Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Legalne brednie
Wysłane przez izabela w 08-02-2015 [17:44]
Obejrzałam ostatnio sympatyczną komedię pod polskim tytułem „ Legalna blondynka” . Oryginalny tytuł filmu : „Legally Blonde”. Polski tytuł ma niewiele sensu, bo jest to nieprzetłumaczalna gra słów. Żeby podkreślić związek bohaterki z prawem dałabym temu filmowi tytuł : „Blondynka w todze” albo w ostateczności : „ Prawdziwa blondynka”.
To jeszcze nic. W zeszłym roku obejrzałam w programie Movies 24 film pod polskim tytułem „ Permanentna zakonnica”. Można się było domyślić, że chodzi o „Zakonnicę w opałach” i takie znaczenie słowa „ permanent” ostatecznie znalazłam w starym słowniku. Zostawmy słownik. Dlaczego tłumacz nie zauważył , że proponowany przez niego tytuł nie ma najmniejszego sensu? Przecież zakonnicą jest się, niejako z definicji, permanentnie a nie okazjonalnie.
Polsat emitował kiedyś film, którego tytuł przetłumaczono jako „Kod milczenia”. Niezależnie od tytułu oryginału (Code of Silence) można być pewnym, że chodzi o zasadę ( kodeks ) milczenia czyli omertę. Sformułowanie „kod milczenia” nie ma po prostu sensu. W słowniku jako pierwsze znaczenie angielskiego słowa code podaje się kodeks, a nie kod. Natomiast translator internetowy faktycznie tłumaczy code jako kod. Tłumacz, który korzysta z translatora powinien jednak szybko zmienić zawód.
Oglądałam niedawno film o wyprawie trekkingowej. Dwóch młodych ludzi podchodzi do urwiska. „ Trzeba się zabezpieczyć i można się spuszczać” powiada jeden z nich. Trudno w to uwierzyć, ale słowo daję, że nie zmyślam. Powinno być oczywiście : „Asekuruj mnie, będę zjeżdżał ”. Gdy następnie ci sami panowie grzejąc sobie wodę do mycia w kociołku wymieniają uwagi w rodzaju: „ wypadałoby wziąć prysznic” zamiast jak w oryginale „ trzeba się trochę umyć”(słychać angielską ścieżkę dźwiękową) można stracić cierpliwość do tłumacza i przy okazji do filmu.
Kilka lat temu, w jednym ze swych felietonów w Rzeczpospolitej świetny ( choć był ponoć TW) tłumacz Robert Stiller , przedstawił listę nonsensownych przekładów tytułów znanych filmów. Niestety nie zapamiętałam wszystkich jej pozycji. Oto niektóre z nich:
„Indian Fighter” to nie „Indiański wojownik”, bo Kirk Douglas nie gra przecież Indianina , lecz walczącego z Indianami. Mógłby być na przykład „Pogromca Indian”.
„Crocodile Dundee” to nie „Krokodyl Dundee” tylko „Dundee- łowca krokodyli”. Dundee to nie imię krokodyla ani głównego bohatera, lecz nazwisko pochodzące od nazwy szkockiego miasta.
„It was an Eve” to nie „Wieczna Ewa” tylko „Pewnego wieczora”. Tu Stiller dla efektu chyba trochę przekręcił. Ten tytuł w oryginale (sprawdziłam) był „It Started with Eve” czyli „ Zaczęło się od Ewy”, a sam film to taka „Trędowata” po amerykańsku. Nie wiem czy tytuł „ Wieczna Ewa” jest wystarczająco adekwatny, na pewno jednak nie chodzi tu o żaden wieczór czy wigilię. W tłumaczeniu tytułów tłumacz ma dużą swobodę. Nie znaczy to jednak, że wolno przekładać zupełnie bez sensu.
„My Life So Far” to nie „Pierwsze Oczarowanie”, lecz „Moje dotychczasowe życie”.
„The Replacement Killers” to nie „Zabójczy układ”, lecz „Zastępczy mordercy”.
Aż trudno uwierzyć, że nie były to dowcipy w stylu Stanisława Barańczaka, który przetłumaczył kiedyś dla żartu: „honey, I’m home” na „miodzie, jestem domem”, ale każdy, kto pracował w branży tłumaczeń mógłby przytoczyć dziesiątki podobnych niezamierzonych żartów.
