Życie przerosło kabaret, a ostanie wydarzenia PiS.

Nie radzą sobie. Przerosła ich sytuacja, w końcu nie taka znów skomplikowana i niespodziewana. Przynajmniej dla wytrawnego polityka i analityka sceny politycznej. A takich w partii antysystemowej skolko ugodno. Iluż w niej profesorów. Doktorów iluż. I co oni na to: „PiS - stoi w obliczu bardzo skomplikowanej sytuacji i bez wybitnych umiejętności politycznych i wewnętrznej solidarności tym razem się nie obejdzie”, mówi Pani  dr Fedyszak-Radziejowska. Zauważcie Państwo: nie Polacy, nie Polska, ale partia stoi w obliczu skomplikowanej sytuacji. Potrzeba jej (partii) wewnętrznej solidarności, krótko mówiąc – dyscypliny partyjnej. Pewnie, to znamy, to już mówił Majakowski: „kto tam znowu rusza prawą? Lewa! Lewa! Lewa!”
Trudno jednak będzie o tę dyscyplinę Pani doktor, bo Pani kolega prof. Andrzej Nowak, zdaje się zaczął frondować – oskarżając o skandal tzw. wyborczy … nie, nie magdalenowy ustrój, ale Pana Premiera Kaczyńskiego: „Jeśli dziś prezes Kaczyński mówi, że wybory były pełne nieprawidłowości, to czemu nie zmobilizował swoje partii, by sprawdzić, co się dzieje choćby w kilkuset komisjach?”  [„Zgoda na ten wynik wyborczy , jest zgodą na kolejne fałszerstwa” – wywiad polityce.pl  21 XI 2014]. I co Pani na to? Zruga go Pani jak niedawno dziennikarzy, że nie poparli „technicznego premiera?”
Prof. Ryszard Legutko, jak na filozofa przystało, odsuwa na bok to co akcydentalne („skandal z liczeniem głosów”) i proponuje zastanowić się nad tym co istotne – wybory (sfałszowane, czy nie, dobrze rachowane czy jak popadnie: to w końcu teraz nieważne) wygrała opozycja czyli PiS [„Co po zwycięstwie” niezależna.pl]. Według exit poll  o ok. 4 %. Błąd statystyczny wynosi 3%. Ale co tam. Skoro nieważne czy wybory są sfałszowane czy nie, to tym bardziej nieważny jest błąd statystyczny i jego ewentualne konsekwencje: wygrana minimalna, która nie daje szansy na żadne reformy - według Pana profesora PiS to już nie partia antysystemowa, ale „partia reform”, tak jak ROAD, UD, UW - tylko stwarza możliwość nabijania kabzy za byleco, przez kolejne cztery lata. Mógłbym dodać złośliwie, że europoseł do PE jest już przyzwyczajony do faktu, że za byleco można pobierać niezły grosz. Ale nie powiem, bo nie jestem złośliwy.  
Nie wiem kto podszepnął Panu premierowi Kaczyńskiemu myśl, żeby otoczyć się ludźmi ze środowiska akademickiego. Wszak to najbardziej zdeprawowana grupa społeczna w Polsce. Roszczeniowa jak górnicy i pracownicy pegieerów razem wzięci, ale za to mniej sympatyczna. Bowiem nadęty półgłówek z tytułem naukowym jest postacią bardziej paskudną niż „kopidół”, nawet rozeźlony.
To, że Polska tak naprawdę nie dzieli się na żadną lewicę i prawicę, tylko na sitwy, w których poglądy ideologiczne nie są tak ważne, jak ważna jest tzw. „postawa służebna” wobec hierarchii, nigdzie tak ostentacyjnie nie rzuca się w oczy jak właśnie w tym środowisku. Nigdzie słynne już zawołanie: „Sitwo Ojczyzno moja!” nie brzmi tak donośnie i prawdziwie. Kiedy kilka lat temu rozpoczęły się pewne ruchy, mające na celu rozluźnieniu gorsetu, który dławi polską naukę, wszyscy, jak jeden mąż, uczeni polscy rzucili się ratować stalinowski jeszcze system awansów naukowych. Profesorowie z prawicy, lewicy i centrum stanowili w tym momencie jeden wyśmienicie zgrany kolektyw, który umie sobie radzić z głupimi pomysłami, żeby do zatęchłego pomieszczenia jakim jest polski uniwersytet wpuścić trochę świeżego powietrza (zob. przykładowo: "Kiedy magnificencja zepsuje powietrze", na tym blogu).
