Jak nie pięścią, to gazrurką – Żakowskiego. I byłoby wielkim niedopatrzeniem, gdyby tak nie zapisać wszystkiego, co go na te niebotyczne wyżyny wyniosło. Ja niestety nie mam ani możliwości, ani zdrowia, żeby się tym zajmować, ale jestem pewien, że znajdą się tacy, którzy to wszystko, na wieczną rzeczy pamiątkę, zachowają.
Chciałbym tylko zwrócić uwagę, na specyficzny zapaszek, jaki jego produkcji towarzyszy. Jeżeli komuś zdarzyło się być kiedyś w miastach, gdzie stacjonowała Armia Czerwona, to będzie wiedział o jaki zapach mi chodzi - mieszanina tanich, ale ostrych duchow, zapachów z ichniej kuchni, z drukarni i gazet. Do tego dochodził jeszcze zaduch kłamstwa i oczywistej oczywistości, że wam tawariszczi wsio wazmożno.
Sałday ujechali iz Polszi, ale Lizz jest na posterunku i chociaż brylatyna, jakiej używa, pachnie zupełnie inaczej, to przecież zapachy tej ruskiej budy, przynajmniej w tym, co duchowe, gorliwie odwarza.
Przed wojną Słonimski wołał do prawicowego publisty, o złotej czuprynie: Rudy do budy, dzisiaj można by to przerobić na: Lizz do budy, do ruskiej budy!
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2865
O nazi matki, nazi ojcowie szkoda w ogóle gadać.