Poniżej MatkaKurka wyjaśnia różnych hurrraoptymistom i antyssytemowym durniom dlaczego Kukiz jest antysystemowy jak cholera...
Gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości to pałka zomowca jest równie antysystemowa...potem niech się nie dziwi, że nią oberwie...
komentować nie będę...ale jak kogoś kupa wojewódzki czy inny powiatowy zaprasza na miłą pogawędkę to mówi samo za siebie...
Jeżeli ktoś uważa, ze w/w Kukiz to jakiś antysystemowy kandydat na prezia to niech zejdzie na ziemię albo prestanie patrzeć na
świat z perspektywy pułapki na słonie opisanej w przygodach Kubusia Puchatka
http://kontrowersje.net/komorowski_antystemowym_kukizem_powtarza_manewr_tuska_z_palikotem
Komorowski „antystemowym” Kukizem powtarza manewr Tuska z Palikotem
Powtarzalność metodologii ogłupiania mas jest z jednej strony nudna, z drugiej imponująca, ponieważ nieustannie działa. Przyglądając się temu jak ludzie reagują na polityczne otępianie można zrozumieć wiele innych mechanizmów, na przykład dlaczego pomimo ostrzeżeń babcie nadal oddają ostatnie pieniądze „koledze” wnuczka albo jakim cudem akwizytorzy sprzedają za 3 tysiące patelnię, która na bazarze kosztuje 50 złotych. Rytualna „antysystemowość” to polityczna metoda na wnuczka i nie jest to polski wynalazek, ani też specyfika demokracji na dorobku, to znana technika odkąd pewien cesarz wprowadził do senatu konia. W RP III mieliśmy już kilku antysystemowych zbawicieli narodu, chronologicznie byli to: Stan Tymiński, Andrzej Lepper, Janusz Palikot, Janusz Korwin-Mikke (rotacyjny) i najnowszy nabytek Paweł Kukiz. Każdy z nich był teoretycznie inny, ponieważ siła kandydata antysystemowego polega na swobodnym zagospodarowaniu społecznych nastrojów i przerobieniu konkretnej grupy społecznej na sterowalnych buntowników.
Tymiński przygarnął zszokowanych utratą socjalnego bezpieczeństwa, które dawał PRL, uwiarygodniało go pochodzenie i obyczaje zachodnie, no po prostu wiedział jak się na świecie żyje i wszystkie recepty miał w czarnej teczce. Lepper gonił złodziei z Balcerowiczem na czele, gromadząc wokół siebie niemal cały elektorat chłopski sam będąc oszukanym przez banki chłopem. Palikot pozbierał wszystkich nowoczesnych, europejskich i świeckich przedsiębiorczych, aby zamienić kościoły na hurtownie, jako biznesmen nawrócony na ateizm. Janusz Korwin-Mikke ciągnie za sobą miłośników gier komputerowych, palenia zioła i utopi liberalnej, która jest mieszanką społecznego darwinizmu i pseudo intelektualnego ekscentryzmu. Przekonuje swoim stylem życia młodzież licealną i studencką, w końcu większość młodych ludzi chciałaby zostać królem Internetu i dobywać podziw grupy rówieśników poprzez wygłaszanie mądrości zmieniających świat.
Najnowszy „antysystemowiec” pozornie wydaje się dziwolągiem o charakterystyce konserwatywnego rockmana, który zmieni ustrój poprzez JOW, ale i on ma swoją wiarygodność. Kto lepiej nadaje się na kontestatora niż facet, który ze sceny i na płytach „olewał system”, popijał wódę przez większość swojego życia? Wystarczy mu dodać trochę powagi, jak na wersję konserwatywnego kontestatora przystało, z tym, że powaga musi zawierać cechy produktu uniwersalnego. Piłsudski biegający po lampach hipsterskiego radia plus fajny przebój i JOW, bo tak jest w Ameryce, w zupełności załatwia sprawę – konserwatywny kandydat antysystemowy kompletny. Bez żadnej gruntownej politycznej wiedzy można stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że powyższy zestaw "polityków" stanowi tak zwany koloryt polityczny, innymi słowy to polityczni jajcarze. W żadnym poważnym kraju na świecie nigdy podobni kandydaci nie przejęli i nie przejmą władzy, jednocześnie w każdym kraju występują, dokładnie w takiej samej roli, jak w Polsce.
