Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Godne pożegnanie - kontrowersyjny Hobbit
Wysłane przez Marcin Tomala w 23-12-2014 [16:04]
Zakończenie trylogii Hobbita Petera Jacksona - Bitwa Pięciu Armii - budzi szalenie skrajne opinie widzów. Od uwielbienia i autentycznego wzruszenia, pasji i szczerych emocji po totalne rozczarowanie i mieszanie produkcji z błotem przez zagniewanych fanów wcześniejszych, tolkienowskich produkcji. Jak jest naprawdę, czy warto w świątecznym szaleństwie i refleksji znaleźć kilka wolnych godzin i poświęcić je na pożegnanie ze Śródziemiem?
Odpowiem wprost - warto. Film dzięki wcześniejszej premierze w Wielkiej Brytanii widziałem już dwa tygodnie temu, dzięki temu oceniam "Bitwę..." z perspektywy przemyśleń i internetowych dyskusji. Tak, finał Hobbita ma swoje wady (o których za chwilkę), ale w pełni kontynuuje dorobek poprzednich dwóch części. Nie potrafię zrozumieć widzów, którzy zachwycali się "Niezwykłą podróżą" a na "Bitwę..." wylewają wiadro pomyj. Dla mnie to logiczna, spójna kontynuacja wcześniejszej narracji, sposobu przedstawienia filmowej opowieści.
Jackson swą historię podaje w sposób efektowny, mocny, miejscami nostalgiczny - typowe kino przygody w świecie fantasy podlanym tolkienowskim sosem. Już od pierwszych chwil chwyta widza za gardło i nie puszcza nawet przez moment - miejscami tylko mrugając okiem - specyficznym poczuciem humoru i wzruszającymi, ocierającymi się o patos scenami. Wybrane ujęcia to perełki i na długo zostaną w mej pamięci - mroczna strona Galadrieli, wspomniany prolog, kluczowe punkty kulminacyjne w sekwencjach batalistycznych.
Dźwięk i muzyka to artyzm sam w sobie - błagam polskich widzów, by darowali sobie wersję z dubbingiem - zaskoczyła mnie natomiast pozytywnie gra aktorska - Ian Mckellen i Martin Freeman to klasa sama w sobie, ale Richard Armitage w porywającej przemianie i wewnętrznej walce upadłego króla Thorina zawładnął mną w pełni. Do tego stopnia, że jego finałowy pojedynek z dowódcą armii orków oglądałem z podnieceniem tożsamym do tego, który towarzyszył mi podczas najistotniejszych scen "Gry o tron" - to jeszcze nie koniec, Thorinie!
"Bitwa..." ma swoje wady. Kuleje rozkład między scenami batalistycznymi a indywidualnymi pojedynkami, zdolności wybranych bohaterów (Legolas) balansują niebezpiecznie blisko groteski i braku jakiejkolwiek logiki. Evangeline Lilly w wątku romantycznym, z całym szacunkiem i sympatią dla tej fajnie wykreowanej postaci, graniczy z ckliwością i kiczem. Na deser specyficzne i otwarte zakończenie, które wielu widzów może zostawić rozczarowanych, oczekujących więcej.
To wszystko sprawia, że wyjątkowo łatwo krytykować zakończenie trylogii Hobbita tym, którzy nie cenią tego typu filmowej rozrywki. Porównywanie z Władcą Pierścieni jest już całkiem nie na miejscu, nie ten wymiar historii, nie ta skala, inny sposób prowadzenia narracji.
Ja dostałem od Jacksona w świątecznym prezencie dokładnie to, czego oczekiwałem. Nieskrępowaną, emocjonalną przygodę z nutką wzruszenia i epickimi, spektakularnymi chwilami. Wybaczam chętnie potknięcia i namawiam do wyrobienia sobie własnego zdania (tylko błagam, bez popadania w skrajności) - choć nie oczekujcie cudów, jak ktoś średnio bawił się na wcześniejszych częściach, nie pokocha nagle Bitwy Pięciu Armii.
Pożegnanie ze Śródziemiem wypada godnie - paradoksalnie jest świetnym początkiem, uzupełnieniem tolkienowskich interpretacji, jakimi raczył nas przez lata Jackson. Troszkę smutno nawet na sercu, że to już koniec. Ale jak nas uczy Tolkien, póki tli się w sercu nadzieja...
Wszystkim czytelnikom z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę szczerze i serdecznie właśnie tej nadziei, niech rozpali w waszym życiu szczęście, uśmiech i radość, miłość niech nie opuszcza Waszych serc a pozytywne myśli towarzyszą Wam na co dzień mimo często nie idealnej rzeczywistości. Merry Christmas!
Zachęcam do śledzenia: http://twitter.com/MarcinTomala
YouTube:
Komentarze
23-12-2014 [17:06] - Deidara | Link: Czemu koniec? Zejdzie ze
Czemu koniec? Zejdzie ze świata Christopher Tolkien, to będzie można robić Silmarillion. Choć ten raczej prosi się o wielkobudżetowy serial w stylu Gry o Tron czy Spartakusa.
23-12-2014 [18:29] - realista do szp... | Link: Silmarillion jest chyba
Silmarillion jest chyba najcięższą częścią do przebrnięcia. Aczkolwiek ciekaw jestem, czy znajdzie się reżyser, który podejmie się wyzwania. Byłoby ciekawie... Aczkolwiek fabuła jest najtrudniejsza do zekranizowania.
23-12-2014 [20:16] - Marcin Tomala | Link: Dokładnie - niemożliwe jest
Dokładnie - niemożliwe jest zaadaptowanie tego w filmowej trylogii - serial na miarę "Gry o tron" byłby spełnieniem marzeń kinomaniaka ;)
pozdrawiam świątecznie!