowości były możliwe dzięki zyskom osiąganym z handlu niewolnikami, stanowią przykłady chyba wystarczająco oczywiste. Niemniej nie trzeba sięgać aż tak głęboko... Wystarczy się zastanowić: ile z wynalazków – tych, które największy wpływ wywierają na nasze dzisiejsze życie – ma swoje źródło w wojnie i jest związana z rozwijaniem sposobów stosowania przemocy? Na Księżyc polecieliśmy w zasadzie dzięki hitlerowskiej rakiecie V2 oraz dalszym pracom, jakie jej konstruktor, Sturmbanführer SS Wernher von Braun prowadził w ramach zimnowojennego wyścigu zbrojeń. Pierwsze silniki turboodrzutowe – bez których nie byłoby przecież współczesnego lotnictwa transportowego – powstały jako napęd niemieckiego Messerschmitta Me-262. Celem ich powstania nie było bynajmniej zwiększenie zasięgu przewozów pasażerskich... Tak samo zresztą ich dalszy, błyskawiczny rozwój przede wszystkim stanowił odpowiedź na potrzeby wojny koreańskiej...

No ale pięknoduchy i tak wiedzą swoje: przemoc tylko niszczy... I wojna też...

3. Przemoc ma zawsze charakter fizyczny – wraz z rozważeniem tej trzeciej, najbardziej popularnej kłamstwobzdury, docieramy do sedna problemu. Na lewicy, w różowym świecie bez spisków, w ramach nieuleczalnej Wieloaspektowej Ślepoty Lewaczej, mogą tego rzeczywiście nie wiedzieć. Dziwi mnie jednak brak refleksji na ten temat pośród nas, którzy szczegółowo analizujemy sposoby prowadzenia wojny informacyjnej i roztrząsamy poszczególne techniki medialnych manipulacji. W świetle naszej wiedzy rzeczą absolutnie oczywistą powinno być istnienie czegoś takiego, jak przemoc informacyjna, której jedną z bardziej brutalnych form jest przemoc emocjonalna.

I tutaj jest w zasadzie pies pogrzebany: różnego rodzaju traktaty o przeciwstawianiu się czy „zwalczaniu przemocy” bazują na niemym założeniu, że przemoc fizyczna stanowi jej jedyną formę.

Jest to wierutne i bardzo, ale to bardzo groźne kłamstwo. Walka z przemocą (nawiasem mówiąc termin ten sam w sobie stanowi oksymoron) prowadzona na podstawie tak kłamliwego założenia, nie może – rzecz jasna – dawać dobrych efektów. Nie prowadzi do zaniku przemocy, ale przeciwnie: powoduje jej twórcze rozwijanie. W miejsce systemów opartych na prostej przemocy fizycznej powstają – w wyniku tejże walki właśnie – coraz bardziej wyrafinowane systemy włączające pozostałe jej formy. Coraz bardziej nienaturalne i coraz bardziej nieludzkie i – żeby postawić wisienkę na torcie – ostatecznie wymagające użycia również przemocy fizycznej, czyli dokładnie tej, której miały w swym zamyśle położyć kres. Na przykład: jeśli w Szwecji tatuś przyłoi pasem swemu synowi – szwedzkiemu chuliganowi, to szwedzki chuligan wezwie policję, która – odprowadzając tatusia za kratki – założy mu dźwignię transportową... Jeśli zaś nie okaże się to konieczne, to i tak w ostatecznym rozrachunku będzie chodziło przynajmniej o groźbę użycia przemocy fizycznej.

I to jest właśnie samo jądro tej kolejnej z szerokiej gamy lewackich paranoi: przemoc fizyczna stanowi podstawę systemów zwalczania przemocy fizycznej.

Jak zatem jasno widać, „walka z przemocą” jest po prostu nowym wydaniem walki z wiatrakami. Trochę jak komunistyczna „wojna o pokój”.

Warto dodać, że systemy przemocy, które w wyniku takiej walki powstają, są bardzo wygodne dla wszelkiego rodzaju cwanych tchórzy – gnid w białych rękawiczkach. Przemoc emocjonalna i informacyjna jest bowiem dla nich chlebem powszednim, podczas gdy ze stosowaniem przemocy fizycznej zazwyczaj sobie nie radzą, gdyż do tego brakuje im męstwa i odwagi.
 