Ich zadanie jest proste, mają zapobiegać wychodzeniu na ulicę, mają kanalizować bunt i tworzyć reprezentację polityczną dla wybranej części elektoratu, o nikłej wiedzy i świadomości politycznej. Co ciekawe uczestnicy tej jałowej gry po obu stronach nie maja złudzeń, przecież wyborca, na przykład Korwina-Mikke, doskonale wie, że baśń o „liberalizmie” skończy się jak zwykle i nie będzie żadnego obalenia reżimu, co najwyżej wielka radość z przekroczenia 5% progu wyborczego. Gdzieś w głębi umysłu zwolennicy politycznych akwizytorów zauważają, że to tanie patelnie z bazaru, ale widzą też całą oprawę, jak się pięknie smaży, jaki to świetny spektakl i w końcu biorą tandetę na raty. Dla wyborczego efektu mało istotne jest też to, który polityczny jajcarz występuje w roli sterowanego teczką, a który bezwiednie robi za pożytecznego idiotę. Naturalnie pierwszych łatwiej sterować, ale drugim wystarczy odciąć prąd, wyciszyć eter i jest po nich, stąd też na ekrany trafiają tylko pożyteczni, nie krzywdzący systemu „antysytemowcy”.
Odnosząc się z do bieżących wydarzeń, w kontekście odwiecznej gry pozorów, naiwność polityczna nowicjuszy nie może dziwić, ale gdy patrzę na reakcję ludzi, którzy w polityce siedzą od lat, robi się naprawdę dramatycznie. Doszukiwanie się pocieszeń w postaci ideologicznego „wsparcia” ze strony konkurencji i drugiego dna w jakichś wydumanych niuansach, gdy gołym okiem widać o co chodzi jest dla mnie nie pojęte. Przelećmy szybko i tylko ciężkim kalibrem po kreacjach z ostatnich dni odwracając role i bohaterów, żeby nabrać odpowiedniego dystansu. Oto do stacji Radia Maryja przychodzi „Anna Grodzka” i rozmawia sobie swobodnie z redaktorem redemptorystą. Ciężko na starcie z wyobraźnią? Dalej jest jeszcze ciekawiej, w pewnym monecie „Anna Grodzka” mówi do redaktora, że jest absolutnie przeciwna wyrzucaniu z pracy doktora Chazana i w ogóle ma poważne wątpliwości, co do eksperymentów z ludzkimi embrionami, ponieważ sama doskonale wie, jaki to ból urodzić się kimś innym, niż się czuje.
Na koniec audycji wzruszony ojciec redemptorysta całuję „Ankę” w rękę i udziela poparcia w nadchodzących wyborach, bo kandydat Duda ma zmienne poglądy na in vitro i jest taki sam, jak Komorowski. W nagrodę ojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk czyni redaktora gwiazdą Radia Maryja i wypłaca mu premię, zaś słuchacze gremialnie głosują na „Ankę”. Ktoś uwierzy w taką historię? No to teraz wróćmy do Pawła Kukiza, który poszedł w gości do skrajnego lewaka „Kuby” Wojewódzkiego, od lat występującego w ostatniej fazie wyborów w roli dopychającego głosy. To u niego w 2007 roku, tuż przed wyborami, gościli: Donald Tusk i jego dzieci (oddzielnie), w 2010 studio wypełnili srający na Smoleńsk „dowcipnisie”, on sam śpiewał „piosenki o trupach”. Przed wyborami w 2011 Wojewódzki wraz z całym sztabem celebrytów udzielił poparcia Palikotowi, a na okładce „Wprost” krzyczał, że boi się PiS-u i odsyłał głosujących na PiS do lekarza.
Stacja TVN, która żyje z władzy i dzięki władzy, w programie o wielomilionowej oglądalności, na 10 dni przed wyborami, pozwala dyżurnemu naganiaczowi pociągnąć za sobą zbuntowane masy i poprzeć politycznego ekscentryka, aby Komorowskiemu odebrać głosy? Jeśli ktoś to kupił, to powinien sobie nastawić Radio Maryja i czekać, aż Rydzyk poprze „Annę Grodzką”, a moherowe babcie głosują na „transika”. Kto przy zdrowych zmysłach i nie otępiony pokazem smażenia na kosmicznej patelni będzie wchodził w jakieś bzdurne detale, gdy od generaliów smród się ciągnie na kilometry. Swoi ludzie na swoim terenie pociągnęli za sobą swoich fanów w takim kierunku, który był bezpieczny dla swojego Komorowskiego, a nie w takim, który otwiera drogę do zwycięstwa największemu wrogowi. Teraz wystarczy poukładać pozostałe klocki, które są wciskane na siłę nie w te miejsca, gdzie pasują. Pierwszy klocek usiłuje się wcisnąć Kaczyńskiemu, jednocześnie robiąc idiotów ze „spiskowców”. NAWET Kaczyński powiedział, że Kukiz jest fajny, no to czemu ci durni sekciarze znów węszą? A co miał powiedzieć polityk, wiedząc, że jest do zagospodarowania 10% elektoratu, który podkrada najpoważniejsza konkurencja?
