Dotarł do mnie wreszcie tekst reportażu Mariusza Szczygła dotyczący sprawy zamordowania dziecka przez Renatę K., która ostatnio była ekspertem MEN i pracowała w liceum im. Sempołowskiej. Tekst zaczyna się tak, że można upaść z wrażenia. Oto Mariusz Szczygieł, wybitny autor i znana postać medialna dostaje tajemniczy mail o drugiej w nocy. W mailu jest tekst starego reportażu sprzed lat, dotyczącego zamordowania dziecka. Wstrząśnięty Szczygieł, żeby się uspokoić po przeczytaniu tego rozdzierającego serce tekstu wypija pół butelki wina. Tak tam jest napisane – wypiłem pół butelki wina. Człowiek, który wysłał reporterowi ten ponury materiał nie ma nazwiska i w tekście Szczygła występuje jako N. Wie prawie wszystko o morderczyni i podsuwa Szczygłowi co ciekawsze tropy, zawsze w mailach, nigdy nie godzi się na spotkanie, choć na koniec sugeruje, że jest ono możliwe. Idąc za wskazówkami nasz tropiciel o ptasim nazwisku odkrywa ponurą prawdę o zbrodni sprzed lat i staje wobec niej blady i zmartwiały.
Okazuje się bowiem, że morderczyni pochodziła z rodziny inteligenckiej o tradycjach ziemiańskich, a jej przodkowie brali udział w powstaniach i jeszcze do tego mają swój udział w tworzeniu polskiego prawa, w międzywojniu. Jakby tego było mało, po wyjściu z więzienia Renata K. pisała jeszcze jakieś listy do PiS, a kiedy wypowiadała się o Jezusie lub coś tam o nim pisała zawsze na pierwszy plan wysuwał się problem władzy Boga, z całkowitym rzecz jasna pomięciem problemu miłości. Tak właśnie, miłości wcale nie było w Renacie K, był tylko zimny profesjonalizm. Jeśli do tego dodamy informację, że Renata K, prawie codziennie starała się być w kościele to właściwie mamy kompletną definicję patologii według wykładni stosowanej w GW. Ziemianie, katolicy, tworzyli prawo, walczyli w powstaniach, spisali swoje wspomnienia jeszcze do tego, a na koniec wychowali potwora. Ten potwór to Renata, która związała się w jakimś panem z Bielska Podlaskiego, który miał dziecko ze związku zawartego w cerkwi, tak to wyłożone zostało w tym dawnym tekście sprzed 30 lat. Dziecko to z nieznanych przyczyn nie zostało przy matce, ale mieszkało wraz z ojcem i Renatą K. I tam właśnie w ich mieszkaniu zostało zamordowane.
Jakby mało było tych grzechów, po wyjściu z więzienia Renata K, dwa razy była w klasztorze, raz przez cztery lata, a drugi raz przez dwa. I ja się tu nie mogę nadziwić Mariuszowi Szczygłowi i jego podwójnej moralności. Podnosi sprawę tego klasztoru, jakby to było nie wiem co, a przecież jego kolega Szymon Hołownia był w klasztorze chyba ze trzy razy, do tego pochodzi z rodziny katolickiej o tradycjach ziemiańskich. I co? Szczygieł nie grzebie w jego życiorysie? Nie sprawdza co tam jest ciekawego? Ja rozumiem, że Hołownia nie zakatował dziecka i to całkowicie zmienia sytuację, ale jeśli już tropić to tropić, nie można się zatrzymywać w pół kroku. Kpię oczywiście, bo nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek mający aspiracje, ambicje i możliwości pisze reportaż na podstawie mailowych doniesień anonima, który podsuwa mu różne kwity. To jest śmiech na sali i bieda z nędzą. To jest brak profesjonalizmu. Ma za to owa metoda wyrazisty rys filmowy, a końcówka reportażu sugeruje, że ciąg dalszy nastąpi. Główny bohater sobie tylko znanym sposobem wydostawszy się z paszczy rekina, trafi na Brodway i tam rozpocznie karierę światowej sławy komika.
Nie ma w tym reportażu słowa na temat ludzi, którzy umożliwili Renacie karierę zawodową po wyjściu z więzienia. Nie ma nic na temat jej pobytu w klasztorze, nie ma opinii sióstr, nie ma nazwisk urzędników z ministerstwa, którym podlegała Renata K. Jest tylko ten snop światła rzucony w przeszłość, w którym to snopie, ach te butelki wina pite na rozluźnienie, w którym to snopie powiadam, widać sylwetki ziemian, na tle masywnej bryły kościoła, ziemian trzymających w rękach sztandary, kodeksy praw i strzelby służące do rozpętywania powstań.