*      *      *

W tym miejscu jedna rzecz powinna być już całkowicie jasna: przemocy ze świata nie usuniemy. Możemy jedynie wybierać, spośród jej rozmaitych form. Musimy odpowiedzieć na pytanie: czy będziemy budowali świat bardziej ludzki, oparty o bardziej naturalne dla nas sposoby jej stosowania, czy też – dla zaspokojenia jakichś lewackich urojeń – będziemy usiłowali wcisnąć się w ramy kolejnej obłudnej utopii o szczytnych założeniach?

Już dzisiaj utopia ta zbiera żniwo... Spytacie: gdzie dziś są ci prawdziwi mężczyźni? Honorowi, odważni ludzie czynu? Odpowiedź jest krótka: Po więzieniach siedzą... Przylanie w mordę komuś, kto zachowuje się niegodnie, niehonorowo, jest przestępstwem. A wymyślne i podłe, długotrwałe dręczenie? Doprowadzenie kogoś do samobójstwa? Hmm... W 2014 roku „odnotowano” w Polsce ponad sześć tysięcy samobójstw. Czyli dwa razy więcej ludzi kończy ze sobą samemu, niż ginie na osławionych Polskich Drogach... Czy kogokolwiek skazano w związku z tym? Czy chociażby wskazano przyczyny?

Prawda jest taka, że z przemocą emocjonalną prawo nie radzi sobie w zasadzie w ogóle. Ale czego wymagać od prawa, skoro nie dostrzegają jej i nie potrafią wskazać nawet teoretycy? I dlatego też taka przemoc, jako w praktyce legalna, jest obecnie często stosowana.

Do czego to prowadzi? Ano, przede wszystkim degraduje mężczyzn... Sprawia, że niedługo kobiety będą mogły jedynie po cichu wzdychać za „tymi prawdziwymi” mężczyznami, realny wybór mając ograniczony do chytrych, tchórzliwych, podłych szczurków, z których wprawdzie żaden w ręku „nie złamie sztaby”, jakby tego chciało popularne przysłowie, ale – w ramach zrekompensowania sobie tej słabości – dowolną kobietę będzie w stanie z wolna doprowadzić do napadu śmiertelnego szału za pomocą wyrafinowanego, wyrachowanego na zimno i stosowanego konsekwentnie, psychopatycznego braku choćby cienia empatii i jakichkolwiek autentycznych uczuć.

Dlaczego?

W tym miejscu coś dla czytelniczek...

Kobieta, która stosuje przemoc emocjonalną, czyli na przykład wjeżdża swojemu „misiowi” na ambicję, strzela fochy, bierze na litość, albo organizuje w małżeństwie „ciche dni”, jest po prostu kobietą. No… może nie jest najlepszą z kobiet pod słońcem, ale jednak cały czas zachowuje się w sposób dla siebie naturalny.

A co się dzieje z mężczyzną, który – pozbawiony możliwości załatwienia sprawy „ciosem w szczękę” – jest zmuszony po kobiecemu manipulować uczuciami?

Wbrew pozorom mężczyzna, zwłaszcza inteligentny, może się takiego postępowania wyuczyć. Co więcej: jeśli już się wyuczy, to osiąga w tym zazwyczaj większą skuteczność od kobiet, ponieważ – w przeciwieństwie do kobiety – nie odczuwa uczuć, którymi manipuluje. Musi się od nich odciąć i będzie je jedynie udawał. Tym bardziej przekonująco, im większą kontrolę uda mu się osiągnąć nad ich selektywnym wygaszaniem.

Ale to nie jest dla mężczyzny zachowanie naturalne…

Wiem, że to dla Was, drogie czytelniczki jest sprawa całkowicie nieoczywista, ale tak, jak istnieje „kobieta modliszka”, którą mężczyzna, ogłupiony hormonami, idealizuje i widzi taką, jaką ona dla postronnych wcale nie jest, istnieje też jej męski odpowiednik. Dużo bardziej niebezpieczny przez to, że kobieta – jak również otoczenie – postrzega go takim, jakim on w zasadzie jest: dobrym, czułym, wrażliwym, troskliwym, delikatnym... Do czasu, gdy stworzona z tych cech charakteru maska spełni swe zadanie i nie będzie już dłużej „modliszkowi” potrzebna.

W skrócie rzecz ujmując: kobieta-modliszka manipuluje mężczyzną, mężczyzna-modliszka manipuluje sobą samym... W jednym i drugim przypadku finałem jest jednak „konsumpcja” partnera.

