Saryusz Wolski ma dobry humor, a Mojsiewicz rozdziera szaty

  Dziś przeczytałam w Salonie24 notkę Marka Mojsiewicza pod złowrogim tytułem "Scenariusz Saryusza Wolskiego pozbawienia Polski suwerenności"  /TUTAJ/.  Mojsiewicz twierdzi, że Saryusz Wolski stał się "ofiarą ukąszenia biurokratycznego", gdy mówi, że federacja nie oznacza utraty suwerenności.  Pisze też: "Saryusz Wolski kłamie prosto w oczy.  Może to z przyzwyczajenia.  W końcu to człowiek Platformy.".
  Mojsiewicz straszy następnie ponuro: "Polacy i inne narody mogą podzielić los Prusów i Jaćwingów, którzy nie tylko stali się jako cały naród eksploatowaną klasą niższą dla Niemców, to jeszcze zatracili swoją narodowość, zostali zgermanizowani.". Oświadcza potem: "Jestem zwolennikiem budowania Unii jako federacji demokratycznej wzorem USA (...) W interesie Polski jest przeciwstawienie się budowie Unii Niemieckiej, wzorowanej na biurokratycznych Prusach.".  Na koniec powtarza: "Saryusz Wolski przedstawił scenariusz stopniowej utraty suwerenności przez Polskę.".
  Zajrzałam więc jeszcze raz do numeru 26/2011 tygodnika "Uważam Rze", aby przypomnieć sobie wywiad braci Karnowskich z Jackiem Saryuszem Wolskim p.t. "Bez tożsamości zginiemy".  W tym tekście uderza niezwykle dobry humor polityka PO, silnie kontrastujący z wyraźnym niepokojem przepytujących go dziennikarzy.  Na pytanie:Czy strefa euro przetrwa, czy nie grozi jej rozpad? - odpowiada: "Ale w mojej ocenie to niemożliwe.  Koszty przewyższałyby ewentualne korzyści.  Taniej jest wiec ratować kraje...(...)  Na pewno wielkie korzyści odnoszą z euro Niemcy (...)  Gdyby nie było euro (..) inne kraje musiałyby zmniejszyć import z Niemiec."  O przemówieniu Tuska na inauguracji polskiej prezydencji mówi tak: "To było wspaniałe przemówienie (...) To były słowa na miarę przywódcy europejskiego.".  Zapytany: "Zamykamy oczy i mówimy, że kryzysu nie ma?" - oznajmia "Ależ skąd!  Jest kryzys i poważny wiraż.  Dostrzegam pięć zagrożeń."  Wymienia następnie kryzysy zadłużenia, Schengen, zdolności militarnych, polityki sąsiedztwa oraz kryzys solidarności finansowej.  Przyznaje, ze tym razem jest naprawdę poważne zaniepokojenie.
  To jednak nie zmniejsza jego optymizmu.  Jego zdaniem trzeba ruszyć dalej i szukać rozwiązań w jeszcze głębszej integracji.  Odpowiedzą jest europejski rząd gospodarczy, Europejski Fundusz Walutowy i euroobligacje.  Pragnie też wspólnej polityki zagranicznej Unii.  O Niemczech mówi: " Niemcy w swojej polityce stają się z jednej strony mniej europejscy, coraz bardziej kierują się swoim interesem. (...) Złe jest bowiem dla Europy, gdy jest za dużo Niemiec, ale złe jest też, gdy jest ich za mało.".  O Rosji: "asertywność i zdecydowanie Unii wobec Rosji rośnie (...) Nacisk Unii na demokrację w Rosji, po lekcjach z arabskiej wiosny i wschodniej Europy będzie rósł.  A Rosja to zrozumie, albo przegra swoja modernizację.".
  No cóż, ładunek "chciejstwa" zawarty w ostatnich zdaniach Saryusza Wolskiego jest ogromny.  Można zrozumieć irytację Marka Mojsiewicza, zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie, że Saryusz Wolski cieszy się opinią najwybitniejszego z polityków reprezentujących Polskę w Unii Europejskiej.  Osobiście wolę się nie zastanawiać, jacy wobec tego muszą być ci inni.  Trzeba jednak przyznać, ze zestawienie wypowiedzi Mojsiewicza i Saryusza Wolskiego dobrze ukazuje schizofreniczny stosunek Polaków do Unii.  Z jednej strony 80% narodu deklaruje się jako jej zwolennicy, chętnie korzystając z funduszy unijnych, strefy Schengen, wyjeżdżając "na saksy", względnie odwołując się da Strasburga.  Z drugiej zaś ciągle się czegoś boimy, a to germanizacji, jak Mojsiewicz, a to nowego rozbioru Polski lub też rozpłynięcia się w morzu "europejskości".  Warto także zauważyć, ze Mojsiewicz i Saryusz Wolski obaj są zwolennikami Federacji Europejskiej, tylko inaczej sobie ją wyobrażają.  Ja natomiast uważam, że lepiej byłoby powrócić do dawnego EWG bez wspólnej waluty i kosztownych instytucji "państwa europejskiego", które i tak są tylko luksusowym parawanem dla "koncertu mocarstw'.