Kaczyński miał na konferencji ku radości TVN-u i Komorowskiego powiedzieć to, co może bez konsekwencji napisać Matka Kurka? Kaczyńskiemu z Dudą nic innego nie pozostaje, jak udawać, że wszystko jest w porządku i utwierdzać elektorat w przekonaniu, że to Komorowskiemu Kukiz z Wojewódzkim odbierają głosy. Niestety z rzeczywistym przepływem elektoratu jest dokładnie odwrotnie, czego nie potrafią lub nie chcą zrozumieć nawet wytrawni analitycy i to do nich należy wyjaśnianie, co się dzieje, to oni mają grać na drugim fortepianie, ale bojąc się metki oszołoma wchodzą w bezpieczne polityczne i medialne role. Podział jest jasny i nieprzypadkowy: Polska racjonalna i Polska radykalna. W Polsce racjonalnej nie ma żadnej konkurencji, jest jeden jedyny Komorowski. W Polsce radykalnej tkwi cała reszta, której liderem przez długi czas był Andrzej Duda i jeszcze lideruje. Co wystarczy zrobić, aby się umocniła Polska racjonalna?
Zmienić lidera w Polsce radykalnej lub przynajmniej wywołać wrażenie zmiany, tym samym wprowadzić bezhołowie. Jeśli sztabowcom Komorowskiego uda się sprzedać Polakom, że Kukiz, Korwin-Mikke, Kowalski, Ogórek i Andrzej Duda to ta sama II liga, pan Bronek będzie robił za Ligę Mistrzów. Według wszelkich znaków na niebie i ziemi Komorowskiemu brakuje jakieś 6%, niestety nie znam badań wewnętrznych PiS, ale skoro Kaczyński wychodzi na konferencję i przestrzega przed rozstrzygnięciem w I turze, to wesoło być nie może. Andrzej Duda przez długi czas był absolutnym liderem i jedynym poważnym kontrkandydatem nie tylko dla Komorowskiego, ale dla „systemu”. Odrabiał straty i z poziomu 15% wskoczył na poziom 30%, kosztem swojego najsilniejszego konkurenta, który startował z 60% poparciem. Co to oznacza? Bardzo prosty rachunek, Duda ma około 15% „ruchomego elektoratu” odbitego głównie Komorowskiemu i w ostatniej fazie wyborów traci seksapil na rzecz Pawła Kukiza. Sztab Komorowskiego nic nie ryzykuje idąc na całość w I turze. Dzieląc te 15% choćby po połowie między Komorowskiego i Dudę albo Komorowski wygra na oskrzydlającym manewrze albo spokojnie wejdzie do II tury.
Wszyscy domorośli statystycy, którzy twierdzą, że 100%, czy 80% elektrolotu jednego kandydata przeniesie swoje głosy na innego kandydata to analfabeci lub wyrobnicy sztabów. Niemal każde badanie pokazuje, że jakieś 25% glosujących na PiS nieźle ocenia rządy PO, a jeszcze więcej ma zaufanie do Komorowskiego. Tak funkcjonuje elektorat, to żywa tkanka, nie kawałek betonu, który można przenieść z miejsca na miejsce. JKM w 2010 teoretycznie poparł Jarosława Kaczyńskiego. efekt? Według różnych źródeł od 50% do 60% zagłosowało na Komorowskiego. Sztabowcy Bronka nie są idiotami, mają dziesiątki badań i doświadczenie z poprzednich lat i przede wszystkim mogą sobie pozwolić na ostry zwrot, by powalczyć o I turę, ponieważ nie ma takiej możliwości, aby obecny prezydent do II tury nie wszedł. Andrzej Duda ryzykuje wszystko i musi stawiać ostrożne kroki, żeby w pierwszej połowie nie odpaść. Strategia dla sztabu Komorowskiego jest jedna, niech radykałowie mają kilku zwalczających się liderów, dzięki czemu Komorowski jako racjonalny i poważny kandydat bierze wszystkich niezdecydowanych i pogubionych.