Czytając jako adiustatorka stacji Planete polską listę filmu o łowcach krokodyli natrafiłam na następujący dialog: „Czy mogę już zwymiotować?” –pyta dziewczyna. „Teraz”- odpowiada kolega. Okazało się, że w filmie kobieta stojąca z siecią nad rosłym gadem pyta czy może już ją rzucić (throw up), a partner odpowiada -now. Tłumaczka, dobra anglistka zresztą, tłumaczyła z nasłuchu ( nie było listy dialogowej), nie patrząc na film. Oszczędzała czas czyli optymalizowała zarobek.
Robiłam również dla stacji Planete adiustację filmu o brytyjskich wyścigach konnych. Musiałam ku oburzeniu tłumacza w całości go odrzucić. W proponowanym przez niego tłumaczeniu film nie miał najmniejszego sensu. Na przykład- Stoi sobie facet w roboczym stroju, patrzy na stoper i mówi 234, 235. Widać, że to trener, który podczas treningu na torze roboczym mierzy koniom czasy. Tłumacz pisze: „ Właśnie linię mety, przy samym płotku, minęły konie o numerach 234 i 235”. Gdybyśmy nawet faktycznie patrzyli na wyścig to taki płotek nazywa się „kanat”, a meta to „celownik” i nie wolno w specjalistycznym filmie wprowadzać własnej terminologii. Ale nie był to wyścig. Wyścigowy trener nigdy nie pokazałby się na trybunach w roboczym ubraniu, a dżokej nie jechałby w wyścigu w kufajce. Poza tym w wyścigu nie może brać udziału 235 koni naraz. To powinno być oczywiste nawet dla zupełnego laika. Zresztą o ewentualną konsultację nie byłoby trudno. Pierwszy lepszy chłopiec stajenny za dwa piwa wszystko by tłumaczowi objaśnił i poprawił.
Niedawno (28.12.14) ze zniecierpliwieniem zrezygnowałam z oglądania potencjalnie interesującego filmu o katastrofach żywiołowych. Inwencja tłumacza uczyniła go jednak zupełnie niestrawnym. Omawiając na przykład trzęsienie ziemi ( 6 w skali Richtera) na Nowej Zelandii tłumacz stwierdza: „ Przyspieszenie ziemskie było wówczas dwa razy większe niż siła grawitacji”. Nie było słychać oryginału więc trudno się domyślić o co chodziło autorowi. Porównywanie wielkości, które mają różne wymiary ma w ogóle ograniczony sens. Można na przykład powiedzieć dla żartu dwuletniemu dziecku. „Masz dwa razy tyle lat ile cukierków w rączce”, natomiast już uczeń szkoły podstawowej, który powiedziałby, że przyspieszenie w jakimś ruchu było dwa razy większe od siły zostałby skarcony za opowiadanie bzdur.
Takie porównania przypominają rozpropagowaną przez film „Czterej Pancerni i Pies” grę „machniom” czyli przedmiot za przedmiot. W tej grze dwa jest dwa- zatem dwa konie możemy wymienić na dwa kartofle. Nie ukrywajmy, że jest to gra dla ludzi niegramotnych.
I tacy niestety okazują się być często legalni, czyli koncesjonowani, tłumacze.
Tekst drukowany w numerze 6(399) Gazety Warszawskiej
Komentarze
08-02-2015 [22:31] - Teresa Bochwic | Link: Sensu nikt nie potrzebuje, bo
Sensu nikt nie potrzebuje, bo po co. A do czego służy tłumacz google? On właśnie czasem tak przekłada na nasze.
09-02-2015 [06:57] - izabela | Link: Właśnie. Współpracuję czasem
Właśnie. Współpracuję czasem z kancelarią radcy patentowego. Czego ci tłumacze nie wymyślą? Humor z zeszytów szkolnych niech się schowa.
08-02-2015 [22:37] - Secesh | Link: „Crocodile Dundee” to nie
„Crocodile Dundee” to nie „Krokodyl Dundee” tylko „Dundee- łowca krokodyli”. Dundee to nie imię krokodyla ani głównego bohatera, lecz nazwisko pochodzące od nazwy szkockiego miasta.
