Uważam, że mój wczorajszy tekst był i jest nadal jednym z najważniejszych jakie opublikowałem na tym blogu. Niestety dyskusja pod nim została strolowana. Nie wiem czy celowo czy nie, ale koniecznie musimy zwrócić uwagę na mechanizm owego spychania i zastanowić się, czy działa to samoczynnie, czy ktoś może ten mechanizm wspomaga. Zanim Genezyp podał linki do tekstów o Renacie K., tekstów publikowanych w ostatnim czasie w pismach takich jak „Fakty i mity” już było wiadomo, że sukces Mariusza Szczygła jest pełny i bardzo trudno będzie podważyć jego osiągnięcia. Oto bowiem ktoś podpisujący się nickiem wesoły trol wania, sprowadził naszą dyskusję do kwestii: bronić czy nie bronić morderczyni dziecka, która była wszak dobrą nauczycielką. Oto właśnie chodziło autorowi reportażu, Mariuszowi Szczygłowi, o to dokładnie, by ludzie, którzy wiedzą całą tę manipulację wkręceni zostali w obronę tej pani, w obronę która musi się dla nich skończyć źle. Dla nich – podkreślam, bo przecież nie dla niej.
Linki, które podał Genezyp wczoraj umieścił na tym blogu jasno wskazują, że cała sprawa była przygotowywana już wcześniej i tekst Mariusza Szczygła, rzekomego odkrywcy mrocznej tajemnicy sprzed lat jest tylko zwieńczeniem dzieła. Mam tu na myśli dzieło propagandowe, bo będą przecież jeszcze inne dzieła, mam tu na myśli weryfikację nauczycieli według kryteriów póki co jeszcze nie rozpoznanych.
Mamy więc sytuację następującą: wszystkie najczarniejsze tytuły z „Krytyką polityczną” włącznie eksploatują historię Renaty K., sprawę kończy Szczygieł, a my mamy reagować na to jak psy Pawłowa, czyli bronić lub atakować tę kobietę. I tu dochodzimy do rzeczy najważniejszej, czyli do funkcji tekstów propagandowych zwanych reportażami.
Dawno temu ktoś promując Ryszarda Kapuścińskiego, bardzo słabego i wtórnego autora, postanowił, że reportaż będzie miał w Polsce miejsce szczególne, za reporterzy będą tymi ludźmi, którzy zastąpią w roli autorytetów pisarzy. Tak się stało, że w tej szczególnej funkcji obsadzano początkowo jedynie teksty Ryszarda Kapuścińskiego. Potem wielką reporterką została Hanna Kral, a po niej Tochman i Szczygieł. Poza nimi nie ma w Polsce dobrych reporterów, piszących teksty zasługujące na miano sztuki, a o to właśnie chodziło, o nazwanie tekstów propagandowych sztuką.
Nisza reportażowa została w całości zagospodarowana przez autorów z GW lub z Polityki, autorzy zwani prawicowymi konkurują ze swoimi kolegami po fachu jedynie na niwie publicystyki. Reportaż ich nie interesuje, a nawet jeśli miałoby się to zmienić, nie mają w tej konkurencji szans na sukces. Bo i o czym mieliby pisać? W Polsce reportaże pisane są zwykle według dwóch schematów: egzotycznego i krajowego. Ten pierwszy eksploatuje odległe lądy i morza oraz odbywającą się gdzieś tam, hen daleko makabrę, drugi zaś eksploatuje lokalną, nasza polską beznadzieję. Tłem dla obydwu rodzajów reportaży jest Kościół, zaś mistrzami w tych konkurencjach na dziś są Wojciech Tochman i Mariusz Szczygieł.
Charakterystyczną zaś cechą obydwu autorów jest głęboka empatia i okazywane przy każdej okazji współczucie i zrozumienia dla słabości ludzkiej. Chodzi zwykle o słabość bohaterów ich reportaży, bo przecież nie o ich własną słabość i ich własną ułomność.
Obydwie kreacje, bo przecież nikt nie wierzy w to, że w sytuacji pozorów choćby wolności na rynku literackim, Tochman ze Szczygłem zarobili by cokolwiek, mają szalenie ważną rolę do spełnienia. Są ważniejsi niż ambona i radio Wolna Europa i niesłychanie przy tym tani. Reportaż bowiem i reporterzy lub jak kto woli reportażyści to póki co najtańszy wynalazek propagandy komunistycznej. Tańszy niż agitatorzy i mający przy tym o wiele większy zasięg oraz moc. Charyzmatyczni autorzy, prawdziwi bohaterowie z prawdziwymi problemami i mnóstwo, mnóstwo emocji. I już to właściwie wszystko jeśli chodzi o receptę na dobry reportaż. Żadna nawet najbardziej przenikliwa publicystyka nie ma szans z reportażem, stąd właśnie bierze się prawdopodobnie nieobecność innych prócz związanych z GW reporterów w Polsce.
Tematy reportaży muszą być mocne, treść zaś jak wspomniałem nasycona emocjami jak gąbka. Mamy więc książki Tochmana o Rwandzie i książki Szczygła o Polsce, mamy opowieści Hanny Kral o wojnie i historie Kapuścińskiego o wielkiej polityce. I to właśnie kształtuje wyobraźnię i styl wszystkich młodych ludzi aspirujących do czegoś więcej niż praca na kasie w Lidlu. I mamy reakcję na to wszystko, która jest wliczona w cały ten plan. Reakcję, która czyni z nas przedmiot eksperymentów socjologicznych. Dlatego właśnie widząc coś takiego jak ten tekst Szczygła, albo książkę Tochmana o Rwandzie powinniśmy gwizdać ze wszystkich sił. Ile kto ma pary w płucach. Na razie tyle możemy zrobić. I jeszcze jedno: nigdy nie powinniśmy naśladować ich fałszywej empatii i nie powinniśmy okazywać współczucia w ten sposób w jaki czynią to najwybitniejsi polscy reportażyści. Nie powinniśmy nucić pod nosem piosenki „Gdzie są chłopcy z tamtych lat” z lekko zmodyfikowanym tekstem. To pułapka.
Jeśli ktoś poczuł po przeczytaniu powyższego przemożną ochotę zakupienia naszych książek, zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do księgarni www.multibook.pl. Do księgarnihttp://www.ksiazkiprzyhe… księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie i do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5658
Sprawa Renaty K - morderczyni została wyciągnięta by uzasadnić atak na nauczycieli i z samą morderczynią nie ma nic wspólnego. Chodzi o cięcia w oświacie i ubezwłasnowolnienie nauczycieli. Inaczej nie pojmą i będą sią czepiali szczegółów by się wymądrzać czyli dowartościowywać.
Reportaży nie ma i nie będzie ze względów finansowych. Reportaż kosztuje. Jeśli za art. ma Pan dostać przykładowo 300 zł i jeszcze nie wiadomo kiedy, to nie pojedzie Pan w teren, nie spędzi tam kilu dni na wywiadach itp. bo Pana koszty kilkakrotnie te 3 stówy przekroczą. Publicystyka jest tania, bo siedzi się przy komputerze i pisze zajadając, bez konieczności nawet wychodzenia po gazetę jak kiedyś. Lobbowałem by publikować reportaże, oczywiście bezskutecznie, więc piszę z własnego doświadczenia.