Hałas nad trumnami

Mój przyjaciel Marek, alpinista ( przemysłowy) i żeglarz, jako 11 letni chłopiec znalazł się w słynny krwawy czwartek w Gdańsku na peronie, gdy otworzono ogień do bezbronnych ludzi. Nie dał się zabić. Padł na tory i wyczołgał się spod obstrzału.

Od dzieciństwa żeglował po Jezioraku. Potem po morzach i oceanach. Często samotnie. Nauczył się radzić sobie w każdych okolicznościach. Dodam, że nigdy nie był w wojsku, jest pacyfistą i nie uznaje przemocy.
Przez całe życie pracuje na linie. Ma własną firmę konserwującą wiatraki w całej Europie.
Nigdy nie miał wypadku i nigdy nie było wypadku w jego firmie. Zgadnij kotku, dlaczego?

W samochodzie Marek zawsze wozi nóż do przecinania pasów, specjalny młotek do rozbijania szyb, śpiwór, koce i kuchenkę butanową. Wiele razy zdarzało się, że musiał udzielać pomocy kierowcom, którzy takie zabezpieczenie uważają za objaw paranoi.
W Niemczech, gdzie Marek mieszka młodzi ludzie jeżdżą zimą samochodami w samych podkoszulkach. Ogrzewanie na maksimum, głośna muzyka, przyciemnione szyby, duża prędkość. Raj na ziemi. Gdy zdarzy się wielogodzinny korek na autostradzie po zamarzających ludzi przylatują helikoptery. Zdarza się, że za późno.
Nikt nie odmawia im pomocy i współczucia, nie oznacza to jednak, że okoliczności podobnego wypadku objęte są jakimś tabu i że nie wolno przypomnieć światu, że jeżdżenie zimą bez ciepłych rzeczy, nawet w doskonale zarządzanym kraju, jest, co najmniej nierozsądne.

W górach bardzo rzadko zdarzają się wypadki obiektywne. Na przykład spadający kamień zabija turystę na ścieżce. Większość wypadków zarówno taternickich jak i turystycznych wynika z głupoty, z przeceniania własnych możliwości i właśnie z braku pokory.

• Znany alpinista Czesław Momatiuk ( Momo) zginął w 72 roku w Stanach przy pracach wysokościowych. Często pracował bez asekuracji. Czy wspominanie o tym jest objawem braku szacunku do tego świetnego wspinacza?
Gdyby tak było Wawrzyniec Żuławski nie napisałby „ Sygnałów ze skalnych Ścian” czy „ Tragedii Tatrzańskich”. Na kursach wspinaczkowych mówi się młodym ludziom- „Trzeba się asekurować, inaczej ubijecie się jak Momatiuk”

• Inny słynny alpinista Jan Długosz ( Palant) zginął na Zadnim Kościelcu w lipcu 62 roku, na ścieżce, którą pokonałby bez trudu inwalida. Trenując komandosów biegał w eksponowanym terenie od jednej grupy do drugiej, z rękami w kieszeniach i z papierosem w zębach. Gdyby nie trzymał rąk w kieszeniach może zdołałby opanować przypadkowe pośliźnięcie. Czy jest nieprzyzwoitością mówienie kursantom- „Nigdy nie trzymajcie rąk w kieszeniach, nawet w łatwym terenie, bo się ubijecie jak Długosz.”

• W styczniu 2003 roku grupa licealistów z Tych pod przewodnictwem nauczyciela geografii usiłowała wejść na Rysy. Szli jeden za drugim w małych odległościach. Podcięli pole śnieżne. W lawinie zginęło 8 osób. Liczba popełnionych przez nich i ich przewodnika ( amatora) błędów przechodzi ludzką wyobraźnię. Dzięki nagłośnieniu tej sprawy wprowadzano zakaz poruszania się grup młodzieżowych w górach bez profesjonalnego przewodnika.