Tutaj Pani się trochę zagalopowała. "Krokodyl" Dundee, to właśnie imię (nazwisko) głównego bohatera. Film był o nim, więc tytuł, również polski jest prawidłowy. W kulturze anglosaskiej często stosuje się przydomki od wykonywanego zawodu, zajęcia lub miejsca pochodzenia. Gość o nazwisku Dundee łowił krokodyle, stąd tytuł filmu.
Czy tytuł filmu "Cyprian Kamil Norwid" należałoby zmienić na "Cyprian Kamil Norwid - poeta romantyczny"?
To, co Pani tutaj opisuje przypomina mi pewien artkuł w lokalnej gazecie na temat tłustego czwartku - Paczki Day, który obchodzą także niektóre tutejsze piekarnie. Autorka widząc gdzieś na witrynie sklepowej wyraz Paczki przetłumaczyła sobie to jako parcels.
Życzę smacznych paczek w Paczki Day.
09-02-2015 [03:20] - cyborg59 (niezweryfikowany) | Link: Dodatkowo gra słów z
Dodatkowo gra słów z określeniem "dandys", bo facet obwieszony krokodylowymi ozdobami, wygląda jak " pan do towarzystwa".
09-02-2015 [07:03] - izabela | Link: Faktycznie facet mógłby robić
Faktycznie facet mógłby robić za dandysa i po trochu to robi. Ja bardzo lubiłam jego występy bodajże w Nowym Jorku.
Jest cały szerego filmów w których brzydki okazuje się piękny, głupi okazuje się mądry, nieokrzesany - prawdziwie elegancki i tak dalej. Jakoś się z nimi identyfikuję. Psychoanalityk mi się kłania. A może czas już przerzucić się z lekturami na harlekiny?
09-02-2015 [06:46] - izabela | Link: To nie ja to Robert Stiller.
To nie ja to Robert Stiller. Ale zgadzam się z nim. W Polskiej kulturze ten tytuł musi być rozumiany jako krokodyl nazywany Dundee. Jeżeli znajomy pisze do mnie ostatnio : "pies Kazik zeżarł kurę" ( znajomy ma labradora, którego tak nazwał) będzie oczywiste, że chodzi o psa a nie o naszego innego wspólnego znajomego, który niefortunnie też nazywa się Kazik.
09-02-2015 [07:39] - Jabe | Link: Może to przymiotnik –
Może to przymiotnik – "krokodylowy"?
09-02-2015 [07:51] - izabela | Link: Oczywiście po angielsku tak
Oczywiście po angielsku tak ma być rozumiany ten tytuł, . jako krokodylowy D. czyli "ten od krokodyli". Ale po polsku zestawienie "dom kino" nie oznacza przecież kina domowego.
08-02-2015 [22:51] - joawa123 | Link: Dobry tłumacz przede
Dobry tłumacz przede wszystkim MUSI znać język polski. Maciej Słomczyński nagradzany i reklamowany polskiego NIE ZNAŁ. A może znał, a nie używał? Wystarczy przeczytać jego tłumaczenie ALICJI W KRAINIE CZARÓW - masakra! Za ULISSESA i za dzieła Szekspira, powinno się go wybatorzyć na rynku.
09-02-2015 [00:21] - RobertJerzy | Link: Kto, jak kto ale krytyk
Kto, jak kto ale krytyk Słomczyńskiego powinien zająć się najpierw własnym podwórkiem - ortografią i interpunkcją. Jest trochę do poprawienia... Jeżeli napisze Pan jeszcze, że powieści kryminalne Joe Alexa były tłumaczone z angielskiego na polski (bo przecież rzekomo polskiego[...] "NIE ZNAŁ. A może znał, a nie używał?"), to czekam z niecierpliwością na Pańskie genialne tłumaczenie "Ulissesa" Joyce'a, które raz na zawsze zakończy dyskusję nad wieloznacznością słownictwa użytego w oryginale i, wynikających stąd "pułapek językowych" dla tłumaczy. Słomczyński potrzebował blisko 13 lat na przetłumaczenie 800-stronicowego tekstu. Panu, jak widać, wystarczyła minuta, by go obsobaczyć. Marnuje Pan talent:-)
09-02-2015 [06:56] - izabela | Link: Szanowny Panie, na temat
Szanowny Panie, na temat tłumaczeń Słomczyńskiego zdania są w środowisku po prostu podzielone.