Nie przeszkadza im to jednak w zachowaniu dobrego samopoczucia i pouczaniu społeczeństwa: „już tyle razy miałem nadzieję, że Polacy zachowają się z godnością, że teraz tę nadzieję już tracę”, wykrzyczał swój ból prof. Krasnodębski, inny opiniotwórczy ekspert, równie jak prof. Legutko – europoseł. Czyli, jak można mniemać prof. Krasnodębski szykuje się do samotnego obalenia władzy PO, bowiem tytuł wywiadu ze Zdzisławem Krasnodębskim brzmi: „Ta władza raczej nie odejdzie w sposób normalny” [wpolityce, 21 XI 2014]. Czyli, że chyba zostanie obalona? Tylko, kto ją obali? Przecież nie ci Polacy, do których Pan profesor wyraźnie stracił cierpliwość. To może polscy akademicy?
W polskiej rzeczywistości akademickiej - i nie tylko akademickiej, bo każdej, ale o uczonych teraz mówimy - nie ma mowy, żeby ktoś własnym sumptem, tzn. pracowitością, talentem, no niechby: talencikiem, mógł wejść na parnas. Oprócz zdolności i pracowitości, a braku tych wymienionym osobom zarzucić nie można, bo są to intelektualiści czystej wody, potrzeba jeszcze czegoś.
Nazwijmy to, małym okrągłym stolikiem przy którym trzeba zasiąść z akademickim bonzą, decydentem, mandarynem nauki. Jedni muszą to zrobić raz (i to zapewne jest przypadek naszych akademików), inni kilka razy. Są też tacy, którzy żeby awansować, w ogóle nie wstają od okrągłego stolika: siedzą przy nim, jedzą, śpią, załatwiają potrzeby fizjologiczne. Tych jest najwięcej. Bo zasrańcami (o pardąsik, wypsnęło mi się, niechcący!), polski świat akademicki stoi.
Rodzi się w ten sposób między fatygantem a układem niezauważalna, ale mocna więź. Związek z systemem, który, co by o nim nie powiedzieć, nie złamał jednak kariery, pozwolił się wybić. To samo dotyczy stosunku do decydentów nauki, leśnych dziadków – tych to dopiero jest zatrzęsienie w akademickich zwojach, jak korników w chorym drzewie! Leśny, nie leśny, myśli sobie beneficjent  systemu, ale nie skrzywdził, a przecież mógł (pamiętacie Państwo ten dowcip o dobrym Stalinie: a przecież mógł przy….). Taka jest mentalność „elity” narodu, która poucza Ciebie, Szanowny Czytelniku, co to jest godność, honor, niezależność myślenia.  
Przez ćwierć wieku podobne więzi zadzierzgnęli z systemem „opozycyjni politycy”: III RP jaka jest taka jest, ale jeść daje, pić daje, a wymagać to nawet za bardzo nie wymaga.
Jest dobrze, raz oni, a raz my przy korycie. Nic się nie działo groźnego dla systemu. Role były porozdawane, sute honoraria też. Sława, pieniądze i władza. I jeszcze na dodatek bonus w postaci zachowanej cnoty. Naszym „opozycjonistom” żyje się w III RP równie dobrze, a nawet lepiej niż ludziom władzy.
To znaczy: było dobrze. Bo teraz system pękł, obnażył się w całej okazałości starej, przechodzonej, pudernicy. I teraz co robić? Jak się zachować?
Poczytajcie sobie Państwo te wypowiedzi, te wywiady, te artykuły. Chaos, niepewność, podskórna wściekłość na tych Polaków, na tę Polskę, że się jednak obudziła, że coś się dzieje. Spoko, panowie. Wszystko wróci do normy, a wy znów będziecie w swoim żywiole, zdystansowanych reformatorów-pięknoduchów, dbających o to by się „pięknie różnić” z tzw. przeciwnikiem politycznym, bo przecież jesteśmy wspólnotą. Wy i sitwy, wyjdziecie z tego cało. Przegrają zaś ci, co muszą przegrać, bo taki ich los.
Nie oczekujcie Państwo od tych ludzi cudów. Nie poprą żadnych głębokich zmian. Nawet w najpiękniejszym śnie, niech się wam to nie śni, bo przebudzenie będzie koszmarem. To znaczy dziś poprą, ale jutro będą tak działać, aby prawdziwym suwerenom – członkom sitwy i pachanom było dobrze, a nie ludziom, nie wspólnocie. Bo o wspólnocie to oni tylko potrafią mówić, a o sitwie myśleć i w jej interesie działać. Najmimordy obłudne.
Polska dzieli się dziś na dwie części: tych, których ulica przeraża i tych, w których rodzi nadzieję. Do tych pierwszych, niestety, należy zaliczyć większość polityków PiS i ekspertów tej partii. Będą robić wszystko, łącznie z zapomnieniem o moskiewskich pieniądzach Leszka Millera, zabójstwie Marka Rosiaka, aby  rzeczywistość powróciła w dobrze znane koleiny, wyżłobione przez ostatnie ćwierćwiecze. Innej nie znają i znać nie chcą.
 