Nie wiem też komu przychodzi do głowy, że elektorat „antysystemowy” zagłosowałby na Komorowskiego, gdyby nie Kukiz i JKM? To wierutna bzdura z samej definicji i istoty rzeczy. Taki elektorat zostaje w domu albo na złość mógłby pokazać wała władzy, głosując na "pisiora", pod warunkiem, że nie miałby innego wyboru. Tak by się działo, gdyby zabawa z Kukizem i JKM miała po 3% uczestników. Gdy impreza rozkręca się do 10% to już można się pokusić o „sensację”. Zresztą po co zgadywać i dywagować! W 2011 roku Tusk zastosował identyczny manewr z Palikotem plus wycofanie JKM. PO nie straciła, tylko zyskała z 30 do 40%, „czarny koń” Palikot dostał 10%, w efekcie spadło PiS i SLD i to poniżej zdolności koalicyjnej. Komorowski ma rozpisaną finałową rozgrywkę i ma wszystkie narzędzia: dane z poważnych badań, media i bezpiekę do dyspozycji plus ostatnie dni kampanii, który najpewniej nie będzie opierał się na hakach, aby nie przysłonić efektu wielkiego męża stanu. 4 maja pogrzeb fałszywego autorytetu Bartoszewskiego, co z pewnością zmusi konkurencję do milczenia, 8 maja Komorowski pokaże się z Hollande, Orbanem i innymi prezydentami na Westerplatte i znów ma przewagę.
Na koniec przypomnę, że Komorowski ze swoim ludźmi rozegrał Tuska i jeśli tylko nadal za nim stoją właściwe siły, takiego Kukiza wciągną nosem i on się nawet nie zorientuje w czym wziął udział. Naturalną rolą opozycji jest gromadzenie głosów niezadowolonych z władzy. Realna szansa na zmianę władzy jest jedna, to poważny kandydat opozycji, który miałby szanse wygrać wybory w każdym szanującym się kraju, a nie 5 trefnisiów sprzedających polityczne utopie, aby władza spała spokojnie. Poważny kandydat nie ma wyjścia, musi dbać o uniwersalny przekaz docierający do 51% narodu i swoją powagę nie dostarczy atrakcji 10% poszukującym „funu”. Z tej prostej przyczyny będzie się mącić w głowach buntowników i niezdecydowanych do ostatniego dnia wyborów poprzez rozpraszanie, ośmieszanie i tworzenie miraży w obozie Polski radykalnej, czym Polska racjonalna wygra bez większego wysiłku, jak nie w I to w II turze. Chyba, że Polska radykalna w końcu nauczy się tej prostej gry propagandowej i rozpisze nuty na fortepiany. Terlikowski niech poprze Ogórek, „niepokorni” niech się zajmą subtelnym łączeniem Kukiza z Komorowskim i mainstreamem, a Duda z Kaczyńskim sobie poradzą.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 24167
Ale wróćmy do tej rzeczy, którą autor zarzuca Kukizowi. Tak nawiasem jest to żenujące bo w stylu systemowych mediów czepiających się PiSu i Dudy o każde g...o. Czyli wywiad u Wojewódzkiego. Straszna rzecz bo... jak zgaduje jest to program oglądany przez elektorat PiSowski? Czy też może skłonny ewentualnie poprzeć Dudę? No i dlatego Kukiz w takim programie nie zwraca się zgodnie z logiką autora do ludzi ktorzy poparliby Komorowskiego tylko Dudę. No więc ten żałosny Kukiz, marionetka występuje w szoł, po którym ten potencjalny elektorat Dudy teraz pomyśli:
"Och nie! Zagłosuję na Kukiza. Nie na Dudę. Tak długo przecież oglądam Wojewódzkiego. No już przekonał mnie do Dudy. Ale na szczęście Wojewódzki się opamiętał i pokazał tego Kukiza. Precz z Dudą!"
Taka logika. Proste. Reszta wywodu autora jest podobna. Choć jeszcze nie dawno wszyscy byli pewni że Bul wygra w pierwszej rundzie to niesamowite walory Dudy, którego wielkie media nie trawią, już prawie zmobilizowały zobojęniały elektorat. Tak, tak właśnie! Media źle pokazywały Dudę albo i wcalę ale mimo to on to zrobił! Uruchomił ludzi, którzy mają wybory w d..ie. Ale wtedy pojawili się ci źli. Jak Kukiz. I on zaczął bruździć. Bo odbiera głosy zmobilizowane przez Dudę.
Np. głosy tych wszystkich potencjalnych buntowników, którzy uwierzyli że Duda poprowadzi ich do rewolucji! Nie! Pojawił się cwany Kukiz, który spacyfikował ten buntowniczy elektorat chcący ruszyć do boju pod sztandarem PIS!
No a teraz Kukiz odbiera Dudzie głosy buntowników oglądających Wojewódzkiego.
Dlatego nie dajmy się zwieść! Nie głosujmy na kandydata antysystemowego!