Pozwolę sobie przypomnieć znaną anegdotę. Młody żonkoś spotyka kolegę: „ Twoja żona jest na pewno piękna?”- pyta kolega. „ Nie za bardzo odpowiada żonkoś” , „A może bogata, albo mądra?” kontynuuje kolega ale na każde pytanie dostaje podobną wymijającą odpowiedź. „ No to chyba jest świetna w łóżku?”- mówi zdesperowany .
„ W tej sprawie zdania są podzielone, jedni mówią, że tak inni, że wręcz przeciwnie”- odpowiada żonkoś.
I proszę nie pisać, że stare. Sama to wiem.
09-02-2015 [21:09] - joawa123 | Link: Proponuję przeczytać choćby
Proponuję przeczytać choćby TO:
http://serwistlumacza.com/cont...
Poza tym warto czytać uważnie, bo wtedy można odpowiedzieć z sensem zamiast nieuprzejmie.
10-02-2015 [04:01] - RobertJerzy | Link: Skoro życzy sobie Pani
Skoro życzy sobie Pani odpowiedzi "z sensem", to bardzo proszę.
Oskarżycielski esej Anny Staniewskiej znany jest powszechnie w tzw. środowisku od lat 80-tych ubiegłego stulecia. Zarzuty były arcypoważne. Opublikowała je osoba, która przez kilka lat współpracowała ze Słomczyńskim. I posunęła się, moim zdaniem, do rzeczy niewybaczalnej: jako wieloletni edytor dzieł Szekspira próbowała zablokować dalsze powierzanie tłumaczeń Słomczyńskiemu przez krakowskie "Wydawnictwo Literackie"."-W liście do dyrektora wydawnictwa Kurza namawiałam go, aby zrezygnował z monopolu Słomczyńskiego na rzecz wielu tłumaczy - ma przecież w Krakowie tak znakomitych poetów jak Wisławę Szymborską (interesującą się Szekspirem), Ewę Lipską, Marka Skwarnickiego - bo nigdy jeszcze nie wyszło nic dobrego z jednoosobowego przekładu Szekspira. Jest to po prostu nie do udźwignięcia przez jednego tłumacza - nawet najlepszy klasyczny tłumacz Szekspira Schlegel pracował razem z Tieckiem-". Z załączonego cytatu wynika, że gotowa była przystać na powierzenie tłumaczenia dzieł Szekspira każdemu, kto bodaj interesuje się Szekspirem (Wisława Szymborska), byle nie Słomczyńskiemu. Dlaczego? Bo po entuzjastycznym przyjęciu "Hamleta" w reżyserii Konrada Swinarskiego ( tłumaczenie zamówił sam Swinarski) Wydawnictwo Literackie zaproponowało Słomczyńskiemu samodzielne przetłumaczenie wszystkich dzieł Szekspira. Nie wiem, co naprawdę było przyczyną konfliktu Staniewskiej ze Słomczyńskim. Wiem natomiast, że w tej sprawie zachowała się niezbyt elegancko. Stanisław Barańczak - naturalny konkurent Słomczyńskiego był jeszcze mniej elegancki w ocenach (powoływał się przy tym na esej Staniewskiej, jak na Biblię).[...]Przekład Słomczyńskiego dyskwalifikuje od samego poczatku jego - niewiarygodna wręcz u tak rutynowanego tłumacza - niechlujność i niepoprawność językowa[...]Jest tłumaczem pracującym bezmyślnie - oto najprostsza definicja jego metody." Tak daleko idące wnioski formułował człowiek, który dopiero zamierzał tłumaczyć Szekspira (był młodszy od Słomczyńskiego o ponad 20 lat).
Odnoszę wrażenie, że bezkrytyczne podejście do wewnętrznych rozgrywek w środowisku literackim doprowadziło Panią do sformułowania owej kuriozalnej tezy: "Słomczyński nie znał języka polskiego a jeśli znał, to go nie używał." I o to mam do Pani żal.