• Doświadczony instruktor zabrał trójkę kursantów na drogę Świerza na Mięguszowieckim Szczycie. Jest to droga, z której nie ma łatwego „wycofu”. To był pierwszy jego poważny błąd. Wśród kursantów była dziewczyna chora na serce, która go „zbajerowała”, żeby wziął ją na wspinaczkę. To drugi błąd. Trudno dokładnie ustalić, co się stało. Załamała się pogoda. Podobno instruktor zjeżdżał przekładając linę przez głaz. Głaz odpadł i strącił dwójkę młodych wspinaczy. Dziewczyna została sama na półce skalnej. Zamarzła. Niektórzy twierdzą, że zmarła na serce.

• 27 grudnia 1980 roku 16 osób ze szkoły sportowej w Kaliszu wyruszyło na Pilsko w dresach i tenisówkach. Nastąpiło załamanie pogody. Prowadzący młodzież trener zabłądził. Znaleźli się na Słowacji. Słowacki leśnik wskazał im drogę na szczyt, ale nie dali rady tam dotrzeć. Trzy osoby zmarły z zimna i wyczerpania.

O tym wszystkim można i trzeba pisać i głośno mówić. Choćby, dlatego, żeby unikać na przyszłość podobnych wypadków. Za wypadek na Pilsku i za wypadek na Rysach domorośli przewodnicy ( celowo nie przypominam ich nazwisk, bo chodzi o problem- nie o personalia) odpowiadali przed sądem. Spotkałam się jednak z interpretacją, że to lobby licencjonowanych przewodników górskich „hałasuje nad trumnami,” żeby zdobyć monopol na usługi przewodnickie.

Zasada milczenia „nad trumnami” wynika często z elitaryzmu środowiska alpinistycznego. Kiedy Joe Simpson opisał w książce „Dotknięcie pustki” swoją wyprawę w Andy peruwiańskie, wielu moich górskich znajomych wyrażało niesmak.„Nie sprzedaje się swego życia w górach, a brudy pierze się w domu”- powiedział mi znany przewodnik tatrzański i alpejski, (którego zdjęcia podpisywano w czasach jego młodości przydomkiem „boski”.) Powiem szczerze, że byłam zdziwiona- nie podejrzewałam go o dulszczyznę.

Oburzenie wywołał fakt, że Joe szczegółowo opisał swoje perypetie podczas próby zdobycia Siula Grande. A było, co opisywać. Złamał nogę. Partner ( Simon Yates) nie był w stanie go utrzymać i gdy Joe wpadł do szczeliny odciął linę. ( Tego postępku nie odważyłabym się oceniać, zapewne nic innego nie mógł zrobić). Simpson nie poddał się. Wyczołgał się ze szczeliny po kruchym moście śnieżnym i ze złamaną nogą dotarł do obozu. Każdemu polecam rzeczowy opis tej drogi w jego książce. W obozowisku przywitano go jak ducha. Koledzy zlikwidowali już jego rzeczy. Simpson nie zgłaszał pretensji do partnera. Rozumiał dobrze okoliczności jego dramatycznej decyzji. Wykazał niezwykły hart ducha i wolę przeżycia. A i tak odsądzano go od czci i wiary. Bo naruszył środowiskowe tabu. Może byłoby lepiej gdyby sobie cicho umarł w tej szczelinie, a środowisko przemilczałoby okoliczności jego wypadku chroniąc jego pamięć jak szarotkę górską.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Heretyk

30-07-2011 [13:11] - Heretyk (niezweryfikowany) | Link:

zjawisko niż walka z obiektywnymi trudnościami.
Jeżdżenie zimą w krótkim rękawku ma coś w sobie z bycia palantem, ale nie można tego 1 : 1 porównywać z wyczołgiwaniem się spod ostrzału.
Drugi wpis pod rząd na blogu, pisze Pani o ludziach niezdolnych do samodzielnego przetrwania, nic nie wspominając o warunkach w jakich zostali wychowani (lepsze słowo wyhodowani).
Od 20 lat nie było w TVP bajki o Królowej Śniegu, nie było bajki o pastuszku co miał dobre serce i porządnie się zachowywał.
To nie przypadek.
Ludzie o których Pani pisze to ofiary systemu, często płacący zbyt wysoką cenę za swą lekkomyślność.
Z ich lekkomyślności i nieświadomej naiwności (? tak to było nazwane ostanią razą) żyją inni. Oni zasługują na potępienie po stokroć większe niż wytatuowany nastolatek w aucie taty.