Ale nie mogę Wam, drogie Czytelniczki, poradzić „wystrzegajcie się takich mężczyzn”, ponieważ obecnie jest nas takich coraz więcej: genderowy, lewacki świat, skutecznie odarty z męskich wartości, takimi nas właśnie stwarza. W tym kierunku to właśnie idzie, choć cele były – jak zwykle – szczytne.

Gorzej jeszcze: stosowanie przemocy fizycznej wobec zaniku męskich wartości wcale nie staje się rzadsze a tylko stosowana przemoc wobec braku reguł i ram jej stosowania staje się coraz bardziej brutalna. Nie tak dawno jeszcze w złym, polskim, patriarchalnym społeczeństwie, akcje takie jak ta z Łodzi byłyby napiętnowane, jako zachowanie niehonorowe. Dziś, w społeczeństwie pięknym i genderowym, jest to już tylko zachowanie nielegalne… Co, jak widać nie stanowiło w tym wypadku przekonującego argumentu.

Wracając natomiast do sprawy zasadniczej: wiemy, że przemocy ze świata usunąć nie sposób. Co zatem robić? Odpowiedź jest dość prosta: ująć ją w ramy. Najskuteczniejsze będą w tym wypadku ramy obyczajowe, ponieważ przemoc ma swoje źródło w emocjach a obyczaj odwołuje się do sfery emocjonalnej człowieka znacznie silniej i głębiej niż jakiekolwiek stanowione prawo. Nie potrzeba się przy tym silić na wymyślanie jakichś nowych, wydumanych kodeksów – wystarczy przywrócić wartości tradycyjne…

Na czele z honorem, oczywiście, bo bynajmniej nie chodzi o tradycję taką, jak ją sobie wyobrażają feministki, ale o tą, według której, między innymi uderzenie kobiety jest czynem niehonorowym a uderzona znajdzie wokół siebie natychmiast legion palących się do czynu obrońców…
 

*      *      *

Wiem oczywiście, że fakt, iż przemoc po prostu „była, jest i będzie” jest trudny do zaakceptowania, nie tylko dla feministek, ale również dla wielu chrześcijańskich pięknoduchów, pozostających "po jasnej stronie mocy".

O feministki mniejsza, niech sobie radzą same, skoro lubią… A my natomiast spójrzmy na temat po swojemu... Warto zauważyć, że zarówno przemoc, jak i wojna są po prostu narzędziami. Bóg, w którego wierzymy, zarówno z przemocy, jak i z wojny korzystał w historii swoich interakcji z ludźmi, w celu realizowania swoich Bożych Planów. Ani przemoc ani wojna nie mogą być zatem złe same w sobie, bo Bóg nie popełnia zła. Nie należy ich zatem demonizować ani fetyszyzować...

Oczywiście zrozumiałe jest – w tym miejscu odwołam się do popularnego filmu „Snajper” – że jeśli ktoś się naoglądał wiertarki używanej do zadawania bólu niewiniątkom, to być może przez długi czas nie będzie mógł na to – było nie było: narzędzie – patrzeć. Ale to nie znaczy, że ma stać się członkiem Ligi na rzecz Zakazu Użytkowania i Produkcji Wiertarek.

Tak samo z wojną: naoglądaliśmy się okrucieństw popełnianych przez Trzecią Rzeszę i inne współczesne totalitaryzmy, przeraziło nas – niebezpodstawnie – Ryczące Zło, które było z tym związane i straciliśmy z oczu prostą prawdę, że to nie wojna i przemoc są złe, czy dobre, ale zły lub dobry jest sposób i cel ich stosowania. Spójrzmy: za pomocą wojny można zniewolić i zniszczyć niepodległe państwo i eksterminować naród, to prawda... Ale można też za pomocą wojny zapewnić Wolność i Ziemię Obiecaną Narodowi Wybranemu, albo wyrwać z niewoli Naród Polski. Za pomocą przemocy można zdeptać i sponiewierać czyjąś godność... albo też można wygonić kupców ze Świątyni.

Wszystko zależy od użytkownika.