10-02-2015 [08:38] - izabela | Link: Widzę, że Pan jest "z branży"
Widzę, że Pan jest "z branży" więc wtrącę się poważnie. Wydawnictwo W.A.B. rozpoczęło właśnie edycję dramatów Williama Szekspira w nowych przekładach Piotra Kamińskiego, pod redakcją naukową Anny Cetery.Na początek ukazał się "Makbet" .Jak Pan myśli dlaczego nikomu poza branżą nie znany Piotr Kamiński porywa się na tłumaczenie Szekspira?. Bo istniejące przekłady są niestrawne. Teatry nie chcą wystawiać sztuk Szekspira z tej przyczyny. Szekspira jak wiadomo tłumaczyli: Adam Mickiewicz, Stanisław Koźmian, Apollon Korzeniowski, Józef Korzeniowski, Leon Ulrich, Felicjan Faleński, Józef Paszkowski. To Paszkowskiemu zawdzięczamy słynną frazę " nich ryczy z bólu ranny łoś"
Oto Szekspir w oryginale.
Why, let the stricken deer go weep,
The hart ungalled play;
For some must watch, while some must sleep:
So runs the world away.
Jak widać nie ma tam żadnego łosia.
Słomczyński przetłumaczył to tak
Cóż, ranny rogacz chce się skryć,
Nietknięty mknie wesoło:
Jeden ma czuwać, inny śnić;
Tak świat się toczy w koło.
Może nawet i lepiej?
10-02-2015 [13:46] - RobertJerzy | Link: Szanowna Pani,Nie jestem "z
Szanowna Pani,Nie jestem "z branży".Tłumaczeniami(głównie technicznymi z angielskiego i rosyjskiego)zajmuję się "amatorsko" od lat. Jestem pełen podziwu dla tłumaczy literatury pięknej, bo każdy z nich mierzy się nie tylko z językiem oryginału, jego treścią i formami wyrazu artystycznego ale także z czymś, co roboczo określam mianem "literackich imponderabiliów"; całą sferą psychologiczną, działającą na świadomość i podświadomość tłumacza/czytelnika. Pani, jako "człowiek z branży" na pewno świetnie rozumie to uczucie niepewności, permanentnie towarzyszące tłumaczowi w trakcie przekładu dzieła literackiego:-Czy to, co ulotne, niedopowiedziane, ledwie muśnięte piórem, udało mi się właściwie odczytać i prawidłowo przełożyć?-.-Czy moja praca zostanie przez czytelnika doceniona?- Ja nigdy takiej pewności nie miałem (zbyt niski poziom wiedzy, mierne przygotowanie filologiczne i brak poetyckiego słuchu), by sprostać tym wyzwaniom. Dlatego skupiłem się na konkrecie. Ale wróćmy do Słomczyńskiego. Nad "Ulissesem" pracował ponad 11 lat, nad "Hamletem" ponoć 17-20 dni, bo mu się "śpieszyło".Stąd zapewne pierwsza faza krytyki ze strony życzliwego "środowiska". Dlaczego więc Swinarski powierzył nowe tłumaczenie "Hamleta" właśnie Słomczyńskiemu? Bo odpowiadała mu jego metoda translatorska: wierność oryginałowi.A miał się z kim konsultować, choćby z własną żoną, która również była tłumaczką.Sztuka odniosła niebywały suukces! We wspomnieniach Konstantego Puzyny o Swinarskim znalazłem taki oto fragment:"Nowatorskie odczytania utworów scenicznych przez Swinarskiego polegało na wierności autorowi i wnikliwej analizie tekstu. Klasyka tylko wtedy jest żywa, gdy jest współczesna – to znaczy gdy inscenizator, bez sprzeniewierzania się intencjom autora, umie na scenie wydobyć to, co dzisiaj najbardziej porusza struny naszych dusz." Do tego właśnie Swinarski potrzebował Słomczyńskiego. I nie zawiódł się on sam, publiczność i krytycy. Dlatego nie godzę się na powierzchowną, bezrefleksyjną i momentami bezmyślną ocenę wieloletniej pracy twórczej, zasługującej na najwyższy szacunek. Na szczęście w tym zawodzie ostateczny werdykt należy do publiczności. A ta nigdy Słomczyńskiego nie zawiodła ( 11 milionów światowego nakładu). Serdecznie pozdrawiam!