Obrazek użytkownika izabela

30-07-2011 [13:24] - izabela | Link:

Norweska komentatorka nazwała to "świadomą naiwnością". Zachwycała się, że dzieci są celowo tak wychowywane jakby zło nie istniało i nawet masakra na wyspie nie zmieni tego modelu wychowawczego. "Takiego zwierzęcia nie ma " powiedział mieszczuch francuski stojąc przed żyrafą.

Obrazek użytkownika Heretyk

30-07-2011 [13:51] - Heretyk (niezweryfikowany) | Link:

"świadomym". Także bardziej mi pasuje moje przypadkowe użycie słowa "nieświadomy".
Taki model wychowania w dużej mierze bierze się z życia na kredyt. Pociąga to za sobą potrzebę pobudzania niekończącej się konsumpcji (by "skonsumować" kredyt). Stąd nikt nie chce żyć w chacie z bali i dokładać do ognia.
Światło w pokoju włączają za pomocą pilota, albo telefonu komórkowego.
Można pisać o tym zjawisku non stop (szczególnie o wymiarze etycznym, społecznym i obyczajowym ), świadom tego z kim mam okazję polemizować napiszę coś, co może szokować :
Idziemy bardzo szybkim krokiem w stronę lucyferianizmu.
Wmówienie ludziom, że zła nie ma idealnie wpisuje się w ten plan.
Podaję po raz kolejny link do artykułu profesora Jaroszyńskiego, przestrzegającego przed atakiem "jakiejś międzynarodówki". Profesor ich nie nazwał, ale w innych publikacjach dał do zrozumienia kim oni są.
http://www.naszdziennik.pl/ind...

Generalnie wolę pisać/czytać o większych łobuzach rozdających karty, niż o małych łobuziątkach.

Obrazek użytkownika MW

31-07-2011 [09:56] - MW (niezweryfikowany) | Link:

Taak... Zła nie ma, za to są zakupy przez internet z dostawą do domu, również żywnościowe, wszystko zrobią za ciebie inni lub technika, ty tylko klikasz lub dzwonisz, do wszystkiego masz człowieka, firmę, urządzenie, czy program. Zajmujesz się swoją wąską specjalnością i tylko na tym się znasz. Świadomie podążasz za modami, bo nawet nie chce ci się myśleć, a raczej zajrzeć w siebie aby zobaczyć, co ci się podoba, co lubisz? Sushi, Hindus. Squash, badminton, co będzie następne?

Żyjesz otoczony kolorowymi błyskotkami, wszystko jest coraz bardziej "miodne" (mówiąc - nie wiem czy jeszcze aktualnym - językiem graczy komputerowych), coraz bardziej wypieszczone, błyszczące - dla ciebie. Jesteś tego wart, mówią ci. Czy nie kryje się w tym zdaniu jakaś przewrotna perfidia? Kremy po 300 zł, perfumy. Jarmark, surogaty piękna. G. w złotym papierku.

Książki są passe - wszystko jest w internecie, podobno. Teraz się e-czyta. Za dwa, trzy lata, panie tego, wszystko będzie na e-bookach. Zresztą, co tam e-booki, szczytem dociekliwości jest przeczytanie w całości (ho, ho!) hasła Wikipedii. Serwerownie, centrale telefoniczne - oto depozytariusze i gwaranci wiedzy ludzkości. Historia jednak lubi się powtarzać. Wspomnę tylko o Bibliotece Aleksandryjskiej (patrz: Wikipedia), przykład wymowny, i zdaje się, że na czasie. Dzięki Bogu, jeszcze istnieją pewne rozproszone zasoby...