Ponieważ Mariusz Szczygieł uchodzi za autora wybitnego, mogło się zdarzyć, że ja nie wszystko z tego tekstu zrozumiałem. Nawet na pewno się tak zdarzyło. Nie pojmuję na przykład skąd tam się nagle wzięło nazwisko Hoessa, którego ojciec był surowym katolikiem, byłym oficerem wojsk niemieckich w koloniach. Z tymi Niemcami w koloniach, to zawsze są jazdy, zawsze wywołują niechęć, w przeciwieństwie do surowych oficerów brytyjskich, którzy zawsze wywołują sympatię. Chciałbym zobaczyć Szczygła w konfrontacji w jednym i drugim gatunkiem. Ciekawe z której wyszedłby mniej poturbowany. No, ale ciągnijmy dalej. Mamy tego Hoessa i jego ojca katolika, a ten Hoess, mam nadzieję, że o tego właśnie chodzi, to przecież kurcze w Oświęcimiu pracował! I teraz już wszystko jest jasne: prawosławne dziecko zostało zabite przez polskich ziemian współpracujących z Hoessem w czasie holocaustu dokonywanego na Żydach w Oświęcimiu. Taki wnioski wyciągną wszyscy absolwenci elitarnych, stołecznych liceów, po przeczytaniu tego tekstu. - Co za podłość – pomyślą. I jeszcze ci faszyści listy do Kaczyńskiego potem piszą, pewnie z prośbą, żeby znów ten Oświęcim uruchomił. Nie ma na to zgody! No pasaran!
Nieczęsto zdarza się tak jaskrawa manipulacja jak ta z tekstu Mariusza Szczygła, pewnie dlatego, że wobec śmierci dzieci wszyscy, z nielicznymi jak widać wyjątkami, potrafimy zachować przytomność i powagę. Tu jednak widzimy coś innego. Widzimy bardzo poważną sprawę, która powoli wtacza się w nasze życie, sygnalizowana publikacjami w różnych gadzinówkach, po to by znaleźć swój finał w tekście Szczygła. Nie jest to zapewne koniec historii, bo jak znam życie, wkrótce ktoś nakręci na podstawie tych wydarzeń film i on zdobędzie serię nagród na wszystkich możliwych festiwalach. Próby zdyskredytowania rodziny w rozumieniu takim jak nam to wpojono podejmowane były w mediach już wcześniej. Pamiętamy książkę Kuczoka i film „Pręgi” nakręcony na jej podstawie. Była to nędza tak niewyobrażalna, że w końcu ktoś się połapał, że nic się na tym nie ugra i tego Kuczoka schowali gdzieś na zapleczu. Teraz jest o wiele poważniej, bo mamy sprawę opartą na faktach jak najbardziej autentycznych. Sprawę zinterpretowaną tak, że Hoess z Goebbelsem po jej przeanalizowaniu musieliby przesunąć swoje hitlerowskie czapki na tył głowy i podrapaliby się z nieukrywanym podziwem w zbrodnicze czoła. E viva Szczygieł i rewolucja rzecz jasna także e viva! Zwycięstwo jest bliskie!
Jeśli ktoś poczuł po przeczytaniu powyższego przemożną ochotę zakupienia naszych książek, zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do księgarni www.multibook.pl. Do księgarnihttp://www.ksiazkiprzyhe… księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie i do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7089
jak takie rzeczy wypisuje ;-)
Myślę, że on nie ma kredytów. On w to wierzy.
że się tak wyrażę kolokwialnie. I dlatego coś kupię!
do odbierania dzieci rodzicom, wiadomo katolicy katują swoje dzieci pasami wojskowymi i dlatego trzeba te dzieci ratować. Taka odpowiedź na sprawę Bajkowskich. Czy po Szczygle ktoś zaprotestuje w reakcji na odbieranie dzieci?
jakiś czas temu było sensacyjne doniesienie o rodzicach, którzy poszli sobie na jakiś katolickie mityng a dzieci w tym czasie zrobiły imprezkę, podczas której córka została zgwałcona.
Relacja znajomego: KATOLICKI! Dziecko samo zostawić w domu, narażone na zagrożenia!
I podobne tere fere. Inna sprawa, katolicka rodzina powinna była tym pasem mądrzejsze dzieci wychować.
dyletanta --o czym swiadcza jego wyPOciny wszelakie.Przecie jego nikt nie czyta, juz przepadl w mroku jalowej propagitki lewackiej.Tyle PO nim...smrod wypocin ramotowych.
No to Szczygieł miał na tych łamach swoje solidne "5 minut". Jak to kiedyś mawiano "nie ruszaj kupy, śmierdzieć nie będzie". Przecież ten palant nie zasługuje na to, by go w ogóle dostrzegać. To śmieć, za którym nie warto nawet splunąć.