Piłsudczycy wobec Powstania Warszawskiego (2)

Pomimo krytycznego stosunku do decyzji o wybuchu Powstania Warszawskiego, piłsudczycy w pełni doceniali bohaterstwo, męstwo i poświęcenie żołnierzy powstania.

    Wedle planów brytyjskich powstanie warszawskie miało być tylko epizodem w historii II wojny światowej, „tymczasem – jak trafnie podkreślał Ignacy Matuszewski – przez poświęcenie, odwagę, umiejętność, siłę, wytrzymałość – powstanie warszawskie zmieniło się w odrębne, wielkie, widoczne, tragiczne zjawisko i  Warszawa stała się, nieoczekiwanie, w oczach świata symbolem położenia całej Polski”.

    Pomimo wcześniejszych obietnic rząd brytyjski przez pierwszy tydzień walk w Warszawie odmawia powstańcom jakiejkolwiek pomocy, gdyż obawia się reakcji Moskwy. Kreml był bowiem niezadowolony, gdyż jego kłamstwa o faszyzmie Polaków, o współpracy ich z Hitlerem zostały tak krwawo zdemaskowane. Rosja tedy początkowo przeczy faktowi powstania, potem twierdzi, iż jest ono aktem wrogim wobec Rosji”.

    Jednocześnie Stalin poprzez wstrzymanie ofensywy Armii Czerwonej poszedł de facto „na współdziałanie z Niemcami przez danie im spokoju, przez przeciwstawienie się pomocy aliantów dla Warszawy”.

    Rząd brytyjski uległ tej presji Stalina, i jedynie pod naciskiem opinii publicznej „uczynił kilka niewystarczających gestów pomocy. Tyle tylko, by pozbyć się wewnętrznego buntu. Naprawdę pomocy Warszawie nie dano. Nie dano broni ani amunicji. I nie dano pomocy politycznej”.

    Brytyjczycy nie tylko nie pomogli powstańcom, ale we wrześniu 1944 roku – w czasie trwania powstania - Churchill oświadczył w Izbie Gmin, iż „będą musiały nastąpić zmiany terytorialne w granicach Polski. Rosja ma prawo liczyć na brytyjskie poparcie w tej sprawie. Rosja ma prawo liczyć na nasze poparcie, ponieważ to tylko wojska rosyjskie mogą wyzwolić Polskę i ponieważ po wszystkich cierpieniach, jakie Niemcy zadały narodowi rosyjskiemu, Rosja ma prawo do bezpiecznych granic i do przyjaznych sąsiadów na zachodzie”. Polacy doświadczyli daleko większych cierpień ze strony Niemiec, ale ich cierpienia zostały zlekceważone przez brytyjskiego premiera, który nie uznał także prawa Polski do posiadania bezpiecznych granic.

    Matuszewski z goryczą stwierdzał, iż Polacy to „jedyny na świecie naród bez granic, bo nawet granice Rzeszy niemieckiej zmieniać się może będzie uroczyście na konferencji pokojowej, ale w granice Rzeczypospolitej Rosja sowiecka wchodzi jak w między rozwalone opłotki, zmienia je bez dyskusji, poparta w tym bezprawiu przez rządy demokracji „walczących w obronie praw”.

    Rząd Mikołajczyka zamiast zdecydowanie zaprotestować przeciwko tej polityce Churchilla, ugiął się pod naciskiem i od początku „szukał formuł, by kapitulować wobec zbrodniczej przemocy”. Mikołajczyk doprowadził do dymisji gen. Sosnkowskiego z funkcji Naczelnego Wodza, tylko dlatego, że ośmielił się powiedzieć głośno, „co czuła Warszawa”. W swoim słynnym rozkazie nr 19 z  1 września 1944 roku jasno i dobitnie oskarżył Aliantów o zdradę Polski. „Od miesiąca bojownicy Armii Krajowej – pisał Generał - pospołu z ludem Warszawy krwawią się samotnie na barykadach ulicznych w nieubłaganych zapasach z olbrzymią przewagą przeciwnika. Samotność kampanii wrześniowej i samotność obecnej bitwy o Warszawę, są to dwie rzeczy zgoła odmienne. Lud Warszawy, pozostawiony sam sobie i opuszczony na froncie wspólnego boju z Niemcami, - oto tragiczna i potworna zagadka, której my Polacy odszyfrować nie umiemy na tle technicznej potęgi Sprzymierzonych u progu szóstego roku wojny”.

    Stało się to przyczyną ostatecznej kampanii na rzecz zdymisjonowania gen. Sosnkowskiego. I tym razem inspiracja wyszła z polskiej strony. Burzę zainicjował w „New Chronicie” 5 września znany już Litauer zaznaczając : "W kołach rządowych rozkaz gen. Sosnkowskiego jest uważany za otwartą rebelię, której celem jest sabotowanie pojednawczej polityki premiera Mikołajczyka". Tego samego dnia Mikołajczyk spotkał się z min. Edenem. Komunikat Reutera stwierdzał : "Wszystko to prawdopodobnie nie może nie skończyć się kryzysem, w którym p. Mikołajczyk będzie podtrzymywany przez opinię aliancką".