10-02-2015 [12:58] - joawa123 | Link: E tam.... Nie przekonał mnie
E tam.... Nie przekonał mnie Pan. Pani Staniewska podaje konkretne przykłady - a Pan nie. Dalej będę się upierać przy tym, że Maciej Słomczyński wprawdzie pisał fajne kryminały, ale tłumaczem był wątpliwej "jakości"
11-02-2015 [21:20] - RobertJerzy | Link: "Golono-strzyżono".Pozdrawiam
"Golono-strzyżono".Pozdrawiam:-)
09-02-2015 [07:29] - izabela | Link: Święte słowa. Co do
Święte słowa. Co do Słomczyńskiego. Pasjami czytałam jego kryminały. Ale miałam wtedy chyba z 10 lat. Ulissesa oczywiście sobie kupiłam . Duży niebieski tom. Ładnie komponuje się kolorystycznie na półce. No i Alex bywał swego czasu w Astorii w Zakopanem. Teraz można wynająć tam pokój ze śniadaniem za 70- 100 złotych. ( To wiem tylko z reklamy) Kiedyś za takim Aleksem biegały tam panie z najwyższych ubeckich ( przepraszam literackich) sfer. I właśnie podczas pobytu w „Astorii” w 1996 roku Wisława Szymborska otrzymała wiadomość o przyznaniu jej Nagrody Nobla. To były czasy.
"Mais où sont les neiges d’antan?"
08-02-2015 [23:42] - polskizdzichu | Link: Czyżby sezon ogórkowy się
Czyżby sezon ogórkowy się rozpoczął? Tyle się ciekawych rzeczy dzieje. Jaki jest sens powtórek z NE?
Z dedykacją. https://www.youtube.com/watch?...
09-02-2015 [06:52] - izabela | Link: Tak sezon ogórkowy się
Tak sezon ogórkowy się zaczął. Skończy się w dniu wyborów prezydenckich. A swoją drogą media informują nas o awanturze o płeć Kubusia Puchatka.
http://www.msn.com/pl-pl/wiado...
Wkleiłam adres żeby Pan też znalazł. U mnie pokazuje się samo, wbrew mojej woli. Muszę jakoś to zlikwidować. A poza tym "repetitio est mater studiorum".
09-02-2015 [06:58] - izabela | Link: Czy Pan to mój ulubiony
Czy Pan to mój ulubiony Zdzichu z Polski? Ten sam?
09-02-2015 [09:02] - stachu | Link: A propos Słomczyńskiego to
A propos Słomczyńskiego to podpisał się wraz z innymi literatami pod Listem Literatów Krakowskich o karę śmierci dla księży z fingowanym przez UB procesie.Literaci podpisali z własnej nie przymusowej woli.Pozdrawiam
09-02-2015 [10:20] - izabela | Link: 8 lutego 1953 W ostatnich
8 lutego 1953
W ostatnich dniach toczył się w Krakowie proces grupy szpiegów amerykańskich powiązanych z krakowską Kurią Metropolitarną. My zebrani w dniu 8 lutego 1953 r. członkowie krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich wyrażamy bezwzględne potępienie dla zdrajców Ojczyzny, którzy wykorzystując swe duchowe stanowiska i wpływ na część młodzieży skupionej w KSM działali wrogo wobec narodu i państwa ludowego, uprawiali - za amerykańskie pieniądze - szpiegostwo i dywersję.
Potępiamy tych dostojników z wyższej hierarchii kościelnej, którzy sprzyjali knowaniom antypolskim i okazywali zdrajcom pomoc, oraz niszczyli cenne zabytki kulturalne.
Wobec tych faktów zobowiązujemy się w twórczości swojej jeszcze bardziej bojowo i wnikliwiej niż dotychczas podejmować aktualne problemy walki o socjalizm i ostrzej piętnować wrogów narodu - dla dobra Polski silnej i sprawiedliwej.
Rezolucję podpisali:
Karol Bunsch
Jan Błoński - w latach 1996–2001 juror Literackiej Nagrody Nike. Fundatorami Nagrody są Gazeta Wyborcza i Fundacja Agory.
Władysław Dobrowolski - ojciec aktora i reżysera Jerzego Dobrowolskiego.
Kornel Filipowicz - był mężem lewicowej artystki, Marii Jaremy a od 1969 roku do śmierci był związany z poetką Wisławą Szymborską
Andrzej Kijowski - mąż Kazimiery Kijowskiej i ojciec Andrzeja Tadeusza Kijowskiego.
