Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Waluty alternatywne
Wysłane przez Gadający Grzyb w 10-07-2015 [20:05]
… czyli pieniądze z misją.
W dzisiejszym felietonie chciałbym nieco poszerzyć temat z poprzedniego numeru „Gazety Finansowej” - czyli waluty alternatywne. W zeszłym tygodniu przedstawiłem Państwu niedawną historię koliona – czyli quasi-pieniądza emitowanego w rosyjskiej wsi Kolionowo przez lokalnego przedsiębiorcę Michaiła Szlapnikowa. Waluta ta służyła do prywatnych rozliczeń między mieszkańcami, a jej głównym atutem w porównaniu z tracącym systematycznie na wartości rublem było to, że nie podlegała inflacji, jako że miała zakorzenienie w parytecie ziemniaka wg stałego kursu – 5 kolionów = wiadro kartofli (10 kg.). Nie jest to jednak jedyny model waluty alternatywnej, zaś historia emisji tego rodzaju środków płatniczych sięga co najmniej doby Wielkiego Kryzysu.
Za jedną z pierwszych walut alternatywnych uznaje się „szylinga Worgl”, wprowadzonego w austriackim miasteczku o tej nazwie w 1929 r. - w odpowiedzi na zapaść gospodarczą wywołaną ogólnoświatowym kryzysem. Szyling ów miał stały kurs wymiany z oficjalnym szylingiem austriackim w relacji 1:1, jednakże miał ograniczony termin ważności. Każdy posiadacz „worgli” musiał co miesiąc zgłaszać się do miejskiego urzędu celem ostemplowania banknotów i płacić za tę prolongatę 1% nominalnej wartości pieniądza. Powyższa procedura dotyczyła również „worgli” będących w posiadaniu miasta. Jak łatwo zauważyć, oznaczało to zaprogramowaną z góry dwunastoprocentową inflację w skali roku, toteż mechanizm ten zachęcał do jak najszybszego wydawania pieniędzy, co miało pobudzić lokalny obrót gospodarczy, miastu natomiast zapewnić środki na wydatki publiczne. Miasto rozpoczęło szereg inwestycji interwencyjnych, zmniejszając tym samym bezrobocie, a zaczęło od zapłacenia kopalni „worglami” za węgiel. Kopalnia, chcąc pozbyć się worgli, nim te stracą wraz z upływem miesiąca 1% wartości, wypłaciła nimi pensje górnikom, ci z kolei wydali je jak najprędzej w sklepach, sklepikarze zakupili za nie produkty od okolicznych rolników... i tak dalej. Maszyna szybkiego obrotu została wprawiona w ruch. Efektem był tzw. „cud Worgl” - bezrobocie praktycznie znikło, odżył handel i rynek usług, kasa miasta notowała nadwyżkę mimo sporych wydatków... Niestety, błąd włodarzy Worgl polegał na tym, że pobierali w „szylingach Worgl” również podatki. To dało Centralnemu Bankowi Austrii pretekst do zlikwidowania lokalnej waluty, zaś burmistrz miasteczka stanął przed Trybunałem Konstytucyjnym za wchodzenie w kompetencje banku centralnego. Cóż, żaden monopolista nie lubi wkraczania na swoje terytorium, tym bardziej, że przykład Worgl okazał się zaraźliwy – zamiar wprowadzenia lokalnych walut ogłosiły 173 miasta z Austrii i Niemiec.
Oczywiście, powstaje pytanie, jak tego typu rozwiązanie, oparte na sporej jednak inflacji, sprawdziłoby się na dłuższą metę i który model jest lepszy – nieinflacyjna waluta Szlapnikowa, czy inflacyjne „worgle”. Oba przypadki łączy jednak finał sądowy – Michaił Szlapnikow bowiem również ma sprawę na skutek interwencji rosyjskiego banku centralnego.
„Worgle” to jednak dopiero początek. Współcześnie, całkiem legalnie, funkcjonuje w Niemczech ok 40 walut alternatywnych, a w Hiszpanii ponad 30 (szczególną popularność zaczęły zdobywać po wybuchu ostatniego globalnego kryzysu finansowego). W Niemczech 28 takich walut wchodzi w skład sieci Regiogeld i można powiedzieć, że są to „waluty z misją”. Przykładowo, „Urstromtaler” ma służyć wspieraniu lokalnego handlu i wytwórczości w opozycji do wielkich koncernów i sieci handlowych. „Urstromtalera” honorują sklepy, piekarnie, restauracje – łącznie ok. 200 podmiotów. Pieniądze te mają swój termin ważności, co zachęca do szybkiego ich wydawania – podobnie jak w przypadku „Worgli”.