Oczywiście: każdy z nas, albo przynajmniej większość z nas, boi się wojny i przemocy. Boimy się ran, bólu, szaleństwa, cierpienia i śmierci - to zdrowe i naturalne. Ale strach, nawet naturalny, jest zwykle złym doradcą... Uważać więc trzeba, by ten strach nami nie owładnął i byśmy z tego strachu nie stali się niewolnikami utopijnych ideologii, które wcielają w życie to, czemu miały zapobiec... Przeciwnie: zarówno na temat wojny, jak i na temat przemocy należy zdobywać rzetelną wiedzę, by nie tylko umieć z nich korzystać w razie potrzeby, ale także potrafić podporządkować je celom wyższym i dobrym. Jak na przykład obrona tej Wolności, do której stworzył nas Bóg.

„Come with me, if you want to live!”

YouTube: 
Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika smieciu

15-11-2015 [19:36] - smieciu | Link:

To był długi wywód :)
Mi się wydaje że jego źródłem jest dzisiejsze plątanie i przeinaczanie pojęć przez rządzącą światem kastę. Po prostu niektórym słowom nadawany jest nowy wydźwięk, którego oryginalnie nie miały. Tak jak np ze słowem 'narodowcy' czyli w medialnej nowomowie 'nacjonalistyczne oszołomy'. Dzieje się to tak długo że z czasem nawet skądinąd bardzo sensowna blogerka elig krzywi się na hasło 'Polska dla Polaków'. To wchodzi w podświadomość.
Podobnie jest według mnie ze słowem przemoc. Cóż przemoc jest faktycznie czymś negatywnym. Taki był pierwotny wydźwięk tego słowa. Skąd więc powyższa długa notka? Otóż chyba dlatego że czuwająca nad medialnym przekazem elita zakazała innego słowa. Czyli słowa 'walka'. Słowo to jest raczej pozytywne. Choć zależne od kontekstu. Ogólnie jednak każdy człowiek czuje, wie że ma prawo do walki o swoje dobro itd.
No i właśnie. Stąd ów pacyfizm. Kontrolerzy ludzkich umysłów tak to sobie umyślili że jeśli utożsamią walkę z (negatywną) przemocą to naturalną konsekwencją będzie zaniechanie walki a (bierny) pacyfizm stanie się pociągającą ideologią dla bezwolnego ludzkiego stada. Ludziom będzie łatwo zaszczepić strach przed wszelkimi gwałtownymi zmianami. Bo te nie będą w ich umysłach kojarzyć się z pozytywną walką ale z negatywną przemocą, rządami ludzi, którzy będą narzucać swoje oszołomskie wizje.
I tym sposobem rządy ludzi, którzy tu i teraz narzucają oszołomskie wizje i stosują wszelką przemoc będą w porządku dzięki paru słowom wytrychom. Jak np. właśnie że ci tamci, opozycja będzie stosować przemoc, natomiast my rządzący brzydzimy się przemocą oraz oszołomstwem.

No cóż walka ma to do siebie że wiąże się z przemocą. I jeśli mam przytoczyć coś z Ewangelii (stary testament zostawiam Żydom), to scenę kiedy Jezus mówi „Nie sądźcie, że przyszedłem nieść pokój po ziemi. Nie przyszedłem nieść pokoju, lecz miecz”.

Obrazek użytkownika 3rdOf9

15-11-2015 [20:43] - 3rdOf9 | Link:

Dzięki, że ten - rzeczywiście przydługi nieco - wywód chciało Ci się przeczytać :) Dzisiaj często problem z tekstami jest taki, że ludzie męczą się już po kilkunastu zdaniach, więc mam tu niejakie obawy...

Twoje spostrzeżenie - rozróżnienie: walka / przemoc - jest interesujące... Z tym, że jak sam zauważasz, walka wiąże się z przemocą, tak więc do końca mnie ono nie przekonało: walczyć można o wolność - jak Polacy, albo o dominację - jak to czynili hitlerowcy...

Tak czy siak prawdą jest, że dochodzi dzisiaj do tworzenia nowomowy poprzez nadawanie słowom nowych znaczeń, lub znaczeniowych zabarwień. Największy problem upatruję w tym, że i Kościół nie jest na to odporny, przynajmniej nie całkowicie.

Ze swojej strony staram się to odkłamywać, na ile potrafię. Myślę, że jeśli chcemy stworzyć normalne państwo za pomocą odwołań do Tradycji i Wiary, to poważna dyskusja zarówno na temat przemocy i jej stosowania jak również tematów pokrewnych: sprawiedliwości, zemsty i wojny, będzie nas jeszcze czekać.

Niezależnie od tego, na ile ja mam rację w swoich wywodach, te pojęcia są dzisiaj w znacznym stopniu wykrzywione.

Pozdrawiam