Jalu Kurek - przedstawiciel tzw. Awangardy Krakowskiej
Władysław Machejek - po wojnie, jako sekretarz powiatowy PPR w Nowym Targu, brał udział w akcjach MO i KBW przeciw partyzantom Józefa Kurasia ps. Ogień. W 1983 wybrany w skład Krajowej Rady Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.
Włodzimierz Maciąg
Sławomir Mrożek - postanowieniem prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z dnia 11 listopada 1997, w uznaniu wybitnych zasług dla kultury narodowej, został odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
Tadeusz Nowak
Julian Przyboś - 22 lipca 1964 roku z okazji 20-lecia Polski Ludowej otrzymał nagrodę państwową I stopnia.
Tadeusz Śliwiak – był później związany z Piwnicą pod Baranami,
Maciej Słomczyński (Joe Alex) - był synem amerykańskiego reżysera i producenta filmowego Meriana Coopera i Marjorie Crosby, Angielki (później
09-02-2015 [23:40] - andzia | Link: Nie wiedziałam,K.Bunsch,a ja
Nie wiedziałam,K.Bunsch,a ja tak uwielbiałam jego "Dzikowy skarb".
Bardzo to przykra wiadomość dla mnie.No cóż.
Pozdrawiam serdecznie Pani Izabelo.
10-02-2015 [09:11] - izabela | Link: Trzeba jednak umieć oddzielić
Trzeba jednak umieć oddzielić dzieło od osobistych perypetii autora. Wiem, że nie jest to łatwe. Nie potrafię tak zrobić w stosunku do osób, które samozwańczo i bezprawnie postanowiły być dla nas wszystkich wzorcami osobowymi. Dlatego trudniej mi darować podpisanie tego listu Mazowieckiemu niż pisarzowi historycznemu.
09-02-2015 [09:20] - Dyletant2 | Link: A "świadek koronny"? W
A "świadek koronny"? W polskim wymiarze sprawiedliwości miałoby to sens gdyby prokuratorzy reprezentowali jakąś "koronę"; chociaż kto wie, może jakąś reprezentują?
09-02-2015 [10:15] - izabela | Link: Faktem jest że przymiotnik
Faktem jest że przymiotnik koronny wszedł do potocznego języka w innym znaczeniu niż to turn Queen's or King's Evidence. Mówi się dowód koronny chociaż nie ma on nic wspólnego z jakkolwiek rozumianą "koroną". Używanie rzeczownika w formie przymiotnikowej jak dotąd jednak "nie przeszło", więc tłumacz nie może sobie na to pozwalać. Na przykład "wyścigi jeździec" nie oznacza po polsku "jeździec wyścigowy" i nic na to nie poradzimy.
09-02-2015 [17:38] - Dyletant2 | Link: Ale, o ile rozumiem polski
Ale, o ile rozumiem polski wymiar sprawiedliwości, "świadek koronny" to tyle, co świadek oskarżenia; to ze jego zeznania mogą pełnić funkcje "koronnych dowodów" nie ma chyba nic do rzeczy, skoro może się okazać, ze jest nieskuteczny, czyli, ze "koronnych dowodów" nie ma.
09-02-2015 [13:14] - stachu | Link: przepraszam powinno być za
przepraszam powinno być za karą śmierci a nie o karę śmierci.
09-02-2015 [23:26] - PIOTR Z GDAŃSKA | Link: Właśnie usłyszałem w
Właśnie usłyszałem w Telewizji Republika, że w Donbasie "doszło do wybuchu potężnej eksplozji". Nie tylko tłumacze kaleczą nasz piękny język. Coraz więcej dziennikarzy posługuje się jakąś pokraczną nowomową. W mediach nie ma już sprzedawcy jest dealer, nie ma wydarzenia jest event...
Błędy ortograficzne, gramatyczne, składniowe stają się normą w prasie i elektronicznych środkach przekazu.
Nawet zawodowi literaci, wykształceni poloniści "mówią drutem kolczastym" (jak trafnie określa to jedna z moich znajomych).
Dlatego z prawdziwą przyjemnością czytuję pani artykuły, które są pisane dobrą, czystą i zrozumiałą polszczyzną.
Pozdrawiam serdecznie.
http://serwistlumacza.com/cont...