Chełpisz się tym, że mówisz to, co myślisz. Zaiste, mało trzeba myśleć aby zawsze tak móc... nie tracąc pracy, znajomych. Trzeba być w gruncie rzeczy człowiekiem całkiem bezmyślnym aby móc sobie na to pozwolić, zwłaszcza w telewizji. Co innego outsiderzy, oni są na marginesie i to jest często cena za luksus niezawisłości i otwartości sądu, no, ale za luksus się płaci, czego chcecie? Chcecie zadawać trudne pytania? To spytajcie Sokratesa jak na tym wyszedł. Te sprawy są akurat niezmiennikiem historii. Nielicznym się udaje przebić ze swoją autonomią myślenia, ale to też musi mieć cenę.

Oddaliłem się od tematu, o wielu sprawach nie napisałem. Nadchodzą czasy mroku, wielu to już wyczuwa. Może stąd się bierze popularność Zmierzchu Stephanie Meyer? Tak czy siak, wieści o końcu historii były mocno przesadzone.

Obrazek użytkownika Indi

30-07-2011 [15:09] - Indi (niezweryfikowany) | Link:

Obserwuję to zjawisko na codzień, w ilościach na pęczki. Pani przyjaciel, człowiek o trzeźwym umyśle i woli przetrwania, doświadczył realnego zagrożenia i realnego strachu. Nie wiem, ile czynników w jego życiu miało na to wpływ, ale najwidoczniej jest szczęśliwym posiadaczem wyobraźni, która pozwala przewidzieć możliwe konsekwencje. Ta cecha jest w zaniku u większości społeczeństwa. Ludzie przyjeżdżają do nas po wrażenia. A my preparujemy im takie sytuacje, żeby obudzić ich wyobraźnię i ich wolę przetrwania. I z roku na rok jest coraz gorzej, nawet w idiotycznie banalnej i oklepanej kwestii doboru obuwia. Ludzie żyją w świecie niemal wirtualnym, w zabetonowanych bezpiecznych siedliszczach, w urokliwym, kolorowym świecie pozorów, odcięci od normalnego rytmu świata i zapomnieli, że od mrozu można naprawdę umrzeć. Stąd te krótkie rękawki. Ci, których ja zabieram w góry, to już ta wąska część, która zadała sobie trud, żeby w ogóle się zmęczyć i tu przyjechać. A nawet wśród nich problemem stają się najprostsze sprawy. Ogień. Zabandażowanie rany. Znalezienie drogi. Brak światła. Mokre ubranie. Odróżnienie borówki od pokrzyku wilczej jagody.
Wie Pani, przeraziła mnie informacja o Norwegii. Zaczęłam myśleć, co, gdyby stało się to na moim obozie. Co ja bym zrobiła, nie mam przecież broni. Ale. Mam nóż. Łuk. Kamień. Maczetę. Czy bym...? To tylko kanapowe rozważania oczywiście, nigdy przecież nie wiemy o sobie więcej, niż nas sprawdzono. Ale ta bezbronność, naiwność, porzucenie przez ludzi woli przetrwania... Wyć się chce.
Dziękuję za ten wpis. Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika izabela

30-07-2011 [19:54] - izabela | Link:

Organizowałam wiele obozów w górach. Pamiętam kurs narciarstwa wysokogórskiego w 5 Stawach w maju, gdy nosiłam po kilka par rękawiczek w plecaku, bo świetnie jeżdżące na nartach, ale nie znające specyfiki gór wysokich kursantki, zwiedzione pogodą nie chciały ich zabierać, a potem płakały z zimna.

