Każdy ma swoją Conchitę, czyli niezbędnik wyborcy

Jeśli przyjmiemy tezę Szekspira, że świat jest teatrem, ludzie aktorami, a życie sceną, musimy zaakceptować świadomość sztuczności, której jednym z elementów jest kostium. To znak najbardziej czytelny, nośnik wielu informacji i funkcji, nie tylko informacyjnej, symbolicznej, ale często persyflażowej. I tę ironię przyjąć nam najtrudniej, bo zwykle nie lubimy, gdy się z nas drwi, czyli robi w przysłowiowego konia. Ostatnio, za sprawą Eurowizji i „artystycznej” prowokacją jakiegoś Thomasa, drag queena z brodą, przybyło oburzonych, którzy dopatrują się  w jego występie nadchodzącego zagrożenia ze strony genderów, queerów i innych dewiantów. Nie umiemy odczytać kostiumu, bo przecież to nie żadna kobieta z brodą, ale mężczyzna przebrany w sukienkę, czyli Conchita Kiełbasa, który sam robi do nas oko i dba, by sukienka była prześwitująca. Bo taką szansę na sukces sobie wymyślił i ona się sprawdziła. Nie rozumiem więc publicznego oburzenia, a nawet bardziej hipokryzji, gdy dużo bliżej nas, w przestrzeni politycznej i medialnej  tolerujemy, a nawet promujemy, o wiele bardziej niebezpieczne i szkodliwe indywidua, dla których kostium nie jest przebraniem i rekwizytem, ale częścią osobowości i przede wszystkim alibi. Na kłamstwa, bezczelność, infantylizm i głupotę. Także na karierę.  Jeśli więc w świecie powszechnych przebierańców, których „głos myślom kłamie”, nie będziemy w stanie odróżnić, rozszyfrować tego znaku, którym jest kostium, pozostaniemy tylko widzami, klaszczącymi lub plującymi na „aktorów”, ale zostaniemy pozbawieni wpływu na przebieg spektaklu. Bo dlaczego pomijamy milczeniem realne zagrożenie przebierańców na stanowiskach rządowych i ministerialnych, gdy za kostiumem polityków kryją się zwykli zdrajcy, gdy mundur, toga czy biały kitel pozostaje w dysharmonii z ich nosicielami, gdy mafia gra w kostiumach biznesmanów, celebryci przebierają się za aktorów, a medialni najemnicy udają dziennikarzy.  Przecież pół-kobietę, pół-mężczyznę mamy na co dzień w sejmie i to nas nie bulwersuje, więc dlaczego zajmujemy się nic nieznaczącą Eurowizją, odwracając uwagę od rzeczy naprawdę ważnych dla nas i dla kraju?

Czy potępiamy kompromitacje, gdy osoby publiczne plamią noszony kostium autorytetów moralnych, ludzi honoru,  profesorów,  posłów i senatorów, a coraz częściej także europarlamentarzystów? To samo dotyczy kandydatów do Brukseli, którzy, jeszcze niewybrani, już skompromitowali się w oczach wyborców. Tłumaczenia, że nie doczytali, odpowiedź  „Z Ukrainą czy bez?” na pytanie o liczbę państw członkowskich, tudzież inne kwiatki, są porażką tych, którzy ich wystawili. Dowodzą, że nie da się zostać europosłem wyskakując z boiska czy basenu nawet przy wielkich chęciach. Wiedza, jak głosować według esemesowej, partyjnej instrukcji, czy jak pobierać diety, a nawet umiejętności tańca na rurze czy bicia po gębie, choć mogą się przydać, to zdecydowanie za mało, by reprezentować Polskę. Dlatego szanse takich kandydatów są znikome, bo wiedza o unii i zadaniach parlamentu, hasła: Nicea, Lizbona, Maastricht, Kioto to elementarz, bez którego start do następnej klasy jest niemożliwy. Nie zmienią tego żadne pompowane sondaże, eurobarometry czy nawet taki znawca wyborów jak Jarosław Flis. Nie pamiętam już, kto rzucił całkiem rozsądne rozwiązanie, że sportowcy, owszem, do Brukseli tak, pod jednym wszak warunkiem. Że politycy przejdą do sportu zawodowego. Taki poseł Kalisz na przykład, („jedynka” z Twojego Ruchu i Europy Plus), świetnie sprawdziłby się w zapasach, były prezydent Kwaśniewski w sztafecie 4  x 100, kilku kandydatów do boksu, feministki do botoksu, a reszta wytrenowana w PO (piłce okrągłej) - do reprezentacji.

Za chwilę cisza wyborcza, wymysł głupi, ale nadal obowiązujący,  kampania wyborcza zakazana, więc póki jeszcze czas, chciałabym zwrócić uwagę wyborców na kilka ważnych aspektów najbliższego głosowania. Po pierwsze, idźmy do wyborów i nie dajmy sobie wmówić, że nie mają one większego znaczenia, bo to gra o pietruszkę, Parlament Europejski nic nie może, więc my nic nie musimy. To logika manipulantów albo idiotów.  PE kształtuje politykę europejską, a  jego uprawnienia rozszerzył Traktat z Maastricht i Traktat z Amsterdamu, określając procedury współpracy i współdecyzji z Radą Europejską, a nawet procedurę zatwierdzającą nie tylko fundusze strukturalne i Fundusz Spójności, ale i wieloletnie ramy finansowe, a więc posiada uprawnienia budżetowe i kontrolne w zakresie wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz prawo do interweniowania przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Wybrani europosłowie  stają się przedstawicielami 28 narodów państw Unii Europejskiej; nie są związani żadnymi instrukcjami i nie mogą być odwołani. Dodając do tego wysokie diety i inne dodatki, małą odpowiedzialność i dużo wolnego, mamy odpowiedź, dlaczego na jeden mandat przypada aż 25 kandydatów, niczym na studia w PRL-u.