    W tym samym czasie walcząca Warszawa apelowała do Mikołajczyka, iż „można znieść nawet bolesne upokorzenia dla dobra Ojczyzny, gdy jest pewność, że są nieuniknione, ale przyniosą Krajowi korzyść trwałą i zapewnią CAŁOŚĆ I NIEPODLEGŁOŚĆ. Tej pewności nie mamy”.

    Podczas ostatnich dni powstania, jego uczestnicy wiedzieli, że zostali sami, „poczuli, że są poza teraźniejszością Mikołajczyków i Osóbków, Edenów i Stettiniusów, Goebelsów i Wyszyńskich, Żymierskich i Rokossowskich. Kiedy przestały dla nich być rzeczywistością intrygi londyńskie i podłości moskiewskie, a w dymach czerwonych rzeczywistością najbliższą i dotykalną stała się przeszłość – tak nagle bliska (…) Kościuszko na szańcach Powązek i Mokotowa, Sowiński ze szpadą na Woli, Traugutt na miejscu straceń, Starzyński we wrześniu”.

    Dla wolności i honoru powstańcy poświecili wszystko – „nic nie zostało z pamiątek, nie ma Powiśla, gdzie żyli ludzie ubodzy, uczciwi i dumni; nie ma robotniczej Woli, gdzie z ojca na syna szło nieugięte dziedzictwo wolności; nie ma Śródmieścia, lekkomyślnego w szczęściu, nieulękłego w grozie; nie ma Starego Miasta, rozmodlonego w ranki, pełnego młodych śmiechów w pogodne wieczory. Nie ma ruin nawet – są gruzy”.

    Matuszewski zdecydowanie podkreślał, iż „nieprawdą jest, że Warszawa się poddała. Warszawa przetrwała walkę – którą inni, w Moskwie i w Londynie uczynili walką bezcelową”.

    Powstańcy warszawscy uratowali honor Polski, sprzedany przez Mikołajczyka i jego popleczników. „To, czego nie potrafił – dodawał Matuszewski – Rząd Wielkiej Brytanii, Rząd Stanów Zjednoczonych i Rząd Polski w Londynie uzyskać os rosyjskiego „sojusznika” – to generał Bór wyrwał z niemieckiego gardła: uznanie, że Polska istnieje i o swoje prawo walczy”.

    W dniu, w którym powstańcy szli do niewoli, nad ruinami stolicy stał „wysoki pióropusz dymów, jak sztandar honoru, wzniesiony ich rękami wysoko ku niebu. Dziś znowu, jak za Kościuszki, za Traugutta, za Piłsudskiego”.

Wybrana literatura:

M. Gałęzowski – Przeciw dwóm zaborcom. Polityczna konspiracja piłsudczykowska w kraju w latach 1939-1947
M. Gałęzowski – Wierni Polsce. Publicystyka piłsudczykowska w kraju 1940-1946
I. Matuszewski – Wybór pism
W. Jędrzejewicz -  Polonia amerykańska w polityce polskiej
Armia Krajowa w dokumentach
Kazimierz Sosnkowski – Materiały historyczne
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

30-07-2014 [09:10] - Marek1taki | Link:

@Godziemba
W corocznych dyskusjach na temat Powstania Warszawskiego spotykam się z tezą, że krytykowanie decyzji o rozpoczęciu Powstania odbiera bohaterstwo jego uczestnikom.
Brak logiki tego stwierdzenia skłania mnie do zastanowienia nad przyczyną – najprawdopodobniej emocjonalną – takiego stanowiska.
„„Powstanie Warszawskie miało sens”. Polacy odporni na propagandę komuny i „realistów””
- z taki nagłówkiem spotykam się na portalu Niezależna.pl w związku z 10% spadkiem w ankiecie CEBOS poglądu negującego sens Powstania Warszawskiego.
Mamy więc tezę funkcjonującą jako tabu i zyskującą zwolenników. Zastanawiam się nad przyczyną tego zjawiska, wpływem propagandy i potencjalnymi efektami politycznymi.
To skłania z kolei do refleksji nad poglądami Polaków w czasie II wojny światowej i postrzeganiem wrogów na terenach okupacji niemieckiej i sowieckiej. Jakie były prowadzone działania propagandowe, jaki był przepływ informacji a jaka skuteczność cenzury niemieckiej, sowieckiej i brytyjskiej na świadomość Polaków, a w szczególności w szeregach AK i NSZ, i jakie były tego konsekwencje dla postrzegania stron konfliktu jako wrogów?
Czy mogę prosić o poruszenie tego tematu?

Obrazek użytkownika Godziemba

30-07-2014 [13:04] - Godziemba | Link:

To temat na opracowanie.
Tak więc krótko - propaganda niemiecka nie miała większego wpływu na świadomość Polaków, natomiast sowiecka, a raczej prosowiecka miała już pewien wpływ (jak wysoki, nie wiem, czy robiono jakie analizy). Natomiast zdecydowaną przewagę miała propaganda KG AK oraz Delegatury Rządu na Kraj, która niestety wprowadzała Polaków w błąd, nie ukazując faktycznego niebezpieczeństwa okupacji komunistycznej.
Żołnierze NSZ oraz piłsudczykowskie organizacje były natomiast przekonane o istnieniu dwóch wrogów i były bardziej przygotowane na okupacje sowiecką.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Marek1taki

30-07-2014 [20:31] - Marek1taki | Link:

Dziękuję i pozdrawiam.