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika kwintesencja

21-11-2014 [22:59] - kwintesencja | Link:

Jestem "Don Kichotem" w PiS od 2001 roku. To o czym pan pisze teraz, jest prawdą. Prawo i sprawiedliwość, to pięknie brzmi. Od lat biorę czynny udział w wyborach i potwierdzam to, że co cztery lata, za pięć dwunasta, układa się listy. Potem "hura" - zwycięstwo. Jakie zwycięstwo? A Polska? Polska, to brzmi dumnie. Czy dumnie dla ciebie i mnie? Trwa "Wesele" Wyspiańskiego. Trwa "Rozprawa między panem, wójtem a plebanem". Nie wyciąga nasz "dwór" w PiS wniosków. Trwa opera "Straszny Dwór - Akademicki". Trzeszczy wszędzie, głupio było, głupio będzie? Jest mi przykro, to pisać, gdy ma się kilkadziesiąt lat. Mam nadzieję, że przejrzenie na oczy przyjdzie w czas. Dworze PiS - więcej pokory, więcej samokrytycyzmu. Róbcie wszystko bym się nie wstydził. Ciągle czekam na prawo i sprawiedliwość. Czy się doczekam?

Obrazek użytkownika Patrykp

21-11-2014 [23:06] - Patrykp | Link:

Tu jeszcze dochodzi kwestia ,,uznania'' przez Prawo i Sprawiedliwość i media sprzyjające PiSowi tych wyborów. Zakładając, że PSL osiągnie dużo wyższy wynik niż w badaniu powyborczym a wygra i tak PiS to chyba nie będzie można ,,uznać'' tych wyborów i należałoby się domagać powtórki .

Nawet jeżeli PSL uzyska wynik zbliżony do badania z niedzieli to i tak zostaje (najprawdopodobniej) zbyt duża liczba nieważnych głosów. To też prowadzić może do wniosku (przynajmniej takie głosy się pojawiały), że głosy zostały nieuczciwie podliczone (może nawet nie nieuczciwie, ale niekompetentnie). 

Po tym co mówiono Prawo i Sprawiedliwość chyba nie ma wyjścia - jak by nie wyglądał ostateczny wynik wyborów (mam na myśli powyższe dwa przypadki) - PiS powinien domagać się powtórzenia głosowania. 

Jeżeli wygrałby natomiast PSL to chyba nawet PSL powinien domagać się powtórki wyborów. 

Obrazek użytkownika Valdi

23-11-2014 [02:17] - Valdi | Link:

Tylko częściowo zgadzam się z Pana opinią.
Niestety faktem jest, że PIS zdobyło cos około 32% głosów.
Niestety, taka wygrana nie daje przełomu. Dlatego protesty są jak najbardziej wskazane. Jednak konfrontacja w najlepszym razie doprowadzi do potwierdzenia tego wyniku.
Zmiany w świadomości Polaków zachodzą powoli, zbyt wolno. To jest jednak proces niezależny od faktów które dobrze znamy. Dokonuje się on w skrajnie niesprzyjających okolicznościach.
Na razie nikomu nie udało się skonstruować lepszego "vehikułu politycznego" niż PIS.
Przecież PIS nie blokuje nikomu takich wysiłków. Narodowcy nie potrafią tego zrobić, co tylko dowodzi, że ludzie wyczuwają wśród nich agenturę. Szczególnie po kompromitacji z Getrychem. I obawiam się, że mają rację.