Każdy wyborca, który odwiedzi obwodową komisję wyborczą 25 maja (niedziela), w godz. 7 – 21, po okazaniu dowodu tożsamości, otrzyma kartę do głosowania w formie zszytej książeczki, z listą zarejestrowanych komitetów wyborczych oraz nazwiskami kandydatów. Nie będą one jednakowe w całym kraju, podobnie jak liczba komitetów: jednakowych będzie 9 komitetów, natomiast trzy: KW Demokracja Bezpośrednia, KW Samoobrona  i KW partia Zieloni, znajdą się na listach w tych okręgach, w których zdołali zebrać wymagane poparcie. One też mają, po losowym przyporządkowaniu numerów dla 9 komitetów,  numery kolejne 10 – w 6 okręgach, 11 – w 2 okręgach, 12 – w 5 okręgach.  Wyborcy głosują tylko na jednego kandydata z wybranej listy, stawiając w kratce obok jego nazwiska dwie linie przecinające się pod kątem prostym.

I sprawa ostatnia - wybór. Oczywiście, w tej materii instrukcja nie jest potrzebna, bo większość kandydatów i ich kostiumy znamy, mamy swoje sympatie, ale nie łudźmy się, że znajdziemy kandydata, który w stu procentach zaspokoi nasze oczekiwania. Ważny jest program, dotychczasowe dokonania, a nie puste obietnice powstałych na okoliczność wyborów nowych tworów politycznych, szczególnie jeśli na ich listach znajdują się partyjni liderzy. Bo to dowód, że nie traktują poważnie wyborców i chodzi im tylko o kasę, a nie zmienianie Polski. Musimy znać też partyjne triki, na które chcą nas wyborców, złapać. Kiedyś działała metoda na zdjęcie z Wałęsą, dziś wystarczy  znana osoba, metoda na celebrytę, na słynne nazwisko na listach, na spadochroniarza, czyli przesunięcie kandydata do okręgu,  z którego się nie wywodzi, na spoty-idioty, na sfałszowane taśmy czy na rozkładówkę z jakąś Kizią-Mizią. I najważniejsza metoda, właśnie taka, jaką zastosował Thomas-Conchita Kiełbasa, czyli, żeby było śmiesznie i ekscentrycznie, buntowniczo i obrazoburczo. Kto, jak nie dziadek z muszką, ekscentryk i polityczny trup z zerowym poparciem, który od 20 lat nie wygrał żadnych wyborów, choć, jako rekwizyt wykorzystał nawet słonia, najbardziej do tego się nadaje, krzycząc: „Bezczelnie wykorzystamy immunitety i darmowe przejazdy”,  „Nie płaćcie podatków” i tym podobne bzdury. Przy tajemnicy, z czego żyje Korwin i jego liczna rodzina, jest i tajemnica druga. Że on wcale nie chce wygrać. Gdy Donald Tusk i Platforma pogrążona jest dojczemarkami i nawet Olechowski uprawdopodobnił Piskorskiego, a błazen z Biłgoraja się zbłaźnił,  mocodawcy, poprzez swoje media, potraktowały Korwin Mikkego jak telefon do przyjaciela, ostatnią deskę ratunku przed inwazją PiS-u.. Przez chwilę rola ta przypadła Ruchowi Narodowemu, ale gdy Robert Winnicki stwierdził, że Kaczyński i Tusk to jedno,  takiej groteski nawet media nie wytrzymały. I na koniec wiadomość optymistyczna.  Ostatnie sondaże dowodzą, że umiemy prawidłowo odczytywać kostiumy i nie dla nas rola debili z jury Eurowizji.

Opublikowano w "Warszawskiej Gazecie"
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

17-05-2014 [09:15] - NASZ_HENRY | Link:

Może wydrukujecie w warszawskiej nie wyborczej gazecie
-----------PO=67 -----TUSK=ACTA ---------PSL=GMO -----;-)

Obrazek użytkownika Magdalena Figurska

17-05-2014 [11:15] - Magdalena Figurska | Link:

Dzięki za sugestie, ale to już było wielokrotnie. A politycznie modyfikowani to już norma. 

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

17-05-2014 [09:59] - Teresa Bochwic | Link:

Popieram pani stanowisko - Conchita W. to po prostu przebrany za kobietę facet. Jaki gender, jakie transgresja płciowa?
Świadczy o tym wszystko. I śpiewał znakomicie, czego nie da się powiedzieć o polskim zespole, bekajacym trzy nuty w kółko żadnym głosem.

Obrazek użytkownika Magdalena Figurska

17-05-2014 [11:12] - Magdalena Figurska | Link:

Szanowna Pani Tereso,
tzw. kultura niska współczesnego świata oparta jest na szokowaniu, że przypomnę obieranie ziemniaków w Zachęcie przez  autorkę późniejszej tęczy. Dlatego nie warto dopisywać do tego ideologii. Dobrze chłop śpiewał, nikomu nie zaszkodził, masła nie ubijał na scenie, niczego obscenicznego nie pokazał. A broda? No, cóż, mógł ogolić, ale wtedy nie byłoby zabawy.