Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Na łyso, czy na krzyż?
Wysłane przez Optymista1930 w 07-06-2014 [22:46]
Słuchajcie, bo nieczęsto zdarza mnie się takie wyznanie 'na spontanie'. Nie wiem, czy się żalę teraz, czy chwalę, ale sprawa jest taka, że jestem bezrobotny, choć fach mam w rękach. Nikt tak jak ja, albo prawie nikt... - tylko że póki co, nie ma jakoś warunków.
Podaż i owszem, jest i to niestety bardzo wielka, ale klimat w Polsce nie dojrzał na razie. Przez lata całe 'nie było zajęcia w kraju, dla ludzi z moim wykształceniem' i zainteresowaniami.
Jestem bezrobotnym fryzjerem.
A ręce aż palą mi się do roboty!
Nieważne czy nożyczki, maszynka, a może brzytwa! Strzygę! No, może cudów nie wyczaruję na głowie ( też zależy jakiej ), ale takie np. Moniki Szmalcownik, czy Jaruzelimskie, bez problemu zadowolę/obsłużę. Mistrzem z Paryża nie jestem, ale polska ulica też ma swoje talenty, które potrafi ukierować wobec 'zasłużonych' dla umacniania władzy ludowej i władzy głupoty w Polsce.
'Mistrz koafiury, maestro fryzury' – jak deklamował kiedyś w skeczu Jan Pietrzak 'Pod Egidą'. Opcje dla pań są dwie: Na łyso, czy na krzyż? Czy to za mało? Myślę że w sam raz...dla wiechci podpudrowujących swoją próżność i prymitywizm, bezduszność w kłamstwie przeciwko polskiemu narodowi, na ekranach telawizorów i szpaltach gadzinowych gazetek mainstreamu. Opcje są dwie – jak mówię – na łyso, lub na krzyż.
Tak jak to było za okupacji niemieckiej, tak i teraz ufam, iż będzie za okupacji niemiecko – sowiecko – 'prawniczej'.
A propozycje dla panów...?
Panowie to byli w Wolnej Polsce, II RP, a dla tych cweli postkomunistyczno – nihilistycznych, w grę wchodziłyby już raczej usługi niekoniecznie związane z fryzjerstwem, a bardziej z...literaturą czeską.
W powieści 'Dobry Wojak Szwejk' występował niejaki feldkurat Katz, który wszystkim swoim pacjentom fundował lewatywę, jako antidotum na ich defetystyczne symulanctwo. Ja zaś dla osobników sprawujących funkcję premierów, (p)rezydentów i innych namiestników obcych sił, chętnie widziałbym penetrację a la Białołęka...No już mniejsza o szczegóły, bo i wdałem się w rozważania o żulach znowu i profesjach, na których się nie znam. Wracając...
Jako bezrobotny fryzjer – pasjonat, muszę Wam z dużą dozą pewności powiedzieć, że wiechci i podstarzałych szczot postkomunistycznych i neoliberalnych, medialnych i celebryckich, sądowych i administracyjnych do 'pojechania' maszynką na krzyż, lub na zero, w każdym mieście Polski znalazłbym spokojnie kilkadziesiąt...Może czas zacząć szukać...?
Bezrobotny fryzjer. Ręce aż palą się do roboty!
Optymista1930
Komentarze
08-06-2014 [23:37] - PIOTR Z GDAŃSKA | Link: Szanowny autorze. Jeśli
Szanowny autorze.
Jeśli chodzi o postrzyżyny jestem zdecydowanie za. Przypominam, że w przypadku panów fryzjer dysponował zapomnianym już narzędziem - brzytwą, która dawała ciekawe możliwości (nos, ucho).
Natomiast feldkurat Otto Katz nie był lekarzem a kapelanem polowym, wzorcowym przykładem hipokryty. Pomimo stanu kapłańskiego wiódł on bardzo "światowe życie" nie stroniąc od mocnych trunków i łatwych kobiet. Sądząc po ostatnich wydarzeniach w Katedrze polowej Wojska Polskiego doczekał się licznego potomstwa.