Obrazek użytkownika crom

30-07-2011 [15:13] - crom (niezweryfikowany) | Link:

Czytalem ksiazke. Przypomne ostatnie momenty marszu ku zyciu. Joe zobaczyl po drugiej stronie jeziora oboz ale byl zbyt daleko, zeby koledzy uslyszeli wolanie. Poczal wiec czolganie po kamienistym brzegu bojac sie, ze w nocy zamarznie. Czolgal sie dlugo po zapadnieciu zmroku, az wpadl do obozowej latryny. Umazany odchodami zaczal krzyczec i koledzy go wreszcie uslyszeli. Moze to zabrzmi smiesnie ale dopatruje sie w tej latrynie pewnej symboliki.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika szara_komórka

30-07-2011 [15:19] - szara_komórka (niezweryfikowany) | Link:

I do niczego mi potrzebna wiedza, jakie są procedury pilotażu samolotów, a szczególnie z VIP-ami. Niech sobie to wyjaśniają w swoim gronie. Jak minimalizować ryzyko na morzu trochę wiem. Ale jeżeli oddaję ster w czyjeś ręce chciałbym mieć do niego zaufanie. Co zrobić, gdy przy sterze siedzi kolega nauczyciela geografii czy trenera spod Pilska, a reszta załogi mu klaszcze, gdy opowiada dyrdymały jakiego to doświadczenia nabrał malując pokład w rejsie "Świetlikiem" ? Wracając do samolotów, spadających z VIP-ami. Nie oddałbym wyjaśniania katastrofy facetowi, którym powinien się zająć Trybunał Haski.

Obrazek użytkownika Gość krzychu

30-07-2011 [19:38] - Gość krzychu (niezweryfikowany) | Link:

Trafniej nie można było napisać,tylko jak przekonać spoleczenstwo do wyboru prawdy?Gratuluję.

Obrazek użytkownika crom

30-07-2011 [19:05] - crom (niezweryfikowany) | Link:

Joe mimo lodowej pustyni cerpial na pragnienie
Tu jest kolejny symbol
mimo sniegu i lodu czlowiek nie ugasi pragnienia dopoki nie znajdzie wody
stad wyrywanie kamieni przez spragnionego bohatera slyszacego szemrzace strumyki

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika izabela

30-07-2011 [19:50] - izabela | Link:

Bardzo się cieszę, że są ludzie, którzy czytali książkę i oglądali film i dobrze zrozumieli jego przesłanie. Joe to wspaniały człowiek. Nie tylko wygrał z własną słabością i z górami, ale nie miał też do nikogo pretensji, nawet do losu.

Obrazek użytkownika proxenia

31-07-2011 [00:37] - proxenia (niezweryfikowany) | Link:

Niesamowita książka! I pamiętam dyskusje nad tym, co zrobił partner. Dyskusje w ciepłym mieszkanku na fotelu przy herbatce. Wtedy każdy jest bohaterem.

Obrazek użytkownika crom

31-07-2011 [14:47] - crom (niezweryfikowany) | Link:

Simona Yatesa wykluczono z krolewskiego towarzystwa wspinaczy wysokogorskich.
Jak sie zwa pies ich drapal.
Tu kolejne nieszczescie dla naszych rodakow
Deliberowanie czy Simon mial moralne prawo
Pewnie mial
Jednak kodeks honorowy jest ponad wszystkim
Gosciu nie zwracal sie do jakchs zmian etycznych
zwyczajnie przyjal wyrok bez komentarzy
Jak to sie ma do naszych szmaciarzy?
Nawet nie wspomne...

A film nosi tytul "Czekajac na Joe"

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Lipa

31-07-2011 [14:57] - Lipa (niezweryfikowany) | Link:

które wyrywają dzieciom robotę z rąk, bo "ty się tylko ucz'. I potem fajne dzieciaki czują się pokrzywdzone gdy muszą posprzątać pokój na koloniach czy zielonej szkole. Przerabiałam te dąsy, telefony do mamuś, ich interwencje:"bo wie pani, u nas to robi moja mama, niania, teściowa - no każdy, tylko nie święta krowa DZIECKO!Pogarda dla pracy fizycznej, którą nie może się zhańbić ten, z którym się wiąże taaaaaaaaaaaaaakie nadzieje...