10-02-2015 [08:16] - izabela | Link: Ma Pan rację. Najczęstszy
Ma Pan rację. Najczęstszy błąd to wymowa : " ja rozumie". Tak mówi nawet pan Kalisz, ale podobno to celowe, stylizuje się w ten sposób na swojaka. Pewien znany publicysta prawicowy napisał: "Rzeczpospolita- połeć czerwonego sukna". Wydawało mu się, że cytuje Sienkiewicza. Połeć to może być słoniny. U Sienkiewicza był "postaw". Problem polega na tym ,że język ginie, umiera. Pisał o tym Sołżenicyn, który kolekcjonował rosyjskie słowa aby nie dać im umrzeć. Przeprowadziłam kiedyś wśród uczniów ankietę. Ani jedna osoba nie wiedziała co to jest " koromysło". To słowo już umarło. Dziękuję za adres serwisu. Bardzo ciekawe.
10-02-2015 [10:07] - Obywatel | Link: Ze smutkiem zauważam, że z
Ze smutkiem zauważam, że z moją polszczyzną jest coraz gorzej. Zdarzają mi się nawet błędy ortograficzne, których nie popełniałem w wieku szkolnym. Mam problemy z doborem słów, formułowaniem zwykłych zdań podrzędnie złożonych. Jestem zmuszony sprawdzać znaczenie wyrazów, które świetnie znałem jeszcze kilka lat temu. Myślę, że współczesna korporacyjna nowomowa ("proaktywność" itp.) jest gorsza od tej peerelowskiej. Trzeba też przyznać, że poziom nauczania w podstawówkach i liceach jeszcze w latach 90. był na ogół całkiem przyzwoity. Ostatnio zaglądałem do nowych podręczników do języka polskiego (piąta i szósta klasa) - są po prostu kiepskie. Trudno znaleźć w nich utwory, które - zdawałoby się - na stałe weszły do kanonu polskiej literatury. Jest za to np. tekst o "magicznych trampkach Eddy'ego" (chyba pomyliłem imię głównego bohatera), w którym roi się od zwrotów potocznych, a może nawet wulgarnych. Nie ukrywam, że zostałbym przy Niziurskim i Mickiewiczu.
10-02-2015 [14:54] - RobertJerzy | Link: ERRATA Szanowna Pani, Z
ERRATA
Szanowna Pani,
Z przykrością prostuję oczywistą omyłkę. Moja entuzjastyczna ocena "Hamleta" dotyczy przedstawienia z roku 1966 w Tel Avivie.I nie był to przekład Słomczyńskiego. Swinarski nie zdążył wystawić zamówionego "Hamleta" . Zginął tragicznie w 1975 roku. Zachowała się jedynie część taśm z rozpoczętych prób do spektaklu...
Pierwszej inscenizacji "Hamleta" w przekładzie Słomczyńskiego podjął się,już po śmierci Swinarskiego, Gustaw Holoubek w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Ale to już inna historia. Swinarski wystawił natomiast z powodzeniem inną sztukę Szekspira w tłumaczeniu Słomczyńskiego - "Wszystko dobre, co się dobrze kończy".
Istotne jest to, że sukces, który odniosła inscenizacja w Tel Avivie Swinarski zawdzięczał głównie położeniu nacisku na wierne trzymanie się tekstu oryginału.
Dlatego powierzył nowe tłumaczenie "Hamleta" Słomczyńskiemu.
Przepraszam za ten lapsus:-(
11-02-2015 [08:18] - izabela | Link: Dziękuję bardzo za
Dziękuję bardzo za wyjaśnienie. Wiele z tych spraw pamiętam ale pamięć ludzka jest jak wiadomo zawodna, a z wiekiem to się pogłębia. Na wyścigach jeździła ze mną konno córka Holoubka Ewa. Bardzo miła dziewczyna. Od niej dowiadywaliśmy się sporo o różnych aktualnościach teatralnych. Wyścigi w ogóle miały szczęście do ludzi sztuki. Wielkim znawcą wyścigów była niedawno zmarła Joanna Chmielewska i niektóre jej kryminały dotyczą realiów wyścigowych. Na wyścigach stoi rzeźba niedawno zmarłej Anny Dębskiej , znawczyni koni, hodowcy arabów. Jak widać nasze pokolenie już się wykrusza. Ostatni moment na układanie szczegółów puzzla. Pozdrawiam.