Jedną z najpopularniejszych walut alternatywnych w Niemczech jest „Chiemgauer” emitowany po kursie 1:1 w stosunku do euro. Szacuje się, że obroty tym pieniądzem wyniosły od 2003 roku grubo ponad 5 mln euro, honoruje go ponad 550 podmiotów gospodarczych, uruchomiono również specjalną linię mikrokredytów. To również jest waluta inflacyjna, na wzór „szylinga Worgl”, z tą różnicą, że opłat za przedłużenie ważności dokonuje się co 3 miesiące. Ten swoisty „podatek inflacyjny” (innymi słowy – jest to ujemne oprocentowanie) zwany „demurrage” wymyślony został przez Silvio Gessela - zmarłego w 1930 roku ekonomistę stojącego również za projektem „Worgli”. Dziś jak widzimy jego idee notują prawdziwy renesans.
Allen Greenspan stwierdził, iż XXI wiek będzie stuleciem prywatnych walut – i chyba faktycznie jest coś na rzeczy. Warto wymienić jeszcze chociażby hiszpańskie „ECO”, brytyjski „Bristol Pound”, czy szwajcarski WIR. Niektóre z nich nie funkcjonują nawet w formie papierowej - np. WIR (w obiegu od 1934 roku) ma postać kont rozliczeniowych. Ich rolą jest przede wszystkim służenie lokalnym społecznościom i stanowią pozytywną odpowiedź na niedomagania „oficjalnych” systemów monetarnych. Czy państwowi monopoliści będą w stanie wyciągnąć z tego konstruktywne wnioski?
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Na podobny temat:
„Ziemniaczana waluta”
Artykuł opublikowany w tygodniku „Gazeta Finansowa” nr 27-28 (03-16.07.2015)
Komentarze
10-07-2015 [22:53] - Marek1876 | Link: Szłapnikow mógł wyjść cało z
Szłapnikow mógł wyjść cało z tej awantur gdyby "banknoty" były podpisanymi przyrzeczeniami (osobistymi pseudowekslami na okaziciela na określone ilości ziemniaków, coś jak "I own you") poszczególnych dorosłych mieszkańców tej wsi, do "wypłacenia" na żądanie określonej ilości ziemniaków. Te kwity wystawione przez każdego dorosłego mieszkańca, w z góry ustalonej liczbie, rozdane do obrotu każdemu z wystawców, mogłyby być obwarowane zapisem, że jeśli pozostali mieszkańcy wsi zbiorą łącznie więcej kwitów, np. Pierduszewa, niż wynikało to z góry ustalonego limitu, to Pierduszew musi "wypłacić" wierzycielom (posiadaczom jego kwitów) stukrotnie większą liczbę ziemniaków niż na kwicie. I hulaj dusza piekła (pierdla) nie ma, a lokalna gospodarka "naoliwiona" :-)
12-07-2015 [20:02] - Gadający Grzyb | Link: Też by się do niego dobrali -
Też by się do niego dobrali - jak nie pod tym, to pod innym pretekstem. To w końcu Rosja...
11-07-2015 [22:53] - smieciu | Link: Sporo myślałem o takich
Sporo myślałem o takich rzeczach i im więcej o tym myślę tym bardziej uderza mnie potęga pieniądza :)
Ostatnio doszedłem do wniosku że stworzenie jakiejś sensownej emisji pieniądza nie jest problemem i można to różnie wykonać. Jednak klucz leży w tym że pieniądz (kontrola nad jego emisją) daje niesamowitą władzę. Jest to władza nieomal boska i dlatego problem emisji pieniądza zacząłem rozpatrywać ostatnio na płaszczyźnie filozoficznej a nie gospodarczej.
No i te filozoficzne rozważania doprowadziły mnie do wniosku że pewnym sensie musi być jak jest! Tak skur...sko i totalnie złodziejsko.
Tak naprawdę dość banalne jest stworzenie sensownej gospodarki i zdrowego zarządzania pieniądzem. W istocie takich gospodarek jest całkiem sporo w Europie. Ale właśnie cała sztuka leży w tym żeby dokonać czegoś przeciwnego :)
Co zdaje się mieć o wiele więcej sensu...
12-07-2015 [20:05] - Gadający Grzyb | Link: Owszem, prawo do emisji
Owszem, prawo do emisji pieniądza jest boskim przywilejem - dlatego banksterzy są nadęci chyba nawet bardziej od biskupów, a w bankach panuje niemal sakralna atmosfera. Ale właśnie waluty alternatywne mogą pełnić rolę szpileczek nakłuwających ten balon.
12-07-2015 [21:07] - Marek1876 | Link: A dlaczego to nie państwo
A dlaczego to nie państwo miałoby położyć łapy na całości renty menniczej w Polsce? M3 przyrasta przecież o kilkadziesiąt do 100mldPLN rocznie. A że takie rozwiązanie jest możliwe (tyle że w postaci przymuszenia FEDu do kupowania obligacji amerykańskiego skarbu) pokazuje przykład amerykański. No do tego, że w ogóle moglibyśmy już dzisiaj przeznaczyć większość rezerw dewizowych (110mld dol) na pilny import broni, nie muszę chyba Panów przekonywać, prawda?