Kompletnie nie rozumiem, o co tyle krzyku z tym "gender", bo mnie wszystko wyjaśniono już w liceum, a było to jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia.
Dla porządku dodam, że w naszym ogólniaku o restrykcyjnym drylu wychowawczym używanie słowa „liceum” było zakazane, a na naszą budę musieliśmy mówić "Trzeci Elitarny Męski Zakład im. Jana Kochanowskiego w Krakowie". Zaś diabelskie słowo „koedukacja” miało wzbudzać w uczniach, jeśli nie obrzydzenie to, co najmniej politowanie, pogardę i kpinę.
W tej niezapomnianej sztubie gimnastyki uczył nas legendarny belfer Roch Kowalski. Ten urodzony kpiarz i szaławiła już wówczas nabijał się z "gender" i do śmierci nie zapomnę jego chichotu, jak przy omawianiu męskich dyscyplin narciarskich skręcając się ze śmiechu pisał na tablicy wielkimi literami „SKOKI DO KOMBINACJI”.
Drugim belfrem, który nas na całe życie ustawił w sprawie "gender" był równie mityczny biolog o nazwisku Pietras, który słynął z maniakalnego zamiłowania do skrótowych sformułowań. Przykładowo, jeśli normalny nauczyciel mówił: „Dzień dobry. Proszę się przygotować, bo zaraz będziemy pisali ćwiczenie sprawdzające”, pan profesor Pietras wyrażał to samo głośnym zawołaniem: „Stop! Ćwicz! Sprawdz!”.
W roku o ile pamiętam 1961, nakazem ministra oświaty poszerzono licealny program nauczania o nowofalowy przedmiot postępowy nazwany „Higieną”, którego miał nauczać profesor biologii.
Przenigdy nie zapomnę, jak poczciwy Pietras rozpoczął pierwszą lekcję nowego przedmiotu tymi oto słowy:
Stop! Batiarygi!
Moja mama! Twoja mama! Moja siostra! Twoja siostra! Moja kuzynka! Twoja kuzynka! - Regularnie! Co dwadzieścia osiem dni! - O W U L U J Ą !!!
Pisz!!!
Klasa notowała wstydliwie, a Pietras grzmiał dalej:
I jak przyjdziesz kretynie po lekcjach do domu i zobaczysz tłumoku, że mamusia zaniemogła, to nie drzyj się od progu, co jest do jedzenia, tylko przyłóż mamusi na czoło kompresik i sam sobie weź coś do żarcia!
Zrozumiano???!!!
TAAAK! – Beczała skrzekliwie klasa, bo wszyscy byli właśnie świeżo po mutacji.
A Pietras lekcję podsumował:
I macie na całe życie zapamiętać, że jak nakazuje biologia NIEWIASTA MA BYĆ NIEWIASTĄ! A CHŁOP CHŁOPEM!
W ten genialnie prosty sposób nieodżałowany Pietras już w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku wykazał nam bezsens ideologii płci społeczno-kulturowej łącząc sprytnie problem z szacunkiem dla kobiet.
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
Post Scriptum
Młodszym Internautom wyjaśniam że "kombinacja" to przedwojenna nazwa damskiej koszulki bieliźnianej.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4404
A znakomity gag Monty Pythona powinien służyć tym wszystkim mądralom za przykład.
Pozdrawiam Pana serdecznie,
kp
Otóż inną manią Pietrasa było obsesyjne sprawdzanie szkolnych czapek. Pewnego dnia nasz kolega Mamcarczyk, którego Pietras organicznie nie znosił, przyszedł do szkoły z gołą głową.
Ponieważ Pietras już od siódmej rano czatował przy bramie, któryś z kolegów rzucił Mamcarczykowi czapkę przez okno.
Niestety, "precyzyjne" oko Pietrasa od razu dostrzegło, że czapka jest o kilka numerów za mała, co się skończyło wezwaniem mamusi do szkoły.
A jak pani Mamcarczykowa zwolniwszy się z pracy przyszła na biologię w podanym terminie, Pietras przegadał z nią całe czterdzieści pięć minut, po czym tuż przed dzwonkiem powrócił do klasy i ryknął:
"Panowie! Ja tego po prostu nie wytrzymam! Chyba mnie szlag trafi!!! Widzieliście sami! Pani Mamcarczykowa, przeurocza niewiasta ciężko harująca od świtu do zmroku musi przyjść do szkoły. - A czemu? Bo ten fasoniarz Mamcarczyk, co ma łeb jak ceber, sprawił sobie czapkę jak na krasnoludka!!! - A po co? Żeby kusić na ulicy dziewczyny plerezą!!!"
Tu młodszym czytelnikom wyjaśniam, że plereza była to modna wówczas fryzura „na Elvisa Presleya”, w kształcie łamiącej się fali z zawadiackim grzywaczem nad czołem, utwardzanej zagęszczoną brylantyną.
A teraz Piosenka:
http://www.youtube.com/w…
Pozdrawiam Państwa serdecznie i miłego wieczoru życzę,
Krzysztof Pasierbiewicz